Pratasiewicz wspomniał o nim w "wywiadzie". Politolog musiał uciec z kraju
Arciom Szrajbman powiedział białoruskiemu portalowi Nasza Niwa, że obecnie przebywa na Ukrainie.
Ucieczka Szrajbmana z Białorusi
– Jestem tu dlatego, bo ryzyko przebywania na Białorusi bardzo wzrosło po tych zarzutach, które wybrzmiały w wywiadzie Pratasiewicza: że rzekomo koordynowałem protesty, doradzałem aktywistom i kanałom, co i jak robić itd. – dodał.
Zaznaczył przy tym, że Pratasiewicz "bardzo wyolbrzymił" stopień jego wpływu na ten proces. Szrajbman podkreślił, że do jesieni był członkiem jednego z czatów, ale obserwował tam tylko wpisy innych osób, ponieważ było to dla niego interesujące z punktu widzenia analityka. Wskazał, że szczegóły dotyczące akcji protestacyjnych były ustalane telefonicznie, a on nie brał udziału w tych rozmowach.
Na swoim kanale w serwisie Telegram Szrajbman napisał, że nie żywi do Pratasiewicza urazy. – Nie wiemy, jaką piwnicę w ŁRL (separatystycznej tzw. Ługańskiej Republice Ludowej w Donbasie na Ukrainie - PAP) i jaki los dla jego dziewczyny mu przedstawiono w przypadku odmowy udzielenia tego wywiadu. Zakładników się nie osądza – zauważył.
Zatrzymanie Pratasiewicza
Aresztowany w Mińsku opozycyjny dziennikarz Raman Pratasiewicz udzielił wywiadu białoruskiej telewizji państwowej, w którym skrytykował białoruską opozycję oraz krytyczny wobec Mińska kanał NEXTA, ujawnił szereg informacji o środowisku opozycyjnym i wysunął oskarżenia m.in. pod adresem działaczy i mediów. Polsce i Litwie, które wspierają opozycję, zarzucił, że robią to dla własnych korzyści politycznych. Społeczność międzynarodowa oraz środowiska związane z białoruską opozycją uważają, że opozycjonista udzielił "wywiadu" ponieważ był torturowany.
Pratasiewicz, który został zatrzymany 23 maja po przymusowym lądowaniu w Mińsku samolotu linii Ryanair i od tamtej pory przebywa w areszcie.