[Tylko u nas] Prof. David Engels: Powolny autodemontaż Niemiec
Za granicą, zwłaszcza w krajach sąsiadujących z Niemcami - we Francji czy w Polsce - na politykę Republiki Federalnej tradycyjnie patrzy się z dużą podejrzliwością, ale i z ukształtowanym przez wielowiekowe doświadczenia przekonaniem, że wszelkie działania podejmowane w Berlinie są zgodne w taki czy inny sposób z jаkimś racjonalnym planem, którego celem jest - tak przynajmniej sądzono - długoperspektywiczne umocnienie pozycji Niemiec na kontynencie europejskim. Jednak wydarzenia ostatnich lat spowodowały, że krytycznemu obserwatorowi coraz trudniej jest dostrzec jakąkolwiek logikę w niemieckich decyzjach, a nawet jeśli nie zostało to jeszcze w pełni zrozumiane w Paryżu czy Warszawie, to i tutaj nie sposób już uniknąć oceny niemieckiej polityki według nieco innych kryteriów.
Energiewende i "herlizch willkommen"
Obojętnie czy chodzi o politykę migracyjną, czy o tzw. "Energiewende", o stan niemieckiego przemysłu, o politykę edukacyjną, o infrastrukturę, czy wreszcie o politykę obronną – wszędzie tam uważny obserwator natknie się na cały szereg decyzji i środków (lub na ich zaniechania), które, przynajmniej w dłuższej perspektywie, nie przyniosą żadnych realnych korzyści, a wręcz przeciwnie – powinny być oceniane jako zgoła samobójcze – nie tylko dla Niemiec, ale także dla całej Europy, której los jest nieodwołalnie powiązany z losem swojego demograficznego, gospodarczego i politycznego centrum.
Przykładowo w sferze polityki migracyjnej Niemcy podjęły cały szereg decyzji, które ostatecznie doprowadziły do niekontrolowanej imigracji, i do dziś w dużej mierze nie osiągnięto integracji zarówno w sferze kulturowej jak i zawodowej tych ponad dwóch milionów ludzi przybyłych do Niemiec z krajów pozaeuropejskich, w większości islamskich - zaiste ciężka to hipoteka powodująca nie tylko obrócenie się przeciwko Niemcom dużej części Europy, ale i stająca się niejako kapitałem założycielskim wewnątrzniemieckiej konserwatywnej i prawicowej opozycji. A czy wszystkie te błędy i wady dałoby się w dłuższej perspektywie zrekompensować owym wręcz makiawelicznym celem, jakim jest przekonanie, że taka wielokulturowość Niemiec mogłaby być traktowana jako forma pośredniego kupowania głosów, ale także zapobiec niebezpiecznej konsolidacji społeczeństwa przeciwko obecnym elitom, wydaje się raczej wątpliwe.
Kolejną błędną decyzją, również mało zrozumiałą z racjonalnego punktu widzenia, była tzw. „transformacja energetyczna”, gdzie Niemcy nagle i bez przygotowania porzuciły energetykę jądrową, odchodząc także stopniowo od energetyki węglowej, a boleśnie odczuwany niedostatek źródeł energii miał być zrekompensowany przez tzw. „energię odnawialną”, przede wszystkim przez turbiny wiatrowe, do czego droga jest jednak jeszcze bardzo daleka, a być może logistycznie całkowicie nie do osiągnięcia. A to, jak już wiadomo, zmusiło Republikę Federalną do uzależnienia się w dużym stopniu od dostaw gazu z Rosji, a tym samym trwale ograniczyło pole manewru niemieckiej polityki zagranicznej, co też boleśnie obnażył obecny kryzys ukraiński.
Kryzys przemysłu
Również kondycja Niemiec jako kraju wysoce uprzemysłowionego została w ostatnich latach z własnej winy trwale podkopana, nawet jeśli Niemcom, dzięki instrumentom europejskim i swojej względnej przewadze nad sąsiadami, udało się utrzymać pozycję najważniejszej potęgi gospodarczej na kontynencie, to nie ma co do tego wątpliwości, że dotychczasowe kluczowe branże niemieckiego przemysłu, jak choćby przemysł motoryzacyjny, znalazły się w poważnym, a może nawet śmiertelnym kryzysie, wywołanym nie tylko niedostatkami energetycznymi kraju czy chęcią stopniowego wycofywania się z technologii spalinowej na korzyść rzekomo czystej technologii elektrycznej, ale także ze względu na coraz bardziej nieatrakcyjne warunki ramowe dla inwestorów i firm – w wyniku przybierającego na sile zjawiska outsourcingu.
Obniżanie poziomu wiedzy
Wreszcie, jeśli chodzi o politykę edukacyjną, to tutaj również obserwujemy alarmujące ograniczenie inwestycji zwłaszcza w tych obszarach, które od zawsze stanowiły jeden z największych atutów niemieckiej i w ogóle europejskiej edukacji, mianowicie dyscypliny techniczne i nauki ścisłe, za to obserwujemy wielką ofensywę coraz bardziej zideologizowanego klimatu edukacyjnego, w którym nacisk położony jest głównie na przekazywaniu i forsowaniu treści i przekonań lewicowo-liberalnych. A jedną z konsekwencji jest stałe obniżanie się poziomu wiedzy uczniów i studentów, co mieć będzie nieuniknione konsekwencje merytoryczne w ciągu najbliższych kilku lat, kiedy gospodarka i administracja odczuwać będą coraz większy niedobór kadr. Jeśli dodać do tego rosnącą liczbę wysoko wykwalifikowanych pracowników wyjeżdzających z Niemiec do bardziej atrakcyjnych pod tym względem miejsc na świecie, to perspektywy przedstawiają się raczej ponuro.
Gdy zaś chodzi o politykę infrastrukturalną, to w ostatnich latach, a nawet dekadach, zauważyć można rażące zaniedbania w zakresie renowacji, modernizacji i rozbudowy tak podstawowych obiektów infrastrukturalnych jak mosty, linie kolejowe, autostrady, lotniska, szkoły czy sieci informatyczne, zdając się na tę już istniejącą, kiedyś - owszem - wysokiej jakości, ale dziś coraz bardziej przestarzałą, a niekiedy pamiętającą jeszcze czasy imperialne substancję. Zaś najbardziej obiecujące technologie przyszłości, jak choćby napęd magnetyczny, nie zostały nawet wdrożone, głównie z powodów administracyjnych, a nieliczne nowe projekty infrastrukturalne, takie jak dworzec w Stuttgarcie czy nowe lotnisko w Berlinie, nie tylko okazały się katastrofami finansowymi, ale i ujawniły porażającą niekompetencję w zakresie planowania i realizacji, co jeszcze bardziej kontrastuje z ogromną skutecznością wschodzących potęg pozaeuropejskich, przede wszystkim Chin. Nic więc dziwnego, że aby wyeliminować przynajmniej najpilniejsze niedostatki, prace remontowo-budowlane przy autostradach i innych ciągach komunikacyjnych trwają niemal bez przerwy. Nietrudno więc przewidzieć, że przyszłe pokolenia będą musiały liczyć się albo z ogromnymi jednorazowymi nakładami na kompletną renowację infrastruktury lub też pogodzić się ze znaczącą jej redukcją.
Polityka obronna
Wreszcie polityka obronna - tutaj mamy do czynienia z jedną z najbardziej spektakularnych katastrof ostatnich lat jakże kontrastującą z owym wciąż pokutującym uprzedzeniem o rzekomo „militarystycznej” postawie Niemiec. Potencjał obronny Niemiec nigdy nie był na tak niskim poziomie jak obecnie, i nawet ludzie na odpowiedzialnych stanowiskach przyznają, że Bundeswehra faktycznie przestała istnieć – efekt wielu lat systematycznego niedoinwestowania lub błędnych inwestycji, co zresztą sojusznicy z NATO regularnie krytykują. Jednak poza powtarzanymi co roku nudnymi obietnicami, nigdy nie miało to żadnych realnych konsekwencji. Nieco większe postępy poczyniono jedynie w obszarze walki z faktycznymi lub wydumanymi tendencjami „prawicowymi” w Bundeswehrze oraz w jej reorganizacji w duchu genderowym, aczkolwiek rzeczywiste tego korzyści dla zdolności obronnych Niemiec i ich sojuszników wydają się raczej wątpliwe.
Autodemontaż Niemiec
We wszystkich tych obszarach jesteśmy zatem świadkami zdumiewającego autodemontażu Niemiec, który prawdopodobnie zostałby uznany za absolutnie irracjonalny, gdyby wszystkich tych punktów nie dało się sprowadzić do jednego wspólnego mianownika, mianowicie do pospiesznego zaadoptowania się większości mediów, całego systemu edukacyjnego a także powodowanego dobrymi intencjami społeczeństwa obywatelskiego do wytycznych lewicowo-zielonej ideologii. W trakcie swojej 16-letniej kadencji na stanowisku kanclerza Niemiec Angela Merkel po mistrzowsku zrozumiała, jak należy przeprowadzać systematyczne zbliżenie pierwotnie liberalno-konserwatywnego stanowiska chadecji do stanowiska lewicowo-zielonej konkurencji, po to, aby niejako odebrać im wiatr w żagle i przeprowadzić tę swoją słynną, zapewniającą jej na wiele lat władzę „mobilizację asymetryczną”, polegającą na tym, że te grupy wyborców, które najprawdopodobniej mogłyby jej najbardziej zagrozić, zostają politycznie zneutralizowane poprzez spełnianie wielu ich postulatów i celów. W perspektywie krótkoterminowej taktyka ta musi być zaksięgowana na koncie sukcesów zarówno samej Angeli Merkel, jak i jej partii, gdyż zapewniało to trwałość i koncentrację władzy rzadko spotykaną w historii Republiki Federalnej. Jednak w perspektywie średnio- i długoterminowej taka polityka oznacza katastrofę dla całego narodu niemieckiego, gdyż większość przedsięwziętych środków, tak przydatnych i skutecznych na krótką metę dla elity rządzącej, w rzeczywistości okazały się fatalne nie tylko dla Niemiec, ale i dla całej Europy, dlatego wiele lat upłynie, zanim Europa zdoła nadrobić nagromadzone przez lata zaniedbania. Jak bardzo pilnym jest to zadaniem świadczy choćby katastrofalny brak przygotowania w obliczu rosyjskiego zagrożenia.