Konrad Wernicki: Zawód nauczyciela powinien być prestiżowy
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – to cytat pochodzący z aktu fundacyjnego Akademii Zamojskiej. Mimo że sięga XVII w., to jest niezwykle aktualny do dziś, a w zasadzie jest jeszcze bardziej istotny niż kiedyś.
Bycie nauczycielem to nie jest zwykła praca. To służba dla całego społeczeństwa, państwa i narodu. To nauczyciele kształtują przyszłe społeczeństwo, które będzie pracować na rzecz obecnych dorosłych, którzy za jakiś czas staną się emerytami i trafią na emeryturę. Mają za zadanie przekazać wiedzę uczniom tak, by ci potrafili z niej korzystać w dorosłym, codziennym życiu. Mowa tu nie tylko o wiedzy książkowej, podręcznikowej czy też praktycznej na temat otaczającego nas świata, ale także o wielu zagadnieniach, z których nie zdajemy sobie sprawy, myśląc: edukacja szkolna.
Tak, wiem, że szkoła w wielu obszarach niedomaga i nieodpowiednio przygotowuje młodych ludzi do dorosłego życia, szczególnie w kontekście spraw pracowniczych, wejścia na rynek pracy, ale to już kwestie programowe, a nie gestia leżąca bezpośrednio w rękach nauczycieli.
To oni jednak mają sprawić, by człowiek, opuszczając mury szkoły, rozumiał otaczający go świat. To o wiele więcej, niż wynikałoby z ram programowych. Umiejętność odróżniania prawdy od fałszu, rozróżnianie kontekstów historycznych i kulturowych mających wpływ na teoretycznie obiektywne zjawiska. Nauczyciel w końcu uczy też rozumienia innych ludzi, komunikowania się z nimi, pracy w grupie, zasad moralnych… można by tak naprawdę długo wymieniać i odnajdywać kolejne warstwy naszego życia współkształtowane przez naszych nauczycieli.
Rzemieślnicy talentów
To konkretny nauczyciel, którego spotkaliśmy w swoim życiu, potrafił zainspirować nas do czytania literatury, poezji, zainteresowania się historią, kulturą, mógł zaszczepić nam bakcyla do nauki matematyki, chemii, biologii, zmotywować do uprawiania wybranej dyscypliny sportowej. Dobry nauczyciel mógł być dla nas mentorem i autorytetem.
Jakaż to jest ogromna odpowiedzialność, jaką biorą na siebie nauczyciele, szlifując nieukształtowane osobowości, z których każda może okazać się diamentem. To od nich często zależy, czy talent każdego z nas zostanie w porę odkryty, czy może pogrzebany na lata w naszej podświadomości i kompleksach.
Nauczyciel powinien być człowiekiem z perfekcyjnym poziomem wiedzy w swojej dziedzinie, a jednocześnie powinien posiadać odpowiednie cechy mentalne, wiedzę pedagogiczną, by odnaleźć się jako mentor i autorytet.
Jak jest dzisiaj?
Znowu w życiu mi nie wyszło
Dziś nikt nie marzy o tym, by zostać nauczycielem. Większości z nas ta praca jawi się jako zajęcie niezwykle trudne, bo wymagające ciągłego kontaktu z trudną młodzieżą. Bo każda młodzież bywa trudna. Rozwrzeszczana, bezczelna, krnąbrna, butna, leniwa, ignorancka. Wiemy to, bo w końcu sami tacy byliśmy. Pisząc to, aż wzbiera we mnie współczucie do moich byłych nauczycielek i nauczycieli, którzy musieli sobie radzić z bandą ponad 30 nastolatków zebranych w ciasnej sali szkolnej i próbować wtłoczyć im do głów coś wartościowego, a potem sprawdzać i egzekwować tę wiedzę. Pamiętam, że nieraz mieli dość, załamywali ręce. Widać było po niektórych, że ta praca odbiega od ich wzniosłych ideałów pięknego nauczania spragnionej wiedzy ambitnej młodzieży. Inni z kolei wyglądali, jakby praca nauczyciela była dla nich karą, a do szkoły trafili z braku laku.
Nauczycielami powinni zostawać najlepsi eksperci w swoich dyscyplinach: biolodzy, fizycy, poloniści itd. Jednak czy ci garną się do tego zawodu? Wprost przeciwnie. Takie osoby mają podstawy do tego, by zarabiać bardzo dobre pieniądze, a takich w tym zawodzie nie ma. Ewentualnie po wielu latach pracy, dzięki wysłudze lat można dojść do przyzwoitej pensji, ale na wolnym rynku taki biolog czy fizyk może zarabiać krocie w porównaniu do wynagrodzenia w systemie oświaty. Jak to wygląda w liczbach?
W 2023 r. średnie wynagrodzenia nauczyciela brutto wyniosą odpowiednio:
- nauczyciel początkujący – 4777,86 zł brutto;
- nauczyciel mianowany – 5733,43 zł brutto;
- nauczyciel dyplomowany – 7326 zł brutto.
Dla porównania: pracując na kasie w Biedronce, otrzymamy na start ok. 4000 zł brutto.
Nie, żeby było coś złego czy poniżającego w pracy na kasie. Wprost przeciwnie. To bardzo potrzebna i ważna praca, co pokazał czas pandemii. Czy jednak chcemy, by ludzie odpowiedzialni za edukację naszych dzieci jako alternatywę mieli przeniesienie się do dyskontu? Kto wtedy zostanie nauczać przyszłe pokolenia Polaków?
Oferując takie płace nauczycielom, państwo naturalnie pozbawia się szansy, by naszą młodzież edukowały i kształciły osoby z największą wiedzą, naturalnie do tego predysponowane.
Do zawodu nauczyciela powinna ciągnąć elita, najlepsi z najlepszych w swoich dziedzinach, którzy dzięki swojej ogromnej wiedzy i inteligencji będą autorytetami dla uczniów.
Jednak nawet bycie wybitnym w swoich fachu nie jest jedyną składową potrzebną do tego, by być dobrym nauczycielem. Tutaj też potrzebne jest odpowiednie wykształcenie i przygotowanie pedagogiczne. Empatia, cierpliwość, wiele umiejętności „miękkich”, społecznych. Bez takiego podłoża nauczyciel może bardzo szybko się wypalić i zatracić wszelką chęć na skuteczną edukację młodzieży.
„Jestem nauczycielem” – to powinno brzmieć dumnie, prestiżowo, być powodem chluby. Ludzie winni widzieć w nauczycielach faktyczną elitę intelektualną państwa, a nie spracowanych, nisko uposażonych ludzi, którym nie wyszło w karierze zawodowej.
Dziś, gdy ktoś przedstawia się jako nauczyciel, widzimy u niego raczej niezręczne skrępowanie. Bo jest „tylko” nauczycielem, nikim ważnym, jego praca nie wzbudza podziwu, nie mówiąc o zarobkach.
Cośmy zrobili jako państwo, że tak podkopaliśmy prestiż i godność zawodu nauczyciela?
Błędy państwa
Polska państwem wolnym i suwerennym jest zaledwie od przeszło 30 lat. Od tylu lat możemy samodzielnie kreować nasz system oświaty i edukacji. Wcześniej w latach „Polski ludowej” było to niemożliwe z uwagi na lepkie macki Kremla oplatające Polskę. Konsekwencje tego widzimy do dziś. Przykładem może być to, że dopiero od niedawna odkryliśmy jako społeczeństwo, czym było powojenne podziemie antykomunistyczne w Polsce. Dzięki wolnej edukacji jesteśmy w stanie odpowiednio budować świadomość narodową i patriotyzm u naszych latorośli. Z tego zadania państwo wywiązuje się w miarę sprawnie, choć do ideału daleko, głównie ze względu na braki w podstawach programowych historii najnowszej Polski. Nie da się zrozumieć dzisiejszej rzeczywistości bez dokładnego poznania naszej trudnej historii po II wojnie światowej, czasów PRL-u, transformacji ustrojowej, dzikich lat 90. Tę lukę miał wypełnić HiT, czyli historia i teraźniejszość. Jaki będzie efekt tego przedmiotu, zobaczymy, ale nie to jest obecnie największą bolączką naszej edukacji.
Prawdziwym problemem jest to, że przez te 30 lat państwo nie zrobiło praktycznie nic, by zawód nauczyciela zdobył należyty prestiż i szacunek. Ba, trudno nie odnieść wrażenia, że od czasów PRL-u prestiż tego zawodu stopniowo maleje, przegrywając walkę z innymi zawodami na wolnym rynku.
Któż dziś chce być polonistą w podstawówce, skoro o wiele lepsze pieniądze zarobi w korporacji, klepiąc maile, przestawiając tabelki w Excelu, czy pisząc komunikaty prasowe. Albo kto zostanie matematykiem w liceum, skoro w banku zarobi kilkukrotnie więcej w porównaniu do pracy w szkole. Dlaczego państwo dopuściło do sytuacji, w której nikt nie chce pracować dla państwa?
I to jest jedno, ale jeszcze bardziej bulwersuje fakt, że politycy nie dość, że nie potrafią odpowiednio docenić nauczycieli, to przy różnych okazjach jeszcze bardziej podkopują ich pozycję w Polsce. Podczas powtarzających się protestów nauczycieli można usłyszeć opinie w stylu: „jak im tak źle, to po co zostawali nauczycielami?”.
A przecież państwo powinno walczyć o nauczycieli, zachęcać ich, sprawiać, by więcej kompetentnych osób chciało związać swoją przyszłość z systemem edukacji. Tymczasem chętnych jest coraz mniej.
Polska szkoła jako pracodawca ewidentnie nie wytrzymuje konkurencji na wolnym rynku.
Obecne władze zdają się być świadome tej krytycznej sytuacji i planują pakiet reform, które mają być wprowadzane na jesieni tego roku. Jednym z elementów owych reform ma być likwidacja Karty nauczyciela, której zarzuca się zrównywanie dobrych i złych nauczycieli niezależnie od jakości ich pracy.
Jest to bardzo źle oceniane przez całą stronę społeczną związaną z oświatą, w tym przez NSZZ „Solidarność”.
„W każdym cywilizowanym państwie konieczne jest ustawowe określenie statusu zawodu nauczyciela. Wymaga tego niezwykle ważna jego rola społeczna w wychowaniu i kształtowaniu kolejnych pokoleń Polaków. Permanentne zmiany w pragmatyce zawodu, nakładanie coraz to nowych zadań bez stosownej gratyfikacji, trudne warunki pracy w przepełnionych oddziałach, brak stabilizacji w zawodzie nauczyciela powodują coraz częściej chęć odchodzenia z pracy. Obserwowany jest również brak napływu do zawodu nowych absolwentów szkół wyższych. W konsekwencji polska szkoła publiczna stanie się szkołą o niskiej jakości nauczania, z której nastąpi odpływ dzieci dobrze uposażonych rodziców do szkół prywatnych” – to fragment oświadczenia Ryszarda Proksy, przewodniczącego Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” z 14 kwietnia br.
Minister Czarnek mówi zaś, że zlikwidowana Karta nauczyciela zostanie zastąpiona nowoczesnym i właściwym dla państwa prawa aktem legislacyjnym, umacniającym status zawodowy i pozytywnie wpływającym na zwiększone i sprawiedliwe wynagrodzenia.
Jednak dla „S” jest to przede wszystkim zniszczenie ogólnokrajowego układu zbiorowego pracy, który tak ciężko w Polsce wywalczyć związkom zawodowym.
„Pomysł likwidacji Karty nauczyciela to kolejny krok na drodze do degradacji polskiej oświaty i obniżenia prestiżu zawodu nauczyciela!” – kwituje przewodniczący Proksa.
Gdy nie wiadomo, o co chodzi
Co zrobić, by zawód nauczyciela był prestiżowy, budził szacunek i przyciągał najlepszych kandydatów? To bardzo proste. Wystarczy płacić nauczycielom dobre pieniądze. A najlepiej bardzo dobre! I to z naszych podatków. Tu nie ma na czym oszczędzać. To jest inwestycja w naszą przyszłość.
To od dzisiejszej młodzieży zależy, jak będzie wyglądała Polska w przyszłości. Czy będzie sprawnym państwem, dobrze zarządzanym, z ludźmi ambitnymi, wyedukowanymi, świadomymi otaczającego ich świata i odpowiedzialności za niego, czy będą jedynie bezwolnymi trybikami, tanią siłą roboczą w liberalnym świecie zarządzanym przez inne, wyedukowane państwa?
Nie bójmy się płacić nauczycielom, nie bójmy się wyższych podatków przeznaczonych na system edukacji. To się nam zwróci. Taka będzie nasza przyszłość, ile w nią zainwestujemy.