[Tylko u nas] A. Gełdon badacz wilków: Nikt do końca nie zna i nie poznał wilczego wycia
Tysol.pl: Żyjesz trochę jak bohater z książek Jacka Londona. Długa broda, życie w lesie, tropienie wilków, nocne bushcrafty z manierką i nożem. Jesteś leśnym freakiem. Skąd to się u Ciebie wzięło?
Adam Gełdon: Czy jestem leśnym freakiem? Można powiedzieć, że w oczach innych jestem, choć specjalnie tego nie planowałem. Samymi wilkami zacząłem się interesować gdzieś na początku studiów leśnych na SGGW, kiedy je usłyszałem w lesie. Wtedy mnie wzięło. Elementy bushcraftu czy survivalu wyszły przy okazji, bo prowadząc prace terenowe z dużymi drapieżnikami taka wiedza się przydaje.
No, ale słuchanie nocą wilków w lesie jest tyle romantyczne co straszne. Ja bym się bał.
Nigdy w lesie nie spotkało mnie nic złego w nocy ze strony dzikich zwierząt. My głównie odwiedzamy las w ciągu dnia i polegamy na wzroku. W nocy trzeba bardziej skupiać się na słuchu i o wiele mocniej uruchamia się wyobraźnia, która przywołuje różne historie o wilkach czy nawet wilkołakach. Tymczasem po zmierzchu w lesie budzi się życie i będąc tam o tej porze możemy być świadkami różnych ciekawych zdarzeń. Ja zawsze zachęcam, by uczestniczyć w nocnym życiu lasu, ponieważ wtedy przyroda odkrywa nam zupełnie inne oblicze.
Ilu w Polsce jest tropicieli wilków?
Nie wiem czy ktokolwiek prowadzi takie statystyki. W naszym światku sądzę, że około dwadzieścia-trzydzieści osób prowadzi intensywne prace terenowe i jest znana w środowisku jako „wilczarze”. Naukowców zajmujących się dużymi drapieżnikami jest niewielu w stosunku do innych dziedzin nauki np. ornitologów. Ale wydaje mi się, że liczba wilczych tropicieli w Polsce rośnie.
Jak długo nie wychodziłeś z lasu tropiąc wilczą rodzinę, zdarzyło Ci się nie wychodzić przez tydzień?
Nie, tak się nie zdarza. W momencie, kiedy znajdzie się tropy, to sprawdza się je w zasadzie cały dzień, jeśli pozwalają warunki pogodowe, a na sen wraca się do swojego obozu. Nazajutrz zaczyna się od miejsca, gdzie się skończyło poprzedniego dnia. Tropy mają to do siebie, że już nie uciekną i nie trzeba przy nich spać w lesie. Choć i zdarzały się takie sytuacje, kiedy noce spędzało się w terenie, aby nie tracić czasu na przejazdy do domu. Trzeba się liczyć z własnymi możliwościami, nie traktować tego jak sprawy życia i śmierci i próbować wręcz złapać tego wilka za ogon. Powinno się raczej robić na odwrót i iść w kierunku przeciwnym do tropów wilka, szczególnie kiedy tropy są bardzo świeże.
Jak to?
Całą sztuką tropiciela jest nie zobaczyć wilka, ale tak za nim podążać, by nie zaburzyć mu naturalnej wędrówki. Najważniejsze jest zbieranie danych o ilości osobników, kierunku ich marszu, znalezionych ofiarach, świeżości tropów, znakowaniu terenu w postaci moczu, odchodów, a także zmierzyć długość niezakłóconego przejścia. Podobnie gdy zobaczymy ślady krwi. Wtedy też poruszamy się w kierunku przeciwnym, by zobaczyć co się stało. Może to być zranienie, może to być krew ofiary, a jeśli zranienie, to co było przyczyną, a może to była krew z rui? Pamiętajmy, że wilk to gatunek chroniony, którego z mocy prawa nie można płoszyć i niepokoić.
Aż boję się zapytać jak spędzasz urlop.
Faktycznie w czasie urlopu bardzo często chodzę po lesie. Mało tego, chodząc wycieczkowo czy turystycznie głowę mam spuszczoną w dół. Szukanie tropów stało się moją wdrukowaną cechą. Mam trochę instynkt detektywistyczny i zawsze mnie odbicia zwierzęcych łap ciekawią. Najbardziej inspirujące jest dla mnie odnalezienie tropów gatunków rzadkich, np. rysia, a już w ogóle jak zauważyłem kiedyś ślady żbika, to byłem zachwycony i przeżywałem to kilka dni.
Dlaczego wabienie wilków może doprowadzić do rozpadu rodziny lub ich wyprowadzki z danego rejonu?
Każde nieznane wycie wilki odbierają jako komunikaty głosowe obcego intruza i może się zdarzyć, że wataha chce zająć dany teren, ale słysząc nas myśli, że to teren już zarezerwowany. Badacze wabią wilki w celach naukowych i wiedzą jak to robić, uczyli się tego. Osoby niezorientowane mogą wilki niepotrzebnie płoszyć, a nawet na zawsze przegnać w inne rejony. Wycie jest głównie komunikacją wewnątrz rodziny, wilki informują się nawzajem o lokalizacji, by doprowadzić do spotkania w jednym miejscu, gdy są od siebie daleko. Trzeba umieć interpretować wilcze odpowiedzi i z rozwagą podejmować decyzje czy jest sens prowokować wilki do odpowiedzi po raz kolejny i po raz kolejny, czy dać już spokój. Inna sprawa, że jak się ktoś nieumiejętnie drze nocą w lesie, to może wygonić z najbliższej okolicy wszystkie zwierzęta, a przecież nie o to w tym chodzi.
Mowy wilczej trzeba się długo uczyć?
Nikt do końca nie zna i nie poznał dogłębnie wilczego wycia. Ja kiedy się tego uczyłem na studiach, by potem wykorzystać to w badaniach do pracy magisterskiej, to chodziłem z moim przyjacielem na Skarpę Ursynowską koło SGGW i uczyliśmy się wycia, jakkolwiek by to nie brzmiało. Później porównywaliśmy nasze głosy w programie komputerowym z głosami wilków. Ale to, czy faktycznie umie się porozumiewać z wilkami, to weryfikuje doświadczenie i oczywiście same drapieżniki. Myślę, że człowiek nigdy do końca nie nauczy się „mowy” wilka i nie przewidzi jego zachowania. Znane są przypadki, że wilki reagowały na dźwięk syreny alarmowej. Ja z kolei miałem sytuację, kiedy trzasnąłem niechcąco głośniej drzwiami w samochodzie i od razu zaczęły wyć, a nieraz można ponawiać próby i nic z tego nie wychodzi, wilki milczą.
Inna sprawa, że człowiek nie zawsze usłyszy wycie.
Tak, dokładnie. Wilki mogą się odezwać, ale człowiek ich nie usłyszy, ponieważ ma od nich o wiele słabszy słuch. Możemy usłyszeć wilka z odległości ok 3-4 km, a wilki siebie słyszą nawet z 10 km. Miałem sytuację, gdzie z jednego miejsca udało się sprowokować trzy watahy oraz dwa pojedyncze osobniki w tym samym czasie. Tyle tylko, że jedna grupa odzywała się spoza granicy słyszalności i dowiedzieliśmy się o niej tylko dlatego, że została nagrana na dyktafon z mikrofonem parabolicznym.
Jesteś koordynatorem obozu naukowego tropień wilków w Bieszczadach „Wolf Expedition”, jakie osoby zgłaszają się na te obozy?
Podczas tego obozu co roku prowadzę szkolenia z zakresu metodyki prac terenowych, inwentaryzacji i monitoringu. Zgłaszają się głównie studenci leśnictwa, bo do nich jest docelowo adresowany obóz, ale nie tylko. Mieliśmy uczestników nie związanych z ochroną przyrody a np. z medycyną lub bankowością. Gościliśmy również pracowników Lasów Państwowych, czy studentów z zagranicy niezwiązanych z leśnictwem. Taki obóz trwa zazwyczaj tydzień i polega na poznaniu różnych aspektów biologii i ekologii wilka, a także doświadczeniu odrobiny życia tropiciela-przyrodnika w warunkach górskich.
Może pora na komercyjne wilcze safari?
Coś podobnego już się pojawia. Komercyjne wyprawy i warsztaty tropiące wilki też mają swój plus, jeżeli są oparte o merytoryczną wiedzę naukową i w odbywają się w zgodzie z obowiązującymi przepisami. W końcu jest szerokie grono osób, które chce się czegoś dowiedzieć o tym gatunku. I bardzo dobrze. Edukacji ekologicznej nigdy za wiele, tym bardziej, że wilk jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych i medialnych gatunków w naszym kraju. Dlatego warto znać naukowe fakty, niż opierać swoją wiedzę o fakenewsy, baśnie i mity.
No chyba żadnemu innemu zwierzęciu literatura nie poświęciła tyle miejsca co tym zwierzętom, czym sobie zasłużyły?
Wilk występuje w wielu kulturach, mitach, podaniach i faktycznie bardzo rozlegle zasiedlił naszą wyobraźnię. Znamy te historie o wilkołakach, krwiożerczych bestiach itp. Wilcze wycie chociażby miało przynosić pecha. Wygląda na to, że wilkowi bardzo często i chętnie przypisywano cechy nie zwierzęce, lecz ludzkie. Czym się różni wilk od wilkołaka? Z tego co mi wiadomo, przede wszystkim tym, że wilk istnieje naprawdę.
Bajka o czerwonym kapturku sporo kosztowała ten gatunek.
Niestety ten gatunek zawsze funkcjonował jako negatywny element w kulturze. Wilk został obarczony w bajkach ludzkimi, negatywnymi cechami i straszono nim dzieci, nie znając jego faktycznej biologii i zachowań. W ten sposób utrwaliły się wilcze stereotypy, które po dziś dzień są obecne w ludzkiej świadomości, mimo że wiedza naukowa znacząco poszła do przodu. Jeden z niekwestionowanych, światowych autorytetów w dziedzinie wilków- David Mech mówi, że wilk nie jest ani zły, ani dobry. Wilk jest wilkiem i tyle. To kolejny gatunek, pełniący określoną rolę w ekosystemie, który pragnie sobie poradzić najlepiej jak tylko potrafi w tym środowisku, w którym przyszło mu żyć. Bez względu na wszystko, stara się dostosować i przetrwać, zaspokajając swoje trzy podstawowe potrzeby: rozmnażania wraz z wychowaniem potomstwa, znalezienia schronienia i zdobycia pokarmu. Każdy inny gatunek na świecie ma w zasadzie takie same potrzeby. Tak powinniśmy postrzegać wilka.
Może te legendy związane są z inteligencją wilka?
Rzeczywiście to inteligentne zwierzęta, choć inne np. krukowate biją je na głowę. Wilki są zwierzętami, które dostosowują się do środowiska, w którym jak by nie patrzeć, dominuje człowiek. Taka delikatna habituacja, czyli przyzwyczajanie się z bezpiecznego dystansu do obecności człowieka w naturalnym środowisku, jest nawet zjawiskiem pozytywnym, bo pozwala przetrwać i spokojnie funkcjonować dzikim gatunkom w pofragmentowanym przez działalność człowieka krajobrazie. Co innego silna habituacja na skutek np. celowego dokarmiania drapieżników przez człowieka. Wówczas mocne oswojenie prowadzi do kojarzenia obecności ludzi z dostarczycielem pokarmu, skutkiem czego takie osobniki stają się później konfliktowe. Ich dzikość ustępuje oswojeniu.
Tę dzikość człowiek potrafi też wykorzystywać. Słyszałem o mieszaniu huskych z wilkami. Kiedy suka ma ruję wiąże się ją pod lasem, by zapłodnił ją wilk. Sam kilkanaście lat temu widziałem takie psy, które podobno są o wiele sprawniejsze i silniejsze w wyścigach psich zaprzęgów.
Takich praktyk lepiej nie stosować. Powstawanie mieszańców, tzw. hybryd jest wyjątkowo niebezpieczne dla przyrody. Mieszanie się psa z wilkiem w naturze może wystąpić w okresie wilczej cieczki. Dzieje się tak najczęściej, gdy samica wilka straciła partnera w zdarzeniu losowym i trafił się jakiś wałęsający po lesie samiec psa. Rzadko jest na odwrót, gdy to samiec wilka zapładnia samicę psa. Szczeniaki z takiej pary są wychowywane przez wilczycę i są tak samo dzikie w zachowaniu jak wilki. Różnice są wyłącznie w wyglądzie takiego mieszanego miotu. Niestety takie hybrydy są niebezpieczne dla istnienia czystego genetycznie gatunku i mogą w długofalowym okresie czasu doprowadzić nawet do jego wyginięcia. Dlatego hybrydy są ze środowiska eliminowane. Zatem ważne jest pilnowanie naszych pupili, by nie były puszczane luzem w lesie i nie uciekały nam z podwórka, by się wałęsać po wilczych terytoriach.
W drugą stronę zdarzało się, że wilczyca w rui podchodziła pod wieś , podpuszczała biedne pieski, które szły za nią wprost na watahę?
Słyszałem o czymś takim. Wilki jak najbardziej polują na psy, ale to jest inna zależność. Relacja między psami a wilkami jest relacją konkurencji. Wilki traktują psy jak obce wilki, a że są terytorialne, to eliminują ze swojego środowiska inne osobniki, które mogą uszczuplać ich zasoby pokarmowe. Najgorzej, gdy pies jest nocą trzymany na łańcuchu, wtedy w starciu z wilkiem nie ma praktycznie żadnych szans. To ważne, by opiekun psa zadbał o jego bezpieczeństwo. Jeżeli pies ucieka gdzieś w nocy, to znakuje terytorium, zostawia mocz i odchody, a dla wilków to doskonałe ślady. Wilki tropią po nich takiego psa do domostwa i tam już czekają na dogodną chwilę, by go wyeliminować jako konkurenta, a nawet potraktować jako pokarm. Tak, wilki również jedzą upolowane psy. Dlatego psy na podwórku muszą być zabezpieczone przed drapieżnikami. Warto dodać, że wilki w Polsce nie wyspecjalizowały się w polowaniach na psy i nie czekają nas teraz wzmożone ataki wilków na nasze pupile. Tak naprawdę zwierzęta gospodarskie to wciąż niewielki procent diety wilka, który nadal głównie poluje na dzikie ssaki kopytne w lasach. Gdyby było inaczej, codziennie słyszelibyśmy o kolejnym, zagryzionym przez wilki psie.
Bodaj dwa lata temu francuska centralna organizacja łowiecka Union Nationale des Federations Chasseurs miała wydać decyzję o odstrzale 10 proc. populacji wilka ze względów bezpieczeństwa. Polskie wilki też czeka taki los.
Głosy, że na wilki można by było już polować, bo populacja się odbudowała, słychać od wielu lat. Na dzień dzisiejszy w Polsce jest to gatunek objęty ścisłą ochroną. Owszem, w przypadku osobników konfliktowych, gdzie szkody są wyrządzane przez konkretne wilki i żadne inne metody ochrony inwentarza nie są skuteczne, może zapaść decyzja GDOŚ o odstrzale właśnie tych konkretnych osobników. Nie ma jednak mowy o eliminacji jakiejś procentowej wielkości krajowej populacji wilków, nawet dla ogólnego zmniejszenia szkód przez nie powodowanych. Ba, mogłoby to nawet przynieść odwrotny skutek, co pokazały badania w Estonii, gdzie z uwagi na wysokie szkody w inwentarzu zdecydowano się na odstrzelenie nawet połowy krajowej populacji wilka. Okazało się później, że szkody wzrosły prawie czterokrotnie. Odstrzelenie pary rodzicielskiej lub jednego z rodziców powoduje, że wataha może ulec rozpadowi na mniejsze grupy, a każda z nich poluje z taką samą intensywnością. Poza tym młodsze i niedoświadczone osobniki w takiej grupy nie będą ryzykować polowania na jelenia, tylko chętniej zdecydują się na łatwiejszy łup np. na owcę lub psa na łańcuchu. Co do wilków potencjalnie niebezpiecznych dla człowieka, nazywanych „zuchwałymi”, to naukowcy zdefiniowali je jako osobniki, które wielokrotnie podchodzą do człowieka bliżej niż na odległość 30 metrów. One mogą być niebezpieczne. W Polsce stwierdzono do tej pory jedynie dwa takie osobniki w 2018 r. Tylko, że znowu, były one wcześniej trzymane przez ludzi oraz silnie oswojone na skutek tzw. warunkowania pozytywnego (pokarmowego). Wilki te oczywiście zostały odstrzelone.
Ile w Polsce może być wilków?
Szacuje się, że ponad dwa tysiące, może dwa tysiące dwieście osobników. Policzyć wilki w całym kraju jest niezmiernie trudno, dlatego ważne są ciągłe prace terenowe jednostek naukowych, stosowanie różnych metod inwentaryzacji i całorocznego monitoringu, prowadzonego również przez leśników, aby dało się oszacować ilość wilczych grup rodzinnych, wielkości zajmowanych terytoriów i liczbę samych wilków.
Czytałem wspomnienia z Kresów, gdzie autor opisywał jak mieszkańcy poleskich błot wręcz błagali myśliwych, by nie niszczyli wilczych gniazd na bagnach, bo wilczyca w zemście wydusi wszystkie owce w wiosce.
Trochę to nieprawdopodobne, ja też się spotykałem z opisami wilków wykradających niemowlęta z kołysek. Wilki nie działają w żadnej zemście. To znów ubieranie wilka w ludzkie cechy charakteru. To ludzie są mściwi, nie zwierzęta. One boją się człowieka. Mieliśmy sytuację na Mazurach, gdzie wilczyca założyła gniazdo pod świerkiem blisko miasta i gdy przechodził tam pilarz ona po prostu uciekła. Matka zostawiła szczeniaki na pastwę losu widząc nadchodzącego człowieka. Miejscowi leśnicy od razu zainterweniowali, opuścili teren w spokoju i zostawili tylko fotopułapkę. Co się okazało? Po wielu godzinach wilczyca przyszła i zabrała szczeniaki w inne bezpieczne miejsce.
To jeszcze jedna książkowa historia. Otóż czytałem gdzieś, że wilki nienawidzą alkoholu i zdarzało się, że znajdowano nad ranem chrapiącego i pijanego chłopa na furze w lesie, podczas gdy koń ogryziony był do białych kostek. Co Pan na to?
Rety, co za historia! Być może zapach alkoholu skutecznie przytłumił naturalny zapach człowieka i wilki się nie zorientowały, że tam ktoś leży. Wiadomo, że wilki słabo widzą w dzień i polegają głównie na węchu i słuchu. Widać ten Pan był pogrążony w głębokim i nieruchomym śnie, a chrapać musiał skrycie…
Społeczność wilków to świat totalitarny, ścisła hierarchia i gradacja władzy?
Hierarchia faktycznie występuje. Nie działa to co prawda na przykładzie reżimu totalitarnego, bardziej na zasadzie funkcjonowania ludzkiej rodziny (chyba to jedyne trafne porównanie wilka do człowieka). Dzieci w rodzinie też muszą słuchać rodziców. U wilków działa to analogicznie. Jest para rodzicielska i tylko ona się rozmnaża, decyduje o funkcjonowaniu watahy i jest potomstwo z ostatnich dwóch, trzech lat będące osobnikami podporządkowanymi. Nawet szczeniaki we własnym gronie ustalają swoją hierarchię. Dzięki temu widać, który wilczek ma cechy przywódcy, a któremu jest wszystko jedno.
W ogóle wilki zaczynają randkować w gdzieś w okresie naszych Walentynek?
Dokładnie, tydzień przed i tydzień po walentynkach. Łatwo zapamiętać.
To prawda, że w poszukiwaniu pokarmu wilk może przejść nawet 70 km dziennie?
Oj tak. Są przykłady, gdzie wilki pokonywały nawet 100 km na dobę unikając fińskich myśliwych. Natomiast średnia dobowa wędrówka wynosi około 20 km. Wszystko w zależności od wielkości terytorium i jego zasobności w pokarm.
Wilki są skutecznymi myśliwymi?
Otóż nie do końca. Są drapieżnikami i są odpowiednio przystosowane i wyposażone przez naturę do polowania na swe ofiary. Ale jak się okazuje, skuteczność polowania wynosi ok 10 proc., czyli co dziesiąte polowanie się udaje. Zatem wilki muszą się sporo natrudzić, by dopaść swoją ofiarę. Ale mają również inne ciekawe przystosowanie, a mianowicie do głodówki. Wilk potrafi długo znosić brak pożywienia. Rekordowo stwierdzono u wilka trzy tygodnie głodówki. Ale najczęściej, po sytym posiłku musi minąć kilka dni, aby wataha ruszyła ponownie na łowy.