Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Europa

Jeśli ja dzień w dzień muszę słuchać, jak ta banda kretynów próbuje mnie naciągnąć na najbardziej tandetny numerek, to ja proszę, żeby mnie z tego wyłączyć. Bo ja wiem, czym jest Europa. I wiem, że to, co mi proponujecie, to nie jest żadna Europa. To zwykła ruska gra w trzy karty.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Europa
/ morguefile.com
     Dziś, na ten piękny, polski, deszczowy dzień, chciałbym przypomnieć swój dawny, jeszcze ze stycznia 2009 roku tekst pod prostym I łatwym do zapamiętania tytułem “Europa”. Tyle się ostatnio o niej gada, więc i temat będzie jak znalazł.
 
      Dla każdego z nas, kto żyje wystarczająco długo i z w miarę otwartym sercem, jest jasne, że grzebanie w języku i w znaczeniach, może postawić wiele spraw na głowie, a jeśli komuś szczególnie zależy na tym, żeby wszystko stało na głowie, to warto i o to czasem powalczyć. Najwybitniejsi specjaliści z Ministerstwa Kłamstwa i Propagandy (znanego inaczej pod nazwą Ministerstwa Prawdy i Edukacji) doskonale wiedzieli, że kontrolując przeszłość, kontrolujemy przyszłość, ale – być może nawet i lepiej – że kontrolując język, kontrolujemy człowieka.
      Jeśli mamy wystarczająco dużo lat, by pamiętać czasy, które nam było przeżyć pod komunistycznym butem, doskonale wiemy, jak słowo potrafiło stać się ciałem. I wcale tu nie szydzę. Jestem jak najbardziej poważny, ponieważ nigdy nie miałem wątpliwości, że to co nam tu wprowadzono, to była prawdziwa religia, z prawdziwymi rytuałami, prawdziwymi mszami, w czasie których modlono się do autentycznego Dzieciątka, tyle że o nazwisku Lenin. Ci co pamiętają to zdjęcie, to je pamiętają. Oni tak to sobie właśnie zaplanowali. Dać nam coś w zamian. I jeśli dzisiaj głupi ludzie śmieją się z kościelnych rytuałów, tych pieśni, tych szat, to ani im do głowy nie przychodzi, że padli ofiarą najbardziej perfidnego kłamstwa. I że jeśli któregoś dnia będą kpić z Pierwszej Komunii, że to zupełnie jak Pasowanie na młodzika, to są jeszcze tacy, którzy będą z nich autentycznie dumni.
      Bo jest właśnie tak, że - czasem w większym, czasem w mniejszym stopniu - najbardziej liczą się słowa i znaczenia, jakie im nadamy. Proszę zwrócić uwagę, że najczęściej z manipulacją tego typu mamy do czynienia na poziomie ideologii, albo tego, co się ideologią stało. Od czasu jak ideologią stał się sex i generalnie robienie sobie dobrze, możemy zapomnieć o używaniu – we wszystkich językach świata – w tradycyjnym znaczeniu, słów takich jak gumka, impreza, trawa czy sex właśnie. A słowo miłość? Czy ono przypadkiem nie otrzymało nowego sensu? Jeśli któraś z moich czytelniczek myśli, że mi się pomieszało we łbie, niech spróbuje zwrócić się do swojego kolegi w pracy z pytaniem „czy masz gumkę?” Nie do wiary! Tak jakby ktoś bardzo sprytny doszedł do wniosku, że wystarczą zaklęcia, a wszystko nabierze odpowiedniego kształtu.
      Swój poprzedni wpis postanowiłem poświęcić tak zwanej Europie i tak zwanemu buractwu. Czyli w gruncie rzeczy jednemu słowu i jednemu znaczeniu. Pamiętam jak jeszcze wiele, wiele lat temu, mój wciąż dobry kolega opowiadał mi, że wracał pociągiem z Niemiec i w przedziale siedziała jedna pani, która relacjonowała swojemu towarzyszowi wrażenia z pobytu w wielkim świecie i w pewnym momencie krzyknęła: „A tych taksówek to tam tyle, że aż strach wyjść na szos!” Pamiętam, że bardzośmy się wszyscy śmiali z tej pani, ale – z perspektywy lat – jeśli się dobrze zastanowić, to zobaczymy, że, jakkolwiek jej zachwyt nie był komiczny, ona przynajmniej nazywała rzeczy po imieniu. Ona zwyczajnie opisała stan faktyczny. Stwierdziła fakt – że w Niemczech jest bardzo dużo samochodów, i że dla kogoś nieprzyzwyczajonego, nie jest łatwo się w tym zgiełku poruszać. Jakkolwiek jednak byśmy byli rozbawieni zachwytem tej pani, jedno jej przyznać trzeba. Nie wrzasnęła: „Ależ tam jest Europa!”
     Z punktu widzenia dzisiejszych czasów i emocji, jakie nam przyszło odczuwać, ta pani zachowała się jednak jak burak na widok tzw. cywilizacji. Dla niej ulica była szosą, a samochody taksówkami i wszystko działo się bardzo szybko. Ale ja bym bardzo chciał podkreślić raz jeszcze. Ona przynajmniej nie uznała, że właśnie miała kontakt z Europą. A nawet, jeśli gdzieś w głębi swojej świadomości czuła, że była w Europie, to z pewnością słowo Europa rozpoznała w jego dosłownym, zgodnym z prawdą, znaczeniu. A nie zrobiła tego, co niestety robi notorycznie, dzień w dzień, aż do tak zwanego ‘porzygania” wielu z nas. Pierwszy raz wyjechałem za granicę bardzo późno, kiedy już miałem 25 lat. I tak nie najgorzej. Kiedy pracowałem w szkole, miałem kolegę polonistę, który – nawet dziś, w czasach, które nie dają człowiekowi za dużo szans – wyjechał służbowo do Francji i w ten sposób zainicjował swój kontakt ze światem. Jeśli przypadkiem to czyta – a nie jest to wykluczone – to go bardzo pozdrawiam. On wie. Więc wyjechałem do tego Frankfurtu (prawdziwego) i najpierw poczułem zapach, którego nigdy wcześniej nie czułem i nigdy nie zapomnę. Dziś wiem, że to był zapach towarów w sklepach. Ci którzy są zbyt młodzi, żeby wiedzieć, mogą nie uświadamiać sobie tego faktu - sklepy pachną. Więc poczułem najpierw zapach, a następnie zauważyłem, że ludzie są mili. Że sprzedawczynie w sklepach odzywają się do klientów śpiewnym tonem, Że na ulicach nie widać pijaków i tzw. hołoty. No i oczywiście te „taksówki”. Spodobała mi się Europa. Do tego stopnia mi się spodobała, ze w pewnym momencie postanowiłem się tam przenieść, ale dzięki Bogu (!!!) wybuchł stan wojenny i jestem tu gdzie jestem.
      Europa mi się spodobała, choć – muszę przyznać – nie potrafiłem ani na moment wyzbyć się pewnego napięcia. Na przykład bardzo byłem rozczarowany, że kiedy poszedłem do kina na film Easy Rider, który w Polsce z jakiegoś powodu był niedostępny, wszyscy palili papierosy i gadali, a film oczywiście był zdubbingowany. Uznałem wówczas, że w Polsce mi się podoba lepiej. Nie podobało mi się też, że ludzie – owszem – byli bardzo sympatyczni, ale nie mogłem ani na chwilę przestać myśleć, że oni są jak automaty. Tutaj też Polska podobała mi się bardziej. Pamiętam, kiedy pewien kolega pokazał mi pewnego studenta medycyny, kory z przepracowania najzwyczajniej w swiecie stracił zmysły. Bo medycyna w takim świecie to nie byle co. Ale i tak mi się podobało. Bo to była Europa, a nie ruskie chamstwo.
      Ponownie wyjechałem do Europy po 15 latach, do Anglii i do Walii. Było cudownie. Ale już – tym razem – do głowy mi nie przyszło, że chciałbym tam żyć. A przynajmniej nie tak do końca na poważnie. Później zdarzyło mi się być w Anglii parę razy, raz we Francji (pewnie tego nie czytasz, Mariuszu, ale – na wszelki wypadek – pozdrowienia) i zawsze byłem zachwycony. Nie zmienia to faktu, że z pięknego Avignonu pamiętam głownie te bandę młodych idiotów, drących mordy w samym środku tego cudownego miasta, wściekłych, pełnych nienawiści. I pamiętam, jak patrzyłem na nich i nie mogłem pojąć, jak to możliwe, że los rzuca człowieka w takie miejsce, a ten odwraca się do tego losu plecami.
     Dziś bardzo tęsknię za południem Francji, za Londynem, a nawet może i za tym Frankfurtem, a jednocześnie czytam na TVN-owskim pasku, że w Berlinie spalono kilkanaście eleganckich samochodów, a we Francji kilkadziesiąt. A oprócz tego oczywiście przyswajam wszelkie inne wiadomości. Wczoraj, mój kolega LEMMING, nie do końca chyba zrozumiawszy, mój ‘anty-europejski’ wpis, przypomniał mi, że wielka Hiszpania zeszła do piekła. Ja to wszystko, Mój Drogi, wiem. Ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co z tą naszą Europą zrobiła ta banda, ten obślizgły gang barbarzyńców. Ja świetnie zdaję sobie sprawę, co tam się wyprawia. Ale jednocześnie wiem, że w momencie, jak przekroczymy naszą zachodnią granicę, pierwsze co spotkamy to przemili, grzeczni ludzi.
      Młody Toyah spędził ponad miesiąc w Hiszpanii tego lata. Chciał znaleźć jakąś pracę. Byliśmy pewni, że nie będzie z tym najmniejszego kłopotu. On, według wszelkich, powszechnie obowiązujących standardów, wygląda bardzo dobrze. Jest mądry, grzeczny, wykształcony, no i zna świetnie hiszpański. Niestety, Hiszpania przeżywa ciężki kryzys i tam gdzie on akurat był, bezrobocie sięga ponad 20%. Jak idzie o Hiszpanię, wiemy – jak już wspomniałem – coś znacznie więcej. To jest piekło. Mimo to, młody Toyah tęskni za Hiszpanią dzień w dzień. On tęskni za tymi ludźmi, za tą Europą. Za tym kościołem, z tym niezwykłym księdzem. Za tą prawdziwą Europą, która – mimo wszystko – wciąż jakoś sobie radzi.
      I teraz trzeba nam wrócić do języka i do tego kłamstwa. Ja wiem, co to jest Europa. Ja wiem co to jest europejskość i co to jest dzicz. Jeśli dziś, po tych wszystkich latach moich doświadczeń, moich nadziei i moich zawodów, muszę słuchać z ust ludzi zakłamanych, fałszywych i złych jakieś niestworzone bzdury na temat Europy i buractwa, to ja bardzo dziękuję. Ja doskonale się orientuję, co jest wielkie w Europie i dlaczego należy do tej Europy niestrudzenie zmierzać. Ja doskonale wiem, jak nam bardzo ta Europa jest potrzebna. Ale ja też doskonale zdaję sobie sprawę z tego, do czego tę piękną Europę doprowadzili zwykli tandeciarze, najzwyklejsza sowiecka hołota. Jeśli ja dziś słyszę w mojej ulubionej telewizji o brytyjskich nożownikach, o tych rozbitych rodzinach, o tej wiecznie dostępnej aborcji, o tych bandach faszystów i zwykłych debili niszczących swoje piękne miasta, to ja doskonale wiem, co się w mojej Europie wyprawia. Jeśli ja dzień w dzień muszę słuchać, jak ta banda kretynów próbuje mnie naciągnąć na najbardziej tandetny numerek, to ja proszę, żeby mnie z tego wyłączyć. Bo ja wiem, czym jest Europa. I wiem, że to, co mi proponujecie, to nie jest żadna Europa. To zwykła ruska gra w trzy karty. Na koniec, chciałbym – jeszcze raz – zwrócić uwagę na to towarzystwo, z którym mamy do czynienia. Oto ludzie, którzy nie mogą nam dać spokoju nawet na chwilę z tą swoją niby-Europą. Od rana do nocy, zawracają nam głowę, swoimi głupkowatymi uwagami na temat tego co europejskie, a co zaściankowe. No ale niech będzie. Może faktycznie im chodzi o Europę autentyczną, o Europę piękną, Europę szlachetną? Tyle że to akurat nie jest prawda. Wystarczy im się przyjrzeć. Wystarczy popatrzeć, jak się zachowują, posłuchać co mówią. Pozwolę sobie znów pokazać na nich palcem: Donald Tusk z tą swoja gumą do żucia i w piłkarskich gatkach, Kazimierz Kutz z tymi swoimi przekleństwami, ten Piotr Najsztub, czy Waldemar Kuczyński, którzy nie wiadomo, czy się nie umyli, czy zapomnieli zmienić ubranie. A przecież mogę tak wymieniać jeszcze przez pół strony. Oni, kiedy nas ciągną do tej swojej ‘Europy’, mają na myśli cos bardzo szczególnego. Oni, uznawszy, że Wielki Sowiet zdechł, obstawili coś, co im akurat wydało się interesujące. Ta banda ruskich chamów nie ma na uwadze Europy naszych marzeń. Im chodzi o cos dokładnie przeciwnego.
      Oni są jak ci bohaterowie sondy najnowszego Wprost, kompletnie obojętne, bezmyślne, ogłupione dzieci, spędzające swoje życie między siłownią a lekcjami angielskiego, a na wakacje wyjeżdzający wyłącznie do "Europy Zachodniej", o których Wprost spekuluje, ze to oni sa nasza przyszłością.
      Otóż nie. Przyszłość nie będzie taka. Bo ten 'europejski' wypadek, to był w rzeczywistości tylko wypadek. I teraz wreszcie przychodzi czas na to, żeby dać świadectwo. Żeby pokazać, żeśmy się nie dali nabrać na ten nowy język. Żeby pokazać, a przede wszystkim powiedzieć, że w tej sytuacji, przy tych akurat propozycjach, przy tym poziomie kłamstwa, my pozostaniemy wierni sobie. My postanawiamy zostać burakami.
 
Wszystkich zainteresowanych zapraszam do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie można znaleźć moje książki. Polecam.
 

 

POLECANE
Raport PSP: Ponad 700 zgłoszeń w związku groźnymi burzami Wiadomości
Raport PSP: Ponad 700 zgłoszeń w związku groźnymi burzami

Do godz. 19 strażacy odebrali ponad 700 zgłoszeń związanych z usuwaniem skutków gwałtownych zjawisk atmosferycznych - poinformował w sobotę rzecznik prasowy Komendanta Głównego PSP st. bryg. Karol Kierzkowski.

Spotkanie Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego. Padła data Wiadomości
Spotkanie Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego. Padła data

- Trwają przygotowania do spotkania prezydentów obu krajów, które ma się odbyć podczas szczytu G7 w Kanadzie – powiedział w Andrij Jermak, szef kancelarii prezydenta Ukrainy.

Płońsk: Staranowali autem drzwi supermarketu, który następnie okradli. Są zatrzymani Wiadomości
Płońsk: Staranowali autem drzwi supermarketu, który następnie okradli. Są zatrzymani

Policjanci z Płońska ujęli pięciu obywateli Rumunii podejrzanych o włamanie do jednego z tamtejszych supermarketów. Sprawcy staranowali autem drzwi ewakuacyjne, zniszczyli stoisko z elektroniką i ukradli m.in. ponad 50 telefonów komórkowych. Wobec wszystkich sąd zastosował areszt.

Kto ze strony Chin pojedzie na rozmowy z USA? Padło nazwisko Wiadomości
Kto ze strony Chin pojedzie na rozmowy z USA? Padło nazwisko

- Wicepremier Chin He Lifeng złoży wizytę w Wielkiej Brytanii w dniach 8-13 czerwca na zaproszenie rządu brytyjskiego, gdzie odbędzie się pierwsze spotkanie mechanizmu konsultacji gospodarczych i handlowych z USA - przekazało w sobotę chińskie ministerstwo spraw zagranicznych.

Potentat produkcji paneli słonecznych składa wniosek o upadłość niemieckich spółek Wiadomości
Potentat produkcji paneli słonecznych składa wniosek o upadłość niemieckich spółek

Szwajcarski producent paneli słonecznych Meyer Burger ogłasza upadłość swoich niemieckich spółek zależnych. Producent zmaga się z konkurencją z Chin.

Szansa na przekroczenie prędkości światła gorące
Szansa na przekroczenie prędkości światła

Prof. Nikodem Popławski to potężny umysł, choć słowa tego należy używać zawsze z wielką pokorą. Jego koncepcja o tym, że czarne dziury tworzą nowe wszechświaty, została uznana przez "National Geographic" i czasopismo "Science" za jedną z dziesięciu najważniejszych w roku. To o nim Morgan Freeman w swoim słynnym cyklu programów „Curiosity” powiedział, że jest drugim Kopernikiem. Jego badaniom poświęcił cały odcinek. Przeprowadziliśmy w Nowym Jorku wywiad, który dziś pod linkiem poniżej ma swoją premierę.

Zaskakujący wynalazek brytyjskich naukowców. Bez mikroskopu się nie obejdzie z ostatniej chwili
Zaskakujący wynalazek brytyjskich naukowców. Bez mikroskopu się nie obejdzie

Fizycy z brytyjskiego Uniwersytetu Loughborough zbudowali "najmniejsze skrzypce świata", które można obejrzeć tylko pod mikroskopem. Instrument ma wymiary 13x35 mikronów.

Ruch Obrony Granic: przed chwilą policja niemiecka podrzuciła w Gubinie sześciu Somalijczyków Wiadomości
Ruch Obrony Granic: przed chwilą policja niemiecka podrzuciła w Gubinie sześciu Somalijczyków

- Przed chwilą policja niemiecka podrzuciła 6 Somalijczyków - poinformował jeden z członków Ruchu Obrony Granic, który w ramach patrolu obywatelskiego działa w Gubinie.

Popularny program Polsatu znika z anteny Wiadomości
Popularny program Polsatu znika z anteny

Poranny program „Halo, tu Polsat” zniknął z ramówki. Widzowie nie zobaczą go w najbliższym czasie, ponieważ stacja zdecydowała o wakacyjnej przerwie, która potrwa do sierpnia. Ostatni odcinek wyemitowano 1 czerwca.

Działacze PiS z odezwą do Kaczyńskiego. Chodzi o przywództwo w partii polityka
Działacze PiS z odezwą do Kaczyńskiego. Chodzi o przywództwo w partii

W trakcie Zjazdu Okręgowego PiS w Szczecinie działacze zwrócili się z apelem do Jarosława Kaczyńskiego. Politycy poparli jego kandydaturę na prezesa partii.

REKLAMA

Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Europa

Jeśli ja dzień w dzień muszę słuchać, jak ta banda kretynów próbuje mnie naciągnąć na najbardziej tandetny numerek, to ja proszę, żeby mnie z tego wyłączyć. Bo ja wiem, czym jest Europa. I wiem, że to, co mi proponujecie, to nie jest żadna Europa. To zwykła ruska gra w trzy karty.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: Europa
/ morguefile.com
     Dziś, na ten piękny, polski, deszczowy dzień, chciałbym przypomnieć swój dawny, jeszcze ze stycznia 2009 roku tekst pod prostym I łatwym do zapamiętania tytułem “Europa”. Tyle się ostatnio o niej gada, więc i temat będzie jak znalazł.
 
      Dla każdego z nas, kto żyje wystarczająco długo i z w miarę otwartym sercem, jest jasne, że grzebanie w języku i w znaczeniach, może postawić wiele spraw na głowie, a jeśli komuś szczególnie zależy na tym, żeby wszystko stało na głowie, to warto i o to czasem powalczyć. Najwybitniejsi specjaliści z Ministerstwa Kłamstwa i Propagandy (znanego inaczej pod nazwą Ministerstwa Prawdy i Edukacji) doskonale wiedzieli, że kontrolując przeszłość, kontrolujemy przyszłość, ale – być może nawet i lepiej – że kontrolując język, kontrolujemy człowieka.
      Jeśli mamy wystarczająco dużo lat, by pamiętać czasy, które nam było przeżyć pod komunistycznym butem, doskonale wiemy, jak słowo potrafiło stać się ciałem. I wcale tu nie szydzę. Jestem jak najbardziej poważny, ponieważ nigdy nie miałem wątpliwości, że to co nam tu wprowadzono, to była prawdziwa religia, z prawdziwymi rytuałami, prawdziwymi mszami, w czasie których modlono się do autentycznego Dzieciątka, tyle że o nazwisku Lenin. Ci co pamiętają to zdjęcie, to je pamiętają. Oni tak to sobie właśnie zaplanowali. Dać nam coś w zamian. I jeśli dzisiaj głupi ludzie śmieją się z kościelnych rytuałów, tych pieśni, tych szat, to ani im do głowy nie przychodzi, że padli ofiarą najbardziej perfidnego kłamstwa. I że jeśli któregoś dnia będą kpić z Pierwszej Komunii, że to zupełnie jak Pasowanie na młodzika, to są jeszcze tacy, którzy będą z nich autentycznie dumni.
      Bo jest właśnie tak, że - czasem w większym, czasem w mniejszym stopniu - najbardziej liczą się słowa i znaczenia, jakie im nadamy. Proszę zwrócić uwagę, że najczęściej z manipulacją tego typu mamy do czynienia na poziomie ideologii, albo tego, co się ideologią stało. Od czasu jak ideologią stał się sex i generalnie robienie sobie dobrze, możemy zapomnieć o używaniu – we wszystkich językach świata – w tradycyjnym znaczeniu, słów takich jak gumka, impreza, trawa czy sex właśnie. A słowo miłość? Czy ono przypadkiem nie otrzymało nowego sensu? Jeśli któraś z moich czytelniczek myśli, że mi się pomieszało we łbie, niech spróbuje zwrócić się do swojego kolegi w pracy z pytaniem „czy masz gumkę?” Nie do wiary! Tak jakby ktoś bardzo sprytny doszedł do wniosku, że wystarczą zaklęcia, a wszystko nabierze odpowiedniego kształtu.
      Swój poprzedni wpis postanowiłem poświęcić tak zwanej Europie i tak zwanemu buractwu. Czyli w gruncie rzeczy jednemu słowu i jednemu znaczeniu. Pamiętam jak jeszcze wiele, wiele lat temu, mój wciąż dobry kolega opowiadał mi, że wracał pociągiem z Niemiec i w przedziale siedziała jedna pani, która relacjonowała swojemu towarzyszowi wrażenia z pobytu w wielkim świecie i w pewnym momencie krzyknęła: „A tych taksówek to tam tyle, że aż strach wyjść na szos!” Pamiętam, że bardzośmy się wszyscy śmiali z tej pani, ale – z perspektywy lat – jeśli się dobrze zastanowić, to zobaczymy, że, jakkolwiek jej zachwyt nie był komiczny, ona przynajmniej nazywała rzeczy po imieniu. Ona zwyczajnie opisała stan faktyczny. Stwierdziła fakt – że w Niemczech jest bardzo dużo samochodów, i że dla kogoś nieprzyzwyczajonego, nie jest łatwo się w tym zgiełku poruszać. Jakkolwiek jednak byśmy byli rozbawieni zachwytem tej pani, jedno jej przyznać trzeba. Nie wrzasnęła: „Ależ tam jest Europa!”
     Z punktu widzenia dzisiejszych czasów i emocji, jakie nam przyszło odczuwać, ta pani zachowała się jednak jak burak na widok tzw. cywilizacji. Dla niej ulica była szosą, a samochody taksówkami i wszystko działo się bardzo szybko. Ale ja bym bardzo chciał podkreślić raz jeszcze. Ona przynajmniej nie uznała, że właśnie miała kontakt z Europą. A nawet, jeśli gdzieś w głębi swojej świadomości czuła, że była w Europie, to z pewnością słowo Europa rozpoznała w jego dosłownym, zgodnym z prawdą, znaczeniu. A nie zrobiła tego, co niestety robi notorycznie, dzień w dzień, aż do tak zwanego ‘porzygania” wielu z nas. Pierwszy raz wyjechałem za granicę bardzo późno, kiedy już miałem 25 lat. I tak nie najgorzej. Kiedy pracowałem w szkole, miałem kolegę polonistę, który – nawet dziś, w czasach, które nie dają człowiekowi za dużo szans – wyjechał służbowo do Francji i w ten sposób zainicjował swój kontakt ze światem. Jeśli przypadkiem to czyta – a nie jest to wykluczone – to go bardzo pozdrawiam. On wie. Więc wyjechałem do tego Frankfurtu (prawdziwego) i najpierw poczułem zapach, którego nigdy wcześniej nie czułem i nigdy nie zapomnę. Dziś wiem, że to był zapach towarów w sklepach. Ci którzy są zbyt młodzi, żeby wiedzieć, mogą nie uświadamiać sobie tego faktu - sklepy pachną. Więc poczułem najpierw zapach, a następnie zauważyłem, że ludzie są mili. Że sprzedawczynie w sklepach odzywają się do klientów śpiewnym tonem, Że na ulicach nie widać pijaków i tzw. hołoty. No i oczywiście te „taksówki”. Spodobała mi się Europa. Do tego stopnia mi się spodobała, ze w pewnym momencie postanowiłem się tam przenieść, ale dzięki Bogu (!!!) wybuchł stan wojenny i jestem tu gdzie jestem.
      Europa mi się spodobała, choć – muszę przyznać – nie potrafiłem ani na moment wyzbyć się pewnego napięcia. Na przykład bardzo byłem rozczarowany, że kiedy poszedłem do kina na film Easy Rider, który w Polsce z jakiegoś powodu był niedostępny, wszyscy palili papierosy i gadali, a film oczywiście był zdubbingowany. Uznałem wówczas, że w Polsce mi się podoba lepiej. Nie podobało mi się też, że ludzie – owszem – byli bardzo sympatyczni, ale nie mogłem ani na chwilę przestać myśleć, że oni są jak automaty. Tutaj też Polska podobała mi się bardziej. Pamiętam, kiedy pewien kolega pokazał mi pewnego studenta medycyny, kory z przepracowania najzwyczajniej w swiecie stracił zmysły. Bo medycyna w takim świecie to nie byle co. Ale i tak mi się podobało. Bo to była Europa, a nie ruskie chamstwo.
      Ponownie wyjechałem do Europy po 15 latach, do Anglii i do Walii. Było cudownie. Ale już – tym razem – do głowy mi nie przyszło, że chciałbym tam żyć. A przynajmniej nie tak do końca na poważnie. Później zdarzyło mi się być w Anglii parę razy, raz we Francji (pewnie tego nie czytasz, Mariuszu, ale – na wszelki wypadek – pozdrowienia) i zawsze byłem zachwycony. Nie zmienia to faktu, że z pięknego Avignonu pamiętam głownie te bandę młodych idiotów, drących mordy w samym środku tego cudownego miasta, wściekłych, pełnych nienawiści. I pamiętam, jak patrzyłem na nich i nie mogłem pojąć, jak to możliwe, że los rzuca człowieka w takie miejsce, a ten odwraca się do tego losu plecami.
     Dziś bardzo tęsknię za południem Francji, za Londynem, a nawet może i za tym Frankfurtem, a jednocześnie czytam na TVN-owskim pasku, że w Berlinie spalono kilkanaście eleganckich samochodów, a we Francji kilkadziesiąt. A oprócz tego oczywiście przyswajam wszelkie inne wiadomości. Wczoraj, mój kolega LEMMING, nie do końca chyba zrozumiawszy, mój ‘anty-europejski’ wpis, przypomniał mi, że wielka Hiszpania zeszła do piekła. Ja to wszystko, Mój Drogi, wiem. Ja doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co z tą naszą Europą zrobiła ta banda, ten obślizgły gang barbarzyńców. Ja świetnie zdaję sobie sprawę, co tam się wyprawia. Ale jednocześnie wiem, że w momencie, jak przekroczymy naszą zachodnią granicę, pierwsze co spotkamy to przemili, grzeczni ludzi.
      Młody Toyah spędził ponad miesiąc w Hiszpanii tego lata. Chciał znaleźć jakąś pracę. Byliśmy pewni, że nie będzie z tym najmniejszego kłopotu. On, według wszelkich, powszechnie obowiązujących standardów, wygląda bardzo dobrze. Jest mądry, grzeczny, wykształcony, no i zna świetnie hiszpański. Niestety, Hiszpania przeżywa ciężki kryzys i tam gdzie on akurat był, bezrobocie sięga ponad 20%. Jak idzie o Hiszpanię, wiemy – jak już wspomniałem – coś znacznie więcej. To jest piekło. Mimo to, młody Toyah tęskni za Hiszpanią dzień w dzień. On tęskni za tymi ludźmi, za tą Europą. Za tym kościołem, z tym niezwykłym księdzem. Za tą prawdziwą Europą, która – mimo wszystko – wciąż jakoś sobie radzi.
      I teraz trzeba nam wrócić do języka i do tego kłamstwa. Ja wiem, co to jest Europa. Ja wiem co to jest europejskość i co to jest dzicz. Jeśli dziś, po tych wszystkich latach moich doświadczeń, moich nadziei i moich zawodów, muszę słuchać z ust ludzi zakłamanych, fałszywych i złych jakieś niestworzone bzdury na temat Europy i buractwa, to ja bardzo dziękuję. Ja doskonale się orientuję, co jest wielkie w Europie i dlaczego należy do tej Europy niestrudzenie zmierzać. Ja doskonale wiem, jak nam bardzo ta Europa jest potrzebna. Ale ja też doskonale zdaję sobie sprawę z tego, do czego tę piękną Europę doprowadzili zwykli tandeciarze, najzwyklejsza sowiecka hołota. Jeśli ja dziś słyszę w mojej ulubionej telewizji o brytyjskich nożownikach, o tych rozbitych rodzinach, o tej wiecznie dostępnej aborcji, o tych bandach faszystów i zwykłych debili niszczących swoje piękne miasta, to ja doskonale wiem, co się w mojej Europie wyprawia. Jeśli ja dzień w dzień muszę słuchać, jak ta banda kretynów próbuje mnie naciągnąć na najbardziej tandetny numerek, to ja proszę, żeby mnie z tego wyłączyć. Bo ja wiem, czym jest Europa. I wiem, że to, co mi proponujecie, to nie jest żadna Europa. To zwykła ruska gra w trzy karty. Na koniec, chciałbym – jeszcze raz – zwrócić uwagę na to towarzystwo, z którym mamy do czynienia. Oto ludzie, którzy nie mogą nam dać spokoju nawet na chwilę z tą swoją niby-Europą. Od rana do nocy, zawracają nam głowę, swoimi głupkowatymi uwagami na temat tego co europejskie, a co zaściankowe. No ale niech będzie. Może faktycznie im chodzi o Europę autentyczną, o Europę piękną, Europę szlachetną? Tyle że to akurat nie jest prawda. Wystarczy im się przyjrzeć. Wystarczy popatrzeć, jak się zachowują, posłuchać co mówią. Pozwolę sobie znów pokazać na nich palcem: Donald Tusk z tą swoja gumą do żucia i w piłkarskich gatkach, Kazimierz Kutz z tymi swoimi przekleństwami, ten Piotr Najsztub, czy Waldemar Kuczyński, którzy nie wiadomo, czy się nie umyli, czy zapomnieli zmienić ubranie. A przecież mogę tak wymieniać jeszcze przez pół strony. Oni, kiedy nas ciągną do tej swojej ‘Europy’, mają na myśli cos bardzo szczególnego. Oni, uznawszy, że Wielki Sowiet zdechł, obstawili coś, co im akurat wydało się interesujące. Ta banda ruskich chamów nie ma na uwadze Europy naszych marzeń. Im chodzi o cos dokładnie przeciwnego.
      Oni są jak ci bohaterowie sondy najnowszego Wprost, kompletnie obojętne, bezmyślne, ogłupione dzieci, spędzające swoje życie między siłownią a lekcjami angielskiego, a na wakacje wyjeżdzający wyłącznie do "Europy Zachodniej", o których Wprost spekuluje, ze to oni sa nasza przyszłością.
      Otóż nie. Przyszłość nie będzie taka. Bo ten 'europejski' wypadek, to był w rzeczywistości tylko wypadek. I teraz wreszcie przychodzi czas na to, żeby dać świadectwo. Żeby pokazać, żeśmy się nie dali nabrać na ten nowy język. Żeby pokazać, a przede wszystkim powiedzieć, że w tej sytuacji, przy tych akurat propozycjach, przy tym poziomie kłamstwa, my pozostaniemy wierni sobie. My postanawiamy zostać burakami.
 
Wszystkich zainteresowanych zapraszam do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie można znaleźć moje książki. Polecam.
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe