[Felieton „TS”] Cezary Krysztopa: Jak nie czuć pustki w Boże Narodzenie?
Pamiętam Pasterkę w kościele w Ciechanowcu, na którą wybrałem się ileś kilometrów na piechotę z kuzynami. Byłem już trochę zły, zaliczając kolejne kilometry na mrozie, ale wszystko ustąpiło, kiedy zobaczyłem piękną barokową świątynię i usłyszałem zaintonowaną przez chór kolędę „Wśród nocnej ciszy”, podjętą po chwili tłumnie przez wiernych. Wzruszenie ścisnęło mi gardło i poczułem, że jestem u siebie, choć byłem tam chyba po raz pierwszy w życiu.
I później, kiedy byłem młodym człowiekiem, porwanym przez szaleństwa i przyjemności młodego życia, Boże Narodzenie potrafiło mi przypomnieć właściwe proporcje i odnaleźć zagubione ścieżki.
I teraz, kiedy jestem ojcem trzech Synów (wybaczcie, wiem, że już to wiecie, ale pozwólcie mi się podelektować brzmieniem tych słów), dzięki Bożemu Narodzeniu możemy się z Żoną choć na chwilę zatrzymać i zastanowić nad tym, co jest Pierwsze i co jest Najważniejsze.
Tym bardziej nie rozumiem, jak można uderzać w Boże Narodzenie, jak to czyni komisarz Komisji Europejskiej Helena Dalli w zaleceniach dotyczących „komunikacji inkluzywnej” dla pracowników KE. Według tych zaleceń nie należałoby mówić „Boże Narodzenie”, tylko „okres świąteczny”, a kojarzące się z Bożym Narodzeniem i generalnie z chrześcijaństwem imiona „Maria i Józef” miałyby zastąpić „umiędzynarodowione” „Malika i Juliusz”. Pamiętam jeszcze czasy absurdu komuny, ale za mojego życia takiego poziomu nie osiągnął żaden z demoludowych reżimów.
Po ujawnieniu sprawy przez media zalecenia „wycofano”, ale niedługo później media ujawniły, że asystenci posłów do Parlamentu Europejskiego otrzymali wiadomości e-mailowe, z których wynika, iż władze PE nie życzą sobie, by europosłowie wysyłali świąteczne życzenia. „Są one uciążliwe i nie sprawiają przyjemności”. Skąd taka nienawiść do Bożego Narodzenia?
Współczesny człowiek jest często coraz bardziej nieszczęśliwy. Wie, że „ma prawo do przyjemności”, że zło i dobro są „wartościami relatywnymi i odczuwanymi subiektywnie”. W „okresie świątecznym” chciałby się jeszcze z przyzwyczajenia objeść tak, żeby „poczuć się jak kiedyś”, czy dostać prezent, żeby „było magicznie”, ale nie wie już, po co to wszystko. Odczuwa pustkę.
Więc ja nam wszystkim życzę, żebyśmy wiedzieli, po co. Oczywiście kto chce, niech dużo zje, kto odczuwa z tego powodu przyjemność, niech dostanie najwspanialszy prezent, ale przede wszystkim pamiętajmy o tym, że Boże Narodzenie to urodziny Jezusa, Boga-Człowieka.