Ryszard Czarnecki: O smutkach wrogów, palcu Mariana Kasprzyka i koniu Jarosława Kaczyńskiego
Inna rzecz, że są tacy historycy, którzy twierdzą, że nie sposób było wówczas „pójść za ciosem”, jakby to pewnie ujął Marian Kasprzyk, nasz mistrz olimpijski w boksie z Tokio. Ten podopieczny wielkiego „Papy” Feliksa Stamma w finale IO walczył z reprezentantem Związku Sowieckiego ze złamanym palcem (sic!), a i tak spuścił mu łomot.
Pan Marian żyje sobie spokojne w Bielsku-Białej, głosuje jak Pan Bóg przykazał – serdecznie go pozdrawiam i dziękuję, że zgodził się udzielić Maciejowi Zdziarskiemu wywiadu do książki, w której zawarte będą rozmowy z najwybitniejszymi polskimi sportowcami.
Kasprzykowi zagrali w Tokio „Mazurka Dąbrowskiego”, tak jak Jerzemu Kulejowi i Józefowi Grudniowi – wszyscy walczyli z Sowietami! Polska – ZSRR 3:0! Niewiele zabrakło do polskiego hymnu czwartemu finaliście Arturowi Olechowi.
A my o kolejnych Igrzyskach w „Kraju Kwitnącej Wiśni” na razie możemy tylko pomarzyć. Oby były w przyszłym roku.
Zatem wygraliśmy. Gdybyśmy nie wygrali, pewnie z goryczą powtarzalibyśmy słowa francuskiego pisarza Gustawa Flauberta (tego od „Madame Bovary”): „Nic nie jest bardziej upokarzające niż oglądanie sukcesu głupców tam, gdzie nam samym się nie powiodło”.
Po naszej porażce zapewne zaczęłoby się namiętne szukanie winnych i niektórzy powtarzaliby z przekonaniem słowa hrabiego Aleksandra Fredry: „Najwięcej boli klęska – własnej głupoty”. Ale wygraliśmy, więc Fredrę mogą cytować nasi przeciwnicy, pod warunkiem, że go czytali. Bo Ajschylosa czytali na pewno.
Co dalej? Cóż, może warto zastanowić się nad myślą sformułowaną onegdaj przez angielskich pisarzy teologicznych XIX Juliusza i Augustyna Hare: „Połowa porażek życiowych wynika z tego, że wstrzymywano konia, który wybijał się do skoku”.
W 2007 roku Jarosław Rymkiewicz pisał w kontekście Jarosława Kaczyńskiego o żubrze. Po 13 latach, ja, nawiązując do tego cytatu, piszę, że na pewno Prezes nie będzie wstrzymywać konia…
Przecież chce – i my chcemy – wygrać po raz ósmy, dziewiąty, dziesiąty…
*Tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (22.07.2020)