Z nastaniem wiosny na nowo ruszy nawałnica zdążających do Europy uchodźców z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki. Równo rok temu z dumą ogłoszono, że szlak bałkański został zamknięty. Wcale tak nie jest. Dość powiedzieć, że tą drogą w ubiegłym roku dotarło do Austrii ponad 42 tys. imigrantów, a w ciągu pierwszych 5 tygodni 2017 r. było ich ponad 3 tys. Całkiem sprawnie prosperuje przemysł przemycania ludzi ze wschodu przez Ukrainę, Białoruś i Litwę do Polski. Stąd szybko podążają w kierunku Berlina, mimo że Angela Merkel wycofała się już z niefortunnie rzuconego zaproszenia. Głównym problemem pani kanclerz jest teraz odsyłanie, a nie sprowadzanie imigrantów. Rosnące poparcie dla startującego w wyborach Martina Schultza stwarza bardzo niebezpieczną sytuację zarówno dla rządzącej od lat CDU, jak i osobiście dla szefowej partii.
Ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor „Pomocy Kościołowi w Potrzebie” – stowarzyszenia od lat zajmującego się niesieniem realnej pomocy chrześcijanom na całym świecie – przypomina, że los chrześcijan w krajach objętych konfliktami zbrojnymi jest Europie najzupełniej obojętny. A to właśnie oni zazwyczaj są pierwszymi ofiarami wyznawców Allaha. Na Światowe Dni Młodzieży przyjechało do Krakowa 140 chrześcijan z Iraku. Wszyscy, podobnie jak Syryjczycy, wrócili do domu. Nie prosili o azyl. Błagali tylko o pomoc w przywrócenie pokoju! Ksiądz Cisło przypomina, że pomagać trzeba tam, na miejscu! Taka pomoc jest i bardziej efektywna, i niezbędna. W miejscach krwawych konfliktów zostały kobiety z dziećmi i starcy. Bez pomocy i opieki z zewnątrz nie przetrwają. Potrzebują pożywienia, opieki medycznej i dachu nad głową. Tymczasem młodzi mężczyźni przed trzydziestką stanowią trzon imigracyjnej fali do Europy. Eurostat podaje, że wśród przybyłych jest ich 75%.
Dopóki najnowsza wędrówka ludów nie zostanie poddana rzetelnej analizie, wolnej od politycznych zawirowań i doraźnych korzyści prominentnych grup interesu, nic się nie zmieni. Bez wskazania podłoża destabilizacji sytuacji na Bliskim Wschodzie, ale przede wszystkim bez doprowadzenia do trwałego pokoju, całkowicie wykrwawią się nie tylko tamte rejony świata. Sprawa podejścia do problemu migracji coraz bardziej dzieli i osłabia Europę. Najnowszą odsłonę pozorowanej równości państw członkowskich UE z zażenowaniem obserwowaliśmy w znajdującej się w przedwyborczej sytuacji Holandii, gdzie ok. 200 tys. obywateli pochodzenia tureckiego ma podwójne obywatelstwo. Dziwnym trafem wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans nie miał nic do powiedzenia w sprawie przestrzegania wartości europejskich przez władze własnego kraju. Donald Tusk też nie zaproponował zastosowanie wobec Holandii sankcji, jak to uczynił w stosunku do Polski. Establishmentowi europejskiemu wydaje się, że podwójne standardy są normą, a nie odstępstwem od zasad.
Mieczysław GilArtykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (12/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj.#REKLAMA_POZIOMA#