Eksfeministka Kaya Szulczewska: „Wypad z balu”, czyli jak i dlaczego mnie dotknęła cancel culture

Znacie to uczucie, kiedy traficie do jakiegoś środowiska, trochę Wam to imponuje, bo nawet tam nie pretendowałyście, w jakiś sposób czujecie się wyróżnione, ale szybko orientujecie się, że zasady, jakie w nim obowiązują, nie przystają do waszego wychowania/statusu/poczucia komfortu itd., co skutkuje tym, że towarzystwo zaczyna czuć waszą inność, zaczyna to wszystkim przeszkadzać, więc się Was po prostu wyklucza? Ja znam – aż za dobrze.
Kaya Szulczewska Eksfeministka Kaya Szulczewska: „Wypad z balu”, czyli jak i dlaczego mnie dotknęła cancel culture
Kaya Szulczewska / Zbiory Kai Szulczewskiej

Ostatnio pisałam na Instagramie o tym, że czuję się, jakbym została wyrzucona z balu: za brak „dobrych manier”, za używanie nie tych co trzeba słów („kobieta” zamiast „osoba z macicą”), nie dość pilne sygnalizowanie cnót uznawanych w tym środowisku i niedostosowanie się do etykiety. „Mieliśmy Cię za inną” – powiedzieli.

 

Wzięli mnie za fraki, skopali i wyrzucili

Doświadczyłam cancelu ze strony wzmożonych moralnie feministek i lewicujących influencerek, które można nazwać wojowniczkami sprawiedliwości społecznej, wyznającymi ideologię „woke” („wokeness”, z ang. „ruch przebudzonych”), co w Polsce objawia się ciągłym publicznym sygnalizowaniem cnót (ona/jej) z pakietu lewicowych.

Obowiązkowo byciem sojusznikiem wszystkich mniejszości, zwłaszcza tej najmodniejszej w danym sezonie opresji, oraz zwykle wyzywaniem ludzi pogardliwie od uprzywilejowanych, „białych cis”, TERF-ów, SWERF-ów, wykładami na temat inkluzywności, tego, jak bardzo inni to niby wykluczają jakieś mniejszości, czy nie mają prawa się wypowiadać z powodu „niewyznanego grzechu pierworodnego” – po lewicowemu zwanego przywilejem.

 

Na stos z TERF-em!

Cancel, jaki urządzono mi w social mediach, przypominał zwykły lincz przeprowadzony grupowo z pełnym rozmysłem, do którego z ochotą dołączyły także znane mi osoby, po których nie spodziewałam się tak negatywnych zachowań i odczuć w moją stronę, zwłaszcza biorąc pod uwagę nasze prywatne relacje. Czuję więc podobieństwo zdarzeń z tym, co opisuje wiele ofiar cancel culture.

To jest też coś, o czym pisała w swoim eseju Chimamanda Ngozi Adichie, a mianowicie utrata normalnych ludzkich zachowań wobec drugiego człowieka, jakiś rodzaj demoralizacji. Brak lojalności to jedno, ale tu mamy też motyw niszczenia, zupełnie niewspółmiernej do rzekomej przewiny przemocy. Nierzadko próby wybicia się jako „ta lepsza” podczas publicznego oczerniania i besztania celu nagonki.

Coś w stylu: „Patrzcie na nią, jaka jest zła – nie to co ja, ja jestem lepsza”.

Dla mnie – osoby będącej z boku tych wzmożonych, przebudzonych środowisk, która w zasadzie tylko lekko musnęła tego towarzyskiego teatru, wygląda to tak, że jest pewne mające o sobie bardzo dobre mniemanie i na swój sposób elitarne towarzystwo.

Jest to faktycznie często bardzo wpływowe środowisko – dziennikarki, działaczki największych organizacji pozarządowych, wysokozasięgowe influencerki czy polityczki, gdzie są bardzo sztywno określone reguły, co wypada, a czego nie wypada i gdzie za złamanie choćby o milimetr zasad grozi złożenie w ofierze zborowego linczu i wykluczenie z salonów.

 

Lincz konsoliduje grupę, umacnia jej ortodoksję i daje płomień do przeżywania wspólnie silnych emocji, wynikających z poczucia przynależności, władzy i wygranej

Widzę to zdominowane kobietami środowisko jako pełne hipokryzji, sfrustrowane, z istną obsesją na punkcie pewnego rodzaju dobrych manier.

Tu według etykiety tego towarzystwa będzie to np. język inkluzywny; odpowiednie słowa i zakaz mówienia na głos pewnych myśli, czytania pewnych książek, zakaz dyskusji, oparcie o emocje, nie argumenty, zbiorowy lament jako jedyna dozwolona forma wyrazu.

 

Same nie mogą oddychać, więc próbują odebrać oddech innym

To towarzystwo można porównać do Pań na balu, które ściśnięte gorsetem cnót cały czas muszą sygnalizować swoje nienaganne maniery, wyższą moralność i czystość duchową.

Większość z nich jest zwyczajnie sfrustrowana tymi ograniczeniami, wiecznie napięta, niemogąca złapać w pełni oddechu, więc aby rozładować te trudne emocje i nagromadzone napięcie znajdują sobie wśród swoich ofiarę, która złamała towarzyską etykietę, choćby symbolicznie. Czyli na przykład nie dość była dobra w odgrywaniu wymaganego teatru cnót.

Metaforycznie – użyła nie tego widelca na balu z królem, co ugodziło w uczucia, obraziło jego wysokość i dwór, uderzając w poczucie estetyki, podważając wiarę w dobro zebranych na tym balu ludzi, tak bardzo spiętych narzuconą sobie etykietą. W przypadku cancel culture nie mówimy o czynach, które faktycznie złamały prawo.

 

Cancel culture to kultura unieważnienia na podstawie urażonych uczuć czy złamania tabu

Cancel niezwykle rzadko dosięga faktycznych przestępców, zresztą tym należy się kara z urzędu, a nie lincz pod wpływem samosądów.

* Za angielskojęzyczną Wikipedią: Kultura unieważnienia/anulowania to nowoczesna forma ostracyzmu, w której ktoś zostaje wyrzucony z kręgów społecznych lub zawodowych – czy to w internecie, w mediach społecznościowych czy osobiście. Mówi się, że ci, którzy podlegają temu ostracyzmowi, zostali scancelowani, „odwołani”.

Tu obowiązuje więc samosąd na podstawie urażonych uczuć, a nie realnie złamanego prawa. Cofamy się do średniowiecza, gdzie wymierzamy karę wioskowej wiedźmie, podejrzanej o złe spojrzenie czy warzenie mleka sąsiadom. Większość tych spraw nie ma szans w sądzie, trzeba więc wytoczyć „sprawiedliwość” wedle własnych zasad i własnych wierzeń, na podstawie własnej, oderwanej od prawa i zasad sprawiedliwości vendetty przeciwko terfom, swerfom czy innym wiedźmom tego świata.

Użycie złego słowa (na przykład pisanie „kobieta” zamiast wymaganego „osoba z macicą”) to kwestia zniszczenia ozdoby, brak odpowiedniego gestu, zaś wypowiedzenie zakazanej myśli, np. że płeć jest binarna – w biologii u ssaków występują dwie płcie, to złamanitabu, uderzenie w dogmat.

W przypadku kwestii płci – w queerowy dogmat, że to, co głównie świadczy o płci, to uczucie – tożsamość, a nie kwestia wynikająca z biologicznej klasyfikacji osobników – wedle ich ciała ukształtowanego na ścieżce rozwoju do określonej roli w procesie reprodukcjnym.

 

Panie Dulskie naszych czasów są inkluzywne

Oprócz mechanizmów parareligijnych widzę tu dużo mieszczańskiej pseudomoralności, nowoczesnej wersji dulszczyzny, gdzie jedyną chwilą, gdy można wreszcie zdjąć na chwilę ciasny gorset i odetchnąć pełną piersią, jest moment linczu na niepoprawnej (rzadziej niepoprawnym).

Wtedy wszystkie chwyty dozwolone – piekła nie ma, a najgorsze zachowania znajdują poklask.

W końcu w cancel culture według liderów linczów przemoc w szczytnej sprawie – ukrócenia wyłamywania się z towarzyskiej/sekciarskiej etykiety jest jak najbardziej uzasadniona, a nawet niezbędna.

Oczywiście cykliczne składanie kogoś z towarzystwa w ofierze konsoliduje grupę, ale jako że można też samemu stać się ofiarą linczu za byle odstępstwo, zaostrza się wewnątrzgrupowe napięcie, rywalizacja, pojawia się dyscyplinowanie się wzajemne i szukanie celu do kolejnego rozładowania emocji.

Rzuca kamieniem, by nie dostać kamieniem

Zalęknione, by nie stać się kolejną ofiarą linczu, bacznie przyglądają się innym i gotowe są pierwsze rzucić kamień z nadzieją, że reszta za nimi pójdzie i kolejny raz będą po dobrej stronie, dobrej w sensie bezpiecznej – kamieniujących, a nie kamieniowanych.

Do tego liderka/lider oburzenia może zyskać sławę, rozgłos i uznanie wśród współwyznawców/uczestników tego elitarnego balu, tudzież sekciarskiego kółka „wzajemnej adoracji”.

 

Cancel culture istnieje, ale nie kończy się na nim świat, trzeba trwać dalej, tylko w innej formie i w innym środowisku

Tak to widzę, od środka, jako złożona w ofierze cancelu. Symbolicznie skopana i pobita, faktycznie publicznie znieważona i wyrzucona z tego balu cnotliwych Panien. Muszę budować wszystko od nowa, ale nie poddam się i zrobię to.

Rany po tym wydarzeniu mam już opatrzone, siłę odzyskałam i nawet mi nie żal, że mnie wyrzucono.

Za murem cancelu są ludzie, poza balem cnót jest zaś wolność, spontaniczność i niezależność, zielona łąka różnorodności, której tak bardzo mi trzeba było. Zatem ja dziś świętuję.

Polecam odsłuchać podcast Myślozbrodnia, gdzie mówię o moim doświadczeniu cancel culture i przemyśleniach z tym związanych.

Jeśli chcesz mnie wesprzeć, można to zrobić, stawiając symboliczną kawę co miesiąc via Patornite. Dziękuję.

 


 

POLECANE
Symboliczne zdjęcie liderów Trójmorza zgromadzonych wokół Włóczni św. Maurycego i wizerunku Chrobrego z ostatniej chwili
Symboliczne zdjęcie liderów Trójmorza zgromadzonych wokół Włóczni św. Maurycego i wizerunku Chrobrego

We wtorek po południu na Zamku Królewskim w Warszawie rozpoczęło się spotkanie liderów państw Inicjatywy Trójmorza, podczas którego wykonano niezwykle symboliczną fotografię.

Nowa fala oszustw telefonicznych. Co zrobić, aby nie dać się nabrać? Wiadomości
Nowa fala oszustw telefonicznych. Co zrobić, aby nie dać się nabrać?

Coraz więcej Polaków otrzymuje połączenia z nieznanych, zagranicznych numerów – najczęściej z Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Portugalii. Choć na pierwszy rzut oka mogą wyglądać jak oferta pracy lub kontakt od znajomego, to w rzeczywistości mamy do czynienia z próbą oszustwa.

Ministerstwo Klimatu tworzy serwis do walki z... dezinformacją klimatyczną z ostatniej chwili
Ministerstwo Klimatu tworzy serwis do walki z... dezinformacją klimatyczną

Ministerstwo klimatu i środowiska tworzy serwis poświęcony walce z dezinformacją klimatyczną – poinformowała we wtorek minister Paulina Hennig-Kloska. Zjawisko dezinformacji klimatycznej było jednym z tematów nieformalnego spotkania ministrów środowiska i klimatu w Warszawie.

To OZE mogą stać za blackoutem w Hiszpanii i Portugalii tylko u nas
To OZE mogą stać za blackoutem w Hiszpanii i Portugalii

Od 12 godzin pod pełną parą pracuja hiszpańscy śledczy i analitycy rynku energii, aby ustalić, co było faktycznym powodem pierwszego tak dużego w Europie blackoutu. Wstępnie wykluczono atak terrorystyczny. Niemal na pewno nie był to sabotaż pracownika lub pracowników spółek energetycznych. Czy za problemem stoi miks energetyczny kraju Cervantesa? Liczby i eksperci sugerują, że to najbardziej prawdopodobne.

Rosja szykuje się do wojny nad Bałtykiem. To realny scenariusz tylko u nas
Rosja szykuje się do wojny nad Bałtykiem. To realny scenariusz

To nie strachy na Lachy, ale bardzo realny scenariusz. Wojnę z NATO – zapewne początkowo na jak najniższym poziomie eskalacji, by dać pretekst USA i „starej Europie” do wstrzymania się od pełnej odpowiedzi – Rosja rozpocznie nad Bałtykiem.

Ujawniono szczegóły zatrzymania księdza, który miał krytykować aborterkę z Oleśnicy z ostatniej chwili
Ujawniono szczegóły zatrzymania księdza, który miał krytykować aborterkę z Oleśnicy

W rozmowie z RatujŻycie.pl siostra zatrzymanego ks. Grzegorza opisała, w jaki sposób jej brat został zatrzymany przez służby w związku z mailem, jakiego wysłał do dr Gizeli Jagielskiej.

Karol Nawrocki: Zwierzchnik sił zbrojnych musi być stabilny emocjonalnie z ostatniej chwili
Karol Nawrocki: Zwierzchnik sił zbrojnych musi być stabilny emocjonalnie

Popierany przez PiS kandydat Karol Nawrocki stwierdził we wtorek w Nowej Dębie, że Polska potrzebuje zwierzchnika sił zbrojnych, "który będzie stabilny emocjonalnie i stabilny pod względem swoich poglądów". Wskazał, że chodzi o osobę, która m.in. zadba o nasz sojusz z USA i o pozycję Polski w NATO.

Bezpieczeństwo energetyczne Polski. Andrzej Duda zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego z ostatniej chwili
Bezpieczeństwo energetyczne Polski. Andrzej Duda zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego

Zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego ws. bezpieczeństwa energetycznego Polski zapowiedział prezydent Andrzej Duda po spotkaniu liderów Trójmorza. Jak powiedział, wydarzenia w Hiszpanii i Portugalii to "sygnał alarmowy", aby zadbać o stan sieci energetycznych regionu.

Dariusz Matecki wskazuje: Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw polityka
Dariusz Matecki wskazuje: "Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw"

"Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw wyborczych" – pisze na platformie X poseł PiS Dariusz Matecki o parlamentarzyście PO Sławomirze Nitrasie. W opublikowanym komentarzu Matecki opisał sytuację z 2006 roku, gdy Nitras był szefem sztabu wyborczego kandydata PO Piotr Krzystka na prezydenta Szczecina.

Niemcy w tarapatach. Tapinoma magnum sieją spustoszenie z ostatniej chwili
Niemcy w tarapatach. Tapinoma magnum sieją spustoszenie

Inwazyjne mrówki Tapinoma magnum niszczą infrastrukturę w Niemczech i powodują przerwy w prądzie – informuje Frankfurter Rundschau.

REKLAMA

Eksfeministka Kaya Szulczewska: „Wypad z balu”, czyli jak i dlaczego mnie dotknęła cancel culture

Znacie to uczucie, kiedy traficie do jakiegoś środowiska, trochę Wam to imponuje, bo nawet tam nie pretendowałyście, w jakiś sposób czujecie się wyróżnione, ale szybko orientujecie się, że zasady, jakie w nim obowiązują, nie przystają do waszego wychowania/statusu/poczucia komfortu itd., co skutkuje tym, że towarzystwo zaczyna czuć waszą inność, zaczyna to wszystkim przeszkadzać, więc się Was po prostu wyklucza? Ja znam – aż za dobrze.
Kaya Szulczewska Eksfeministka Kaya Szulczewska: „Wypad z balu”, czyli jak i dlaczego mnie dotknęła cancel culture
Kaya Szulczewska / Zbiory Kai Szulczewskiej

Ostatnio pisałam na Instagramie o tym, że czuję się, jakbym została wyrzucona z balu: za brak „dobrych manier”, za używanie nie tych co trzeba słów („kobieta” zamiast „osoba z macicą”), nie dość pilne sygnalizowanie cnót uznawanych w tym środowisku i niedostosowanie się do etykiety. „Mieliśmy Cię za inną” – powiedzieli.

 

Wzięli mnie za fraki, skopali i wyrzucili

Doświadczyłam cancelu ze strony wzmożonych moralnie feministek i lewicujących influencerek, które można nazwać wojowniczkami sprawiedliwości społecznej, wyznającymi ideologię „woke” („wokeness”, z ang. „ruch przebudzonych”), co w Polsce objawia się ciągłym publicznym sygnalizowaniem cnót (ona/jej) z pakietu lewicowych.

Obowiązkowo byciem sojusznikiem wszystkich mniejszości, zwłaszcza tej najmodniejszej w danym sezonie opresji, oraz zwykle wyzywaniem ludzi pogardliwie od uprzywilejowanych, „białych cis”, TERF-ów, SWERF-ów, wykładami na temat inkluzywności, tego, jak bardzo inni to niby wykluczają jakieś mniejszości, czy nie mają prawa się wypowiadać z powodu „niewyznanego grzechu pierworodnego” – po lewicowemu zwanego przywilejem.

 

Na stos z TERF-em!

Cancel, jaki urządzono mi w social mediach, przypominał zwykły lincz przeprowadzony grupowo z pełnym rozmysłem, do którego z ochotą dołączyły także znane mi osoby, po których nie spodziewałam się tak negatywnych zachowań i odczuć w moją stronę, zwłaszcza biorąc pod uwagę nasze prywatne relacje. Czuję więc podobieństwo zdarzeń z tym, co opisuje wiele ofiar cancel culture.

To jest też coś, o czym pisała w swoim eseju Chimamanda Ngozi Adichie, a mianowicie utrata normalnych ludzkich zachowań wobec drugiego człowieka, jakiś rodzaj demoralizacji. Brak lojalności to jedno, ale tu mamy też motyw niszczenia, zupełnie niewspółmiernej do rzekomej przewiny przemocy. Nierzadko próby wybicia się jako „ta lepsza” podczas publicznego oczerniania i besztania celu nagonki.

Coś w stylu: „Patrzcie na nią, jaka jest zła – nie to co ja, ja jestem lepsza”.

Dla mnie – osoby będącej z boku tych wzmożonych, przebudzonych środowisk, która w zasadzie tylko lekko musnęła tego towarzyskiego teatru, wygląda to tak, że jest pewne mające o sobie bardzo dobre mniemanie i na swój sposób elitarne towarzystwo.

Jest to faktycznie często bardzo wpływowe środowisko – dziennikarki, działaczki największych organizacji pozarządowych, wysokozasięgowe influencerki czy polityczki, gdzie są bardzo sztywno określone reguły, co wypada, a czego nie wypada i gdzie za złamanie choćby o milimetr zasad grozi złożenie w ofierze zborowego linczu i wykluczenie z salonów.

 

Lincz konsoliduje grupę, umacnia jej ortodoksję i daje płomień do przeżywania wspólnie silnych emocji, wynikających z poczucia przynależności, władzy i wygranej

Widzę to zdominowane kobietami środowisko jako pełne hipokryzji, sfrustrowane, z istną obsesją na punkcie pewnego rodzaju dobrych manier.

Tu według etykiety tego towarzystwa będzie to np. język inkluzywny; odpowiednie słowa i zakaz mówienia na głos pewnych myśli, czytania pewnych książek, zakaz dyskusji, oparcie o emocje, nie argumenty, zbiorowy lament jako jedyna dozwolona forma wyrazu.

 

Same nie mogą oddychać, więc próbują odebrać oddech innym

To towarzystwo można porównać do Pań na balu, które ściśnięte gorsetem cnót cały czas muszą sygnalizować swoje nienaganne maniery, wyższą moralność i czystość duchową.

Większość z nich jest zwyczajnie sfrustrowana tymi ograniczeniami, wiecznie napięta, niemogąca złapać w pełni oddechu, więc aby rozładować te trudne emocje i nagromadzone napięcie znajdują sobie wśród swoich ofiarę, która złamała towarzyską etykietę, choćby symbolicznie. Czyli na przykład nie dość była dobra w odgrywaniu wymaganego teatru cnót.

Metaforycznie – użyła nie tego widelca na balu z królem, co ugodziło w uczucia, obraziło jego wysokość i dwór, uderzając w poczucie estetyki, podważając wiarę w dobro zebranych na tym balu ludzi, tak bardzo spiętych narzuconą sobie etykietą. W przypadku cancel culture nie mówimy o czynach, które faktycznie złamały prawo.

 

Cancel culture to kultura unieważnienia na podstawie urażonych uczuć czy złamania tabu

Cancel niezwykle rzadko dosięga faktycznych przestępców, zresztą tym należy się kara z urzędu, a nie lincz pod wpływem samosądów.

* Za angielskojęzyczną Wikipedią: Kultura unieważnienia/anulowania to nowoczesna forma ostracyzmu, w której ktoś zostaje wyrzucony z kręgów społecznych lub zawodowych – czy to w internecie, w mediach społecznościowych czy osobiście. Mówi się, że ci, którzy podlegają temu ostracyzmowi, zostali scancelowani, „odwołani”.

Tu obowiązuje więc samosąd na podstawie urażonych uczuć, a nie realnie złamanego prawa. Cofamy się do średniowiecza, gdzie wymierzamy karę wioskowej wiedźmie, podejrzanej o złe spojrzenie czy warzenie mleka sąsiadom. Większość tych spraw nie ma szans w sądzie, trzeba więc wytoczyć „sprawiedliwość” wedle własnych zasad i własnych wierzeń, na podstawie własnej, oderwanej od prawa i zasad sprawiedliwości vendetty przeciwko terfom, swerfom czy innym wiedźmom tego świata.

Użycie złego słowa (na przykład pisanie „kobieta” zamiast wymaganego „osoba z macicą”) to kwestia zniszczenia ozdoby, brak odpowiedniego gestu, zaś wypowiedzenie zakazanej myśli, np. że płeć jest binarna – w biologii u ssaków występują dwie płcie, to złamanitabu, uderzenie w dogmat.

W przypadku kwestii płci – w queerowy dogmat, że to, co głównie świadczy o płci, to uczucie – tożsamość, a nie kwestia wynikająca z biologicznej klasyfikacji osobników – wedle ich ciała ukształtowanego na ścieżce rozwoju do określonej roli w procesie reprodukcjnym.

 

Panie Dulskie naszych czasów są inkluzywne

Oprócz mechanizmów parareligijnych widzę tu dużo mieszczańskiej pseudomoralności, nowoczesnej wersji dulszczyzny, gdzie jedyną chwilą, gdy można wreszcie zdjąć na chwilę ciasny gorset i odetchnąć pełną piersią, jest moment linczu na niepoprawnej (rzadziej niepoprawnym).

Wtedy wszystkie chwyty dozwolone – piekła nie ma, a najgorsze zachowania znajdują poklask.

W końcu w cancel culture według liderów linczów przemoc w szczytnej sprawie – ukrócenia wyłamywania się z towarzyskiej/sekciarskiej etykiety jest jak najbardziej uzasadniona, a nawet niezbędna.

Oczywiście cykliczne składanie kogoś z towarzystwa w ofierze konsoliduje grupę, ale jako że można też samemu stać się ofiarą linczu za byle odstępstwo, zaostrza się wewnątrzgrupowe napięcie, rywalizacja, pojawia się dyscyplinowanie się wzajemne i szukanie celu do kolejnego rozładowania emocji.

Rzuca kamieniem, by nie dostać kamieniem

Zalęknione, by nie stać się kolejną ofiarą linczu, bacznie przyglądają się innym i gotowe są pierwsze rzucić kamień z nadzieją, że reszta za nimi pójdzie i kolejny raz będą po dobrej stronie, dobrej w sensie bezpiecznej – kamieniujących, a nie kamieniowanych.

Do tego liderka/lider oburzenia może zyskać sławę, rozgłos i uznanie wśród współwyznawców/uczestników tego elitarnego balu, tudzież sekciarskiego kółka „wzajemnej adoracji”.

 

Cancel culture istnieje, ale nie kończy się na nim świat, trzeba trwać dalej, tylko w innej formie i w innym środowisku

Tak to widzę, od środka, jako złożona w ofierze cancelu. Symbolicznie skopana i pobita, faktycznie publicznie znieważona i wyrzucona z tego balu cnotliwych Panien. Muszę budować wszystko od nowa, ale nie poddam się i zrobię to.

Rany po tym wydarzeniu mam już opatrzone, siłę odzyskałam i nawet mi nie żal, że mnie wyrzucono.

Za murem cancelu są ludzie, poza balem cnót jest zaś wolność, spontaniczność i niezależność, zielona łąka różnorodności, której tak bardzo mi trzeba było. Zatem ja dziś świętuję.

Polecam odsłuchać podcast Myślozbrodnia, gdzie mówię o moim doświadczeniu cancel culture i przemyśleniach z tym związanych.

Jeśli chcesz mnie wesprzeć, można to zrobić, stawiając symboliczną kawę co miesiąc via Patornite. Dziękuję.

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe