Karuzela z Blogerami. Rosemann: Global thinker, czyli co kto ma i na kogo
Donald Tusk, który wcześniej dał się poznać ze swoich gwałtownych reakcji („Tusk się wściekł…”), bez skrupułów pozbywał się ludzi, których zachowanie pozostawiało jakąkolwiek rysę na wizerunku jego partii. Teraz zdumiewająco łagodnie traktuje kolejne wpadki swojego partyjnego kolegi, będące pożywką nie tylko dla krajowych mediów. Można zaryzykować, że o Sikorskim nigdy nie było w świecie tak głośno, jak w ciągu ostatnich miesięcy. Najpierw publicznie dał do zrozumienia, że za zniszczeniem rurociągu Nord Stream stoją Stany Zjednoczone, następnie wzbudził entuzjazm otoczenia Putina, sugerując, że rząd Polski, tuż po agresji Rosji na Ukrainę, rozważał podział tego państwa, wreszcie trafiając do mediów z uwagi na niejasne źródła swych sporych, dodatkowych dochodów.
Po tej kumulacji, sprawiającej, że o Sikorskim ciągle się mówi, co zrozumiałe, nie w pozytywnym znaczeniu, Donald Tusk publicznie ograniczył się jedynie do zwrócenia uwagi na nadmierny temperament swojego byłego ministra. „Czy naprawdę jest tak ważne, że Sikorski z temperamentem, czasami z przesadą, ale z reguły trafnie, powie coś na temat tego, co się dzieje w Polsce czy na świecie?” – odpowiedział podczas spotkania z wyborcami pytaniem na pytanie o ocenę słów Sikorskiego. To dość ciekawe słowa, sugerujące, że Sikorski w swej kompromitującej i szkodliwej wypowiedzi… mógł mieć rację. Z tego choćby powodu obchodzenie się Tuska z Sikorskim jak ze śmierdzącym jajem sprawia, że pytanie, o którym napisałem na początku, coraz częściej zadawane jest w formie: „Co Sikorski może mieć na Tuska?”.
Bo, prawdę mówiąc, trudno znaleźć obecnie inny polityczny „garb” ciążący Platformie Obywatelskiej, walczącej teraz jeszcze nie o władzę, ale o dominację wśród ugrupowań opozycyjnych. W ostatnim czasie ta walka nie idzie po myśli Tuska, który do wyborów zamierzał iść z pozycji absolutnego hegemona. W tej chwili z tej Tuskowej układanki wyłamał się Szymon Hołownia, a z nim Waldemar Kosiniak-Kamysz. Nie widać też jakiegoś szczególnego entuzjazmu dla pomysłu jednej listy wśród wielu polityków lewicy. W tej sytuacji pobłażanie Tuska takim wyskokom, na jakie pozwala sobie Sikorski, jest mało zrozumiałe. Tym bardziej że Tusk potrafi być bezwzględny. Przekonał się o tym choćby poseł Koalicji Obywatelskiej Tomasz Lenz. Kiedy zasugerował, że w obecnej sytuacji warto rozważyć ograniczenie wprowadzonych przez PiS transferów socjalnych, takich jak „trzynastka” i „czternastka” dla emerytów, Tusk stwierdził, że Lenz „nie będzie się już wypowiadał w mediach w imieniu Platformy i w przyszłej kadencji nie będzie reprezentował Platformy w Sejmie”.
Natomiast Sikorski się jeszcze wypowie. I miej nas, Boże, w swojej opiece.