Marcin Bąk: Zielony Ład czy Zielona Religia?
Młodzi ludzie z wielką pasją i nie ukrywanymi emocjami wyrażali swoje poglądy. Znakomita większość grupy zaliczała się do zwolenników tezy o antropogenicznych przyczynach obserwowanego w ostatnich latach ocieplenia klimatu. Niewiele spraw potrafi współczesnych młodych ludzi naprawdę równie mocno ożywić, co zmiany klimatu. Jest to również jedna z tych niewielu kwestii, dla których są oni w stanie zdobyć się na jakieś poświecenia, co jest o tyle ciekawe, że żyjemy w dyktaturze przyjemności i przedstawiciele młodego pokolenia są tej dyktatury najlepszymi poddanymi. W związku z „walką o klimat” są jednak w stanie zdobyć się, przynajmniej na etapie deklaracji, na jakieś niewygody.
Argumentacja niby - naukowa
Interesująca bywa rozmowa z takimi młodymi ludźmi. Nie posiadają oni żadnych kompetencji do samodzielnej oceny tego, czy klimat rzeczywiście zmienia się pod wpływem człowieka, jak wielki jest wpływ działań ludzkich na Ziemię. Nie mają nawet odpowiedniego aparatu pojęciowego i matematycznego, by odczytać dane obserwacyjne, które są dostępne w źródłach internetowych. Dzielą zresztą tą ignorancję ze znakomitą większością mieszkańców naszego globu, nie wyłączając piszącego te słowa. By móc przynajmniej rozumieć wyniki niezliczonych danych obserwacyjnych wielu czynników zbierane na przestrzeni lat trzeba posiadać odpowiednią wiedzę i doświadczenie. By formułować twierdzenia dotyczące tego, czy i jak zmienia się klimat oraz jaki jest związek tych zmian z działalnością człowieka trzeba wiedzy z dziedziny fizyki gazów, fizyki ciała stałego, oceanologii, geologii, astronomii, astrofizyki, meteorologii, wulkanologii, chemii i paru jeszcze innych. Znakomita większość ludzi wypowiadających się zdecydowanie w kwestiach klimatu tej wiedzy zwyczajnie nie posiada i nigdy nie posiądzie. Na czym ufundowana jest w związku z tym ich pewność? Na autorytecie nauki, jak sami twierdzą. Jakiej nauki, chciało by się spytać, bo przecież nie ich własnej, sami nie przeprowadzali badań, nie mają nawet narzędzi pojęciowych do ich prawidłowego odczytania. Chodzi o autorytet naukowców, którym ludzie zaufali. Przeciętny młody człowiek, zwolennik tezy o antropogenicznym pochodzeniu zmian klimatu, bez wahania jest w stanie sięgnąwszy do telefonu odczytać informację, że „panuje konsensus w tej sprawie, 97 procent naukowców zgadza się co do decydującego wpływu człowieka na ocieplenie klimatu, nieliczni denialiści klimatyczni nie są traktowani poważnie w środowisku naukowym.” Na uwagę, że wśród tych 97 procent znajdują się antropolodzy, socjologowie czy literaturoznawcy a więc osoby tak samo kompetentne w kwestiach klimatu, jak krawcowe, kelnerzy czy taksówkarze, młody klimatysta wzruszy ramionami. 97 procent i już, nie ma o czym rozmawiać.
Nauka czy jednak religia?
Nauka, tak jak ją rozumiemy od czasów nowożytnych, polega na stałym zadawaniu pytań, kwestionowaniu obecnego stanu wiedzy, na próbach podważenia stanowiska obecnie uważanego za prawdziwe. Argument z autorytetu należy do argumentów najsłabszych. Powoływanie się na autorytet 97 procent ludzi, którzy zawarli jakiś konsensus nie ma wiele wspólnego z nauką. Tego rodzaju postawa jest natomiast charakterystyczna dla religii. Gdy nie ma zgody, co do jakiegoś poglądu teologicznego, kwestię tą rozstrzyga sobór, konklawe, rada starszych, sanhedryn czy jakiekolwiek ciało posiadające autorytet. „Roma locuta causa finita” – to nie jest jednak w żadnym wypadku postawa typowa dla nauki. Ludzie zaciekle upierający się przy dogmacie antropogenicznych przyczyn zmian klimatu wprawdzie powołują się na naukę ale funkcjonują de facto w schemacie religijnym. Klimatyzm jest w istocie religią, czy para-religią. Ma nawet swoją apokalipsę (planeta płonie!, wszyscy zginiemy!), ma proroków no i ma swoich zbawicieli – kupujcie wiatraczki i baterie słoneczne, może ominie was zagłada.
Piszę to wszystko, byśmy mieli jasność, że sprawa walki z absurdami, jakie usiłuje się nam narzucić pod nazwą Zielonego Ładu nie jest prosta. Mamy bowiem do czynienia z niemałą już liczbą ludzi, którzy traktują sprawę bardzo poważnie, jak religię, dla której gotowi są poświęcić wiele. W wyniku sprytnej, prowadzonej od lat na wielu poziomach manipulacji, udało się wytworzyć rzeszę wiernych ludzi, którzy myślą o klimacie w kategoriach religijnych. Obrona naszych, polskich interesów czy nawet obrona zdrowego rozsądku nie będzie w związku z tym sprawą łatwą.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:"To nie może tak być". Marszałek Hołownia ostro o polityce UE
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Politycy w komitywie z sędziami. Niemiecki ekspert ostrzega