Tomasz Terlikowski: Nie ulegać symetryzmowi
O czym tym razem mówię? O papieskiej odpowiedzi, w drodze z pielgrzymki do Sudanu, na pytanie o wizytę w Ukrainie. Franciszek podkreślił, że nie pojedzie tam, bo nie może pojechać do Rosji. – Jeśli nie pojechałem do Kijowa, to dlatego, że niemożliwa była podróż do Moskwy – mówił. Tyle że to oznacza jednak symetryzm. To nie jest tak, że obie strony są tu winne. Udawanie, że możliwy jest dialog między gwałcicielem a jego ofiarą i że powinny one się po prostu pogodzić, to fałsz, a niestety na tym fałszu oparta jest polityka Watykanu.
I refleksji tej nie zmienia fakt, że papież ma oczywiście rację, gdy podkreśla, że to nie jest jedyna wojna, jaka się toczy obecnie, i dodaje, że trzeba pamiętać także o innych konfliktach. – Od dwunastu czy trzynastu lat wojna toczy się w Syrii, od ponad dziesięciu lat w Jemenie; pomyślcie o Birmie, o biednych Rohindża, którzy przemierzają świat, ponieważ zostali wypędzeni ze swojej ojczyzny. Wszędzie, w Ameryce Łacińskiej, jest wiele ognisk wojny! Owszem, są ważniejsze wojny ze względu na hałas, jaki czynią, ale cały świat jest w stanie wojny i samozniszczenia. Musimy się poważnie zastanowić: świat znajduje się w stanie samozagłady – podkreślił papież. – Zatrzymajmy się w porę, bo jedna bomba przywołuje z kolei większą, a ta jeszcze większą, a poprzez eskalację nie wiadomo, gdzie skończymy. Trzeba mieć zimną głowę i krew – zaznaczał.
Oczekiwanie na wizytę
To oczywiście prawda. Tak jak prawdą jest, że w Europie (a szczególnie w Europie Środkowej) szczególnie mocno zwracamy uwagę na wojnę w pobliżu. Jest także oczywiste, że ta bliska nam wojna nie powinna przesłaniać innych, nie mniej istotnych. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że Kijów oczekuje na wizytę papieską i że uzasadnienia jej braku są po prostu niepoważne, świadczące o niezrozumieniu dramatu, jaki się tam rozgrywa, a także niezdolności do adekwatnej oceny sytuacji w Europie Środkowej.