Rosemann: Warszawa koło Żyrardowa
Pewnie zastanawia się szanowny czytelnik co mnie tak naszło z tym 500+ i jaki to ma związek z umieszczoną w tytule Warszawą. Niestety nic. I właśnie z tego powodu przywołuję program, który, jeśli chodzi o stosunek do obywateli jest absolutną przeciwnością najnowszej inicjatywy legislacyjnej Prawa i Sprawiedliwości.
Ja nie czytałem i nie zamierzam się wgłębiać w szczegóły projektu mającego rozszerzyć aglomerację warszawską czy też stworzyć z Warszawy i okolic metropolię. Nie zamierzam nie tylko dlatego, że mnie to nie dotyczy. Także i dlatego, że żadna lektura nie zmieni mojej opinii że ów projekt powinien być jak najszybciej wywalony do śmietnika.
I nie ma dla mnie znaczenia czy projektodawcy zaplanowali obdarowanie mieszkańców terenów, które miałaby objąć zmiana przysłowiowymi stoma milionami, złotymi gaciami czy, mówiąc wulgarnie, zamierzają każdemu zrobić ekstra laskę. Niech dają po dwa i robią po dwie. I tak będę uważał, że ich inicjatywa to nieporozumienie.
Pominięcie w procesie przygotowania ustawy głosu mieszkańców zarówno Warszawy jak też Pruszkowa, Milanówka, Sulejówka, Legionowa to jasny sygnał, że autorzy projektu mają gdzieś ich zdanie bo „lepiej wiedzą” co dla Milanówka czy Legionowa dobre. Czyli mentalnie są dokładnie tacy sami jak ich koledzy z PO, którzy jakiś czas temu twierdzili, że to posłowie wiedzą lepiej od rodziców czy dzieci trzeba wysłać od sześciu lat do szkoły czy nie.
Co innego gdyby w tej sprawie, podobnie jak w przypadku likwidacji gimnazjów czy obniżenia wieku emerytalnego PiS jasno przed wyborami sprecyzował swoje zamiary.
Może ja czegoś nie wiem i faktycznie kandydaci PiS jeździli do Grodziska, Do Podkowy Leśnej i mówili mieszkańcom, że zrobią z nich Warszawiaków a mieszkańcy szaleli, damy mdlały z podniecenia, mężczyźni palili zapalniczki a na koniec kandydaci byli noszeni na rękach. I oczywiście w wyborach wszędzie tam zgarnęli po 100% oddanych głosów.
Wydaje mi się, że słyszałbym o tym. A przynajmniej słyszeliby o tym wspomniani mieszkańcy, dziś sprawiający wrażenie dość zaskoczonych. Czyli, że niezbyt skutecznie ich informowano o tych planach.
Całkiem niedawno pewnemu lewakowi i, co nie dziwi, feminiście klarowałem, że pod przykrywką wrażliwości społecznej lewicy tak naprawdę, co wynika ze sposobu widzenia świata i planów jego zmieniania, kryje się jeśli nie pogarda do ludzi to przynajmniej przekonanie, że wszyscy ludzie (tudzież kobiety, geje i inne mniejszości) to masa idiotów i kompletnych niedocofów, którzy bez pomocy światłych kamerades i comandante nie dadzą rady tyłków sobie podetrzeć bez rozmazania sobie wiadomo czego aż po kołnierzyk.
Wygląda na to, że, na razie w odniesieniu do Warszawy i okolic, ten punkt widzenia zaczyna przyjmować i podzielać PiS oferując mieszkańcom tych terenów błyskawiczny proces uszczęśliwiania na siłę i per procura.
A na to ja się nie mam zamiaru pisać bo nie tak się umawialiśmy szanowny PiS-ie.
Choć napisałem, że mnie ta planowana, masowa produkcja Warszawiaków nie dotyczy nie mam zamiaru czekać aż taki tryb postępowania wejdzie obecnej władzy w krew i mnie też zechcą, bez pytania o zdanie czymś uszczęśliwić.