Globalny kryzys finansowy? Banki centralne znalazły się w ślepej uliczce
Kryzysy finansowe nie są kataklizmem spadającym jak grom z jasnego nieba. Są konsekwencją błędnych działań w polityce finansowej, w kierowaniu bankami komercyjnymi, a zwłaszcza w sterowaniu polityką monetarną przez banki centralne. Na początku 2023 roku doszło do dwóch upadłości: w USA zbankrutował Silicon Valley Bank (czyli Bank Doliny Krzemowej – SVB), a w Szwajcarii – Credit Suisse.
Upadłość w Dolinie Krzemowej
Miesiąc temu – dokładnie 10 marca br. – upadł SVB. Choć to był tylko 16. pod względem wielkości bank w Stanach Zjednoczonych, to jednak reakcja jest gorzej niż niepokojąca. Rynki finansowe wpadły w panikę. Władze federalne USA, w przeciwieństwie do ustawodawstwa z 2008 roku, pozwoliły bankowi upaść i skazały udziałowców na utratę całej inwestycji. Zapowiedziały jednak ogromny plan pomocy dla klientów (deponentów) upadłego banku. W amerykańskim prawie przy upadłości banku prywatne rachunki ubezpieczone są tylko do kwoty 250 tys. dol. Tymczasem administracja federalna obiecała pokryć wszystkie depozyty.
SVB to ofiara miękkiej polityki monetarnej z ubiegłej dekady XXI wieku, a następnie – na krótko – szybkich podwyżek stóp procentowych. W reakcji na kryzys z 2008 roku banki centralne w państwach zachodnich (w tym amerykański FED) ścięły stopy do zera oraz zaczęły skupywać aktywa bezpośrednio z rynków finansowych w ramach luzowania ilościowego (QE – rozszerzanie bilansu państwa mniej więcej oznaczającego politykę „łatwego pieniądza”). Ta ogromna płynność na rynkach finansowych miała przełożyć się na znaczny wzrost gospodarczy. Jednak tak się nie stało przede wszystkim wskutek ogromnych ograniczeń spowodowanych pandemią.
Bankructwo w Szwajcarii...
W połowie marca br. doszło do upadłości jednego z większych banków szwajcarskich, renomowanego Credit Suisse. Upadły bank został przejęty w ubiegłym miesiącu przez jego rywala – USB Group AG – w transakcji wartej 3 mld franków szwajcarskich (3,3 mld dol.). Rząd szwajcarski już w lutym przygotował plany, co dalej, jeśli dojdzie do upadku Credit Suisse. Podobnie jak w przypadku SVB udziałowcy zostali pominięci w strategii upadłościowej. Jak poinformował „Financial Times”, nie wszystko jednak jest jasne. Szwajcarska prokuratura federalna rozpoczęła dochodzenie w sprawie wspieranego przez państwo przejęcia Credit Suisse przez UBS Group.
Współczesne systemy bankowe jako podstawę mają zasadę rezerwy cząstkowej. To znaczy, że banki muszą być zdolne do pokrycia w każdym momencie tylko części swoich finansowych zobowiązań. Dotyczy to zwłaszcza depozytów klientów indywidualnych. Do tego służy rezerwa obowiązkowa. Przy okazji warto podkreślić, że w strefie euro rezerwa obowiązkowa jest bardzo niska – obecnie to tylko 1 proc. W Polsce więcej, bo 2 proc.
Obowiązkowa rezerwa cząstkowa i co dalej?
W praktyce obecnie wygląda to następująco. Bank przyznaje klientowi 1 mln zł kredytu. Według obowiązującej zasady podwójnego zapisu (co znaczy, że każda operacja po stronie aktywów wymaga koniecznej symetrycznej operacji po stronie pasywów) bank zapisuje kredyt jako swoje aktywa. Jednocześnie otwiera rachunek bankowy dla kredytobiorcy z zapisem do pasywów banku. Po tych operacjach kredytobiorca może pobrać pożyczone pieniądze i wykorzystać je do pokrycia swoich operacji zakupowych. W pewnym sensie te pożyczone/wydane pieniądze powstały „z niczego”. Ale to nie znaczy, że banki samowolnie drukują pieniądze, ponieważ tu obowiązuje wspomniana zasada rezerwy cząstkowej. Stałe rozliczenie musi wykazać odpowiednie rezerwy pieniężne na wspomnianą obowiązkową obsługę depozytów. To znaczy, że każdy kredyt jest ważnym kosztem dla banku. Jeśli brakuje mu obowiązującej rezerwy cząstkowej, musi środki finansowe pożyczyć od innych banków, które mają ich nadmiar. Wziąć kredyt na rynku międzybankowym.
Rola banku centralnego polega na ustaleniu i zabezpieczeniu rezerw cząstkowych. Bank centralny kontroluje w ten sposób wielkość zagregowanej akcji kredytowej.
Jeśli bank centralny chce pomóc gospodarce w czasie kryzysu, może przez odpowiednie decyzje pozwolić bankom komercyjnym na pobudzenie sektora realnego, czyli na pobudzenie koniunktury. Stopa procentowa banku centralnego to po prostu narzędzie polityki finansowej: im niższa stopa, tym większa dostępność rezerw pieniężnych. Banki płacą niższą cenę (czyli właśnie – stopę) za ich pożyczenie na wspomnianym rynku międzybankowym. Jeśli pożyczone rezerwy są tanie, to banki chętniej przyznają kredyty. W sytuacji, gdy bank centralny ogłasza podwyżkę stopy procentowej, następuje wzrost oprocentowania i spadek wolumenu kredytów. To oznacza wyhamowanie sektora realnego, ograniczenie wzrostu gospodarczego. Pozytyw tego wyhamowania – bank centralny ma możliwość zatrzymania inflacji. Inflacji oczywiście popytowej.
Jednak tym razem schemat się nie sprawdził. Pomimo taniego kredytu wzrost w sektorze realnym był słaby i pojawił się zaskakująco późno, inflacja wróciła z dużym opóźnieniem – po wygaśnięciu pandemii COVID-19. Bo tym razem była to inflacja podażowa. Towary szybko drożały z powodu zerwanych łańcuchów dostaw i szybko rosnących cen energii. Towarzyszył temu spekulacyjny boom na rynkach finansowych. Przyczyny tego nie są jasne, prawdopodobnie co najmniej część płynnych finansów nie pobudziła sektora realnego, ale była reinwestowana na rynkach finansowych (obrót spekulacyjny) w dziedzinie high-tech. Pandemia i związany z nią lockdown przekonały inwestorów, że przyszłość należy do sektora high-tech i dalszej informatyzacji pracy.
Spektakularna klęska high-tech
Przy praktycznie darmowych kredytach oznaczało to olbrzymi boom w sektorze informatyki. Pod koniec 2021 roku akcje Meta Platforms (dawniej Facebooka) podrożały 10-krotnie, a cena akcji Tesli skoczyła z poziomu ok. 2 dol. do 407 dol. (200-krotnie). Okazało się, że boom high-tech był oparty na nieuzasadnionym optymizmie. Pogrążyło to Metę, flagowy projekt Facebooka, w który Mark Zuckerberg zainwestował miliardy dolarów. Okazało się też, że elektryki Tesli nie spełnią oczekiwań na przełom technologiczny umożliwiający masową (tanią) produkcję. Do tego Elon Musk poniósł spektakularną klęskę przy przejęciu Twittera. Zaprzepaścił prawdopodobnie 30 mld dol. Zuckerberg i Musk to dwa drastyczne przykłady szerszego trendu – wyraźnej klęski finansowej sektora high-tech. Do tego spanikowani kredytodawcy zaczęli domagać się konkretnych i szybkich zysków. Przyszedł chudy czas dla firm technologicznych. W samym środku tej finansowej zawieruchy znalazł się SVB – musiał sprzedać około 20 mld dol. aktywów ze stratą blisko dwóch miliardów, gdy bank wart był nieco ponad 200 mld. Rynki zareagowały paniką, cena akcji SVB spadła o jedną trzecią, klienci zaczęli masowo wycofywać depozyty i bank upadł.
Najbardziej może niepokoić pewna analogia – dokładnie tak, od upadku jednego banku na Wall Street, zaczęła się Wielka Depresja w 1929 roku, gdy spanikowani deponenci zaczęli wycofywać swoje depozyty. Do tego druga analogia – zagrożone depozyty SVB (około 180 mld dol.) z grubsza odpowiadały „dziurze” w rynku hipotecznym, która wywołała kryzys w 2008 roku.
Nie sprawdza się neoliberalna doktryna deregulacji
Bardzo szybko pojawiły się kwestie powiązań SVB z innymi aktorami rynków finansowych. Chodziło zwłaszcza o firmy handlujące kryptowalutami. To ten rodzaj ryzyka systemowego doprowadził do totalnego kollapsu rynków finansowych w kryzysie z 2008 roku. Wreszcie – kolosalna przecena obligacji skarbowych w aktywach SVB jest problemem całego sektora bankowego USA. Wartość tej przeceny szacowana jest na kwotę 620 mld dol. Strata jest przerażająca, gdy brać pod uwagę, że SVB upadł przez stratę tylko dwóch miliardów. Do tego trzeba jeszcze dodać, że nie sprawdziła się wprowadzona po kryzysie 2008 roku neoliberalna doktryna deregulacji. Miała zapewnić nieustanną koniunkturę, tymczasem doprowadziła do tego, że rynki finansowe wytworzyły olbrzymią bańkę spekulacyjną. Gdy banki centralne zaczęły ostro podnosić stopy procentowe, wyceny wielu spółek technologicznych spadły o 80-90 proc., a nawet więcej.
Wzrost – tylko cen surowców i energii
Pełny obraz rzeczywistości we wszystkich sektorach rynków finansowych znają tylko krajowe nadzory finansowe i same zainteresowane banki. Bitcoin zaliczył blisko 80-procentowy krach, a wiele shitcoinów w ogóle przestało istnieć. Rok 2022 przyniósł „bessę wszystkiego”. Po raz pierwszy od 90 lat tak mocno taniały równocześnie akcje i obligacje skarbowe. Rosły tylko ceny surowców (do czerwca 2022 roku) oraz oprocentowanie papierów skarbowych. Bankierzy początkowo w ogóle nie zwracali uwagi na wzrost stóp procentowych. Na lokatach oferowali bezsensownie niskie stawki niewiele powyżej zera.
Polska była wyjątkiem. Premier Mateusz Morawiecki wprowadził znacznie wyższe oprocentowanie obligacji oszczędnościowych Skarbu Państwa. Pod wpływem sugestii rządu PKO BP i Pekao S.A. podwyższyły stawki lokat depozytowych o około 6-8 proc.
Według najnowszych danych FDIC (Federal Deposit Insurance Corporation – Federalna Korporacja Gwarantowania Depozytów, amerykański odpowiednik naszego Bankowego Funduszu Gwarancyjnego) średnie oprocentowanie rachunków depozytowych w USA wciąż wynosi 0,37 proc. Banki w USA jednocześnie pobierają coraz wyższe odsetki od kredytów. Np. oprocentowanie kart kredytowych wynosi poniżej 20 proc. Nie pokrywa to strat powstałych wskutek tego, że banki wykupiły za biliony dolarów obligacje skarbowe po cenach o wiele wyższych niż nominalne. Obecnie te obligacje są wyceniane nawet o kilkanaście procent poniżej wartości nominalnej. Banki więc ponoszą straty obliczane na miliardy, a nawet na biliony dolarów. Gdy do tego deponenci odbierają swoje pieniądze, bank musi upaść. To znaczy, że jest przejmowany przez FDIC jak SVB w USA. Albo ratuje go zmuszona przez państwo konkurencja, jak w Szwajcarii bank UBS Group AG, kiedy przejął Credit Suisse. Co będzie owocować m.in. zwolnieniem z pracy w oddziałach tego banku ponad 23 tys. pracowników. W tym kilka tysięcy w Polsce.
Nikt obecnie nie wie, ile jest na świecie banków na krawędzi upadłości i jaka jest faktyczna globalna skala tego problemu. Wszystko dzieje się podobnie jak w roku 2008, gdy nikt nawet nie próbował się oficjalnie dowiedzieć, ile są warte amerykańskie feralne hipoteki kredytowe subprime. Choć wszyscy wiedzą nieoficjalnie, że mają wartość mniej więcej zerową.
Obecnie niektórzy eksperci i dziennikarze zgadują, który bank będzie następny. Po drugiej stronie Wielkiej Wody typowany jest First Republic Bank (kolejny z Kalifornii). W Europie pod koniec marca czekał na ścięcie Deutsche Bank, na razie uratowany. Pytanie na jak długo, DB już od kilku dobrych lat ma problemy. W tym niejasne zaszłości w dużych interesach z Rosją. Kondycja finansowa Deutsche Banku ma być podobna do upadłego Credit Suisse.
Banki centralne znalazły się w ślepej uliczce. Jeśli zaostrzą politykę monetarną, mogą spowodować powszechne bankructwo systemu bankowego. Trzeba będzie więc raczej powrócić do globalnej obniżki stóp procentowych i wygaszenia zaostrzenia ilościowego (QT). Za kryzys tym razem nie mogą zapłacić przede wszystkim najsłabsze i najliczniejsze grupy ludności, świat pracy, mali przedsiębiorcy, emeryci. Skutki mogą być katastrofalne, dlatego na czas niemal pewnej dekoniunktury konieczny jest dobrze pomyślany interwencjonizm państwowy, z przypomnieniem nauczania i doświadczenia Johna M. Keynesa.
Tekst pochodzi z 15 (1785) numeru „Tygodnika Solidarność”.