Przy granicy Polski koczuje 32 imigrantów. Służby nie wiedzą jakiej narodowości, ale Niemcy już piszą o "32 Afgańczykach"

W Polsce rozpętano histerię. Politycy opozycji, celebryci i "obrońcy praw człowieka" robią wszystko by de facto udrożnić łukaszenkowski kanał przerzutu ludzi do Polski.
Białoruski opozycyjny dziennikarz Tadeusz Giczan opisuje proceder nazywany przez białoruskie służy "Operacją śluza", który to system powstał już lata temu i miał służyć wywieraniu przy pomocy imigrantów presji na UE, by wymusić na niej przekazania funduszy "na ochronę". Jednak po tym jak Białoruś porwała samolot Ryanair z Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie i po fali krytyki z jaką miał się w związku z tym spotkać reżim, Łukaszenka powiedział:
- Zatrzymywaliśmy narkotyki i migrantów – teraz sami będziecie ich łapać
A od słów przeszedł do czynów
Ogromnie zwiększono ilość lotów z Iraku do Białorusi. Na liniach pomiędzy tymi krajami zaczęły też kursować większe samoloty, a zachęceni słowami Łukaszenki Irakijczycy zaczęli organizować się w mediach społecznościowych, by ruszać na Białoruś, a de facto w kierunku granic UE.
Imigranci wykupują wycieczki turystyczne na Białoruś w cenie od 600 do 1000 dolarów. Na miejscu mają mieć przygotowanych specjalnie na ich użytek kilka hoteli i być pod opieką białoruskich służb, które dostarczają ich pod granicę.
Czytaj więcej: "Operacja śluza". Skąd się wzięli imigranci na granicy? Białoruski dziennikarz opisał proceder przemytu ludzi przez Łukaszenkę
Służby nie ustaliły jeszcze narodowości imigrantów, a przynajmniej takiej informacji nie podały, ale Niemcy już piszą o "32 Afgańczykach"
- 32 Uchodźcy afgańscy utknęli w lesie na granicy polsko-białoruskiej na ponad dwa tygodnie. Sprowadził ich tam reżim Łukaszenki, Warszawa nie pozwala im ubiegać się o azyl.
Ratowanie Europy przed 32 uchodźcami z Afganistanu zaczyna się na palu skąd zebrano dopiero co zboże. Tam dalej, na drugim końcu polnej drogi, leży polska wieś Usnarz Górny. Poniżej łąki, pola uprawne oraz las liściasty, przed którym kończy się Polska a zaczyna sąsiednia Białoruś. Polscy policjanci, strażnicy graniczni i żołnierze blokują drogę każdemu, kto chce przejść te ostatnie 200 metrów przez ścierniskowe pole, do pobliskiego zagajnika. Dbają o to, aby kilka tuzinów osaczonych na skraju lasu uchodźców tam pozostało i nie mogło się ubiegać o azyl w Polsce.
- pisze w internetowej wersji Sueddetsche Zeitung teoretycznie specjalista ds. polskich Florian Hassel powołując się na przedstawicieli fundacji "Ocalenie" i "posła - zająca" Franka Sterczewskiego.
- Nic mi nie wiadomo o tym, by wśród cudzoziemców, którzy koczują na polsko-białoruskiej granicy, znajdowali się Afgańczycy
- mówił w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną ambasador Afganistanu w Polsce Tahir Quadiry
Jak donoszą media informację o tym, że są Afgańczykami mieli przekazać aktywistom fundacji "Ocalenie" sami imigranci.
[Z niemieckiego tłumaczył Marian Panic]
Z całością materiału można się zapoznać TUTAJ