„Mój udział w tej sprawie był incydentalny”. Córka Zbigniewa Ćwiąkalskiego o wyroku sądu ws. Śpiewaka

Wpis na Twitterze
W październiku 2017 r. Śpiewak napisał za pośrednictwem Twittera: „Boom. Córka ministra Ćwiąkalskiego przejęła w 2010 roku metodą na 118-letniego kuratora kamienicę na Ochocie”. Chodzi o kamienicę przy ul. Joteyki 13 na warszawskiej Ochocie. Budynek przekazano w prywatne ręce w 2011 r.
Zdaniem sądu było to działanie zamierzone, które mogło poniżyć prawniczkę w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego dla wykonywania zawodu adwokata. Warto zaznaczyć, że Sąd utajnił uzasadnienie wyroku.
„Nie przejęłam żadnej kamienicy”
Zdaniem mec. Górnikowskiej jej „udział w tej sprawie był incydentalny” i „ograniczał się do reprezentowania osoby, co do której nie było wtedy żadnych podejrzeń, że miałaby nie żyć”.
W rzeczywistości nie przejęłam żadnej kamienicy czy jej części! Nie działałam w swoim imieniu. Wszelkie czynności wykonywałam w imieniu osoby, którą reprezentowałam. Nie ma tam – chcę to wyraźnie podkreślić! – żadnej nielegalnej reprywatyzacji
– powiedziała w rozmowie z „Super Expressem”.
– W chwili gdy rozpoczynało się postępowanie, byliśmy przekonani, że jestem ustanowiona jako kurator dla osoby żyjącej, tylko nie wiadomo, gdzie ta osoba w danym momencie przebywa – dodała. Zdaniem Górnikowskiej „dopiero w wyniku działań profesjonalisty – archiwisty okazało się, że osoba ta nie żyje”.
Co na to Jan Śpiewak?
Według założyciela stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa Bogumiła Górnikowska zgodziła się na objęcie funkcji kuratora mimo tego, że „znała tylko imię i nazwisko i stary adres zamieszkania” przedwojennego właściciela drugiej połowy kamienicy Aleksandra Piekarskiego. – Nie znała jego daty urodzin – dodaje Śpiewak.
Wynika to z samym zeznań oskarżonej, zeznań Zbigniewa Ćwiąkalskiego i wynajętego później archiwisty, który ustalił, że Piekarski nie żyje w trzy miesiące, co nie udało się pani mecenas wcześniej, przez ponad dwa lata. W świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego Bogumiła Górnikowska-Ćwiąkalska nie znała tożsamości Aleksandra Piekarskiego. Jak zeznał archiwista samych Aleksandrów Piekarskich w Warszawie mogło być stu
– napisał na Facebooku aktywista.
Źródło: Super Express / Rzeczpospolita / Facebook
kpa