"Nowe zalecenia". Tak się traktuje młodych ludzi z Kartą Polaka chcących wracać do Polski

Wiozłem wczoraj Blablacarem młodego człowieka z Grodna. Nie, nie pomyliłem się - z Grodna na Białorusi. Chłopak pracuje w IT, mówi po polsku jak prawie rodowity krakowiak, a emigrantem politycznym został z konieczności, nie z wyboru. Takich ludzi nasza gospodarka potrzebuje jak kania dżdżu, ale czy my, Polacy, potrafimy ich przyjąć? Oczywiście, że nie!
Podróżny w autobusie. Ilustracja poglądowa
Podróżny w autobusie. Ilustracja poglądowa / pixabay.com

Co musisz wiedzieć?

  • Karta Polaka to dokument potwierdzający przynależność do narodu polskiego, który może być przyznany osobie nieposiadającej obywatelstwa
  • Karta Polaka w założeniu miała przyznawać osobom pochodzenia Polskiego wiele uprawnień zbieżnych z uprawnieniami obywateli Polski
  • Według relacji posiadaczy Karty Polaka obecnie dla polskich urzędników, z którymi mają kontakt obowiązują "inne zalecenia"

 

Bo oto nasz białoruski pasażer opowiadał mi przez całą drogę do Warszawy o swoich perypetiach z Kartą Polaka. Dokumenty ma w komplecie - i metryki, i świadectwa, i papiery po pradziadkach. Wszystko jak należy, wszystko zgodnie z przepisami. Ale czy to wystarczy? Ależ skąd!

 

"Inne zalecenia"

Okazuje się bowiem, że w dwóch starych dokumentach sprzed stu lat data urodzenia jego prababci różni się o dwa lata. Dwa lata! W czasach, kiedy metryki prowadzono piórem gęsim, a urzędnicy carskiego rządu nie słynęli z dokładności. Ale dla naszych współczesnych biurokratów to problem nie do przejścia.

- Wie pan - mówi mi ten młody człowiek - urzędniczka powiedziała mi szczerze: "Jeszcze przed rokiem dostałby pan tę kartę bez problemu, ale teraz mamy inne zalecenia..."

Hmm, cóż takiego się w Polsce zmieniło około rok temu, koteczku?

Inne zalecenia! Jak to brzmi znajomo. Jakby się nic nie zmieniło od czasów "Lalki" Prusa. Te same zawiłe procedury, ta sama urzędnicza pycha, to samo "tak było zawsze i tak będzie".

A przecież ten chłopak to skarb. Programista, znający języki, wykształcony, z polskimi korzeniami i polskim sercem. Taki człowiek w Ameryce dostałby green card na pniu. W Kanadzie witaliby go kwiatami. A u nas? U nas słyszy: "inne zalecenia".

 

Taki przypadków jest więcej

Siedzimy w Blablacarze - bo i to znak czasów, że młodzi ludzie jeżdżą na współdzieleniu, oszczędzając na benzynę - i zastanawiam się, czy my, Polacy, w ogóle wiemy, co robimy. Narzekamy, że młodzi wyjeżdżają za granicę, że brakuje nam rąk do pracy, że demografia nas zjada. A jednocześnie odpychamy od siebie ludzi, którzy chcieliby tu zostać i pracować.

To jakaś dziwna logika. Albo żadna logika. Po prostu tępy biurokratyczny automatyzm, który działa sam dla siebie, bez względu na sens i potrzeby państwa.

Mój pasażer opowiadał dalej, że w urzędzie spotkał Ukraińca, który czeka na dokumenty już rok. I Kazacha z polskimi korzeniami, który dostał odmowę, bo jego dziadek za mało polsko brzmiał w dokumentach z 1938 roku. 

Słucham tych historii i myślę: czy nam, Polakom, rzeczywiście zależy na tym, żeby być krajem otwartym i gościnnym? Czy może wolimy siedzieć w naszej małej twierdzy i odganiać od drzwi każdego, kto ma inny akcent albo dokumenty z niewłaściwą datą?

Bo jak patrzę na te nasze urzędnicze "zalecenia", to widzę w nich ducha carskich kancelarii. Te same metody, ta sama mentalność: "nie wolno, bo nie wolno". I ten sam rezultat: ludzie potrzebni państwu zostają za drzwiami.

Może pora na nowe zalecenia? Takie, które będą służyć Polsce, a nie urzędniczej wygodzie?

Wyznaję, że dowoziłem tego młodego człowieka do Warszawy z przyjemnością. Ciekawa rozmowa, inteligentny towarzysz podróży. Szkoda tylko, że nasz kraj nie umie docenić takich ludzi. Ale może jeszcze się nauczy?


 

POLECANE
Arkadiusz Mularczyk: da się zawalczyć o kwestie reparacji w Parlamencie Europejskim polityka
Arkadiusz Mularczyk: da się zawalczyć o kwestie reparacji w Parlamencie Europejskim

Sprawa reparacji wojennych od Niemiec wciąż wywołuje ogromne emocje, zwłaszcza wśród środowisk konserwatywnych, dla których pamięć o niemieckich zbrodniach na Polakach nie może zostać zamieciona pod dywan w imię poprawności politycznej i pozytywnych relacji z Berlinem.

Górnicy odcięci pół kilometra pod ziemią. Trwa dramatyczna akcja ratownicza w Chile pilne
Górnicy odcięci pół kilometra pod ziemią. Trwa dramatyczna akcja ratownicza w Chile

W chilijskiej kopalni miedzi El Teniente doszło do potężnego wstrząsu o magnitudzie 4,2, który wywołał częściowe zawalenie tuneli. To zdarzenie doprowadziło do tragicznego wypadku – jedna osoba zginęła, a pięciu górników zostało odciętych od świata.

„Anoda” – przeżył Powstanie, zamordowali go komuniści tylko u nas
„Anoda” – przeżył Powstanie, zamordowali go komuniści

Porucznik Jan Rodowicz, „Anoda”, harcerz, żołnierz Szarych Szeregów, słynnego Batalionu „Zośka”, był w Powstaniu Warszawskim czterokrotnie ranny, odznaczony Krzyżem Walecznych i Virtuti Militari. Aresztowany przez bezpiekę, 7 stycznia 1949 r., po kilku dniach ubeckiego śledztwa, już nie żył. I choć oficjalna wersja wciąż mówi o samobójstwie (miał wyskoczyć z IV piętra gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – dziś Ministerstwo Sprawiedliwości – przy ul. Koszykowej w Warszawie), nikt w nią nie wierzy.

Zmiany w Kanale Sportowym. Rezygnacja po 4 latach Wiadomości
Zmiany w Kanale Sportowym. Rezygnacja po 4 latach

Z końcem lipca Maciej Sawicki zakończył swoją pracę na stanowisku prezesa Kanału Sportowego. Funkcję tę pełnił przez prawie cztery lata, kierując spółką jako jej jedyny członek zarządu. O swoim odejściu poinformował w mediach społecznościowych.

Tȟašúŋke Witkó: Chcemy luf, nie słów tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Chcemy luf, nie słów

Co robią odpowiedzialne władze państwowe, które powzięły informację, że za dwa lata, rządzony przez nie kraj – dodajmy, średniej wielkości europejskiej – zostanie zaatakowany przez jedną ze światowych potęg militarnych?

Groźny incydent w Świętokrzyskiem. Policja użyła broni Wiadomości
Groźny incydent w Świętokrzyskiem. Policja użyła broni

Policjanci z powiatu jędrzejowskiego interweniowali wobec agresywnego 36-latka z metalową pałką i postrzelili go. Mężczyzna trafił do szpitala. Policjantom nic się nie stało - poinformowała w piątek świętokrzyska policja na platformie X.

Ekspert: TSUE nie uznał powołania I Prezes SN za nielegalne, minister Mazur dezinformuje tylko u nas
Ekspert: TSUE nie uznał powołania I Prezes SN za nielegalne, minister Mazur dezinformuje

W czwartek 1 sierpnia 2025 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok w połączonych sprawach C‑422/23, C‑455/23, C‑459/23, C‑486/23 i C‑493/23 – tzw. sprawie Daka. Jak niemal każde orzeczenie dotyczące polskiego sądownictwa, również to natychmiast stało się obiektem medialnej gorączki interpretacyjnej i politycznych narracji. Niestety, wśród autorów tej dezinformacyjnej fali znalazł się również wiceminister sprawiedliwości Dariusz Mazur.

„Nigdy nie pozwolimy im zapomnieć”. Mentzen upamiętnił Powstańców pod Bramą Brandenburską z ostatniej chwili
„Nigdy nie pozwolimy im zapomnieć”. Mentzen upamiętnił Powstańców pod Bramą Brandenburską

W 81. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego lider Konfederacji, Sławomir Mentzen, wraz z posłami Nowej Nadziei udał się do Berlina. Symboliczne upamiętnienie odbyło się pod Bramą Brandenburską.

Nie żyje Joanna Kołaczkowska. Kabaret Hrabi ogłasza, co dalej Wiadomości
Nie żyje Joanna Kołaczkowska. Kabaret Hrabi ogłasza, co dalej

Kabaret Hrabi ogłosił decyzję dotyczącą swojej przyszłości po śmierci Joanny Kołaczkowskiej - jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiej sceny kabaretowej. Artystka zmarła w lipcu po walce z chorobą nowotworową. Miała 59 lat.

Wydałem rozkaz . Trump odpowiada na prowokacje Rosji pilne
"Wydałem rozkaz" . Trump odpowiada na prowokacje Rosji

Prezydent USA Donald Trump powiedział, że wydał w piątek rozkaz rozmieszczenia dwóch okrętów podwodnych o napędzie nuklearnym w „odpowiednich rejonach” w reakcji na prowokacyjne groźby byłego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa.

REKLAMA

"Nowe zalecenia". Tak się traktuje młodych ludzi z Kartą Polaka chcących wracać do Polski

Wiozłem wczoraj Blablacarem młodego człowieka z Grodna. Nie, nie pomyliłem się - z Grodna na Białorusi. Chłopak pracuje w IT, mówi po polsku jak prawie rodowity krakowiak, a emigrantem politycznym został z konieczności, nie z wyboru. Takich ludzi nasza gospodarka potrzebuje jak kania dżdżu, ale czy my, Polacy, potrafimy ich przyjąć? Oczywiście, że nie!
Podróżny w autobusie. Ilustracja poglądowa
Podróżny w autobusie. Ilustracja poglądowa / pixabay.com

Co musisz wiedzieć?

  • Karta Polaka to dokument potwierdzający przynależność do narodu polskiego, który może być przyznany osobie nieposiadającej obywatelstwa
  • Karta Polaka w założeniu miała przyznawać osobom pochodzenia Polskiego wiele uprawnień zbieżnych z uprawnieniami obywateli Polski
  • Według relacji posiadaczy Karty Polaka obecnie dla polskich urzędników, z którymi mają kontakt obowiązują "inne zalecenia"

 

Bo oto nasz białoruski pasażer opowiadał mi przez całą drogę do Warszawy o swoich perypetiach z Kartą Polaka. Dokumenty ma w komplecie - i metryki, i świadectwa, i papiery po pradziadkach. Wszystko jak należy, wszystko zgodnie z przepisami. Ale czy to wystarczy? Ależ skąd!

 

"Inne zalecenia"

Okazuje się bowiem, że w dwóch starych dokumentach sprzed stu lat data urodzenia jego prababci różni się o dwa lata. Dwa lata! W czasach, kiedy metryki prowadzono piórem gęsim, a urzędnicy carskiego rządu nie słynęli z dokładności. Ale dla naszych współczesnych biurokratów to problem nie do przejścia.

- Wie pan - mówi mi ten młody człowiek - urzędniczka powiedziała mi szczerze: "Jeszcze przed rokiem dostałby pan tę kartę bez problemu, ale teraz mamy inne zalecenia..."

Hmm, cóż takiego się w Polsce zmieniło około rok temu, koteczku?

Inne zalecenia! Jak to brzmi znajomo. Jakby się nic nie zmieniło od czasów "Lalki" Prusa. Te same zawiłe procedury, ta sama urzędnicza pycha, to samo "tak było zawsze i tak będzie".

A przecież ten chłopak to skarb. Programista, znający języki, wykształcony, z polskimi korzeniami i polskim sercem. Taki człowiek w Ameryce dostałby green card na pniu. W Kanadzie witaliby go kwiatami. A u nas? U nas słyszy: "inne zalecenia".

 

Taki przypadków jest więcej

Siedzimy w Blablacarze - bo i to znak czasów, że młodzi ludzie jeżdżą na współdzieleniu, oszczędzając na benzynę - i zastanawiam się, czy my, Polacy, w ogóle wiemy, co robimy. Narzekamy, że młodzi wyjeżdżają za granicę, że brakuje nam rąk do pracy, że demografia nas zjada. A jednocześnie odpychamy od siebie ludzi, którzy chcieliby tu zostać i pracować.

To jakaś dziwna logika. Albo żadna logika. Po prostu tępy biurokratyczny automatyzm, który działa sam dla siebie, bez względu na sens i potrzeby państwa.

Mój pasażer opowiadał dalej, że w urzędzie spotkał Ukraińca, który czeka na dokumenty już rok. I Kazacha z polskimi korzeniami, który dostał odmowę, bo jego dziadek za mało polsko brzmiał w dokumentach z 1938 roku. 

Słucham tych historii i myślę: czy nam, Polakom, rzeczywiście zależy na tym, żeby być krajem otwartym i gościnnym? Czy może wolimy siedzieć w naszej małej twierdzy i odganiać od drzwi każdego, kto ma inny akcent albo dokumenty z niewłaściwą datą?

Bo jak patrzę na te nasze urzędnicze "zalecenia", to widzę w nich ducha carskich kancelarii. Te same metody, ta sama mentalność: "nie wolno, bo nie wolno". I ten sam rezultat: ludzie potrzebni państwu zostają za drzwiami.

Może pora na nowe zalecenia? Takie, które będą służyć Polsce, a nie urzędniczej wygodzie?

Wyznaję, że dowoziłem tego młodego człowieka do Warszawy z przyjemnością. Ciekawa rozmowa, inteligentny towarzysz podróży. Szkoda tylko, że nasz kraj nie umie docenić takich ludzi. Ale może jeszcze się nauczy?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe