Marcin Kacprzak na Tysol.pl: Koszmar z ulicy Wiertniczej
Wyobraźmy sobie na chwilę człowieka, któremu śnią się dziwne, niezrozumiałe historie. W końcu się budzi, ale tak naprawdę to tylko mu się to wydaje. On tego nie wie, jest przekonany że to koniec koszmarów, leży w końcu w swoim własnym łóżku, a za oknem jest już widno. Nagle z hukiem otwiera się jakaś szafa, z szafy wychodzi nie kto inny jak sama profesor Staniszkis i oświadcza, że jej zdaniem bardzo dobrym kandydatem na prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej byłby Andrzej Rzepliński. Facet drze się głośno i w końcu ostatecznie rzeczywiście wybudza się – jest środek nocy, a skopana i przepocona pościel leży na podłodze.
To nie sen jednak. Takie historie, mimo że łatwo je po prostu zbagatelizować i uznać za najmniej istotne na świecie, zawsze wprowadzają mnie w lekki szok. I nie chodzi tu o samą panią profesor, która jest po prostu panią profesor Staniszkis, a w związku z tym nie trzeba już absolutnie nic więcej dodawać. Należy jednak wyciągnąć z tego wydarzenia jakieś wnioski. Jakie? Nie mam pojęcia, po prostu nie mam. Ile bym nad tym nie dumał, to wychodzi mi na to, że żyjąc w tym naszym biednym i umęczonym państwie, musimy uważać najbardziej nie na to bynajmniej, żebyśmy nie zostali okradzeni, pozbawieni jakichś tam ważnych mniej lub bardziej praw lub po prostu obrażeni przez jakiegoś młodego wilka z Platformy Obywatelskiej. Najbardziej musimy dbać o to, żebyśmy któregoś dnia zwyczajnie nie dostali kręćka – bo coraz częściej wydaje mi się, że o to głównie tym naszym radzieckim chodzi. Z wszystkim innym damy sobie radę, oczywiście jak Bóg pozwoli.
Marcin Kacprzak