[Tylko u nas] Jakub Pacan: Polska coraz bardziej przypomina Holandię i Czechy
Porównanie naszych podziałów do filarów w Holandii, Czechach, Szwajcarii i częściowo Niemczech nasuwa się przy okazji ostatniego sondażu poparcia partyjnego dla OKO.press.
Pracownia Ipsos przeprowadziła dla portalu sondaż, w którym ankieterzy badali głosujących, niegłosujących, oraz poprosili o wskazanie partii drugiego wyboru, gdyby nie było możliwości oddania głosu na ich pierwsze ugrupowanie. Okazuje się, że większość Polaków deklarujących pójście do wyborów czy też nie pójście „zabetonowana” jest w swojej politycznej tożsamości. „Wniosek jest banalny, ale fundamentalny: o wyniku wyborów ponownie zdecyduje mobilizacja, a największy potencjał „rekrutowania” zwolenników mają PiS i Polska 2050” (…) klucz do sukcesu leży w mobilizacji” - wynika z analizy badania.
To przykre, że z wyborów na wybory struktury poszczególnych grup elektoratu stają się coraz bardziej homogeniczne. Oprócz podziałów politycznych i światopoglądowych jesteśmy poróżnieni w kwestiach religijnych i kulturowych. W kolejnych kampaniach stratedzy naszych rodzimych partii stawiają przede wszystkim na aktywizowanie swoich wyborców i demobilizowanie wyborców przeciwników. Próbami pozyskania zdemobilizowanych lub niezdecydowanych mało kto zawraca sobie głowę, bo wie, że wyborcy innych partii żyją w innej bajce medialnej, gdzie zbiorową wyobraźnię zajmują zupełnie inni bohaterowie. Przepływy ideowe między tymi bańkami są coraz słabsze. Raczej nie przekonujemy jedni drugich, unikamy kontaktów ze stroną przeciwną i konfrontacji dla świętego spokoju.
Podobny proces – przy zachowaniu wszystkich różnić kulturowych i politycznych – przeszli Holendrzy i nasi sąsiedzi z południa. Mechanizm jest podobny. „Filaryzacja oznaczała wertykalny podział społeczeństwa na podstawie segmentów powstałych na zasadach konfesyjnych i ideologicznych. Na holenderskie społeczeństwo składały się filary: katolicki, liberalny – zwany również ogólnym, protestancki oraz socjaldemokratyczny. Każdy z nich tworzył i posiadał szereg instytucji odpowiedzialnych za organizację wewnętrznej egzystencji filaru i należących do niego członków – od sfilaryzowanych partii politycznych, związków zawodowych, mediów, szkolnictwa podstawowego i wyższego, na placówkach służby zdrowia, instytucjach kultury i organizacjach charytatywnych skończywszy” - pisze Igor Dobrzeniecki w pracy „Filaryzacja i defilaryzacja w Holandii – zarys problematyki”.
U nas też można wskazać na segmenty katolicko-konserwatywny, lewicowo-liberalny (zabarwione obojętnością religijną bądź antyklerykalizmem) i pewnie można by jeszcze znaleźć na inne filary. Poza tym każdy z tych filarów ma swoje media, szkoły, swoje instytucje kultury, a nawet organizacje charytatywne, które wspiera bądź zdecydowanie odrzuca. PiS i PO weszły już w trzecią dekadę swojego istnienia, to wystarczający czas by zaistniała w tych partiach lojalność pokoleniowa i głosowanie tożsamościowe.
Najsmutniejsze jest jednak, że często bronimy swoich opinii jak niepodległości w przekonaniu, że te drogie nam uniwersalia są czymś bardzo osobistym i samodzielnie wypracowanym, gdy tak naprawdę bronimy pasków „naszych” telewizji. Tymczasem już w 1931 r. amerykański psycholog William W. Biddle stwierdził, że „pod wpływem propagandy każda jednostka zachowuje się tak, jak gdyby jej reakcje były wynikiem jej własnej decyzji. Szereg jednostek można zmusić do takiego samego zachowania, przy czym każdą pozornie kierują jej własne sądy”.
W Polsce dochodzi jeszcze jeden czynnik – elektorat negatywny. Siłę tego elektoratu poznał np. prezydent Andrzej Duda walcząc o drugą kadencję. Niechęć i wykluczanie jednych przez drugich wpisują się w filaryzację bardzo mocno.
Gdyby te filary były trwałe i żywotne, to jeszcze pół biedy. Proces defilaryzacji w Holandii i Czechach wskazują jednak, że postępująca sekularyzacja i kultura liberalno-lewicowa w pewnym momencie stały się już tak zachłanne i masowe, że ich kryteria są brane jako jedyne możliwe. To one mocą swojej „obiektywności” narzucają się jako system wartości nie podlegający dyskusji. Kto dzisiaj w Holandii czy Czechach jest w stanie zakwestionować jakąś ogólnonarodową dyskusję z punktu widzenia imponderabiliów katolickich? Ciekawe do kiedy w Polsce głos katolickiego sektora będzie na tyle silny, że w głównej agendzie tematów publicznych nie będzie ich można lekceważyć.