Marek Miśko: Dialog ponad wszystko?
Sam dialog, nie jest według mnie żadną cnotą, a już na pewno wartością, dla której można byłoby tracić głowę. Są bowiem sprawy w których należy mieć utarty pogląd i istnieją sytuacje gdzie nie może być mowy o żadnych ustępstwach. Dialog zawsze prowadzi do koncyliacji a my, katolicy jesteśmy przecież powołani do tego, aby drugiego do Chrystusa słodko nakłaniać, bez ustępstw. Chyba…
Kult dialogu czyli dokument z Abu Zabi
W słynnym „dokumencie o ludzkim braterstwie” podpisanym przez papieża i wielkiego imama Al-Azhar Ahmeda al-Tayyeba czytamy, że „pluralizm i różnorodność religii, koloru, płci, rasy i języka są rzeczami, których Bóg chce w swojej mądrości”. Oznaczałoby to, że mądrość Boża może mnie zaprowadzić w pewnym momencie życia do meczetu lub synagogi, w których również odnajdę prawdę, piękno i dobro, bo przecież wynikiem boskiej sprawczości mogą być wyłącznie piękno prawda i dobro. Skoro Bóg chce dla mnie dobra, nie mógłby jednocześnie skazywać mnie na zło. Zło możemy wybrać jedynie sami. Wyraz katolicki oznacza nic innego jak powszechny, powszechność nie ma natomiast nic wspólnego z elastycznością. Przynajmniej tak byłem uczony. Jeżeli dialog w kwestiach wiary mamy traktować jako słownikową definicję długotrwałych negocjacji, rozmów między stronami w celu uzgodnienia stanowisk, to powinien on budzić w nas pewne zaniepokojenie. Jakież to stanowisko może ustalać Kościół w kwestiach dogmatycznych na gruncie dialogu? Do jakiego wniosku można dojść podczas takich uzgodnień na płaszczyźnie metafizyki z tymi którzy w Chrystusie nie chcą widzieć Zbawiciela, odrzucają jego bóstwo i człowieczeństwo, męczeńską śmierć lub zmartwychwstanie? Czy dialog na temat wiary ma być poszukiwaniem cech wspólnych przy jednoczesnym odrzuceniu spraw najistotniejszych i podstawowych? Czy Można w tej sferze iść na ustępstwa? Mamy iść i głosić, czy iść i dialogować? Mamy zabiegać i przekonywać, czy uśmiechać się i przyzwalać na głoszenie nieprawdy w koncyliacyjnym tonie?
Głos w tej sprawie głos zabrało niewielu hierarchów. Jednym z nich był szwajcarski biskup Marian Eleganti powiedział on „skoro Bóg nie jest istotą sprzeczną wobec samego siebie, nie może pragnąć niejednorodności koncepcji na jego temat i w konsekwencji pluralizmu sprzecznych ze sobą religii. Skoro wiemy, że islam ze swej natury jest nie jest chrześcijańską religią, odrzuca to co konstytuuje esencję chrześcijaństwa; boskie synostwo Jezusa Chrystusa i związaną z nim Trójcę Świętą.” Dodał również, że złożenie podpisu pod takim zdaniem deklaracji jest możliwe jedynie kosztem wyjątkowej zbawczej roli Jezusa Chrystusa.
Dialog, a dialog
Wczorajsza uroczystość Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny wzbudziła we mnie pewną refleksję. Wskazała na dwa motywy dialogu zawartego na kartach Pisma Świętego. Chodzi o dialog, który podjęły dwie kobiety. Pierwszą była Ewa, która ściągnęła nieszczęście na siebie i całą ludzkość tylko i wyłącznie z tej przyczyny, że rozpoczęła dialog ze złem. Wystarczyła tylko drobna relacja z szatanem, a jej konsekwencją, lub powiedzieć by dobitniej owocem, stało się sprzeniewierzenie Bogu i wygnanie ludzi z raju. Drugą była Matka Boża, która również podjęła dialog – był to dialog z dobrem, z Bogiem. Efektem tego dialogu, było zesłanie na świat boskiego zbawiciela, który poprzez wcielenie Swego Syna uratował nas przed wieczną zagładą. Dialog sam w sobie nie jest żadną wartością. Owoce może przynieść tylko wtedy, gdy oparty jest na prawdzie i prowadzi do niej bez niebezpiecznych ustępstw.