Fenomen "kultu" Jana Pawła II w XXI wieku

Zanim zmarł, rodacy uhonorowali jego postać i dokonania 230 pomnikami. Po odejściu Jana Pawła II liczba ta wzrosła prawie czterokrotnie – licząc tylko obiekty na terenie Polski. Nie sposób sumarycznie ocenić estetycznych walorów tych monumentów, jednak przyznajmy – gros z nich nie reprezentuje wysokiej artystycznej próby. Dla mnie jednak ważniejsze niż krytyczna ocena „pomnikozy” wydają się inne aspekty tego fenomenu. Jak kult przeobrażał się w swoje przeciwieństwo? Z jakiego powodu podziw zamienił się w „heheszkowanie”, a nawet jawną antypatię? Kto, co się do tego przyczyniło?
Instalacja
Instalacja "Zatrute Źródło" autorstwa Jerzego Kaliny przedstawiająca Jana Pawła II rzucający meteorytem przed Muzeum Narodowym w Warszawie w 2020 roku / fot. Marcin Żegliński

Pamiętam kwiecień, kiedy „nasz” Papa umierał. I przedziwny zbieg okoliczności, który na stałe połączył wizerunek Jana Pawła II z… Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Dwa tygodnie wcześniej bowiem położono kamień węgielny pod budowę placówki, a widomym znakiem tego aktu miał być billboard ustawiony u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Na banerze ukazywała się widoczna z dużej odległości profilowa podobizna Karola Wojtyły. 

Ta wielka fotografia (z 2004 roku) autorstwa Piotra Uklańskiego wykonana techniką zdjęć lotniczych została „skomponowana” z postaci 3500 ciasno obok siebie ustawionych brazylijskich żołnierzy – jedni z obnażonymi torsami, inni w białych koszulach. Rzecz powstała na Biennale Sztuki w São Paulo, na którym Uklański reprezentował nasz kraj. Dana kompozycja, później skatalogowana pod numerem 1. w kolekcji MSN, już na starcie obrosła w legendę. Otóż praca „Bez tytułu (Ioannes Paulus PP. II Karol Wojtyła)” siłą wydarzeń przeobraziła się w miejsce hołdu składanego zmarłemu Papieżowi. To tam, pod billboardem w centrum Warszawy, wieczorem 2 kwietnia urosła góra kwiatów i zapłonęło morze zniczy rozlewających się daleko po śródmieściu. Pracę Uklańskiego interpretowano jednoznacznie pozytywnie, ba!, doszukiwano się jej związków z polskim romantyzmem, patriotyzmem oraz religijnym uniesieniem. Papieska twarz uformowana z tysięcy anonimowych ciał – toż to niemal wyznanie wiary, wyraz przynależności do Kościoła, znak zrównania wszystkich wobec Boga i Jego ziemskiego namiestnika! Autor mniej wzniośle wyjaśniał genezę przedstawienia: „Pokazałem to, co dla Polski najbardziej typowe, a jednocześnie najbardziej powszechne i na świecie znane. To, co jest jej symbolem – wizerunek Papieża”. Jasne, że nie przewidział zmiany kontekstu, w jakim zdjęcie zaistnieje: z międzynarodowych kompetycji w narodową żałobę. Przez kilka dni naprawdę czuliśmy się zjednoczeni w smutku, a odzwierciedleniem ogromnych emocji jawił się monumentalny afisz.

 

Uderzony meteorytem

Stulecie warszawskiej Zachęty wypadało w roku milenijnym. Wystawa z tej podwójnej okazji musiała wykraczać poza przeciętność. Anda Rottenberg, ówczesna dyrektorka Państwowej Galerii Sztuki, zaprosiła do współpracy głośnego szwajcarskiego kuratora Haralda Szeemana. Gwoździem prezentacji tajemniczo zatytułowanej „Uważaj, wychodząc z własnych snów. Możesz się znaleźć w cudzych” okazała się instalacja Maurizia Cattelana „Nona ora” („Dziewiąta godzina”). Salę Matejkowską wyścielono czerwoną wykładziną, na niej ułożono hiperrealistyczną kukłę Jana Pawła II przygniecionego meteorytem. Chyba żadne dzieło sztuki współczesnej nie wywołało tak wielu „narodowych” dyskusji ani nie przyczyniło się do emocjonalnego wzmożenia rodaków, na co dzień dość obojętnych wobec zjawisk w sztukach wizualnych. O „Nona ora” toczyły się też spory względem wizualnych wartości instalacji. Franciszek Starowieyski, w owym czasie „dyżurny” ekspert od sztuki, uznał rzeźbę za kicz niemający nic wspólnego z wysoką twórczością. 

Ale co najważniejsze – to wtedy zaognił się polski podział na zwolenników ikonoklazmu i ikonodulii, inaczej mówiąc – na postępowców i wsteczników, światowców i zaściankowców. Akceleratorem tej dysharmonii stał się – o ironio! – Jan Paweł II, a raczej podejście do jego kultu. Prawica dostrzegała w pracy Cattelana znamiona profanacji, co skłoniło kilku posłów PiS do czynnej interwencji: usunęli kamienny blok przywalający figurę Papieża. Uznano to za destrukcję dzieła sztuki (jednego z posłów oskarżono i po 16 latach wydano wyrok skazujący, od wykonania którego zresztą odstąpiono). Akt „demolki” fotograficznie uwiecznili dziennikarze „Superaka” i opublikowali ku uciesze „światłej” części społeczeństwa – bo też rejestracja wydarzenia, pozbawiona powagi przyczyn tego zajścia, prezentowała się krotochwilnie. Tak czy siak, rozgłos towarzyszący ekspozycji przyczynił się do wzrostu popularności Cattelana, skądinąd artysty przewrotnego i wieloznacznego. Co ciekawe, sam autor przyznawał, że w jego intencji leżała konfrontacja religii z bluźnierstwem, z czym spotykamy się w codziennym życiu. Najzabawniejsze, że rozjemcą w sprawie okazał się prezydent Aleksander Kwaśniewski, wydając oświadczenie, w którym odmawia dziełu cech bluźnierstwa i interpretuje jako „alegorię brzemienia nałożonego na Papieża przez Boga”.

 

„Odjaniepawlanie” 

Dwie dekady później, w setną rocznicę urodzin Karola Wojtyły, „Nona ora” doczekała się riposty w postaci instalacji Jerzego Kaliny zrealizowanej przed wejściem do warszawskiego Muzeum Narodowego. Tamże, w niecce okalającej fontannę, a wypełnionej zabarwioną na krwawy kolor wodą, artysta umieścił figurę Papieża. Naturalistycznie oddana postać unosi wysoko ponad głowę masyw, który w wersji Cattelana ją przygniatał. Zda się – zaraz miotnie kamieniem. W wizji Kaliny Jan Paweł II jawi się tytanem o ponadludzkiej sile, zdolny przeciwstawić się duchowej dewastacji współczesnego świata. W tym przypadku nie chodziło o trwały „pomnik”, lecz właśnie o efemeryczny charakter instalacji. Niestety, zbyt nachalna forma „Zatrutego źródła” okazała się źródłem memów, żartów i negatywnych komentarzy. 

Jednak to nie praca Kaliny zapoczątkowała nawalankę – bo trudno inaczej określić internetowy szturm na mit? kult? a w sumie na dokonania/zasługi nieżyjącego już Papieża. Apogeum nastąpiło jesienią 2020 roku, w czasach pandemii, kiedy podkręcono narrację o „tolerowaniu” pedofilii wśród księży przez Karola Wojtyłę. Wtedy to Papież w przestrzeni internetowej przeobraził się w „bestię z Wadowic”, co przełożyło się na działania w realu. Inicjowali je proaborcyjni, zarazem antyklerykalni działacze. Podczas ulicznych protestów doszło do niszczenia pomników Jana Pawła II i dezawuowania jego osoby. Podobizny były okręcane papierem toaletowym, ręce nurzano w czarnej bądź czerwonej farbie, domalowywano groteskowe „dodatki”. Wreszcie protestujący zaczęli przerabiać także znaki drogowe, zmieniając ulice Jana Pawła II na ulice upamiętniające „jego ofiary”. Widome oznaki deprecjacji szły w parze z określeniami dyskredytującymi postać Papieża. Znacie to? Papaj, cenzo, rzułta morda, 2137, RiGCz, JP2GMD – to określenia, którymi przerzuca się pokolenie Z, a nawet to trochę starsze. „Jan Paweł Drugi zaj…bał mi szlugi” i dość popularne „Co tu się odjaniepawla” – powiedzonka pomiędzy przekleństwem a bezrefleksyjnym żarcikiem. Kpina, którą natychmiast podchwycili młodzi artyści. W tym kontekście wystawa Karoliny Konopki w katowickim BWA nazwana „Tortologią” wpisuje się w nurt „flekowania” kogoś, kto w tak nieporównywalnym wymiarze zawładnął świadomością Polaków – i właściwie całego świata. A tu Karolina Konopka piecze 37-warstwową wadowicką kremówkę, którą można, i owszem, skonsumować, choć to po trosze akt kanibalizmu i zjadania „patriotycznego” tortu. 

 

Papież w osamotnieniu

Warto się cofnąć do początków wizualnej „degradacji” figury Papieża Polaka, bo na swój sposób ilustruje to także proces powolnej moralnej erozji naszych kulturalnych elit. Inicjalnie miało to znamiona refleksji nad banalizowaniem obrazu osoby, której rozpoznawalność staje się globalnym doświadczeniem. Bo – ha, ha – oto Rafał Bujnowski pokazuje „Schemat malowania papieża” (2001): mgławicowy zarys papieskiej twarzy, którą w kilku etapach łatwego malarskiego postępowania można urealnić. Nie trzeba talentu, wystarczy działać według wskazanego wzorca. Albo jeszcze śmieszniejsze: „Papież ogrodowy” (2006), limitowana seria 24 papieskich figurek półmetrowej wysokości, wykonanych na podobieństwo kiczowatych krasnali ogrodowych. Każda z nich przedstawia zminiaturyzowaną postać Jana Pawła II ukazaną w tym samym geście błogosławieństwa, jedynie różniących się kolorami ornatów. Autor Peter Fuss (nickname), trójmiejski streetartowiec, nie ujawnia danych ze względu na kontrowersyjność swych dokonań. I znów doszło do zadymy. Na wystawę „Santo Subito”, czynną we wrocławskim BWA jesienią 2007 roku, wkroczyła policja, której zgłoszono, że projekt Fussa uraża uczucia religijne. Władza nie podzieliła tego zdania. 

W zlaicyzowanej sztuce zdarzają się jednak projekty prawdziwie poruszające, wręcz profetyczne, w których figura Jana Pawła II odgrywa główną rolę. W 2008 roku Hubert Czerepok zainicjował akcję „Pod pomnikiem” będącą powtórzeniem sytuacji z 1987 roku, podczas trzeciej papieskiej pielgrzymki do Polski. Wówczas Karol Wojtyła odwiedził Trójmiasto i modlił się pod pomnikiem Poległych Stoczniowców (zabitych podczas strajku w 1970 roku). Wiernych nie dopuszczono wtedy pod pomnik. Zamiast nich podstawiono półtora tysiąca „statystów” – wojskowych z Marynarki Wojennej, poinstruowanych przez SB, jak się zachować (w myśl planów działań „Zorza II”). Mieli oni w pewnym momencie ostentacyjnie odwrócić się od Ojca Świętego, pozostawiając go samotnie na placu. Udało się jednak uchwycić ten manewr na zdjęciach. Po latach Czerepok zaprosił kilkuset ochotników do powtórzenia tamtej sceny. Zamierzał skonfrontować się, i innych, z historią – tymczasem uświadomił, że to my sami, bez zewnętrznych nacisków (no, może pod presją „zawstydzania”) odwracamy się od wiary. Czas, by sobie to uzmysłowić.


 

POLECANE
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann Wiadomości
Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann

24-letnia Julia W. z Dolnego Śląska została skazana na sześć miesięcy więzienia przez brytyjski sąd za nękanie rodziców zaginionej Madeleine McCann. Kobieta przekonywała, że jest zaginioną dziewczynką, co wzbudziło duże zainteresowanie mediów społecznościowych już na początku 2023 roku.

Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie X gorące
Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie "X"

W relacjach między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Karolem Nawrockim doszło do kolejnego sporu – tym razem o zasady współpracy ze służbami specjalnymi. Prezydent poinformował, że premier zakazał szefom służb kontaktów z głową państwa, co Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uznało za „groźne dla bezpieczeństwa Polski”. W związku z brakiem kontaktu z szefami służb Karol Nawrocki wstrzymał nominacje oficerskie.

Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa Wiadomości
Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa

Prezydent Rosji Władimir Putin polecił rozpoczęcie przygotowań do potencjalnych prób broni jądrowej. Decyzja Kremla jest odpowiedzią na wcześniejsze zapowiedzi Stanów Zjednoczonych dotyczące wznowienia testów nuklearnych. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow potwierdził, że polecenia zostały już przyjęte do realizacji.

Nie żyje legenda polskiej fotografii z ostatniej chwili
Nie żyje legenda polskiej fotografii

Nie żyje Andrzej Świetlik, polski fotografik, który przez dekady utrwalał w obiektywie najważniejsze postaci kultury, muzyki i polityki. Artysta odszedł 8 listopada.

Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy z ostatniej chwili
Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy

Sobota, 8 listopada, przyniosła gigantyczne korki w północno-wschodniej części Krakowa. Szczególnie trudna była sytuacja na ulicy Bora-Komorowskiego, gdzie ruch niemal całkowicie się zatrzymał. Kierowcy utknęli w wielokilometrowych zatorach, a dostęp do Galerii Serenada i pobliskich sklepów był mocno utrudniony.

Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta z ostatniej chwili
Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta

Władze amerykańskiego stanu Indiana rozważają, czy postawić zarzuty właścicielowi domu, który śmiertelnie postrzelił próbującą wejść do środka 32-letnią kobietę, biorąc ją za włamywaczkę. Okazało się, że kobieta, będąca imigrantką z Gwatemali, pomyliła adres domu, w którym miała sprzątać.

Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację” tylko u nas
Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację”

Sprawa zarzutów wobec byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry to przejaw głębszego problemu, który trawi Polskę w zasadzie od przejęcia władzy przez „uśmiechniętą koalicję”, a mianowicie nienazwanej zmiany systemu politycznego. Odtąd już nie prawo reguluje życie polityczno-społeczne, ale wola tych, którzy znajdują się u władzy. Nic dziwnego, że zachodnie media konserwatywne mówią wprost o autorytaryzmie, który zapukał do polskich drzwi. Ja bym jednak nazwała to totalitaryzmem i wykażę, że taka ocena jest uzasadniona.

Niemcy w kłopocie. Alarm w służbie zdrowia i budownictwie Wiadomości
Niemcy w kłopocie. Alarm w służbie zdrowia i budownictwie

W Niemczech rośnie problem z brakiem wykwalifikowanych pracowników. Jak wynika z najnowszego raportu Instytutu Gospodarki Niemieckiej (IW), tylko w 2024 roku nieobsadzonych pozostało ponad 260 tysięcy stanowisk w dziesięciu kluczowych branżach.

REKLAMA

Fenomen "kultu" Jana Pawła II w XXI wieku

Zanim zmarł, rodacy uhonorowali jego postać i dokonania 230 pomnikami. Po odejściu Jana Pawła II liczba ta wzrosła prawie czterokrotnie – licząc tylko obiekty na terenie Polski. Nie sposób sumarycznie ocenić estetycznych walorów tych monumentów, jednak przyznajmy – gros z nich nie reprezentuje wysokiej artystycznej próby. Dla mnie jednak ważniejsze niż krytyczna ocena „pomnikozy” wydają się inne aspekty tego fenomenu. Jak kult przeobrażał się w swoje przeciwieństwo? Z jakiego powodu podziw zamienił się w „heheszkowanie”, a nawet jawną antypatię? Kto, co się do tego przyczyniło?
Instalacja
Instalacja "Zatrute Źródło" autorstwa Jerzego Kaliny przedstawiająca Jana Pawła II rzucający meteorytem przed Muzeum Narodowym w Warszawie w 2020 roku / fot. Marcin Żegliński

Pamiętam kwiecień, kiedy „nasz” Papa umierał. I przedziwny zbieg okoliczności, który na stałe połączył wizerunek Jana Pawła II z… Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Dwa tygodnie wcześniej bowiem położono kamień węgielny pod budowę placówki, a widomym znakiem tego aktu miał być billboard ustawiony u zbiegu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Na banerze ukazywała się widoczna z dużej odległości profilowa podobizna Karola Wojtyły. 

Ta wielka fotografia (z 2004 roku) autorstwa Piotra Uklańskiego wykonana techniką zdjęć lotniczych została „skomponowana” z postaci 3500 ciasno obok siebie ustawionych brazylijskich żołnierzy – jedni z obnażonymi torsami, inni w białych koszulach. Rzecz powstała na Biennale Sztuki w São Paulo, na którym Uklański reprezentował nasz kraj. Dana kompozycja, później skatalogowana pod numerem 1. w kolekcji MSN, już na starcie obrosła w legendę. Otóż praca „Bez tytułu (Ioannes Paulus PP. II Karol Wojtyła)” siłą wydarzeń przeobraziła się w miejsce hołdu składanego zmarłemu Papieżowi. To tam, pod billboardem w centrum Warszawy, wieczorem 2 kwietnia urosła góra kwiatów i zapłonęło morze zniczy rozlewających się daleko po śródmieściu. Pracę Uklańskiego interpretowano jednoznacznie pozytywnie, ba!, doszukiwano się jej związków z polskim romantyzmem, patriotyzmem oraz religijnym uniesieniem. Papieska twarz uformowana z tysięcy anonimowych ciał – toż to niemal wyznanie wiary, wyraz przynależności do Kościoła, znak zrównania wszystkich wobec Boga i Jego ziemskiego namiestnika! Autor mniej wzniośle wyjaśniał genezę przedstawienia: „Pokazałem to, co dla Polski najbardziej typowe, a jednocześnie najbardziej powszechne i na świecie znane. To, co jest jej symbolem – wizerunek Papieża”. Jasne, że nie przewidział zmiany kontekstu, w jakim zdjęcie zaistnieje: z międzynarodowych kompetycji w narodową żałobę. Przez kilka dni naprawdę czuliśmy się zjednoczeni w smutku, a odzwierciedleniem ogromnych emocji jawił się monumentalny afisz.

 

Uderzony meteorytem

Stulecie warszawskiej Zachęty wypadało w roku milenijnym. Wystawa z tej podwójnej okazji musiała wykraczać poza przeciętność. Anda Rottenberg, ówczesna dyrektorka Państwowej Galerii Sztuki, zaprosiła do współpracy głośnego szwajcarskiego kuratora Haralda Szeemana. Gwoździem prezentacji tajemniczo zatytułowanej „Uważaj, wychodząc z własnych snów. Możesz się znaleźć w cudzych” okazała się instalacja Maurizia Cattelana „Nona ora” („Dziewiąta godzina”). Salę Matejkowską wyścielono czerwoną wykładziną, na niej ułożono hiperrealistyczną kukłę Jana Pawła II przygniecionego meteorytem. Chyba żadne dzieło sztuki współczesnej nie wywołało tak wielu „narodowych” dyskusji ani nie przyczyniło się do emocjonalnego wzmożenia rodaków, na co dzień dość obojętnych wobec zjawisk w sztukach wizualnych. O „Nona ora” toczyły się też spory względem wizualnych wartości instalacji. Franciszek Starowieyski, w owym czasie „dyżurny” ekspert od sztuki, uznał rzeźbę za kicz niemający nic wspólnego z wysoką twórczością. 

Ale co najważniejsze – to wtedy zaognił się polski podział na zwolenników ikonoklazmu i ikonodulii, inaczej mówiąc – na postępowców i wsteczników, światowców i zaściankowców. Akceleratorem tej dysharmonii stał się – o ironio! – Jan Paweł II, a raczej podejście do jego kultu. Prawica dostrzegała w pracy Cattelana znamiona profanacji, co skłoniło kilku posłów PiS do czynnej interwencji: usunęli kamienny blok przywalający figurę Papieża. Uznano to za destrukcję dzieła sztuki (jednego z posłów oskarżono i po 16 latach wydano wyrok skazujący, od wykonania którego zresztą odstąpiono). Akt „demolki” fotograficznie uwiecznili dziennikarze „Superaka” i opublikowali ku uciesze „światłej” części społeczeństwa – bo też rejestracja wydarzenia, pozbawiona powagi przyczyn tego zajścia, prezentowała się krotochwilnie. Tak czy siak, rozgłos towarzyszący ekspozycji przyczynił się do wzrostu popularności Cattelana, skądinąd artysty przewrotnego i wieloznacznego. Co ciekawe, sam autor przyznawał, że w jego intencji leżała konfrontacja religii z bluźnierstwem, z czym spotykamy się w codziennym życiu. Najzabawniejsze, że rozjemcą w sprawie okazał się prezydent Aleksander Kwaśniewski, wydając oświadczenie, w którym odmawia dziełu cech bluźnierstwa i interpretuje jako „alegorię brzemienia nałożonego na Papieża przez Boga”.

 

„Odjaniepawlanie” 

Dwie dekady później, w setną rocznicę urodzin Karola Wojtyły, „Nona ora” doczekała się riposty w postaci instalacji Jerzego Kaliny zrealizowanej przed wejściem do warszawskiego Muzeum Narodowego. Tamże, w niecce okalającej fontannę, a wypełnionej zabarwioną na krwawy kolor wodą, artysta umieścił figurę Papieża. Naturalistycznie oddana postać unosi wysoko ponad głowę masyw, który w wersji Cattelana ją przygniatał. Zda się – zaraz miotnie kamieniem. W wizji Kaliny Jan Paweł II jawi się tytanem o ponadludzkiej sile, zdolny przeciwstawić się duchowej dewastacji współczesnego świata. W tym przypadku nie chodziło o trwały „pomnik”, lecz właśnie o efemeryczny charakter instalacji. Niestety, zbyt nachalna forma „Zatrutego źródła” okazała się źródłem memów, żartów i negatywnych komentarzy. 

Jednak to nie praca Kaliny zapoczątkowała nawalankę – bo trudno inaczej określić internetowy szturm na mit? kult? a w sumie na dokonania/zasługi nieżyjącego już Papieża. Apogeum nastąpiło jesienią 2020 roku, w czasach pandemii, kiedy podkręcono narrację o „tolerowaniu” pedofilii wśród księży przez Karola Wojtyłę. Wtedy to Papież w przestrzeni internetowej przeobraził się w „bestię z Wadowic”, co przełożyło się na działania w realu. Inicjowali je proaborcyjni, zarazem antyklerykalni działacze. Podczas ulicznych protestów doszło do niszczenia pomników Jana Pawła II i dezawuowania jego osoby. Podobizny były okręcane papierem toaletowym, ręce nurzano w czarnej bądź czerwonej farbie, domalowywano groteskowe „dodatki”. Wreszcie protestujący zaczęli przerabiać także znaki drogowe, zmieniając ulice Jana Pawła II na ulice upamiętniające „jego ofiary”. Widome oznaki deprecjacji szły w parze z określeniami dyskredytującymi postać Papieża. Znacie to? Papaj, cenzo, rzułta morda, 2137, RiGCz, JP2GMD – to określenia, którymi przerzuca się pokolenie Z, a nawet to trochę starsze. „Jan Paweł Drugi zaj…bał mi szlugi” i dość popularne „Co tu się odjaniepawla” – powiedzonka pomiędzy przekleństwem a bezrefleksyjnym żarcikiem. Kpina, którą natychmiast podchwycili młodzi artyści. W tym kontekście wystawa Karoliny Konopki w katowickim BWA nazwana „Tortologią” wpisuje się w nurt „flekowania” kogoś, kto w tak nieporównywalnym wymiarze zawładnął świadomością Polaków – i właściwie całego świata. A tu Karolina Konopka piecze 37-warstwową wadowicką kremówkę, którą można, i owszem, skonsumować, choć to po trosze akt kanibalizmu i zjadania „patriotycznego” tortu. 

 

Papież w osamotnieniu

Warto się cofnąć do początków wizualnej „degradacji” figury Papieża Polaka, bo na swój sposób ilustruje to także proces powolnej moralnej erozji naszych kulturalnych elit. Inicjalnie miało to znamiona refleksji nad banalizowaniem obrazu osoby, której rozpoznawalność staje się globalnym doświadczeniem. Bo – ha, ha – oto Rafał Bujnowski pokazuje „Schemat malowania papieża” (2001): mgławicowy zarys papieskiej twarzy, którą w kilku etapach łatwego malarskiego postępowania można urealnić. Nie trzeba talentu, wystarczy działać według wskazanego wzorca. Albo jeszcze śmieszniejsze: „Papież ogrodowy” (2006), limitowana seria 24 papieskich figurek półmetrowej wysokości, wykonanych na podobieństwo kiczowatych krasnali ogrodowych. Każda z nich przedstawia zminiaturyzowaną postać Jana Pawła II ukazaną w tym samym geście błogosławieństwa, jedynie różniących się kolorami ornatów. Autor Peter Fuss (nickname), trójmiejski streetartowiec, nie ujawnia danych ze względu na kontrowersyjność swych dokonań. I znów doszło do zadymy. Na wystawę „Santo Subito”, czynną we wrocławskim BWA jesienią 2007 roku, wkroczyła policja, której zgłoszono, że projekt Fussa uraża uczucia religijne. Władza nie podzieliła tego zdania. 

W zlaicyzowanej sztuce zdarzają się jednak projekty prawdziwie poruszające, wręcz profetyczne, w których figura Jana Pawła II odgrywa główną rolę. W 2008 roku Hubert Czerepok zainicjował akcję „Pod pomnikiem” będącą powtórzeniem sytuacji z 1987 roku, podczas trzeciej papieskiej pielgrzymki do Polski. Wówczas Karol Wojtyła odwiedził Trójmiasto i modlił się pod pomnikiem Poległych Stoczniowców (zabitych podczas strajku w 1970 roku). Wiernych nie dopuszczono wtedy pod pomnik. Zamiast nich podstawiono półtora tysiąca „statystów” – wojskowych z Marynarki Wojennej, poinstruowanych przez SB, jak się zachować (w myśl planów działań „Zorza II”). Mieli oni w pewnym momencie ostentacyjnie odwrócić się od Ojca Świętego, pozostawiając go samotnie na placu. Udało się jednak uchwycić ten manewr na zdjęciach. Po latach Czerepok zaprosił kilkuset ochotników do powtórzenia tamtej sceny. Zamierzał skonfrontować się, i innych, z historią – tymczasem uświadomił, że to my sami, bez zewnętrznych nacisków (no, może pod presją „zawstydzania”) odwracamy się od wiary. Czas, by sobie to uzmysłowić.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe