Waldemar Krysiak: Zostałem pomówiony przez feministkę i Radio Zet, domagam się przeprosin i sprostowania

Małgorzata Kasperowicz to aborcyjna działaczka, od lat walcząca z katolikami, którzy sprzeciwiają się zabijaniu dzieci. Feministka była zarówno uczestniczką, jak i organizatorką aborcyjnych demonstracji tak zwanego „Strajku Kobiet”. Oprócz walki o prawo do zabijania nienarodzonych Kasperowicz promuje ideologię LGBT i gender. W Internecie działa pod różnymi pseudonimami: czasem nazywa się „Pokochawszy”, czasem „Rienka”. To pod tym ostatnim pseudonimem kobieta pomówiła mnie wczoraj w swoich mediach społecznościowych: na platformach Facebook, Instagram i Twitter/X. Mimo tego, że kobieta nie przedstawiła dowodów na swoje zarzuty, Radio Zet pomogło jej w nagonce na mnie, publikując artykuł, który sugerował, że jestem przestępcą seksualnym.
Stanowski i Mazurek zrobią wywiad z… prezydentem Dudą. Podano datę
W pierwotnej wersji pomówienia lewicowej działaczki (Kasperowicz zmieniła tekst, gdy dowiedziała się o potencjalnych krokach prawnych z mojej strony) czytamy:
„Od miesięcy Krysiak wirtualnie mnie nęka. Wypisuje do mnie bzdury, głównie na moich znajomych. Większości wiadomości z tellonmy (sic!), które od niego dostaję, nawet nie publikuję, ale to nie są miłe rzeczy. Treści seksualne, opisywanie swoich dziwnych fetyszy, życzenie śmierci moim bliskim, cieszenie się z ich nieszczęścia.”
Dalej w tekście czytamy:
„Oprócz tego, chociaż blokuję go wszędzie, gdzie się da, wraca z multikontami (…). Waldemar Krysiak czuje się bezkarny, a prezentowane przez niego treści stają się z miesiąca na miesiąc coraz gorsze”.
Feministka dodaje też, że już (w innej sprawie) była na policji: to był według niej „idealny moment, żeby zgłosić Krysiaka”.
Zarzuty bez dowodów
Nigdy w życiu nie miałem bezpośredniego kontaktu z Małgorzatą Kasperowicz – ani w świecie rzeczywistym, ani za pośrednictwem portalu Tellonym. Jedyną formą komunikacji między mną a Małgorzatą Kasperowicz były jej i moje publiczne komentarze w Internecie, które wymienialiśmy w rozmowach dostępnych dla wszystkich.
Pomawiająca mnie lewicowa aktywistka od lat komentuje moją działalność publicystyczną, nazywając mnie m.in. „śmieciem”. Feministka twierdziła też, że „odkrywam gwałt na mężczyznach”, że mam zaburzenia psychiczne (np. obsesje), sugerowała, że „żyję w chlewie i głoduję” i że mam zamiar odciąć osobie transseksualnej członka. Małgorzata pisała też wprost, że jestem gorszy od g*wna.
Ja, zmuszony wulgarnością Kasperowicz, broniłem się przed jej atakami, nigdy jednak nie zniżając się do jej poziomu. Komentowałem też jej publiczne posty, te ogólnodostępne, które nie były wymierzone we mnie – nigdy przy tym nie łamiąc jednak prawa. Jako prawicowy, konserwatywny publicysta mam prawo (a w moim mniemaniu: nawet obowiązek) reagować na promocję aborcji i propagowania skrajnie lewicowych ideologii, takich jak ideologia gender i LGBT. Kasperowicz, lewicowa działaczka, miała prawo mówić o ważnych dla niej sprawach, ja natomiast miałem prawo krytykować jej przemyślenia i zachowanie.
Takie jednak były wymiary naszej dotychczasowej interakcji: ta zawsze była publiczna, dostępna dla wszystkich w Internecie. Wszystkie moje odpowiedzi na ataki feministki nadal też znajdują się na używanych przeze mnie platformach: na platformie Twitter/X, YouTube i TikTok. Nigdy ich nie kasowałem, ani nie zmieniałem. Żadna nie łamie polskiego prawa. Co więcej: moja krytyka działalności Małgorzaty Kasperowicz nie łamie nawet bardzo restrykcyjnych zasad i regulaminów platform online, na których oboje tworzymy.
Zarzuty feministki wobec mnie co do wysyłania jej prywatnych wiadomości są natomiast zwykłym kłamstwem: nigdy nie wymieniałem niepublicznych, prywatnych wiadomości z Małgorzatą Kasperowicz. Nigdy nie wysyłałem jej żadnych wiadomości z teściami seksualnymi, ani nie życzyłem jej lub jej bliskim śmierci. Poza osobami, z którymi Kasperowicz ma publicznie kontakt online (rozumiem, że może ona uznawać je za kolegów/koleżanki) nie mam pojęcia, kto należy do jej kręgu znajomych. Nie znam też jej rodziny.
Platforma Tellonym jest – z tego, co rozumiem – platformą do przesyłania anonimowych wiadomości. Nigdy z tej platformy nie korzystałem. Nie mogłem więc wysyłać tam wiadomości do Małgorzaty Kasperowicz, ani do jej najbliższych. Pomawiająca mnie działaczka przyznała też – po tym, jak poinformowałem ją o potencjalnych krokach prawnych – że wiadomości, które rzekomo ona otrzymuje, są anonimowe.
„Wiadomości są anonimowe” - dodała w późniejszym poście - „ale już dawno się mówi, w określonych środowiskach, że wiadomości pochodzą od Krysiaka”.
Tak brzmiała formułka, którą dodała, dowiedziawszy się, domagam się dowodów na jej zarzuty. „Mówi się” - to nie jest dowód. Kobieta zmieniła też oryginalny tekst swoich wpisów we własnych mediach: zaczęła dodawać, że nie ma pewności, od kogo otrzymuje nieprzyjemne wiadomości, że nie ma pewności, że to ja, że jej zarzuty opierają się o domysły jej własne i otoczenia.
Kasperowicz „podała dalej” wpis jednej ze swoich znajomych. Post potwierdzał, że oszczerstwa wobec mnie są oparte o prywatne interpretacje Kasperowicz i jej otoczenia. Interpretacje te opierają się o – uwaga! - styl zdań z nieprzyjemnych wiadomości. Styl ten miał niby przypominać mój styl.
Takie „dowody” przedstawiła pomawiająca mnie feministka.
Nagonka Radia Zet
Temat podchwycił i w nieetyczny sposób wypromował portal Radio Zet, a konkretnie piszący dla niego redaktor Sergiusz Kurczuk. Artykuł przez portal opublikowany używa naprzemiennie mowy zależnej (domniemania) i modus operandi bezpośredniego reportażu: jakby ktoś pisał o faktach, a nie o zarzutach. Już w tytule pojawia się sugestia, że jestem przestępcą seksualnym: „Waldemar Krysiak (...) został zgłoszony na policję przez feministyczną aktywistkę Rienkę Kasperowicz. Kobieta opisała, jak nęka ją w sieci.”
Tymczasem: „nękanie” jest tylko zarzutem. Kasperowicz przyznała, że opiera się o własne domysły i nie zaprezentowała dowodów moich rzekomych przestępstw. Pisanie więc o sprawie tak, jakby była czymś więcej niż plotkami, jest podłą manipulacją niszczącą moją reputację. Sposób, w jaki Radio Zet przedstawiło sprawę, zagraża mojemu życiu osobistemu i zawodowemu. Przestępstwa natury sadystycznej (nękanie), związane z zaburzeniami i obsesjami (stalking) i przestępstwa natury seksualnej należą do najpoważniejszych na świecie. Jestem niewinny, a Radio Zet przedstawiło mnie jako potwora, dewianta i przestępcę.
Również podtytuły w artykule Radia Zet napisane są w mowie bezpośredniej, a nie zależnej. Radio Zet napisało w jednym z nich wprost, że dręczę aktywistkę feministyczną. Nikogo nie dręczę i stanowczo sprzeciwiam się takiemu przedstawieniu sprawy. Takie słowa, opublikowane wczoraj, pogwałciły moje prawo do domniemania o niewinności.
W tekście Radia Zet zabrakło też sprostowania, które pomawiająca mnie Małgorzata Kasperowicz napisała niedługo po moim proteście wobec manipulacji. Radio Zet przedstawiło pierwotną wersję tekstu, nie wspominając nawet, że jest inna, nowsza wersja. Mojej perspektywy zabrakło kompletnie. Nikt z Radia Zet nie skontaktował się ze mną przed publikacją tekstu, który oczernia moją osobę.
Domagam się sprawiedliwości
Od Małgorzaty Kasperowicz domagam się publicznych przeprosin za pomówienia. Nie pozwolę na propagowanie kłamstw o mnie. Od Radia Zet domagam się sprostowania tekstu, który niesprawiedliwie przedstawia puste zarzuty wobec mnie jako fakty. Radio Zet zachęcam do kontaktu ze mną – bardzo chętnie pomogę im naprawić błędy, które popełnili.
W przeciwnym razie mam zamiar podjąć odpowiednie kroki prawne.
Proszę bardzo:
— Myślozbir (@myslozbir) January 31, 2024
chwilę po otrzymaniu informacji o konsekwencjach prawnych dla jej pomówień wobec mnie, @ri3nka przyznała się, że NIE MA ŻADNYCH DOWODÓW.
"Mówi się" - to wszysto, co ma. Czyli zwyczajnie POMÓWIŁA MNIE o przestępstwa. To są tylko puste domniemania wyssane z palca. pic.twitter.com/IAwx3tdVik
Do bezpodstawnej nagonki na mnie włączyło się @RadioZET_NEWS.
— Myślozbir (@myslozbir) January 31, 2024
Już sam tytuł sugeruje, że jestem przestępcą seksualnym. Tekst niżej sugeruje, że konfabulacje feministki są faktami.
W całym tekście nie ma ŻADNEJ INFORMACJI, że @ri3nka PRZYZNAŁA SIĘ, że nie ma dowodów na zarzuty. pic.twitter.com/3Nv2FauUZa
Proszę bardzo: @ri3nka dalej przyznaje - podając wpis @ManiaWillim - że pomówiła mnie o przestępstwa.
— Myślozbir (@myslozbir) January 31, 2024
Feministka i jej koleżanka miały otrzymywać anonimowe wiadomości, "które są pisane stylem Waldka".
To są ich 'dowody'. Styl zdania z wiadomości, które mógł napisać ktokolwiek. pic.twitter.com/bMaiQrsRJu