Kryzys niemieckiej motoryzacji. Chińczycy zdobywają rynek

Spadające zamówienia, pełne magazyny: niemiecki handel pojazdami przeżywa kryzys. Zwłaszcza chińscy dostawcy wabią teraz klientów specjalnymi cenami na e-samochody, zaostrzając wojnę cenową w Europie. Volkswagen jest zagrożony stratami
– podaje dziennik.
Czytaj również: Parlament Europejski chce odbierania prawa jazdy w całej Europie
"Jesteśmy na wczesnym etapie wojny cenowej"
W publikacji czytamy, że chińscy producenci eskalują wojnę cenową na europejskim rynku samochodowym, oferując drastyczne rabaty na swoje pojazdy. Jako przykład podano Great Wall Motor (GWM), który oferuje obecnie rabat w wysokości 12 000 euro na Ora 03 – mały samochód o zasięgu elektrycznym 310 kilometrów. Inna chińska marka BYD oferuje luksusową limuzynę o Han o... 19 000 euro taniej. Z kolei MG reklamuje "darmową energię elektryczną", kusząc klientów kuponem na ładowanie pojazdu o wartości 6 000 euro.
Jesteśmy na wczesnym etapie wojny cenowej
– komentuje Michael Ziegler, prezes Stowarzyszenia Przemysłu Motoryzacyjnego Badenii-Wirtembergii.
Czytaj także: Paraliż w Niemczech. Setki odwołanych lotów
Chińska ekspansja dotąd nieudana
Fala promocji i rabatów udzielanych przez chińskie firmy jest reakcją na dotychczasowy brak sukcesów odnośnie sprzedaży aut elektrycznych w Europie. Producenci motoryzacyjni z Państwa Środka tacy jak Nio, Polestar i Xpeng w 2023 roku sprzedali jedynie 330 000 pojazdów, co odpowiada udziałowi w rynku wynoszącemu zaledwie 3,1 procent.
Chińczycy liczyli na znacznie wyższe wskaźniki. Sprzedaż takich firm jak BYD i GWM jest szczególnie rozczarowująca, z odpowiednio 16 000 i 6 300 dostarczonymi egzemplarzami
– poinformowano. Stąd narastająca presja cenowa ze strony chińskich producentów, skutkująca coraz większymi problemami niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego.
Upadek niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego nie jest niemożliwy
Nadchodzące potężne kłopoty niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego przewidywał kilka miesięcy temu brytyjski tygodnik „The Economist”.
Choć wydaje się to obecnie trudne do wyobrażenia, scenariusz, w którym Niemcy przestaną produkować samochody na masową skalę, nie jest wcale niemożliwy
– pisał brytyjski tygodnik. W publikacji przywołano słowa nowego szefa Volkswagena Thomasa Schaefera, który wskazując na szereg problemów, jak wysokie koszty, spadający popyt, rosnąca konkurencja, ostrzegał, że stawką najbliższych lat jest przyszłość marki. Magazyn zwraca uwagę, że podobną przestrogę wygłosił w 2011 r. szef Nokii, gdy ta była największym producentem telefonów komórkowych na świecie, ale nie uchroniło to jej przed upadkiem.
Katastrofa nie jest już nie do pomyślenia. Niemieccy przemysłowcy odczuwają prawdziwy niepokój o przyszłość (...) muszą przejść na napęd elektryczny i nauczyć się tworzyć oprogramowanie, a w miarę postępu tych trendów, większa część wartości dodanej będzie zapewne pochodzić z innych źródeł i w efekcie fabryki będą musiały się skurczyć lub nawet zostać zamknięte (...) Niemiecki przemysł samochodowy musi również poradzić sobie z rosnącym problemem Chin (...) chińscy rywale rozpoczęli ekspansję za granicą, szczególnie w Europie. W ubiegłym roku Chiny po raz pierwszy wyeksportowały więcej samochodów niż Niemcy: odpowiednio około 3 mln i 2,6 mln pojazdów (...) zamówienia na pojazdy elektryczne grupy Volkswagen są od 30 proc. do 70 proc. mniejsze od założeń, firma nadal zmaga się z problemami z oprogramowaniem, a na szybko rozwijającym się chińskim rynku pojazdów elektrycznych, Volkswagen jest na szarym końcu
– podawał „The Economist”.
Czytaj więcej: „The Economist”: Upadek niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego nie jest niemożliwy