Prezydent Duda o stanie wojennym: "Jaruzelski i jego kamraci wypowiedzieli wtedy wojnę Polakom"

/ Źródło: prezydent.plSpotykamy się dzisiaj w szczególnym miejscu – przed krzyżem upamiętniającym tamtą słynną, niezwykłą pielgrzymkę Ojca Świętego Jana Pawła II sprzed czterdziestu lat, z 19179 roku, i jego słowa uwiecznione tutaj na płytach przed krzyżem, ale także i, można śmiało powiedzieć, przed Grobem Nieznanego Żołnierza – świętym miejscem dla wszystkich nas, Polaków. „Niech zstąpi Duch Twój. Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”.
Jakże mocno oni wierzyli w to wtedy, te 38 lat temu, tworząc wielki ruch „Solidarności” w 1980 roku, poprzez w zasadzie cały 1981 rok walcząc o podstawowe prawa pracownicze, socjalne, społeczne, ale i o podstawowe prawa polityczne: wolności zrzeszania się, zgromadzeń, słowa – tego wszystkiego, czego w tamtej Polsce, przecież mieli świadomość – nie w pełni wolnej, nie w pełni suwerenne i nie w pełni niepodległej – tak bardzo im brakowało, a czego tak bardzo pragnęli.
W tamtym czasie ktoś powie: To musiało się tak skończyć. A może właśnie nie musiało, a skończyło się tak dlatego, że władze komunistyczne w swojej naturze miały po prostu zbrodniczość i posługiwały się zbrodnią od samego początku, od swojego zarania – od 1945 roku, kiedy z sowieckiego nadania zaczęli rządzić w Polsce. Kiedy mordowali wszystkich niepokornych, wszystkich, którzy się sprzeciwiali, mordowali żołnierzy wyklętych, wszystkich tych, którzy rzeczywiście chcieli wolnej Polski i sprzeciwiali się wobec komunistycznego zniewolenia.
Ich ostatnim zrywem – dziś wiemy, że właściwie można powiedzieć, przedśmiertnym – był ten 13 grudnia 1981 roku, kiedy Wojciech Jaruzelski i jego kamraci wypowiedzieli wojnę Polakom. Chcieli i domagali się pomocy ze wschodu, od Sowieckiego Związku Radzieckiego, ale jej nie dostali. Domagali się pomocy od innych państw bloku sowieckiego, ale jej nie dostali. W związku z powyższym postanowili sami rozprawić się z narodem.
Tylko chwilowo im się to udało. Internowali, aresztowali wtedy, tamtej nocy i w późniejszych dniach, prawie 10 tysięcy ludzi. Pacyfikowali strajki, walczyli z tymi, którzy zostali potem nazwani opozycją – opozycją niepodległościową. Niestety byli tacy, którzy wtedy za wolną Polskę, za swoje głębokie przekonania, za swoją wolę odzyskania wolności, suwerenności, niepodległości przez Polskie państwo, zapłacili życiem.
Górnicy w pacyfikowanym strajku w kopalni Wujek, dziewięciu, których poległo w tamtych grudniowych dniach 1981 roku. I, jak szacują historycy, około 40 wraz z górnikami ludzi, młodszych i starszych, zabitych, zamordowanych w czasie trwania stanu wojennego i po nim, aż do 1989 roku. Ta liczba ofiar szacowana jest w sumie na ponad 120. Wśród nich uczniowie, studenci, robotnicy, inteligencja, księża – wszystkich łączyła jedna myśl o wolnej, suwerennej Polsce, o swobodnym, wolnym życiu, o tym, by podstawowe prawa były przywrócone w naszym kraju.
To była ta myśl o niezgodzie na wszystko to, co niosła za sobą komunistyczna rzeczywistość. Oddajemy im dzisiaj hołd. Oddajemy hołd Emilowi Barchańskiemu, siedemnastoletniemu warszawskiemu uczniowi, który zginął w tamtych dniach 1982 roku w nieznanych okolicznościach, zamordowany przez nieznanych do dzisiaj sprawców. To „nieznanych sprawców” było charakterystycznym wtedy określeniem, że ktoś został zamordowany przez komunistycznych oprawców, przez służbę bezpieczeństwa, skrytobójczo.
Miałem dzisiaj ten wielki zaszczyt, że mogłem podziękować, uścisnąć i ucałować dłonie jego mamy, która cały czas o nim pamięta i cały czas nie może pogodzić się z jego śmiercią. Jego przyjaciołom i jej przyjaciołom, którzy, jak co roku, 13 grudnia zgromadzili się w jej domu, by wspomnieć jego ofiarę dla wolnej, niepodległej i suwerennej Polski. I wielu innych, także bardzo młodych, jak Grzegorz Przemyk, Bogdan Włosik, którzy oddali swoje życie za wolną i niepodległą Polskę.
Ale trzeba pamiętać w tym dniu także o ofierze tych, którzy nie zginęli, ale cierpieli: więzienia, prześladowania, których kariery zawodowe, życiowe plany zostały zniweczone, złamane, których zepchnięto na margines życia.
Spotkałem się dzisiaj z podchorążymi tamtych listopadowych i początkowych grudniowych dni 1981 roku w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarniczej tu, w Warszawie, którzy strajkowali, bo nie chcieli być zmilitaryzowani i – jak się obawiali – nie chcieli zostać wysłani przeciwko swoim współobywatelom, swoim rodakom. Bo przecież przyszli uczyć się w szkole pożarnictwa po to, żeby im służyć, ratować życie, zdrowie, mienie ludzi, a nie żeby z nimi walczyć.
Wyrzucono ich ze szkoły, spacyfikowano strajk, prześladowano, złamano życie, kariery – tak jak i wielu innym, później, właśnie 13 grudnia i w następnych dniach aresztowanym, internowanym. To wiele rodzin, wiele traumy przeżywanej latami bardzo często do dzisiaj. To są właśnie w całej swojej sumie ofiary stanu wojennego, często dzisiaj bagatelizowanego. Bagatelizowanego także po to, żeby umniejszyć zbrodniczość działań tych, którzy wtedy prześladowali polski naród i tych, którzy władzy komunistycznej mówili „nie”. Dlatego musimy pamiętać, bo jest to niezwykle ważna karta naszej historii, a wszyscy ci, którzy wtedy stawali, walcząc o wolną Polskę, a przede wszystkim o wolność nas, Polaków, są zapisanymi w naszej historii – mam nadzieję – na wieczne czasy bohaterami niepodległej i suwerennej Polski. Tak jak i wcześniejsze pokolenia, które o tę wolną, niepodległą i suwerenną Polskę walczyły.
Cześć i chwała bohaterom! Wieczna pamięć poległym!