[Z Niemiec dla Tysol.pl] Osiński: Alice Schwarzer. Ikona niemieckiego feminizmu gromi Zielonych za chęć pomocy Ukrainie
Niesłabnąca estyma, jaką darzą Alice Schwarzer do dziś zachodni wyznawcy Włodzimierza Lenina, jest zbyt ostentacyjna, by nie podejrzewać, że chodzi tu o coś więcej. 80-letnia dziennikarka i ikona feminizmu, przez długie dziesięciolecia lokowana w tym samym panteonie, co Jean-Paul Sartre i Simone de Beauvoir, znów dała dowód swojej intelektualnej „drapieżności”.
Schwarzer gromi Zielonych
W rozmowie z byłym szefem frakcji Zielonych Tonim Hofreiterem Alice Schwarzer stwierdziła, że dostawy ciężkiej broni na Ukrainę zwiększą ryzyko konfliktu nuklearnego. Konfabulująca ideolożka należy do grupy „intelektualistów”, którzy podpisali się pod listem, mającym znieczulić kanclerza Olafa Scholza na „brutalną i antypacyfistyczną” politykę koalicjantów. Według pani Schwarzer Zieloni sprzeniewierzyli się swoim ideałom, przyzwalając na „zakłócenie pokoju w Europie”. Tak jakby między majem 1945 r. a lutym 2022 r. we wszystkich krajach naszego kontynentu panował niczym niezmącony spokój, a konflikty w Gruzji czy na Krymie były niewartymi odnotowania incydentami.
Nie przypadkiem przywołuję tu właśnie przykład Alice Schwarzer, która w świetle powszechnie znanych dziś faktów nieraz się już skompromitowała. Mimo to niemieckie media dalej udzielają jej głosu, próbując podtrzymać pozytywne skojarzenia z niezapomnianymi „Swinging Sixties”. Burzycielka tradycyjnych wyobrażeń o ciąży i macierzyństwie nadal zakłada, że wszyscy przywódcy państw europejskich (łącznie z Rosją) mają wrodzony „instynkt dobra”. Dopóki nie wchodzą sobie w paradę, będą się dalej demokratycznie rozwijać i kiedyś odnajdą właściwą dla siebie drogę.
W słownej potyczce z Hofreiterem Alice Schwarzer nie potrafiła jednak wytłumaczyć, dlaczego jej zdaniem tylko Niemcy wznieciłyby konflikt jądrowy, a inne sprzymierzone z nimi państwa nie. Czy dostarczająca Ukrainie ciężki sprzęt Wielka Brytania, z którą uparta feministka chciała niegdyś ruszyć z posad „bryłę świata”, nie sprowokuje despoty z Moskwy? Albo inaczej: jeżeli Niemcy – jako jedyne państwo w Europie – nie pomogą Ukrainie, czy to zaspokoi rosnące neoimperialne apetyty Putina?
Logika lewicowej populistki Alice Schwarzer popycha ją do wyciszania wojennych emocji. Niektórzy Niemcy to kupią. Wszak nikt nie chce wojny. Tyle że w obliczu budzących grozę zbrodni rosyjskich żołnierzy wobec ukraińskich kobiet ten tani pacyfizm przekonuje już chyba tylko ślepych wyznawców redaktor naczelnej „Emmy”, która uodporniła się na jakąkolwiek inną opinię poza wiarą, że nie wolno eskalować konfliktu z Kremlem. W „poetyce” Alice Schwarzer rozpoznajemy podręcznikowe sposoby prania mózgów. W świetle jej filozofii, odrzucającej każdy konflikt w imię bliżej nieokreślonych „wyższych” wartości, także i prowadzenie wojny z Hitlerem nie miałoby sensu.
Hitler zły, Stalin dobry
W latach 60. XX wieku osoby jak Alice Schwarzer uwierzyły, że alianci pokonali największego zbrodniarza wczech czasów. Całkowicie jednak zignorowali, że wschodnią część świata podbił równie bezwzględny zwyrodnialec. W ich oczach Stalin sprzymierzył się przecież z aliantami, a komunizm był zresztą z gruntu „dobrą i szlachetną ideą”. Jeśli na obszarze ZSRR zdarzały się jakieś „drobne nieprawości i nadużycia”, to nie większe niż na Zachodzie.
Alice Schwarzer i jej nieudolni epigoni od lat nasycają swoje podręczniki tanią ideologią, która najpóźniej teraz – w obliczu sytuacji na Ukrainie – powinna zostać obnażona i napiętnowana. „Antywojenny” ruch lewicowej publicystki nie jest wymierzony przeciwko wojnie, lecz przeciwko wspieraniu narodów broniących swojej wolności.
Wojciech Osiński
[Autor jest korespondentem Polskiego Radia]