Krawczyk zmagał się z nieuleczalną chorobą. Żona artysty ujawniła nowe fakty

Krzysztof Krawczyk, był jednym z najbardziej znanych polskich wokalistów, urodził się 8 września 1946 r. w Katowicach. Zadebiutował w 1963 r. zespole Trubadurzy. Karierę solową rozpoczął dziesięć lat później. W latach 70. wylansował wiele przebojów, m.in. "Jak minął dzień", "Parostatek", "Pamiętam Ciebie z tamtych lat". Zmarł 5 kwietnia tego roku. CZYTAJ WIĘCEJ
Zmagania z chorobą
W biografii artysty, żona Krawczyka zdradziła, że muzyk od lat zmagał się z poważną chorobą.
„Chciałabym napisać o początkach choroby Krzysia. Bo to był długi proces. Postaram się zrobić to łagodnie, żebyście, kochani moi, nie płakali, bo ja do dzisiaj wylewam wiadra łez. Choroba Krzysia zaczęła się już 20 lat temu drżeniem głowy. Był to początek parkinsona. Zwróciłam lekarzom uwagę, ale jakoś nikt nie zareagował. Lata mijały, a choroba robiła postępy” – opisuje Ewa Krawczyk w książce „Krzysztof Krawczyk. Życie jak wino”.
Jak przyznaje kobieta, leki nie pomagały muzyki. „W kościele, jak słuchał kazania, to musiałam go prosić, żeby coś zrobił, bo głowa mu tak chodziła, że nawet ja to czułam, siedząc obok, a ludzie siedzący z tyłu widzieli”.
„Krzyś ostatnie lata już musiał siedzieć na stołku, bo bardzo bolało go biodro. Mieliśmy taką cichą umowę, że jak będzie ręka lub głowa się trząść, to ja do niego podchodziłam i poprawiałam niby chusteczkę na szyi i on już wiedział, że musi kontrolować drżenia...” – czytamy dalej.
Ewa Krawczyk przyznała też, że chociaż jej mąż wciąż koncertował, kosztowało go to wiele wysiłku i powodowało ból. „Graliśmy jeszcze koncerty, ale z ogromnym cierpieniem. Wtedy zauważyłam, że Krzysztofem coś rzuca i upadł na podłogę. Zawsze się bardzo potłukał, aż do siniaków. Kiedyś po kolejnym upadku w łazience miał krwiaka pod okiem. Jak byliśmy w kościele, żartował, że żona go bije” – opisuje żona muzyka.