Stuhr: "Może mnie też kiedyś ktoś poderżnie gardło"

Trwa presja migracyjna na polską granicę wywołana przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Wielu celebrytów i aktorów krytycznie odnosi się do działań polskiego rządu w tej sprawie, a jednym z nich jest aktor Maciej Stuhr, który jakiś czas temu udał się na granicę polsko-białoruską. Niedawno doszło także do dewastacji grobu rodzinnego Stuhrów na krakowskim cmentarzu.
W rozmowie z tygodnikiem "Newsweek" Maciej Stuhr powiedział, że odczuwa lęk i jest zaniepokojony podziałami społecznymi.
-Lęk jest. Wszyscy się boimy. Powiem więcej, te nasze kłótnie, skakanie sobie do gardeł, inwektywy, wyśmiewanie biorą się właśnie ze strachu, którym zostaliśmy nakarmieni. Jaka część społeczeństwa zmieniła swoje poglądy w ciągu ostatnich dziesięciu lat? Ułamek. Na pewno nie większość. Większość z nas ma o aborcji takie zdanie, jakie miała
- wskazywał aktor.
"Może mnie też kiedyś ktoś poderżnie gardło"
Gdy w rozmowie porównano jego sytuację do filmu "Pokłosie", w którym wcielał się w głównego bohatera, aktor powiedział, że "może mnie też kiedyś ktoś poderżnie gardło".
- I może mnie też kiedyś ktoś poderżnie gardło, to nie jest tak zupełnie niewyobrażalne. Ale co ja mam zrobić? Zaprzeczyć swoim ideałom? Zaszyć się gdzieś? Wyemigrować? (...) Znam dużo ludzi, którzy wyjechali na Podlasie, ponieważ nie byli w stanie znieść stresu i zgiełku miasta. Wyjechali, żeby mieć święty spokój, żeby im tylko żubr czasem przeszedł za oknem – żeby to był ich największy stres. No i teraz ci ludzie są w oku cyklonu. Nie wierzę w to, że da się gdzieś wyjechać, o wszystkim zapomnieć i nie mieć problemów
- powiedział Maciej Stuhr.