Haiti na skraju upadku: Przemoc nigdy nie była tak silna, jak w ostatnich miesiącach. Jej źródłem jest skrajne ubóstwo
Wybuch cysterny – do wydarzenia doszło 14 grudnia w Cap-Haïtien – w wyniku którego śmierć poniosło ponad 90 osób, a wielu rannych znajduje się nadal w stanie krytycznym, jest według s. Catozza symbolem desperacji ludzi w tym karaibskim kraju. Świat obiegło zdjęcie przedstawiające dziesiątki pozbawionych środków do życia ludzi, którzy atakują cysternę wypełnioną paliwem, aby zdobyć choć kilka litrów benzyny, sprzedać ją na czarnym rynku i przeżyć kilka następnych dni. Cysterna nie wytrzymała naporu desperatów i eksplodowała, pozbawiając życia kilkadziesiąt osób.
Siostra Catozza pracuje w sierocińcu, w którym mieszka 150 dzieci w wieku do 14 lat, oraz w przedszkolu, do którego uczęszcza ponad 500 podopiecznych. – „Nasz dom”, jak nazywa placówkę siostra, znajduje się w samym sercu Waf Jeremie, największego, najbiedniejszego i okrytego najgorszą sławą slumsu w stolicy Port-au-Prince. Jego 100 tys. mieszkańców mieszka w slumsach zbudowanych na wysypisku śmieci. Dwadzieścia lat temu ówczesny biskup poprosił naszą kongregację, aby zajęła się „ludźmi z wysypiska” – opowiada misjonarka.
W slumsach s. Catozza musi zmagać się nie tylko ze skrajnym ubóstwem, ale także z przemocą tzw. armii wyzwolenia, która założyła tam swoją kwaterę główną.
– Bojówkarze od dawna terroryzują ludzi, strzelając do nich na ulicach. W całym kraju przemoc nigdy nie była tak silna, jak w ostatnich miesiącach. Wzrosła ona dramatycznie. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. Szczególnie niepokojące są działania partyzanckie gangów, morderstwa i porwania. 24 grudnia porwano jedną z naszych wychowawczyń. Do wieczora nic o niej nie wiedziałyśmy, potem ją wypuścili, ale całkowicie ją okradli, zostawili ją dosłownie z niczym. Ludzie na Haiti boją się teraz chodzić po ulicach. W Boże Narodzenie kościoły były w połowie puste, wiele uroczystości religijnych i społecznych zostało odwołanych. Nawet w slumsach nie można było odprawić wigilijnej mszy. Musieliśmy również zrezygnować ze spotkania z nowym nuncjuszem apostolskim Francisco Escalante Molina, który miał odwiedzić nasze dzieci i sprawować dla nich Eucharystię. Źródłem przemocy jest tutaj skrajne ubóstwo. To trwa od 40 lat, a nikt nadal nic z tym nie robi – powiedziała papieskiej rozgłośni włoska misjonarka.