[Tylko u nas] Barbara Nowak: Mamy być głupim społeczeństwem, żeby nie stanowić konkurencji dla Europy Zachodniej
Lincz i igrzyska
– Z chwilą objęcia władzy przez nową ekipę rządzącą została Pani odwołana ze stanowiska małopolskiego kuratora oświaty. W jaki sposób się to odbyło i jak zareagowała Pani na tę decyzję?
– To jest zawsze oczywiste, że z chwilą zmiany obozu rządzącego muszą nastąpić zmiany na bardzo wielu stanowiskach, w tym także kuratora oświaty. Bycie kuratorem oświaty oznacza między innymi wprowadzanie w życie kierunków edukacyjnych państwa. Pojawił się rząd, który ma zupełnie inne podejście do edukacji i do wychowania niż poprzedni, było zatem jasne, że nastąpią zmiany na stanowiskach kuratorów. Sam fakt mojego odwołania nie był dla mnie niczym dziwnym czy niepokojącym, kuriozalny był natomiast sposób, w jaki się to odbyło. Był on przejawem kompletnego braku szacunku do drugiego człowieka, a na dodatek charakteryzował się wielką dawką tchórzostwa. Zazwyczaj jest rzeczą oczywistą, że wręcza się wypowiedzenie podczas zwykłego spotkania, czyli najczęściej wojewoda zaprasza do siebie kuratora i odwołuje go ze stanowiska. W cywilizowanym świecie jest to rzecz normalna. Tutaj jednak najpierw odbyła się jakaś wielka konferencja z wieloma posłami i z panią, która miała zostać p.o. kuratora. Nie ma zresztą takiego stanowiska w systemie prawa oświatowego. Ogłoszenie mojego odwołania odbyło się z wielkim hukiem, natomiast do wręczenia mi odpowiednich dokumentów już nie było odważnych. Kiedy zostałam wezwana do Urzędu Wojewódzkiego, nie spotkał się ze mną wojewoda, a jedynie pani dyrektor generalna zaprosiła mnie do jakiegoś malutkiego pokoiku, żebym szybko podpisała dokumenty i zniknęła. Po otrzymaniu wypowiedzenia pojechałam prosto do domu, nie wstępowałam do kuratorium, a tymczasem przed moim dawnym miejscem pracy pan poseł Platformy Obywatelskiej Aleksander Miszalski zorganizował coś w rodzaju manifestacji, zbierając tam ludzi trzymających tekturki z okolicznościowymi napisami, chcących mnie z odpowiednim ceremoniałem z kuratorium „wyprowadzić”. To wszystko pokazuje kompletny brak szacunku do urzędu i drugiego człowieka, są to działania obliczone na jego poniżenie, zohydzenie i odczłowieczenie, tu nie ma miejsca na merytoryczne działanie. Tylko chęć odwetu.
– Chodzi o igrzyska?
– Dokładnie o to. O pastwienie się nad drugim człowiekiem na oczach publiczności. Tak jakbyśmy wrócili do czasów Nerona, gdzie zgromadzeni widzowie krzyczą: „dobić, dobić!”. Spektakl jednak się nie udał, nie było też atmosfery triumfu w Urzędzie Wojewódzkim. Kiedy tam wchodziłam, poszczególne osoby raczej przede mną umykały. Wyjątkiem była pani dziennikarka z „Gazety Wyborczej”, która szła za mną wraz z fotografem, zadając prowokacyjne pytania i licząc na to, że zrobię odpowiednio niekorzystną minę, którą fotograf będzie mógł uwiecznić. Odniosłam wrażenie, że to „polowanie na czarownice” miało na celu zastraszenie mnie, a zarazem uczynienie ze mnie „przestrogi” dla ewentualnych naśladowców, którzy zechcą publicznie i głośno opowiadać się za wyznawanymi wartościami cywilizacji chrześcijańskiej. To ma być to słynne „opiłowywanie katolików”.
– Atakujący odnieśli skutek?
– Nie, ja się nie przestraszyłam i nie przestraszę, traktuję to raczej jako żenadę i błazenadę, ciąg dalszy happeningów antypatriotycznych czy puczu PO i Lewicy w Sejmie. Martwi mnie, że na tych spektaklach cierpi powaga polskiego państwa. Coś, co jest sprawą zmiany na urzędzie, którą należy załatwić z poszanowaniem człowieka, prawa i powagi danej instytucji, jest zamieniane w błazenadę. Dokopywanie drugiemu człowiekowi to „humor” naprawdę niskich lotów. Tego rodzaju działania nie licują z powagą urzędów, naruszają godność drugiego człowieka i wprowadzają chaos. A w chaosie nie ma miejsca na poszanowanie prawa i porządku, liczy się tylko siła i bezwzględne realizowanie danego planu. Dziś urzędy państwowe objęły dokładnie te osoby, które wcześniej widzieliśmy na pełnych wulgaryzmów „czarnych marszach”. Mam tu na myśli oczywiście panią minister likwidacji edukacji Barbarę Nowacką i jej wiceministrów. To, z czym mamy obecnie do czynienia w obszarze edukacji, jest operacją realizowaną na żywych organizmach młodych Polaków, prowadzoną precyzyjnie zgodnie z założeniami komunisty A. Gramsciego, który podkreślał, że formację ideologiczną – z pewnością bezideową – młodych ludzi trzeba zaczynać jak najwcześniej, najlepiej już od przedszkola. Obecny rząd wprowadza zmiany z niezwykłym pośpiechem, jakby chciał „nadrobić” „stracone” osiem lat. Realizowane są obecnie założenia zaplanowane jeszcze sprzed 2015 roku, za czasów poprzednich rządów koalicji PO–PSL. Zaczęto symbolicznie od ograniczenia lekcji religii, uznając je za fundamentalne zagrożenie w formacji młodych Polaków. Dzieje się to w oderwaniu od jakiegokolwiek takiego kontekstu międzynarodowego, ponieważ w większości krajów europejskich religia jest niemal wszędzie w szkołach. Tylko że u nas jest to religia katolicka, z którą należy programowo walczyć. Kolejne posunięcie ministra likwidacji nauki to informacja o „odchudzeniu” podstaw programowych o co najmniej 5%, a najczęściej o 20%. Bez głębszej refleksji, analizy kryteriów zmian i ich sensowności. Nauki ma być mniej i już. Zniknąć ma przedmiot historia i teraźniejszość, młodzi ludzie nie mają dowiadywać się tego, jak wyglądała Polska po II wojnie światowej, jakie zaszły w niej przemiany po upadku komunizmu etc. A przecież są to szalenie istotne informacje, niezwykle ważne dla kształtowania naszej świadomości narodowej. Tylko że nie dla wszystkich są one wygodne, bo jeśli mówimy o ofiarach systemu komunistycznego, mogą przy tej okazji pojawić się pytania o oprawców oraz o ich mentalnych spadkobierców. Kolejna sprawa to postulat stworzenia szkoły, która ma być wyłącznie przyjemna, radosna i niestresująca. Dziś gorącym tematem jest postulat likwidacji prac domowych, ale tu chodzi o głębszą sprawę dotykającą samej istoty formacji człowieka. Neomarksiści dążą do tego, aby jedynym kryterium sensowności danego działania było subiektywne odczucie emocjonalne, a nie wybór woli oświeconej rozumem, jak ma to miejsce w modelu chrześcijańskim. W efekcie młodzi ludzie mają stać się bezwolnymi niewolnikami własnych tymczasowych odczuć i wrażeń, nie posiadając ani jasnego punktu odniesienia zakorzeniającego ich w rzeczywistości, ani wspólnej płaszczyzny wspólnotowej, tak im przecież potrzebnej. Szkoła ma przestać mieć funkcję uczącą i wychowującą, kształcącą to, co neomarksistom się tak strasznie nie podoba, czyli wyśmiewane przez nich cnoty: charakteru, rozumu, moralności.
– Jakie będą skutki przyjęcia takiego modelu wychowania i edukacji?
– Za sprawą takiego modelu kształtowania młodych ludzi społeczeństwo ma być głupie. Ma być dużo głupsze niż dzisiaj. Po to, abyśmy nie byli zagrożeniem dla Europy Zachodniej. Elity Europy Zachodniej też nie kształcą się w szkołach publicznych. Oni mają specjalny system szkolenia w elitarnych szkołach, które są przeznaczone dla wybranych i nie ma być dla nich żadnej konkurencji, a już na pewno nie ma być to konkurencja z Polski. Pan Tusk dostał takie zadanie i je wykonuje. Po prostu podporządkowuje Polskę Unii Europejskiej na zasadzie kolonii. Trzeba tak właśnie działać, żeby z korzeniami usunąć dumę Polaków świadomych swojej historii i roli w obronie Europy przed najazdami Turków czy bolszewickiej Rosji. Żeby Polskę wynarodowić, trzeba działać na bardzo wielu obszarach. Mamy nagle przekształcić się z Polaków kochających swój kraj, z patriotów polskich, w Europejczyków, co tak naprawdę trudno zdefiniować. Pojęcie „Europejczyka” tak naprawdę nie kojarzy się z żadnym państwem i z żadnymi konkretnymi wartościami. I o to właśnie chodzi, wszystkie wartości mają być przekreślone. Donald Tusk mówił, że „polskość to nienormalność”. Należy z niej zatem natychmiast zrezygnować i wyrwać z serc i dusz patriotyzm Polaków.
My jesteśmy z Boga i z miłości Ojczyzny
– Czy to się może udać?
– Nie, to im się nie uda. Taki mają plan i usiłują go realizować, ale im bardziej tego próbują, tym bardziej naród Polski burzy się. My jesteśmy z Boga i z miłości Ojczyzny. Oni tego nie rozumieją, bo są przesiąknięci ideologią neomarksistowską i globalistyczną. Wydaje im się, że zwyciężą, ale nie zwyciężą. Pycha kroczy przed upadkiem. Nasza miłość do Ojczyzny jest ściśle od wieków związana z miłością do Boga. Wielcy Polacy wierząc w Boga, pracowali dla Ojczyzny i bili się o Niepodległą. Z Panem Bogiem nikt jeszcze nie wygrał i nie wygra. To Bóg zwycięży. Jestem przekonana, że nawet ci Polacy, którzy są dzisiaj „letni”, a nawet być może oddalili się od Kościoła, powrócą do wiary i do chrześcijańskiego systemu wartości, dzięki któremu całe nasze dziedzictwo jest tak piękne, wartościowe, bogate i inspirujące. To jest przestrzeń naszego rozwoju, schronienie w oceanie wszechobecnej destrukcji i nihilizmu. Dzisiaj zobaczyłam obrazy, które mnie wręcz wzruszyły. Byli to strajkujący rolnicy we Francji, „najstarszej córki Kościoła”, która tak daleko od tego Kościoła odeszła, która tak upadła. Tymczasem strajkujący rolnicy przy autostradzie postawili krzyż i zaczęli się modlić o pomoc do Matki Boskiej. Do nich zaczyna docierać, że powrót do Boga, zasad cywilizacji chrześcijańskiej, szacunku do człowieka, odwrót od niszczących ekologizmów, rzekomej ochrony klimatu itp. kłamliwych ideologii to jest jedyny ratunek dla Francji. Jestem pewna, że w Polsce będzie dokładnie tak samo.
Rozmawiała: Agnieszka Żurek