[Felieton "TS"] Tomasz P. Terlikowski: Dar dla polskiego Kościoła
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że nie ma Polski i polskiej historii bez Kościoła. Od wieków to właśnie na Nim, na Ewangelii budowana była polskość i polska tożsamość. „Nie sposób zrozumieć dziejów Narodu Polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas – bez Chrystusa” – mówił św. Jan Paweł II. I niezależnie od tego, czy ktoś jest niewierzący czy wierzący – to trudno się z tym nie zgodzić. W polskiej debacie przyznają to, co ciekawe, i Adam Michnik, i Jarosław Kaczyński, którzy w niemal żadnej innej kwestii się nie zgadzają. Nie ma także odrodzenia polskiej niepodległości – a piszę to z pełną świadomością roli, jaką w jej budowaniu odegrali ludzie niewierzący (by wymienić tylko Romana Dmowskiego, który nawraca się rok przed śmiercią, czy Józefa Piłsudskiego, o wielu politykach XIX wieku nie wspominając) czy niepraktykujący, a także należący do innych wyznań – bez wielkich świętych (nie zawsze kanonizowanych) polskich: Edmunda Bojanowskiego, Marceliny Darowskiej, ks. Piotra Semenenki, ks. Hieronima Kajsiewicza, Bogdana Jańskiego, o. Honorata Koźmińskiego i wielu wielu innych. Ich działalność, ich zaangażowanie, ich wiara także budowała Kościół.
Matka Róża Czacka i kard. Stefan Wyszyński, których beatyfikacja nastąpi już za kilka dni, są więc kolejnymi postaciami w wielkiej historii Polski. A postaci te są, jak się zdaje, stworzone do tego, by nas prowadzić w kolejne wyzwania. Matka Czacka uświadamia, że rozpacz nad tym, co się straciło (a Kościół w Polsce stracił wiele ze swojego miejsca, a wszystko wskazuje na to, że straci jeszcze więcej), nie jest drogą chrześcijańską. Ta młoda kobieta, która w pewnym momencie dowiaduje się, że za kilka tygodni całkowicie straci wzrok, zamyka się wprawdzie na trzy dni w pokoju, by tam walczyć ze sobą, ale potem… wychodzi na zewnątrz i angażuje się w zupełnie nowe zadanie, zaczyna budować w Polsce struktury pomocy niewidomym. Ks. Wyszyński, gdy patrzy z Lasek na płonącą Warszawę, a później gdy jako biskup widzi spustoszenie, jakie uczyniły prześladowania nazistów i komunistów, też nie skupia się na opłakiwaniu tego, co było, ani na rekonstrukcji przeszłości, ale odważnie podejmuje się odpowiedzi na wyzwania, jakie stawia ówczesna rzeczywistość. I właśnie tę lekcję obojga beatyfikowanych powinniśmy podjąć dzisiaj. To wielkie wyzwanie, jakie stawia przed nami Kościół.