Paweł Jędrzejewski: Dla Ireny Sendlerowej i małżeństwa Ulmów nie ma już miejsca w polskiej szkole

Tym Sprawiedliwym już dziękujemy
Według nowej, opublikowanej przed kilkoma dniami, propozycji podstawy programowej nauczania historii w liceum i technikum, uczeń już nie musi wiedzieć o ludziach pomagającym Żydom w czasie Holokaustu - Irenie Sendlerowej (która ratowała żydowskie dzieci), małżeństwie Żabińskich (ukrywających Żydów w warszawskim ZOO) i rodzinie Ulmów (rozstrzelanej razem z ukrywanymi przez nią rodzinami żydowskimi). W poprzedniej podstawie programowej znajdowało się stwierdzenie, że „Uczeń charakteryzuje postawy społeczeństwa polskiego i społeczności międzynarodowej wobec Holokaustu, z uwzględnieniem "sprawiedliwych", na przykładzie Ireny Sendlerowej, Antoniny i Jana Żabińskich oraz rodziny Ulmów”. W obecnej wersji, ostatni fragment zdania został wykreślony. Nie ma żadnego "z uwzględnieniem". Wymienione nazwiska znikają. Co to oznacza? Oznacza, że uczniowie co prawda mogą o tych postaciach wiedzieć, że nauczyciele mogą o nich wspomnieć, absolutnie nie ma żadnego zakazu, ale ani nauczyciele, ani uczniowie już tego nie muszą robić. Według Ministerstwa Edukacji Narodowej nie ma takiej konieczności. Te wielkie postacie są poza programem. Z kolei konsekwencją wykreślenia ich nazwisk z podstawy programowej jest to, że na maturze nie mogą się pojawić pytania dotyczące tych konkretnych bohaterów, którzy ryzykowali (Sendlerowa, Żabińscy) życiem, aby ratować Żydów, lub oddali życie (Ulmowie) ich ratując.
Czytaj również: W niemieckich sieciach handlowych w Polsce nie można płacić polskim BLIK-iem
Beata Sławińska: Kiedy mój dziadek wspominał „Warszyca”, zawsze miał łzy w oczach
Czy to jest zmiana na lepsze?
Czy to dobrze, że polscy uczniowie mogą otrzymać świadectwa dojrzałości bez wiedzy o tych ludziach? Czy usuwanie nazwisk najbardziej ofiarnych Polaków, reprezentujących monumentalny poziom etyczny, zdolnych do skrajnych poświęceń w najpotworniejszych, najgroźniejszych okolicznościach może być uznane za postęp? Jest nim najwyraźniej dla autorów zmian w podstawie programowej. Bo przecież, gdyby nie uważali tego za zmianę na lepsze, to nie podejmowaliby takiej decyzji.
Nie podzielam takiego poglądu.
Uważam, że jest to zmiana na gorsze.
I to w dodatku zmiana drastyczna, brutalna, a nawet okrutna wobec pamięci o tych ludziach, ale także wobec kolejnych roczników uczniów, których obejmą te zmiany programowe. Przecież edukacja historyczna na poziomie szkoły średniej ma - według autorów podstawy programowej - m.in. umożliwiać „rozwijanie (...) wrażliwości moralnej”.
W jaki sposób usunięcie Sprawiedliwych może pomóc w rozwijaniu wrażliwości moralnej?
Spójrzmy na dalsze zmiany: Karski i "Żegota" wypadają
W podstawie programowej nauczania historii w zakresie rozszerzonym, znajdował się następujący wymóg: „Uczeń przedstawia rasistowską i antysemicką politykę Niemiec hitlerowskich przed II wojną światową”. Obecnie ten wymóg znika całkowicie. Zdanie, które zacytowałem jest w całości przekreślone, usunięte. Uczniowie nie muszą wiedzieć o rasizmie niemieckiego państwa przed Holokaustem. Kolejna zmiana na lepsze?
Nie identyczny, ale podobny los spotkał następne zdanie - uległo ono istotnej modyfikacji. Brzmiało: „Uczeń przedstawia i omawia działania rządu Rzeczypospolitej Polskiej wobec tragedii Zagłady, z uwzględnieniem misji Jana Karskiego i roli "Żegoty"”. W nowej wersji, i Karski i "Żegota" znikają. Jan Karski był kurierem oraz emisariuszem Państwa Podziemnego, który jako jeden z pierwszych poinformował świat o niemieckich zbrodniach, przekazując rządowi polskiemu w Londynie raporty z getta warszawskiego i obozu tranzytowego w Izbicy (do których dostał się, by być naocznym świadkiem zbrodni). Odznaczony Orderem Orła Białego i dwukrotnie Orderem Virtuti Militari. Wyróżniony tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, a także honorowym obywatelstwem państwa Izrael.
Jaki tok rozumowania może spowodować, że nazwisko Karskiego zostaje usunięte z listy tematów, które musi znać uczeń historii w zakresie rozszerzonym?
A co powoduje, że ten sam uczeń nie musi mieć wiedzy na temat jedynej organizacji w Europie, wspieranej przez państwo, której wyłącznym celem było niesienie pomocy Żydom podczas popełnianego na nich przez III Rzeszę ludobójstwa?
W sierpniu 1942 roku, pisarka Zofia Kossak-Szczucka, przewodnicząca katolickiej organizacji Front Odrodzenia Polski, opublikowała konspiracyjnie apel zatytułowany „Protest!”. W apelu tym, autorka przedstawiła tragiczną sytuację Żydów, opisała popełniane na nich zbrodnie. Kilka tygodni po ogłoszeniu "Protestu", z inicjatywy jego autorki oraz działaczki PPS Wandy Krahelskiej-Filipowicz cztery konspiracyjne organizacje powołały do życia Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom (konspiracyjny kryptonim: Żegota), który prawie natychmiast objął pomocą około 180 ukrywających się osób. 70% tej grupy stanowiły dzieci.
I to właśnie ta organizacja została przekształcona w grudniu 1942 roku w Radę Pomocy Żydom, działającą pod wspólnym, polsko-żydowskim kierownictwem jako organ rządu Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie. Rada wydawała ukrywającym się uciekinierom z gett fałszywe dokumenty, pomagała w znajdowaniu mieszkań, w których mogli przetrwać, umożliwiała dostęp do opieki lekarskiej, dostarczała ubrania, zwalczała szantażystów i donosicieli, prowadziła akcję informacyjną oraz udzielała pomocy finansowej. Do sierpnia 1944 roku (wybuch powstania warszawskiego) na obszarze Generalnej Guberni którąś z form opieki ze strony Rady było objętych około 50 tysięcy osób.
Polscy uczniowie liceów i techników nie muszą o tym wszystkim wiedzieć. Poprzednio musieli, jednak obecnie ma to już nie obowiązywać.
Uczeń nie musi już "rozpoznać" Auschwitz-Birkenau
Ale jest jeszcze gorzej: zarówno zakres podstawowy jak i rozszerzony nauczania historii nie wymaga od uczniów „rozpoznawania głównych miejsc eksterminacji Żydów polskich i europejskich oraz innych grup etnicznych i społecznych na terenie Polski i Europy Środkowo-Wschodniej (w tym: Auschwitz-Birkenau, Treblinka, Sobibór, Babi Jar).” Poprzednio istniał taki wymóg. Obecnie został po prostu wykreślony. Gdy na maturze uczeń wymieni Auschwitz-Birkenau jako miejsce śmierci ponad miliona ludzi, to będzie oczywiście docenione, ale na zasadzie miłej niespodzianki, bo nie jest to wiedza, której egzaminatorom wolno od niego wymagać.
Kto zaprotestuje?
Gdyby świat był taki, jaki powinien być, to przeciwko tym zmianom protestowałyby szczególnie ostro działające w Polsce żydowskie organizacje, dbające o pamięć Zagłady. To ich celem jest ochrona wiedzy na temat zarówno Holokaustu jak i ludzi ratujących Żydów i zabieganie, aby nie została ona w programie nauczania historii drastycznie zubożona i okrojona w stosunku do poprzednich standardów.
Niestety, nie liczyłbym na to, choć bardzo chciałbym się w tym nieliczeniu mylić. Te zmiany w nauczaniu historii firmują bowiem siły polityczne (ministrem Edukacji Narodowej jest Barbara Nowacka - przewodnicząca lewicowej partii Inicjatywa Polska), które z zasady nie będą krytykowane przez żydowskie organizacje, niezależnie od tego, jak ostentacyjnie błędne są decyzje, które podejmują. Gdyby takie drastyczne i szkodliwe zmiany w programie nauczania o Holokauście proponowało ministerstwo edukacji w rządzie konserwatywnym, prawicowym, to reakcje byłyby z pewnością bardzo ostre i stanowcze. Protest byłby potężny i, prawdopodobnie, o zasięgu międzynarodowym.
Tyle, że to czysto teoretyczne "gdybanie", bo Ministerstwo Edukacji Narodowej zarządzane przez konserwatystów, nigdy nie wpadłoby na pomysł takich bezmyślnych zmian. Konserwatystami kieruje inna wizja historii i jej nauczania. Trzeba pamiętać, że w Polsce od wielu lat toczy się polityczna wojna domowa, w której orężem jest tzw. polityka historyczna. W kontekście tej "wojny", polscy Sprawiedliwi, narażający własne życie dla ratowania życia Żydów, są solą w oku dla tych, którzy propagują narrację o dominacji i powszechności polskiego antysemityzmu oraz uprawiają tzw. "pedagogikę wstydu". Sprawiedliwi im tę narrację skutecznie podważają.
Obecne zmiany w podstawie programowej, które mają zostać wprowadzone w nauczaniu o Holokauście, co najmniej sprawiają niefortunne wrażenie, jakby były kolejną akcją w tej wojnie. I jest całkiem możliwe, że właśnie nią są.
[Paweł Jędrzejewski jest publicystą Forum Żydów Polskich]