[Tylko u nas] Aleksander Żywczyk: „Gazeta Wyborcza” atakuje Obajtka zgodnie ze swoimi standardami
![Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen [Tylko u nas] Aleksander Żywczyk: „Gazeta Wyborcza” atakuje Obajtka zgodnie ze swoimi standardami](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16143416671d3a3fff9e90f37a15a1de260cc0b3720deb49d44c32404cf632408ec4fd2910.jpg)
Nie ma wątpliwości, że publikacja „Gazety Wyborczej” uderza w Obajtka z jednego powodu. Chodzi oczywiście o przejęcie przez Orlen tytułów należących do Polska Press razem z ich czytelnikami, którzy czasami dzielili swoje zainteresowanie pomiędzy gazetę Adama Michnika i tytuły lokalne.
Pojawienie się dużego gracza na rynku prasowym – i to gracza, który ma pieniądze – nie jest w smak wydającej gazetę Agorze. Bo może się przełożyć wprost na jeszcze większy spadek czytelnictwa i sprzedaży. I – oczywiście – znaczenia samej gazety, co odgrywa fundamentalną rolę w przychodach z reklam. Odkąd zmienił się rząd i na fotelu premiera przestali zasiadać politycy Platformy Obywatelskiej „Wyborcza” straciła wiele lukratywnych kontraktów reklamowych, które były dla gazety nie tyle kroplówką, co głównym źródłem dochodu. Przyznawał to zresztą sam Adam Michnik na chwilę przed rozpoczęciem przez totalną opozycję niezrozumiałej batalii o wolność słowa, której rzekomo w Polsce zabrakło.
Totalnej opozycji nie wyszły również protesty kobiet w obronie rzekomo łamanych w Polsce praw kobiet, protesty potępiające wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji i publiczne nawoływanie do aborcji na żądanie. Nie sprawdziła się również kampania na rzecz „wolnych mediów” po przejęciu przez Orlen należących do niemieckiego wydawcy dzienników lokalnych. Przyszedł więc czas na uderzenie personalne – uderzenie w człowieka, których może budzić kontrowersje, może być lubiany lub nielubiany, ale bezspornie stanowi zagrożenie dla żywotnych interesów i „Gazety Wyborczej”, i totalnej opozycji.
Choć bezspornie autorzy tekstów poświęcili Obajtkowi wiele czasu i wiele pracy – materiał jest wielostronicowy i sprawia wrażenie sensacyjnego – przestrzelili i nie napisali właściwie nic.
Zarzucają prezesowi Orlen-u łamanie prawa poprzez pełnienie funkcji samorządowca i prowadzenie biznesu, żeby później zauważyć, że dowodów na to właściwie nie ma. Piszą, że Obajtek był wyłącznie „cichym udziałowcem”, czy też „cichym wspólnikiem”, że pojawiał się na posiedzeniach gminnych komisji, ale nie ma go na liście obecności, że zajmowały się nim różne prokuratury, ale kolejno umarzały postępowania w jego sprawach.
Obajtek miał – zdaniem „Wyborczej” – kłamać w zeznaniach za co grozi mu więzienie. Ale znów – kłamać w sprawie, w której ani gazeta Michnika, ani prokuratorzy nie znaleźli żadnych dowodów.
Aby podbić wagę swojego materiału dziennikarze gazety publikują listę pytań, które wysłali pracując nad materiałem – oraz odpowiedzi, w których opisywany przez nich polityk prosi o więcej szczegółów i kompletne nagrania swoich rozmów, żeby mógł stwierdzić, że to na pewno on rozmawiał, ustalić z kim była rozmowa oraz określić kiedy się odbyła.
Nawet cytowani przez „Wyborczą” informatorzy albo wypowiadają się anonimowo, albo wycofują ze swoich słów, lub z kontaktu z dziennikarzami w ogóle.
„Gazeta Wyborcza” z pewnością chciałaby powtórzenia swojego niewątpliwego sukcesu, którym było ujawnienie rozmowy Adama Michnika z Lwem Rywinem w sprawie rynku medialnego w Polsce oraz tzw. „grupy trzymającej władzę”. Chce również odreagować swoją porażkę w sprawie przejęcia spółki Eurozet, nadawcę m.in. Radia Zet, które miało pomóc podnieść się Agorze, a zostało zablokowane przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Jeżeli jednak piątkowy materiał o Danielu Obajtku miał dowieść rzetelności i sztuki dziennikarskiej pracujących w „Gazecie Wyborczej” redaktorów – zrobił coś zupełnie innego, jeszcze bardziej zmniejszając znaczenie tego medium nad Wisłą. I – chyba jednak – wzmacniając bohatera publikacji.
Aleksander Żywczyk