Budziejowice w kolorze wina

Jan Štifter pisze o miłościach, romansach i snach zwykłych ludzi, które dzieją się w sercu wielkiej historii – i jest to napisane trochę tak, jakby pierwszy śnieg osiadał na gruzach.
 Budziejowice w kolorze wina
/ Jan Štifter, „Café Groll”, tłum. Anna Radwan-Żbikowska, il. Ondřej Dolejší, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2025

Co musisz wiedzieć:

  • Jan Štifter to pisarz i autor takich książek jak: Kolekcjoner Śniegu czy Café Groll.
  • – Opowieść o Budziejowicach (mieście, któremu Štifter jest wierny: mieszka w nim, pisze o nim przewodniki, toczy się w nim fabuła większości jego książek), snuje się jak melodia na flet, jak pasjans, stawiany przez starszego pana na galerii starego domu – aż do ostatnich stron, kiedy to karty nagle opadną z precyzją i ciężarem gilotyny – recenzuje Wojciech Stanisławski

Komentując relacje między dwoma sąsiadującymi narodami, często sięga się po ukutą przez Zygmunta Freuda frazę „narcyzm małych różnic”. Trochę to wyświechtane, ale rzeczywiście, czym innym wytłumaczyć, że społeczności, które łączą geografia, klimat, często – język, zwykle – spory kęs wielkich doświadczeń historycznych, tak często dogryzają sobie nawzajem, podszczypują, wyśmiewają język „tamtych”? A przecież mówimy o formule dobrosąsiedzkiej, nie o „płonącej granicy” i wojnie podjazdowej przez stulecia. Czemu tak cierpko odnoszą się do siebie Portugalczycy i Hiszpanie, Norwedzy i Szwedzi, Polacy i Czesi?

 

Druga strona medalu

Na szczęście jest i druga strona medalu: sąsiedztwo rodzi również fascynację i zachwyt – i tu również, na szczęście, Polacy i Czesi nie stanowią wyjątku. Niemało jest Polaków niemal zawodowo „objaśniających Czechy”, niczym Tschechienversteher w rodzaju Mariusza Szczygła; obok nich jednak istnieją dziesiątki bezinteresownych amatorów kultury czeskiej jak zmarły przed czterema laty poeta Jerzy Kronhold, jak Antoni Kroh. Są też zwykli ludzie, którzy rozpoznają się po upodobaniu do jednego z czeskich autorów, który potrafi pisać jak nikt w świecie. Ma swoich wielbicieli w Polsce, od stu już lat, Jaroslav Hašek, ma – ach! – Bohumil Hrabal, ma (ich liczba trochę chyba maleje) Milan Kundera. Wygląda na to, że kolejny taki krąg entuzjastów może otoczyć wybitnie utalentowanego 40-latka z Czeskich Budziejowic, czyli Jana Štiftera. Owszem, chętnie w nim stanę.

Już jego pierwsza przełożona na polski powieść „Kolekcjoner śniegu” (2023) zachwyciła mnie umiejętnością „bezszwowego” zaplecenia dość skomplikowanej fabuły, spostrzegawczości szczegółów, śmieszności i słabości ludzkich – oraz szczególny stosunek do historii ostatniego wieku, który przecież dla Czechów był mniej krwawy niż dla Polaków, ale niewiele mniej dramatyczny. Štifter zna tę przeszłość, jak się wydaje, na wyrywki, szczególnie uwrażliwiony jest na relacje między Czechami a mniejszością niemiecką, w okresie między odzyskaniem przez Czechosłowację niepodległości w 1918 roku a tragicznymi wysiedleniami Niemców w latach 40. skomplikowane znacznie bardziej niż te relacje w Polsce. A jednocześnie – nie maluje wielkiego fresku historycznego, gdzie na każdej stronie przemawialiby politycy, huczały strzały i łopotały sztandary. Pisze o miłościach, romansach i snach zwykłych ludzi, które dzieją się w sercu wielkiej historii – i jest to napisane trochę tak, jakby pierwszy, miękki śnieg osiadał na gruzach.

 

Opowieść o miłości

Ten sam talent (pod piórem tej samej tłumaczki i w tej samej oficynie) doszedł do głosu również w jego drugiej wydanej po polsku książce, czyli „Café Groll”. Tu również mamy opowieść ułożoną w mistrzowski sposób – jakby ktoś tasował talię „w gołębi ogon”, pozwalając, by dwa stosiki kart naprzemiennie się zaplatały – z wydarzeń toczących się w dwóch tak ważnych dla Czech epokach: radosnych, wolnych niemal od trosk pierwszych latach niepodległości i dramatycznych latach 40., lat pełzającego przejmowania władzy przez komunistów, aż po „praski zamach stanu” z 1948 roku i następujące po nim błyskawiczne przykręcenie śruby.

Jest to przy tym, dodajmy, opowieść o miłości – o różnych odmianach miłości mężczyzny, najpierw młodego, później wkraczającego w smugę cienia. O fascynacji, flircie, zauroczeniu, pragnieniu, obsesji. Również – o dumie i zazdrości kobiety, najpierw młodej, później u progu starości. Opowieść o pamięci, o sztuce. I, oczywiście, o śmierci. Opowieść niezwykle – również za sprawą wspomnianego fenomenu „dwóch stosików kart” – powściągliwa, opowiedziana już nie pół-, lecz, rzekłbym, ćwierćgłosem: jakby ktoś usiłował zagrać symfonię na flecie (i o dziwo, udawałoby mu się to).

Ta powściągliwość okazuje się szczególnie cenna w sytuacji, gdy jednym z wątków „Café Groll” jest – istniejący legalnie w międzywojennych Czechach, mocno zakorzeniony w kulturze Austro-Węgier, które dopiero co odeszły do przeszłości – świat eleganckich domów publicznych.

Z dzisiejszego punktu widzenia postrzegamy je zwykle jednoznacznie jako obszar wielkiej krzywdy ludzkiej, krzywdy tej nie brakowało najpewniej również w „udających kawiarniach” powieściowych Café Tripolis i Café Groll. Można jednak przypuścić – miękki, bogatszy w szacunek dla innych niż nasze czasy wiek XIX odszedł dopiero przed chwilą – że istniał tam margines czułości i flirtu, dla którego nie ma dziś z pewnością miejsca na PornHubie. Opisanie tego marginesu w sposób pogodny, poetycki, lekki, wolny nie tylko od wulgarności, ale nawet od rubaszności – to sztuka, której Štifter być może uczył się od Hrabala: z pewnością osiągnął w niej mistrzostwo. A może to po prostu jeden z fenomenów literatury czeskiej, która, jak napisał Kronhold – nigdy dosyć przypominania tego wersu! – „pachnie pszczołami i muzyką”?

Opowieść o Budziejowicach (mieście, któremu Štifter jest wierny: mieszka w nim, pisze o nim przewodniki, toczy się w nim fabuła większości jego książek), zilustrowana fantastycznymi grafikami Ondřeja Dolejší w kolorze winnej czerwieni (nieczęsto trafić dziś można na tak pięknie wydaną książkę!) snuje się jak melodia na flet, jak pasjans, stawiany przez starszego pana na galerii starego domu – aż do ostatnich stron, kiedy to karty nagle opadną z precyzją i ciężarem gilotyny.


 

POLECANE
Komunikat dla mieszkańców Katowic z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Katowic

We wtorek – 4 listopada 2025 r. – rozpocznie się remont ul. Hadyny – poinformował Miejski Zarząd Ulic i Mostów w Katowicach.

Niemcy zawracają migrantów. Podano liczbę z ostatniej chwili
Niemcy zawracają migrantów. Podano liczbę

Bundespolizei od 8 maja do 31 października 2025 r. odmówiła wjazdu lub zawróciła ponad 18 tys. osób. Łącznie odnotowano 25,3 tys. nielegalnych przekroczeń.

Nowa twarz w M jak miłość Wiadomości
Nowa twarz w "M jak miłość"

W „M jak miłość” już wkrótce pojawi się nowa postać, która może sporo namieszać. W 1887. odcinku widzowie poznają Klaudię, graną przez Magdalenę Dwurzyńską - młodą aktorkę, która w serialu zadebiutuje w wyjątkowo zaskakujących okolicznościach.

Dożynki. Dziś przypada rocznica drugiej, po Rzezi Woli, największej masakry ludności cywilnej przez Niemców podczas II WŚ tylko u nas
"Dożynki". Dziś przypada rocznica drugiej, po Rzezi Woli, największej masakry ludności cywilnej przez Niemców podczas II WŚ

Dziś, z 3 na 4 listopada przypada rocznica największej jednorazowej egzekucji dokonanej przez Niemców podczas II wojny światowej w ramach Holokaustu. Była to zarazem druga - po Rzezi Woli w sierpniu 1944 - jednostkowa masakra ludności cywilnej przez III Rzeszę.

Na Maderze zaginął 31-letni Polak. Trwają intensywne poszukiwania Wiadomości
Na Maderze zaginął 31-letni Polak. Trwają intensywne poszukiwania

Na portugalskiej Maderze trwają intensywne poszukiwania 31-letniego Igora Holewińskiego. Mężczyzna z Polski zaginął w niedzielę, 2 listopada. Według relacji jego rodziny, wybrał się samotnie w góry i od tego czasu nie nawiązał kontaktu z bliskimi.

Kolumbijscy żołnierze walczą na Ukrainie. Ujawniono, ile zarabiają z ostatniej chwili
Kolumbijscy żołnierze walczą na Ukrainie. Ujawniono, ile zarabiają

Od lutego 2022 roku około 2 tys. najemników z Kolumbii podpisało kontrakty z ukraińskim wojskiem – informuje w poniedziałek "Die Welt". W większości przypadków pełnią oni służbę jako piechota, co ma stanowić istotne wzmocnienie dla armii zmagającej się z niedoborem kadr.

GIS ostrzega: w popularnych chrupkach wykryto gluten Wiadomości
GIS ostrzega: w popularnych chrupkach wykryto gluten

Główny Inspektorat Sanitarny ostrzega przed obecnością glutenu w partii chrupek kukurydzianych oznakowanych jako bezglutenowe. Spożycie produktu przez osoby z alergią bądź nietolerancją na gluten może wywołać wystąpienie reakcji alergicznej.

Pilny komunikat NFZ z ostatniej chwili
Pilny komunikat NFZ

Oszuści znów podszywają się pod Narodowy Fundusz Zdrowia. Tym razem chodzi o zwrot kosztu zakupu leków – informuje w komunikacie NFZ.

Poseł KO zmaga się z chorobą. Opublikował poruszający wpis z ostatniej chwili
Poseł KO zmaga się z chorobą. Opublikował poruszający wpis

Paweł Bliźniuk, poseł Koalicji Obywatelskiej, podzielił się w mediach społecznościowych szczerym i emocjonalnym wpisem. W poruszających słowach ujawnił, że zmaga się z nowotworem. Jego wiadomość to nie tylko osobiste wyznanie, ale też ważny apel do wszystkich o regularne badania i troskę o zdrowie.

Sąd uchylił wyrok pedofilowi, bo orzekał neosędzia. Mocne słowa prezesa PiS z ostatniej chwili
Sąd uchylił wyrok pedofilowi, bo orzekał "neosędzia". Mocne słowa prezesa PiS

Sąd Apelacyjny w Poznaniu uchylił wyrok pedofilowi, bo orzekał "neosędzia". "To, co dzieje się w sądach, wygląda na spłacanie politycznych długów za poparcie Platformy w wyborach parlamentarnych" – oświadczył prezes PiS Jarosław Kaczyński.

REKLAMA

Budziejowice w kolorze wina

Jan Štifter pisze o miłościach, romansach i snach zwykłych ludzi, które dzieją się w sercu wielkiej historii – i jest to napisane trochę tak, jakby pierwszy śnieg osiadał na gruzach.
 Budziejowice w kolorze wina
/ Jan Štifter, „Café Groll”, tłum. Anna Radwan-Żbikowska, il. Ondřej Dolejší, Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2025

Co musisz wiedzieć:

  • Jan Štifter to pisarz i autor takich książek jak: Kolekcjoner Śniegu czy Café Groll.
  • – Opowieść o Budziejowicach (mieście, któremu Štifter jest wierny: mieszka w nim, pisze o nim przewodniki, toczy się w nim fabuła większości jego książek), snuje się jak melodia na flet, jak pasjans, stawiany przez starszego pana na galerii starego domu – aż do ostatnich stron, kiedy to karty nagle opadną z precyzją i ciężarem gilotyny – recenzuje Wojciech Stanisławski

Komentując relacje między dwoma sąsiadującymi narodami, często sięga się po ukutą przez Zygmunta Freuda frazę „narcyzm małych różnic”. Trochę to wyświechtane, ale rzeczywiście, czym innym wytłumaczyć, że społeczności, które łączą geografia, klimat, często – język, zwykle – spory kęs wielkich doświadczeń historycznych, tak często dogryzają sobie nawzajem, podszczypują, wyśmiewają język „tamtych”? A przecież mówimy o formule dobrosąsiedzkiej, nie o „płonącej granicy” i wojnie podjazdowej przez stulecia. Czemu tak cierpko odnoszą się do siebie Portugalczycy i Hiszpanie, Norwedzy i Szwedzi, Polacy i Czesi?

 

Druga strona medalu

Na szczęście jest i druga strona medalu: sąsiedztwo rodzi również fascynację i zachwyt – i tu również, na szczęście, Polacy i Czesi nie stanowią wyjątku. Niemało jest Polaków niemal zawodowo „objaśniających Czechy”, niczym Tschechienversteher w rodzaju Mariusza Szczygła; obok nich jednak istnieją dziesiątki bezinteresownych amatorów kultury czeskiej jak zmarły przed czterema laty poeta Jerzy Kronhold, jak Antoni Kroh. Są też zwykli ludzie, którzy rozpoznają się po upodobaniu do jednego z czeskich autorów, który potrafi pisać jak nikt w świecie. Ma swoich wielbicieli w Polsce, od stu już lat, Jaroslav Hašek, ma – ach! – Bohumil Hrabal, ma (ich liczba trochę chyba maleje) Milan Kundera. Wygląda na to, że kolejny taki krąg entuzjastów może otoczyć wybitnie utalentowanego 40-latka z Czeskich Budziejowic, czyli Jana Štiftera. Owszem, chętnie w nim stanę.

Już jego pierwsza przełożona na polski powieść „Kolekcjoner śniegu” (2023) zachwyciła mnie umiejętnością „bezszwowego” zaplecenia dość skomplikowanej fabuły, spostrzegawczości szczegółów, śmieszności i słabości ludzkich – oraz szczególny stosunek do historii ostatniego wieku, który przecież dla Czechów był mniej krwawy niż dla Polaków, ale niewiele mniej dramatyczny. Štifter zna tę przeszłość, jak się wydaje, na wyrywki, szczególnie uwrażliwiony jest na relacje między Czechami a mniejszością niemiecką, w okresie między odzyskaniem przez Czechosłowację niepodległości w 1918 roku a tragicznymi wysiedleniami Niemców w latach 40. skomplikowane znacznie bardziej niż te relacje w Polsce. A jednocześnie – nie maluje wielkiego fresku historycznego, gdzie na każdej stronie przemawialiby politycy, huczały strzały i łopotały sztandary. Pisze o miłościach, romansach i snach zwykłych ludzi, które dzieją się w sercu wielkiej historii – i jest to napisane trochę tak, jakby pierwszy, miękki śnieg osiadał na gruzach.

 

Opowieść o miłości

Ten sam talent (pod piórem tej samej tłumaczki i w tej samej oficynie) doszedł do głosu również w jego drugiej wydanej po polsku książce, czyli „Café Groll”. Tu również mamy opowieść ułożoną w mistrzowski sposób – jakby ktoś tasował talię „w gołębi ogon”, pozwalając, by dwa stosiki kart naprzemiennie się zaplatały – z wydarzeń toczących się w dwóch tak ważnych dla Czech epokach: radosnych, wolnych niemal od trosk pierwszych latach niepodległości i dramatycznych latach 40., lat pełzającego przejmowania władzy przez komunistów, aż po „praski zamach stanu” z 1948 roku i następujące po nim błyskawiczne przykręcenie śruby.

Jest to przy tym, dodajmy, opowieść o miłości – o różnych odmianach miłości mężczyzny, najpierw młodego, później wkraczającego w smugę cienia. O fascynacji, flircie, zauroczeniu, pragnieniu, obsesji. Również – o dumie i zazdrości kobiety, najpierw młodej, później u progu starości. Opowieść o pamięci, o sztuce. I, oczywiście, o śmierci. Opowieść niezwykle – również za sprawą wspomnianego fenomenu „dwóch stosików kart” – powściągliwa, opowiedziana już nie pół-, lecz, rzekłbym, ćwierćgłosem: jakby ktoś usiłował zagrać symfonię na flecie (i o dziwo, udawałoby mu się to).

Ta powściągliwość okazuje się szczególnie cenna w sytuacji, gdy jednym z wątków „Café Groll” jest – istniejący legalnie w międzywojennych Czechach, mocno zakorzeniony w kulturze Austro-Węgier, które dopiero co odeszły do przeszłości – świat eleganckich domów publicznych.

Z dzisiejszego punktu widzenia postrzegamy je zwykle jednoznacznie jako obszar wielkiej krzywdy ludzkiej, krzywdy tej nie brakowało najpewniej również w „udających kawiarniach” powieściowych Café Tripolis i Café Groll. Można jednak przypuścić – miękki, bogatszy w szacunek dla innych niż nasze czasy wiek XIX odszedł dopiero przed chwilą – że istniał tam margines czułości i flirtu, dla którego nie ma dziś z pewnością miejsca na PornHubie. Opisanie tego marginesu w sposób pogodny, poetycki, lekki, wolny nie tylko od wulgarności, ale nawet od rubaszności – to sztuka, której Štifter być może uczył się od Hrabala: z pewnością osiągnął w niej mistrzostwo. A może to po prostu jeden z fenomenów literatury czeskiej, która, jak napisał Kronhold – nigdy dosyć przypominania tego wersu! – „pachnie pszczołami i muzyką”?

Opowieść o Budziejowicach (mieście, któremu Štifter jest wierny: mieszka w nim, pisze o nim przewodniki, toczy się w nim fabuła większości jego książek), zilustrowana fantastycznymi grafikami Ondřeja Dolejší w kolorze winnej czerwieni (nieczęsto trafić dziś można na tak pięknie wydaną książkę!) snuje się jak melodia na flet, jak pasjans, stawiany przez starszego pana na galerii starego domu – aż do ostatnich stron, kiedy to karty nagle opadną z precyzją i ciężarem gilotyny.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe