Aktywistki atakującej furgonetkę "Stop pedofilii" broni GW, a ta: "Oczywiście, że 'sprowokowałam' kierowcę"

- Maja chciała zamazać obraźliwe napisy na homofobusie. Wtedy mężczyzna wysiadł z auta i prysnął jej gazem w oczy
- pisze Wyborcza opisując "dramat" agresorki
- No to trafiła kosa na kamień. To się czasami zdarza. Mam nadzieję, że następnym razem, zanim ta pani zechce niszczyć cudze mienie, weźmie pod uwgę to, że może zostać za to skarcona.
- Tak to jest, gdy niszczy się cudzą własność.
Od wymierzania sprawiedliwości jest państwo, a nie linczownicy.
- Przykra sprawa, ale to Ona zainicjowała zdarzenie...
- piszą komentatorzy nawet na Wyborcza.pl, choć większość komentatorów albo potępia obronę swojej własności, albo wręcz grozi kierowcy linczem
A tymczasem sama Maja Wojdyło w komentarzach pod swoim postem pisze:
- Aby uciąć spekulacje - Oczywiście, że "sprowokowałam" kierowcę. Próbowałam zamazać sprayem kłamliwe hasła na furgonetce. Zanim to zrobiłam, uznałam, że jestem gotowa odpowiedzieć przed sądem, za to co zamierzam zrobić, czyli niszczenie mienia. To nie daje mu prawa fizycznej napaści i uszkodzenia oka oraz oczodołu. Nie pozdrawiam
- pisze Maja Wojdyło
Komentarz: Najwyraźniej wg. Pani Mai jeśli zobaczycie, że ktoś niszczy Wam samochód, możecie ewentualnie wejść z nim w światopoglądową polemikę. Najlepiej upewniwszy się uprzednio, że nie jest lewackim aktywistą, bo wtedy moglibyście go urazić.