Ekspert: Szwecja zamknęła elektrownie i teraz musi importować energię z Polski
Szwedzi od siedmiu lat wyłączali kolejne swoje reaktory jądrowe – w tym czasie z sieci zniknęły cztery jednostki, ostatnia 31 grudnia 2020 roku. Było to pokłosie polityki prowadzonej przez rząd złożony z socjaldemokratów i Zielonych. Protestowało przeciwko temu wielu ekspertów, m.in. Staffan A. Qvist, szwedzki inżynier, współautor książki „Energia dla klimatu”
– czytamy we wpisie.
Na efekt nie trzeba było długo czekać – zwiększone przez silne mrozy zapotrzebowanie na energię elektryczną spowodowało niedobór mocy w wysokości nawet 1700 MW. Ceny energii wystrzeliły w kosmos (z poziomu 30 euro do poziomu 200 euro za MWh), przedsiębiorcy wstrzymali pracę swoich zakładów, a szwedzka energetyka musiała uruchomić elektrownię na olej opałowy i importować energię z Polski
– podkreśla ekspert, który zwraca uwagę na to, że wyrzucenie z miksu energetycznego energii atomowej powoduje konieczność powrotu do paliw kopalnych. Podkreśla, że w ciągu nadchodzących 5 lat zniknąć mają elektrownie atomowe w Niemczech i Belgii, a plany ich redukcji ma również Francja.
Co będzie, gdy jednostki te zaczną znikać z systemu elektroenergetycznego Europy? Lekcji w tym zakresie dostarcza przykład Szwecji. Albo będziemy zwiększać naszą zależność od paliw kopalnych (a wtedy możemy pożegnać się z marzeniami o neutralności klimatycznej), albo będziemy hurtowo importować energię (ale raczej nie będziemy mieć od kogo), albo będziemy musieli przyzwyczaić się do nagłych skoków cen oraz blackoutów (szczególnie w okresach zimowej flauty)
– pyta Jakub Wiech.
Niczego z tych rzeczy sobie ani Państwu nie życzę
– kończy wpis.
Mili Państwo, Szwecja przekonała się boleśnie na własnej skórze, co to znaczy uwierzyć w bajki. A konkretnie w bajkę o...
Opublikowany przez Jakuba Wiecha piszego - mikroboga Poniedziałek, 8 lutego 2021