[Tylko u nas] Stachursky: Moja nadchodząca płyta wstrząśnie rynkiem muzycznym
![[Tylko u nas] Stachursky: Moja nadchodząca płyta wstrząśnie rynkiem muzycznym](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/32212.jpg)
– Wszystkim postawię zimną lufę.
– Na czym polega twój sukces? Utrzymujesz się na rynku od ponad 25 lat.
– Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Trudno mi jest ocenić taką sytuację. Staram się być bystrym obserwatorem tego, co się dzieje na rynku muzycznym. Mam cały czas kontakt z nowymi odbiorcami i dla nich staram się tworzyć nowe kompozycje.
– Genialny w swojej prostocie – to jest chyba najlepsza recenzja twojego sukcesu?
– To jeden z elementów mojego sukcesu. W warstwie lirycznej słuchacze wiedzą, że mają do czynienia ze Stachurskym.
– Często mylą twój pseudonim artystyczny z nazwiskiem znanego, polskiego poety. Do tej listy można zaliczyć byłego ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego.
– W hotelach też często mylą mnie z Edwardem Stachurą. No cóż… zdarza się. Trzeba dalej żyć (śmiech).
– Na początku była muzyka dance. Dlaczego nie utrzymała się na topie do czasów obecnych?
– W Polsce wynikało to z dorównania twórcom z zagranicy. Robiliśmy utwory zbliżone do topowych produkcji z tamtych lat. Ta muzyka nie miała przełożenia na rzeczywistość. Tworzono dance po to, żeby odnieść sukces.
– Do twojego utworu „Taki jestem” do dziś bawią się ludzie, a został on nagrany…
– Pierwsza wersja w 1994 roku. Chociaż warstwa liryczna była dołująca, a muzyka była imprezowa. Ta piosenka połączyła totalne przeciwieństwa, ale spełniła moje oczekiwania. Osiągnęła sukces muzyczny.
– Miałeś wiele muzycznych wcieleń. Które jest ci dziś najbliższe?
– Jacek Stachursky idzie drogą trance’u. Nawiązuję do 1999 roku, gdy nagrywałem takie utwory jak „Chłosta”. Potem był 2009 roku i utwór „Dosko” i „Jam jest 444”, „Bądź gotów” itd. A czasami dla przyjemności i eksperymentu skomponuję i stworzę coś refleksyjnego.
– Co autor miał na myśli, pisząc tekst do „Chłosty”?
– Nie mogę ci powiedzieć (śmiech). Nie interpretuję tego, niech każdy zrobi to na swój sposób. „Doskozzza” to kontynuacja dziedzictwa „Chłosty”. Młodzi ludzie potrzebują takich utworów. Jestem artystą, który może pozwolić sobie na coś takiego. Bez tego nasze życie imprezowo-towarzyskie nie miałoby kolorytu, który ma teraz.
– Musisz mieć duży dystans do siebie, nagrywając takie utwory jak „Chłosta” czy „Doskozzza”.
– Słuchając „Zimnej Lufy”, odpowiesz sobie szybko na to pytanie (śmiech).
– Byłbyś w stanie zagrać te trance’owe utwory, o których mówiliśmy na… weselu?
– To nie są weselne utwory. One muszą mieć swoją oprawę.
– Moje wesele byłoby mocno zakręcone.
– Jakby było, to… zagrałbym.
– A tak na poważnie. Przyjmujesz propozycje grania na weselach?
– Zdarzają się takie propozycje. Ale żebym zagrał, to muszą być sprzyjające okoliczności.
– Skąd się bierze twoja różnorodność muzyczna?
– Eksperymentowanie. Gdzieś coś usłyszę i mówię, że to jest dobre. Mam dobrych producentów trance’owych na pokładzie i możemy rozwinąć skrzydła. Moja nadchodząca płyta wstrząśnie rynkiem muzycznym pod względem literackim – jakkolwiek tego nie nazwać – i muzycznym.
– Nie obawiasz się schizofrenii artystycznej?
– Ludzie nie postrzegają mnie ze względu na twarz. Oni skupiają się na kawałkach. Nikt nie zwraca uwagi, czy dany kawałek, przy którym się bawi, zrobił Stachursky czy Kowalski.
– Wszyscy słuchają Stachursky’ego i nikt o tym nie mówi (śmiech)?
– Być może coś w tym jest. W języku angielskim nazywa się to ładnie „guilty pleasure”. Jeżeli robię refren i on siedzi mi w głowie, to myślę, że innym osobom też się spodoba.
– Kluby już czekają na twoje nowe produkcje?
– Tak. Muszę wzmocnić kontent klubowy. Stawiam mocno na kluby o trance’owym obliczu.
– Polskie kluby są zdominowane przez disco polo i house. Jak chcesz się wstrzelić z nowymi produkcjami?
– Tak nie może być, że dominują tylko określone nurty muzyki klubowej. Niewykluczone jest to, że mogę robić drum‘n’bass, wchodząc bardzo ostro w trance. Pokażemy, że polscy twórcy produkcyjnie i artystycznie są w stanie konkurować z największymi twórcami w Europie. W Polsce nie ma wykonawców trance’owych, są tylko DJ-e. Chcemy otworzyć drzwi z muzyką trance. Kiedyś mieliśmy Apollo 440 czy Faithless. Niech to będzie kontynuacja w kwestiach wykonawczych. Rynek musi się otworzyć na trance, nie może zamykać się na disco polo. W Polsce potężna grupa ludzi lubi trance, a nie ma wykonawcy, przy którym mogliby się pobawić.
– Grasz na festiwalach disco polo. Taka jest potrzeba rynku?
– U nas wszystko, co ma „umpa umpa”, jest określane mianem disco polo. Muszę brać pod uwagę realia rynku muzycznego, jak media prezentują polską muzykę. Czasami po prostu muszę odpowiadać na te wyzwania rynku.
– Stachursky – król polskich dyskotek i klubów?
– To nie jest dla mnie obraźliwe. Gram dużo i cały czas inwestuję w młodych odbiorców. Nowe propozycje szykuję dla odbiorców w wieku 13-21 lat.
– A ludzie w wieku średnim przychodzą na twoje koncerty.
– Tak. Oni przychodzą z sentymentu.
– Stachursky odpowiedni dla całej rodziny?
– Mam dużo różnych piosenek, a potem szukam, do kogo mogę z daną kompozycją trafić. Później prowadzę działalność estradową, która pozwala mi realizować się muzycznie. Tak wygląda moje życie artystyczne przez ćwierć wieku...
A w dalszej części tekstu m.in:
- Stachursky publikuje utwory według... faz księżyca. Czy kryje się za tym jakaś głębsza myśl?
- Czy zdarza mu się pisać piosenki dla innych wykonawców?
- Czy jest zadowolony z obecnej sytuacji na rynku muzycznym w Polsce?
- Jakich utworów nie byłby w stanie zaśpiewać?

#REKLAMA_POZIOMA#