"Osobiście wręczyłem 400 złotych panu Grodzkiemu". Kolejne oskarżenie o korupcję w szpitalu marszałka

Jak przyszedłem do szpitala, pacjenci powiedzieli mi, że muszę przyszykować 1500 złotych. Nie wiedziałem po co i dla kogo. Powiedzieli mi: "musisz zapłacić dla lekarza"
- opowiada rozgłośni pacjent. Jak wskazuje przyszedł do niego tzw. "naganiacz", który poinformował go, że musi zapłacić 500 złotych, w związku z tym, że miał odmę, nie było konieczności przeprowadzania żadnych operacji. Miał jednak w szpitalu tylko 400 złotych. Lekarz "naganiacz" poinformował, co ma zrobić z pieniędzmi.
Zaprowadził mnie do lekarza Grodzkiego. Osobiście wręczyłem 400 złotych panu Grodzkiemu. Wszedłem, doktor siedział przy biurku, wręczyłem mu 400 złotych, on włożył to do szuflady. To było wszystko
- opowiada pan Romuald. Zapytany przez reportera dlaczego te pieniądze były brane, odparł:
Pacjenci mówili, że to forma łapówki. W pewnym sensie było to wymuszanie. Dużo ludzi płaciło, wiem na pewno, opowiadali, spotykałem się z pacjentami, rozmawialiśmy dużo na ten temat...
- relacjonuje pacjent. Dodał, że jak wychodził ze szpitala lekarz "naganiacz" zainkasował od niego brakujące 100 złotych dostarczone przez rodzinę.
Marszałek Senatu poinformował za pośrednictwem swego biura, że nie będzie komentował tej sprawy.
źródło: radioszczecin.pl
raw
#REKLAMA_POZIOMA#
