[Wywiad] O. prof. Hans Zollner SJ: Konsekwencje wyciągano tylko wobec osób świeckich, a nie wobec księży. To jest bardzo szokujące

Dyrektor Instytutu Antropologii i Badań Międzydyscyplinarnych nt. Godności Ludzkiej i Troski o Człowieka oraz dyrektor Centrum Ochrony Dziecka na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie szeroko komentuje niedawno opublikowany raport o nadużyciach seksualnych w archidiecezji Monachium i Fryzyngi. „Niepokojące jest to, że żaden z arcybiskupów Monachium i Fryzyngi nie zastosował się do tego, co przewiduje prawo kanoniczne i w wielu przypadkach prawo państwowe. Niezależnie od kwestii stosowania prawa kanonicznego, zawsze broniono w szczególny sposób księży. Nie słuchano ofiar” - mówi o. Hans Zollner SJ w rozmowie z KAI.
o. prof. Hans Zollner SJ
o. prof. Hans Zollner SJ / wikipedia/CC BY-SA 4.0/ Crackdownonfakenews

 

Jaki obraz wyłania się według Księdza z raportu z Monachium? Zaskoczenie?

O. Hans Zollner SJ: Zawsze jest szok, jak się czyta o ludziach wykorzystanych seksualnie w Kościele czy to przez duchownych czy przez osoby świeckie. Za liczbami, o których napisano, kryją się osoby, życie. Bardzo często ofiary cierpią przez całe życie. Tam jest zawsze ludzki dramat, dramat psychologiczny i duchowy. Często zapominamy, że te osoby są zranione w ich relacji z Bogiem. Wiedzieliśmy trochę o rozmiarach tej sytuacji. To już drugi raport na temat wykorzystania seksualnego w archidiecezji monachijskiej. Znaliśmy liczbę sprawców. To co szokuje, to, że żaden z arcybiskupów Monachium od 1945 roku aż do dzisiaj, chociaż w różnym stopniu, nie zrobił tego, co w każdym przypadku powinien był zrobić. To wskazuje na coś bardzo poważnego w zarządzaniu diecezją. Wszyscy popełnili błędy, dopuścili się poważnych zaniedbań. To naprawdę szokujące.

Jakie konsekwencje może mieć obecność w tym raporcie papieża Ratzingera?

- To dotyczy okresu jego posługi jako arcybiskupa Monachium i Fryzyngi, która trwała pięć lat. Od 1977 do 1982 roku. Przypisuje mu się cztery przypadki złego zarządzania. Nie zrobił tego, co powinien był zrobić wówczas. Na przykład wobec dwóch księży, którzy jeszcze przed przyjściem kard. Josepha Ratzingera do Monachium zostali skazani przez sądy powszechne nie podjęto żadnych sankcji kościelnych. Ponadto, do diecezji monachijskiej został przyjęty ksiądz z innej niemieckiej diecezji, gdzie wykorzystywał seksualnie małoletnich. W diecezji monachijskiej pełnił posługę przez 17 lat w trzech parafiach i tam też wykorzystał seksualnie dziesiątki nieletnich. Pojawia się pytanie: co ówczesny arcybiskup, kardynał Ratzinger, wiedział o powodach przeniesienia tego księdza, oprócz tego, że miał się leczyć i potrzebował mieszkania i o niebezpieczeństwie jakie on niósł ze sobą. Tak jak to mogliśmy przeczytać w poniedziałkowej deklaracji papieża-seniora, był on obecny, jako ówczesny biskup na zebraniu rady administracyjnej diecezji, w czasie którego dyskutowano o przyjęciu tego księdza. Jest mi bardzo przykro, że na 82 stronach odpowiedzi na pytania adwokatów wiele razy odpowiadając napisał, że nie był obecny na tym zebraniu. Powinien był przyznać się do pomyłki i potwierdzić, że był tam obecny. To rzuca złe światło na jego działanie. Jest mi przykro, że tym epizodem, dodałbym też, że i poprzez bardzo złą komunikację, czy to przy odpowiedzi na pytania adwokatów, czy to przy okazji publikacji wyjaśnienia, ludzie myślą, że jego odpowiedzialność jest dużo większa od tego, do czego się przyznał.

Niedawna publikacja wyjaśnień papieża-seniora pokazuje, że zauważył on swój błąd?

- Papież Ratzinger przyznał, że to co jest wielokrotnie napisane w jego odpowiedzi adwokatom nie jest prawdą. Poza tym nie ma żadnej zmiany stanowiska. Jest tylko zapowiedź bardziej szczegółowej wypowiedzi. Poczekajmy. Papież uważa to za błąd redakcyjny, chociaż trudno się z tym zgodzić, bo pojawia się w wielu miejscach w odpowiedzi, że nie był obecny. Myślę, że lepiej byłoby dla niego i dla całego Kościoła, gdyby uznał swoją współodpowiedzialność. Jak duża byłaby ona tego nie wiemy. I pewnie nigdy się o tym nie dowiemy, jak była prowadzona sprawa tego księdza. Oczekuje się, że w jakiś konkretny sposób wyrazi swoje przeprosiny ofiarom i osobom zaangażowanym w tę sprawę.

Ale to właśnie dzięki papieżowi Benedyktowi XVI nastąpił przełom w walce z pedofilią w Kościele?

- Zawsze uważałem, że dzięki kard. Ratzingerowi jako prefektowi Kongregacji Nauki Wiary zrobiliśmy ogromny krok do przodu. Na przykład, że na promotora sprawiedliwości powołał wówczas ks. Charlesa Sciclunę. To funkcja sędziego śledczego dla całego Kościoła. W 2001 roku wprowadził nowe przepisy, normy dotyczące najcięższych przestępstw, m. in. przestępstw wykorzystywania seksualnego, dołączone do motu proprio Sacramentorum sanctitatis tutela. To było jeszcze podczas pontyfikatu Jana Pawła II. 

W przypadku założyciela Legionistów Chrystusa, ks. Marcial Maciel Degollado, kard. Ratzinger był przekonany do tego, że należało go odsunąć. Zrobił to kiedy został papieżem. Zresztą, jak mówili sami adwokaci, nie wszystkie błędy niewłaściwego zarządzania przypadkami wykorzystywania seksualnego w czasie, kiedy kard. Ratzinger był arcybiskupem Monachium i Fryzyngi, należy przypisywać jemu. Trzeba pamiętać, że on jest jednym z najważniejszych żyjących teologów i praca na polu teologii najbardziej go zajmowała. Niestety ten smutny epizod rzuca złe światło na całą jego działalność pomimo, że to nie dotyczy całego okresu jego kapłańskiej i biskupiej posługi. 

Dzisiejszymi oczami spoglądamy na przypadki wykorzystywania sprzed dziesięcioleci. Czy można w taki sposób interpretować historię? Historycy zwracają uwagę, że nie można oceniać wydarzeń współczesną mentalnością. Ale tu mamy do czynienia z dramatami ludzi. Jak na to patrzeć?

- To ważne pytanie. Ja też uważam, że nie możemy zastosować wszystkich naszych teraźniejszych wrażliwości, motywacji, przekonań dotyczących motywów działania do rozumienia przeszłości. Dotyczy to nie tylko Kościoła, ale też wielu innych obszarów. Istnieją jednak granice tych rozważań. Osoba ludzka musi być szanowana i chroniona w jej godności w każdym momencie historii. Jedną z rzeczy, których nie rozumiem w dokumencie, który podpisał Benedykt XVI, którego oczywiście nie napisał on sam w całości, są wyrażenia, które stoją w sprzeczności z jego własną wizją teologiczną od zawsze. Na przykład odnosi się do “ducha czasów” lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych. W tamtym czasie inaczej odnoszono się do przypadków wykorzystania seksualnego. I właśnie papież-senior zawsze podkreślał, że istnieją wartości moralne niezależne od czasu. Tu pojawiają się sprzeczności z myślą teologiczną Josepha Ratzingera. Dla mnie jeszcze bardziej niesamowite jest to, że w odpowiedzi napisał, że ksiądz, który popełnia wykorzystanie, jeśli nie jest ubrany jak ksiądz i popełnia wykorzystanie seksualne prywatnie, to biskup nie jest za to odpowiedzialny. To jest naprawdę niesamowite, bo jaki ksiądz był ubrany w strój kapłański kiedy wykorzystywał kogoś seksualnie? Dosłownie. Po drugie: czy mamy jakąś formę kapłaństwa, którą można odstawić zdejmując sutannę? To jest zupełnie przeciwko rozumieniu sakramentu kapłaństwa. Nie mogę uwierzyć, żeby coś takiego zostało wymyślone i napisane osobiście przez papieża Ratzingera.

Co niepokojącego wyłania się według Księdza z tego raportu?

- Niepokojące jest to, że żaden z arcybiskupów Monachium i Fryzyngi nie zastosował się do tego, co przewiduje prawo kanoniczne i w wielu przypadkach prawo państwowe. Niezależnie od kwestii stosowania prawa kanonicznego, zawsze broniono w szczególny sposób księży. Nie słuchano ofiar. W tym samym czasie, jeśli pojawiały się podobne oskarżenia wobec osób świeckich podejmowano zdecydowane środki. Odsuwano ich i wyciągano konsekwencje. Wobec księży nie postępowano w taki sposób. Jedno kryterium stosowano wobec kapłanów inne kryterium stosowano wobec osób świeckich. Surowe podejście do przypadków wykorzystywania dokonanych przez osoby świeckie świadczy, że była świadomość, iż wykorzystanie to akt kryminalny. Konsekwencje takich czynów wyciągano tylko wobec osób świeckich, a nie wobec księży. To jest bardzo szokujące.

W myśl zasady, że trzeba ratować wizerunek Kościoła…

- Smuci mnie fakt, że fasada Kościoła jest ważniejsza niż cierpienie ofiary. To jest nie do obronienia wobec Ewangelii. Wizja jakiegoś niepokalanego Kościoła jest ważniejsza niż przyznanie się w pokorze, że jesteśmy wszyscy grzesznikami w Kościele. To byłoby bardzo wyzwalające. Oczywiście, w jakim Kościele? Nie możemy żyć w jakimś abstrakcyjnym i idealnym bycie. Myślę, że bronimy jakiegoś wizerunku Kościoła, nie zdając sobie sprawy do końca z tego, czego bronimy. Bardziej bronimy Kościoła czy powierzonego mu przesłania? I wreszcie, musimy zrozumieć, że jeśli bronimy czegoś, co jest nie do obrony, wywołujemy jeszcze większy skandal. Chowanie, kamuflowanie, milczenie nie będzie już funkcjonowało, jak to widzimy rok po roku, raport po raporcie, kraj po kraju. Zmowa milczenia może funkcjonować przez jakiś okres czasu, ale wcześniej czy później wszystko wyjdzie na jaw. Lepiej się otworzyć i odważnie przyznać do tego, co się wydarzyło. Byłoby lepiej gdyby zrobiły to osoby, które jeszcze są u władzy. Łatwiej jest to wybaczyć niż ciągłe nie przyznawanie się do tego, co zostało popełnione.

Czy podobny raport należałoby przygotować w Kościele włoskim? Na sesji plenarnej episkopatu Włoch na jesieni biskupi nie podjęli takiej decyzji.

- Albo biskupi rozpoczną proces weryfikacji poprowadzony przez niezależną komisję, albo zostaną do tego zmuszeni. Widzieliśmy próbę czegoś takiego we włoskim parlamencie przed Bożym Narodzeniem. Politycy chcieli zainicjować taki proces. Także i ofiary domagają się działania. Na 15. lutego różne organizacje ogłosiły we Włoszech dzień poświęcony ofiarom wykorzystania seksualnego. Wyborem biskupów nie jest, czy robimy to czy nie, ale jeśli nie zrobimy tego sami to inni nas do tego przymuszą. Kilka dni temu zauważyłem, że kard. Augusto Paolo Lojudice, arcybiskup Sieny, mówił o konieczności rozpoczęcia badań w sprawie ofiar wykorzystywania.

Rozmawiał Piotr Dziubak.

 


 

POLECANE
Rosyjscy dowódcy wydają rozkazy pod wpływem alkoholu z ostatniej chwili
Rosyjscy dowódcy wydają rozkazy pod wpływem alkoholu

Jak poinformował portal polsatnews.pl, szeregowi rosyjscy żołnierze narzekają na dowódców, którzy wydają rozkazy pod wpływem alkoholu. Z informacji ujawnionych przez ukraiński ruch oporu Atesz wynika, że nietrzeźwi oficerowie doprowadzają podległą im jednostkę do ogromnych strat na froncie.

Policja: Dotychczas odnaleziono siedem balonów, które wleciały nad Polskę z Białorusi z ostatniej chwili
Policja: Dotychczas odnaleziono siedem balonów, które wleciały nad Polskę z Białorusi

Policja podała, że do tej pory odnalezionych zostało siedem najprawdopodobniej tzw. balonów przemytniczych, które w Wigilię wleciały nad Polskę z kierunku Białorusi. Cztery na terenie województwa podlaskiego i trzy na terenie województwa lubelskiego.

Axios: W niedzielę Trump spotka się z Zełenskim na Florydzie z ostatniej chwili
Axios: W niedzielę Trump spotka się z Zełenskim na Florydzie

Prezydent USA Donald Trump spotka się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w niedzielę w swojej posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie - podał w piątek dziennikarz portalu Axios Barak Ravid w serwisie X, powołując się na wysokiego rangą przedstawiciela władz Ukrainy.

„Kommiersant”: Putin powiedział, że może być otwarty na częściową wymianę terytoriów z Ukrainą z ostatniej chwili
„Kommiersant”: Putin powiedział, że może być otwarty na częściową wymianę terytoriów z Ukrainą

Przywódca Rosji Władimir Putin na spotkaniu z grupą czołowych biznesmenów powiedział, że może być otwarty na wymianę części terytoriów kontrolowanych przez wojska rosyjskie na Ukrainie, podkreślił jednak, że chce całego Donbasu - poinformował w piątek dziennik „Kommiersant”.

Weber chce wysłania europejskich żołnierzy na Ukrainę, ale pod przewodem Niemiec gorące
Weber chce wysłania europejskich żołnierzy na Ukrainę, ale pod przewodem Niemiec

Szef EPP Manfred Weber opowiada się za wysłaniem na Ukrainę niemieckich żołnierzy. Liczy też na to, że europejska armia będzie pod niemieckim przywództwem.

Dr Jacek Saryusz-Wolski: Europejska broń nuklearna może wpaść w ręce islamistów już za 15 lat gorące
Dr Jacek Saryusz-Wolski: Europejska broń nuklearna może wpaść w ręce islamistów już za 15 lat

„EUROPEJSKA BROŃ NUKLEARNA MOŻE WPAŚĆ W RĘCE ISLAMISTÓW JUŻ ZA 15 LAT” - napisał na platformie X doradca prezydenta ds. europejskich dr Jacek Saryusz-Wolski powołując się na słowa wiceprezydenta USA JD Vance'a.

Zełenski: Spotkam się z Trumpem w niedalekiej przyszłości z ostatniej chwili
Zełenski: Spotkam się z Trumpem w niedalekiej przyszłości

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował w piątek rano w serwisie X, że „w niedalekiej przyszłości” spotka się z przywódcą Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem. Wiele kwestii może się rozstrzygnąć jeszcze przed końcem roku – dodał.

Eksperci: Pokój na Ukrainie pozostaje odległą perspektywą z ostatniej chwili
Eksperci: Pokój na Ukrainie pozostaje odległą perspektywą

Prezydent USA Donald Trump nie wykorzystał jeszcze wszystkich narzędzi, za pomocą których mógłby wywrzeć nacisk na Rosję i skłonić ją do zakończenia wojny przeciw Ukrainie - podkreślają eksperci. Mimo podejmowanych wysiłków dyplomatycznych pokój nad Dnieprem pozostaje odległą perspektywą – oceniają.

Zdjęcia dzieci w sieci. Eksperci mówią o realnym zagrożeniu Wiadomości
Zdjęcia dzieci w sieci. Eksperci mówią o realnym zagrożeniu

W Polsce ok. 40 proc. rodziców regularnie udostępnia publicznie zdjęcia dzieci, nie zdając sobie sprawy, że wizerunek może być kopiowany lub wykorzystany bez ich kontroli. Eksperci przestrzegają, że każde zdjęcie opublikowane w sieci zostawia trwały cyfrowy ślad na lata.

Nie żyje słynny szkocki piłkarz z ostatniej chwili
Nie żyje słynny szkocki piłkarz

W wieku 72 lat zmarł były szkocki piłkarz John Robertson. Największe sukcesy odniósł w barwach Nottingham Forest, z którym w 1979 i 1980 roku wygrywał Puchar Europy, poprzednika obecnej Ligi Mistrzów. W 1980 zdobył bramkę w finale z Hamburgerem SV, zakończonym wynikiem 1:0.

REKLAMA

[Wywiad] O. prof. Hans Zollner SJ: Konsekwencje wyciągano tylko wobec osób świeckich, a nie wobec księży. To jest bardzo szokujące

Dyrektor Instytutu Antropologii i Badań Międzydyscyplinarnych nt. Godności Ludzkiej i Troski o Człowieka oraz dyrektor Centrum Ochrony Dziecka na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie szeroko komentuje niedawno opublikowany raport o nadużyciach seksualnych w archidiecezji Monachium i Fryzyngi. „Niepokojące jest to, że żaden z arcybiskupów Monachium i Fryzyngi nie zastosował się do tego, co przewiduje prawo kanoniczne i w wielu przypadkach prawo państwowe. Niezależnie od kwestii stosowania prawa kanonicznego, zawsze broniono w szczególny sposób księży. Nie słuchano ofiar” - mówi o. Hans Zollner SJ w rozmowie z KAI.
o. prof. Hans Zollner SJ
o. prof. Hans Zollner SJ / wikipedia/CC BY-SA 4.0/ Crackdownonfakenews

 

Jaki obraz wyłania się według Księdza z raportu z Monachium? Zaskoczenie?

O. Hans Zollner SJ: Zawsze jest szok, jak się czyta o ludziach wykorzystanych seksualnie w Kościele czy to przez duchownych czy przez osoby świeckie. Za liczbami, o których napisano, kryją się osoby, życie. Bardzo często ofiary cierpią przez całe życie. Tam jest zawsze ludzki dramat, dramat psychologiczny i duchowy. Często zapominamy, że te osoby są zranione w ich relacji z Bogiem. Wiedzieliśmy trochę o rozmiarach tej sytuacji. To już drugi raport na temat wykorzystania seksualnego w archidiecezji monachijskiej. Znaliśmy liczbę sprawców. To co szokuje, to, że żaden z arcybiskupów Monachium od 1945 roku aż do dzisiaj, chociaż w różnym stopniu, nie zrobił tego, co w każdym przypadku powinien był zrobić. To wskazuje na coś bardzo poważnego w zarządzaniu diecezją. Wszyscy popełnili błędy, dopuścili się poważnych zaniedbań. To naprawdę szokujące.

Jakie konsekwencje może mieć obecność w tym raporcie papieża Ratzingera?

- To dotyczy okresu jego posługi jako arcybiskupa Monachium i Fryzyngi, która trwała pięć lat. Od 1977 do 1982 roku. Przypisuje mu się cztery przypadki złego zarządzania. Nie zrobił tego, co powinien był zrobić wówczas. Na przykład wobec dwóch księży, którzy jeszcze przed przyjściem kard. Josepha Ratzingera do Monachium zostali skazani przez sądy powszechne nie podjęto żadnych sankcji kościelnych. Ponadto, do diecezji monachijskiej został przyjęty ksiądz z innej niemieckiej diecezji, gdzie wykorzystywał seksualnie małoletnich. W diecezji monachijskiej pełnił posługę przez 17 lat w trzech parafiach i tam też wykorzystał seksualnie dziesiątki nieletnich. Pojawia się pytanie: co ówczesny arcybiskup, kardynał Ratzinger, wiedział o powodach przeniesienia tego księdza, oprócz tego, że miał się leczyć i potrzebował mieszkania i o niebezpieczeństwie jakie on niósł ze sobą. Tak jak to mogliśmy przeczytać w poniedziałkowej deklaracji papieża-seniora, był on obecny, jako ówczesny biskup na zebraniu rady administracyjnej diecezji, w czasie którego dyskutowano o przyjęciu tego księdza. Jest mi bardzo przykro, że na 82 stronach odpowiedzi na pytania adwokatów wiele razy odpowiadając napisał, że nie był obecny na tym zebraniu. Powinien był przyznać się do pomyłki i potwierdzić, że był tam obecny. To rzuca złe światło na jego działanie. Jest mi przykro, że tym epizodem, dodałbym też, że i poprzez bardzo złą komunikację, czy to przy odpowiedzi na pytania adwokatów, czy to przy okazji publikacji wyjaśnienia, ludzie myślą, że jego odpowiedzialność jest dużo większa od tego, do czego się przyznał.

Niedawna publikacja wyjaśnień papieża-seniora pokazuje, że zauważył on swój błąd?

- Papież Ratzinger przyznał, że to co jest wielokrotnie napisane w jego odpowiedzi adwokatom nie jest prawdą. Poza tym nie ma żadnej zmiany stanowiska. Jest tylko zapowiedź bardziej szczegółowej wypowiedzi. Poczekajmy. Papież uważa to za błąd redakcyjny, chociaż trudno się z tym zgodzić, bo pojawia się w wielu miejscach w odpowiedzi, że nie był obecny. Myślę, że lepiej byłoby dla niego i dla całego Kościoła, gdyby uznał swoją współodpowiedzialność. Jak duża byłaby ona tego nie wiemy. I pewnie nigdy się o tym nie dowiemy, jak była prowadzona sprawa tego księdza. Oczekuje się, że w jakiś konkretny sposób wyrazi swoje przeprosiny ofiarom i osobom zaangażowanym w tę sprawę.

Ale to właśnie dzięki papieżowi Benedyktowi XVI nastąpił przełom w walce z pedofilią w Kościele?

- Zawsze uważałem, że dzięki kard. Ratzingerowi jako prefektowi Kongregacji Nauki Wiary zrobiliśmy ogromny krok do przodu. Na przykład, że na promotora sprawiedliwości powołał wówczas ks. Charlesa Sciclunę. To funkcja sędziego śledczego dla całego Kościoła. W 2001 roku wprowadził nowe przepisy, normy dotyczące najcięższych przestępstw, m. in. przestępstw wykorzystywania seksualnego, dołączone do motu proprio Sacramentorum sanctitatis tutela. To było jeszcze podczas pontyfikatu Jana Pawła II. 

W przypadku założyciela Legionistów Chrystusa, ks. Marcial Maciel Degollado, kard. Ratzinger był przekonany do tego, że należało go odsunąć. Zrobił to kiedy został papieżem. Zresztą, jak mówili sami adwokaci, nie wszystkie błędy niewłaściwego zarządzania przypadkami wykorzystywania seksualnego w czasie, kiedy kard. Ratzinger był arcybiskupem Monachium i Fryzyngi, należy przypisywać jemu. Trzeba pamiętać, że on jest jednym z najważniejszych żyjących teologów i praca na polu teologii najbardziej go zajmowała. Niestety ten smutny epizod rzuca złe światło na całą jego działalność pomimo, że to nie dotyczy całego okresu jego kapłańskiej i biskupiej posługi. 

Dzisiejszymi oczami spoglądamy na przypadki wykorzystywania sprzed dziesięcioleci. Czy można w taki sposób interpretować historię? Historycy zwracają uwagę, że nie można oceniać wydarzeń współczesną mentalnością. Ale tu mamy do czynienia z dramatami ludzi. Jak na to patrzeć?

- To ważne pytanie. Ja też uważam, że nie możemy zastosować wszystkich naszych teraźniejszych wrażliwości, motywacji, przekonań dotyczących motywów działania do rozumienia przeszłości. Dotyczy to nie tylko Kościoła, ale też wielu innych obszarów. Istnieją jednak granice tych rozważań. Osoba ludzka musi być szanowana i chroniona w jej godności w każdym momencie historii. Jedną z rzeczy, których nie rozumiem w dokumencie, który podpisał Benedykt XVI, którego oczywiście nie napisał on sam w całości, są wyrażenia, które stoją w sprzeczności z jego własną wizją teologiczną od zawsze. Na przykład odnosi się do “ducha czasów” lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych. W tamtym czasie inaczej odnoszono się do przypadków wykorzystania seksualnego. I właśnie papież-senior zawsze podkreślał, że istnieją wartości moralne niezależne od czasu. Tu pojawiają się sprzeczności z myślą teologiczną Josepha Ratzingera. Dla mnie jeszcze bardziej niesamowite jest to, że w odpowiedzi napisał, że ksiądz, który popełnia wykorzystanie, jeśli nie jest ubrany jak ksiądz i popełnia wykorzystanie seksualne prywatnie, to biskup nie jest za to odpowiedzialny. To jest naprawdę niesamowite, bo jaki ksiądz był ubrany w strój kapłański kiedy wykorzystywał kogoś seksualnie? Dosłownie. Po drugie: czy mamy jakąś formę kapłaństwa, którą można odstawić zdejmując sutannę? To jest zupełnie przeciwko rozumieniu sakramentu kapłaństwa. Nie mogę uwierzyć, żeby coś takiego zostało wymyślone i napisane osobiście przez papieża Ratzingera.

Co niepokojącego wyłania się według Księdza z tego raportu?

- Niepokojące jest to, że żaden z arcybiskupów Monachium i Fryzyngi nie zastosował się do tego, co przewiduje prawo kanoniczne i w wielu przypadkach prawo państwowe. Niezależnie od kwestii stosowania prawa kanonicznego, zawsze broniono w szczególny sposób księży. Nie słuchano ofiar. W tym samym czasie, jeśli pojawiały się podobne oskarżenia wobec osób świeckich podejmowano zdecydowane środki. Odsuwano ich i wyciągano konsekwencje. Wobec księży nie postępowano w taki sposób. Jedno kryterium stosowano wobec kapłanów inne kryterium stosowano wobec osób świeckich. Surowe podejście do przypadków wykorzystywania dokonanych przez osoby świeckie świadczy, że była świadomość, iż wykorzystanie to akt kryminalny. Konsekwencje takich czynów wyciągano tylko wobec osób świeckich, a nie wobec księży. To jest bardzo szokujące.

W myśl zasady, że trzeba ratować wizerunek Kościoła…

- Smuci mnie fakt, że fasada Kościoła jest ważniejsza niż cierpienie ofiary. To jest nie do obronienia wobec Ewangelii. Wizja jakiegoś niepokalanego Kościoła jest ważniejsza niż przyznanie się w pokorze, że jesteśmy wszyscy grzesznikami w Kościele. To byłoby bardzo wyzwalające. Oczywiście, w jakim Kościele? Nie możemy żyć w jakimś abstrakcyjnym i idealnym bycie. Myślę, że bronimy jakiegoś wizerunku Kościoła, nie zdając sobie sprawy do końca z tego, czego bronimy. Bardziej bronimy Kościoła czy powierzonego mu przesłania? I wreszcie, musimy zrozumieć, że jeśli bronimy czegoś, co jest nie do obrony, wywołujemy jeszcze większy skandal. Chowanie, kamuflowanie, milczenie nie będzie już funkcjonowało, jak to widzimy rok po roku, raport po raporcie, kraj po kraju. Zmowa milczenia może funkcjonować przez jakiś okres czasu, ale wcześniej czy później wszystko wyjdzie na jaw. Lepiej się otworzyć i odważnie przyznać do tego, co się wydarzyło. Byłoby lepiej gdyby zrobiły to osoby, które jeszcze są u władzy. Łatwiej jest to wybaczyć niż ciągłe nie przyznawanie się do tego, co zostało popełnione.

Czy podobny raport należałoby przygotować w Kościele włoskim? Na sesji plenarnej episkopatu Włoch na jesieni biskupi nie podjęli takiej decyzji.

- Albo biskupi rozpoczną proces weryfikacji poprowadzony przez niezależną komisję, albo zostaną do tego zmuszeni. Widzieliśmy próbę czegoś takiego we włoskim parlamencie przed Bożym Narodzeniem. Politycy chcieli zainicjować taki proces. Także i ofiary domagają się działania. Na 15. lutego różne organizacje ogłosiły we Włoszech dzień poświęcony ofiarom wykorzystania seksualnego. Wyborem biskupów nie jest, czy robimy to czy nie, ale jeśli nie zrobimy tego sami to inni nas do tego przymuszą. Kilka dni temu zauważyłem, że kard. Augusto Paolo Lojudice, arcybiskup Sieny, mówił o konieczności rozpoczęcia badań w sprawie ofiar wykorzystywania.

Rozmawiał Piotr Dziubak.

 



 

Polecane