78 lat temu sowieci wkroczyli do niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau
Kiedy w sobotnie popołudnie, 27 stycznia 1945 roku, radzieccy żołnierze po krótkiej walce z Niemcami wkroczyli do obozu, ich oczom ukazał się żałosny widok ponad 7 tysięcy wynędzniałych więźniów. Byli to ci, których Niemcy uznali za niezdolnych do ewakuacji. Obóz nie przypominał jednak miejsca, jakim był jeszcze kilka miesięcy temu. Gdy Sowieci chodzili alejkami kompleksu, w tle wciąż dymiły zgliszcza podpalonych kilka dni wcześniej budynków. Zanim jednak wycofujący się w pośpiechu Niemcy podłożyli pod baraki ogień, zdążyli już wysłać do Niemiec większość cennych przedmiotów.
Zacieranie śladów zbrodni
Już bowiem w drugiej połowie 1944 roku kierownictwo KL Auschwitz podjęło decyzję o rozpoczęciu zacierania śladów dokonanych w obozie mordów. Chciano w ten sposób uniknąć błędu, jaki popełniono w czasie pospiesznej ewakuacji Majdanka, kiedy to w ręce Rosjan wpadły dowody jednoznacznie świadczące o niemieckich zbrodniach. Oprócz rzeczy skradzionych więźniom do Rzeszy wywieziono wiele ważnych dokumentów, w tym między innymi dokumentację eksperymentów przeprowadzonych przez Josefa Mengele. Do Niemiec wysłano również sporą część wyposażenia technicznego takiego jak aparaty rentgenowskie służące do eksperymentów ze sterylizacją. Latem 1944 roku na wielką skalę niszczono już kartoteki i spisy imienne więźniów, którzy zostali deportowani do Auschwitz.
W miarę jak Armia Czerwona dokonywała postępów na froncie, zacieranie śladów zbrodni przybrało na sile. Więźniów Sonderkommando najpierw zmuszono do usuwania pozostałości ludzkich prochów z dołów spaleniskowych, a następnie ich systematycznie zabijano. W kolejnych miesiącach esesmani nakazali wysadzić w powietrze budynki komór gazowych, a zaledwie kilka dni przed nadejściem Rosjan wysadzono krematoria II i III. 23 stycznia podpalono magazyny tzw. Kanady, gdzie przechowywano mienie skradzione pomordowanym.
Mordercza ewakuacja
Po ostatnim apelu, który miał miejsce 17 stycznia, wyższy dowódca SS i policji we Wrocławiu SS-Obergruppenführer Ernst Schmauser wydał rozkaz o ewakuacji obozu. Chwilę po tym blisko 58 tysięcy oświęcimskich więźniów zostało pognanych na zachód w kierunku Gliwic i Wodzisławia Śląskiego. Wycieńczeni z głodu i chorób więźniowie zmuszeni byli pokonać w trzaskającym mrozie dziesiątki kilometrów. Popędzani przez rozwścieczonych esesmanów nie wytrzymywali morderczego tempa marszu i często ginęli z wycieńczenia lub od kul swoich oprawców. Jednak nawet dotarcie do celu nie oznaczało końca cierpień. Więźniów stłoczono w wypełnionych do połowy śniegiem otwartych wagonach i wysłano w kierunku obozów koncentracyjnych znajdujących się na terenie Niemiec. Historycy szacują, że w morderczych marszach śmierci życie straciło co najmniej 10 tysięcy więźniów.
Wyzwolenie?
Mimo usilnych starań Niemcom nie udało się zatrzeć wszystkich śladów zbrodni. Zachowała się spora część obozowego archiwum oraz przedmiotów zrabowanych zamordowanym. Tysiące butów, walizek czy fotografii można obejrzeć dziś na terenie Muzeum Auschwitz-Birkenau. Są one niemymi świadkami tej ogromnej katastrofy ludzkości, której symbolem jest Auschwitz.
Ostatecznie w walkach o oswobodzenie miasta i obozu poległo 231 żołnierzy Armii Czerwonej. Ocalałym więźniom udzielono na miejscu doraźnej pomocy medycznej. Ci, których stan zdrowia na to pozwalał, udawali się w swoje rodzinne strony. Teoretycznie zostali oni wyzwoleni. Jednak czy można było mentalnie wyzwolić się z miejsca, które obozowy lekarz SS Heinz Thilo określił mianem anus mundi – „odbytnicą świata”? Szacuje się, że w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym i zagłady Auschwitz życie straciło co najmniej 1,1 miliona ludzi.