M. Ossowski, red. nacz. "TS": Na gruncie europejskim sprawy zaczęły mocniej komplikować się w lipcu 2021 roku
W tej sprawie jednak nie chodzi tylko o Ukrainę, gra toczy się o zdecydowanie większą stawkę, i to nie tylko w Europie. Sytuacji przyglądają się chociażby Chiny, które w razie biernej postawy NATO wobec agresji Rosjan mogą pokusić się o zajęcie Tajwanu. Na gruncie europejskim sprawy zaczęły mocniej komplikować się w lipcu 2021 roku, kiedy to administracja Joe Bidena ogłosiła wspólnie z rządem Niemiec zakończenie sporu o Nord Stream 2. Już wtedy wielu ekspertów przewidywało, że skutki tej decyzji będą miały wysoce negatywne konsekwencje dla Europy. Na efekty nie trzeba było niestety czekać zbyt długo. Pytanie, które niewątpliwie należało by postawić w obecnej sytuacji, to na ile groźba konfliktu jest realna, a na ile jesteśmy świadkami przygotowanego na użytek opinii publicznej scenariusza, którego głównymi bohaterami są Niemcy i Rosja, a bohaterami drugiego planu USA na czele z administracją prezydenta Joe Bidena. Scenariusza, który zakłada odegranie swoistej scenki rodzajowej, w której groźna, strosząca pióra Rosja występuje jako realna siła mogąca zagrozić Europie tak militarnie, jak i gospodarczo, Stany Zjednoczone po początkowych próbach ugodowego załatwienia sporu jako zdeterminowany, ale dążący jednak do zbrojnego rozwiązania konfliktu „strażnik Europy i świata”, i Niemcy, które proponując rolę mediatora w sporze pomiędzy Rosją a NATO, którego nomen omen są członkiem (sic!), przyniosą Europie upragniony spokój militarny, jak i bezpieczeństwo energetyczne. A że trzeba będzie za ten pokój zapłacić ustępstwami na rzecz Rosji? To przecież drobiazg, wszak nikt nie zaprzeczy, że nie ma większej wartości niż ludzkie życie, a cena spokoju nie podlega negocjacjom. I tak oto główni aktorzy na naszych oczach rozwiążą problem, który sami stworzyli, zyskując przy tym realizację swoich interesów i nieocenioną wdzięczność siedzących w ciepłych i ogrzanych tańszym gazem domach Europejczyków. Jednak należy zakładać, że czasem nawet najlepszy plan się nie powiedzie, że coś jednak pójdzie nie tak, kogoś zawiodą nerwy, wkradną się emocje. Wtedy dochodzi do eskalacji wydarzeń, nad którymi trudno już zachować kontrolę. Mam nadzieję, że tym razem do tego nie dojdzie. Jednak bez względu na to warto pokusić się o gruntowną analizę wydarzeń i wyciągnięcie wniosków na przyszłość co do kierunków działania państwa polskiego w coraz bardziej oczywistej sytuacji geopolitycznej.