Jacek Jarecki: Bal przebierańców
To nieprawdopodobne uroszczenie z jednej strony śmieszy, ale z drugiej zadziwiająca konsekwencja używania tak hucpiarskiego porównania, odnosi pewien skutek, gdyż odwołuje się do zakodowanych w umysłach nieco starszej części społeczeństwa słów, pojęć, nazw i sytuacji. Znowu prawa człowieka, wykluczeni, human coś tam i Fundacja Helsińska. Jeszcze TokFm niczym nowoczesna Wolna Europa. Brakuje by ktoś zechciał zagłuszać Jacusia Żakowskiego, albo żeby znani i lubiani aktorzy zaczęli bojkotować udział w reklamach emitowanych przez reżimową telewizję. O, przepraszam. Ponoć reżim ukrywa Newsweek na stacjach benzynowych przed pragnącymi czytać lisowe mądrości obywatelami. Tu rządzący przekraczają granicę, wyznaczone przez komunę, bo w tamtych czasach, o chowaniu Newsweeka za pornosami, w ogóle nie było mowy.
Przegrane wybory prezydenckie i parlamentarne przedstawiane są prawie jak wprowadzenie stanu wojennego, tylko w bardziej perfidny sposób, ponieważ bez użycia czołgów i z chłopakami takimi jak Jurek Urban po właściwej stronie.
Nie przypadkiem ciągle słyszymy mantrę o dziewiętnastu procentach, które zawłaszczyły władzę w Polsce. To idiotyczny argument, ale nigdzie nie jest powiedziane, że argumenty polityczne muszą być rozsądne. Skutek przegranych wyborów, czyli wymiana kadr na kierowniczych stanowiskach w administracji i spółkach należących do skarbu państwa, to kolejne zawłaszczenie i jakby wejście wojskowych komisarzy do strefy dotychczas absolutnie apolitycznej. Dalej idą demonstracje, gdzie polska policja to istne ZOMO, które tylko chwilowo powstrzymuje się od bicia i strzelania. Nawet rajdy rozwielmożnionych liderów opozycji do Brukseli, gdzie skamlą o pomoc... No, przecież za komuny „zachód” pomagał opozycji demokratycznej.
Teraz nadszedł czas represji, ponieważ istnieje przerażająca możliwość, że sabotujący obrady sejmu posłowie zostaną ukarani finansowo, a kilku dzikusów spod sejmu, być może grzywną za walkę w obronie demokracji. Oczywiście PiS może zapobiec tym wszystkim nieszczęściom, oddając władzę w powołane do tego, spracowane ręce tymczasowych opozycjonistów. Już widzę ten akt tryumfu, zagrany na wzór pamiętnej sceny z „Perły w koronie” gdzie zmordowani oporem, trzymający się pod ręce posłowie i senatorowie intonują pieśń, dumnie patrząc w oczy wyzyskiwacza Jarosława, a ponad lśniącymi posadzkami Urzędu Rady Ministrów niesie się: „U tych panów z wielkich stanów pieniędzy jest dość, a nam biednym tym górnikom, robotnikom, suchotnikom, jeno skóra, kość...”.
Jakoś trzeba tylko zastąpić górników, i ukryć w tylnych szeregach posła Kierwińskiego, ale ktoś naprawdę zdolny dałby radę.
Przyznaję, że bardzo to wszystko głupie i naciągane, ale właśnie słowa, pojęcia i ględzenie na pograniczu obłędu, tworzą barykadę zza której opozycja walczy o społeczne uznanie swych roszczeń. Cała ta operacja oparta jest na osobliwym przeświadczeniu, że Polak ponad własny rozum, korzyść i przekonania, przedkłada idee oporu wobec władzy, jakakolwiek by ona nie była. Z drugiej strony wymyślony przez opozycję Polak, powinien być skrajnym oportunistą i koniecznie pragnąć przyłączenia się do większości. Stąd biorą się te wszystkie kombinacje przy opisywaniu liczebności demonstracji, te idiotyczne procenty, a szczytem wszystkiego jest ostatnio prezentowany sondaż „pacewiczowego” Oka, gdzie tamtejszym dobrodziejom wyszło, że ponad osiem i pół miliona Polaków jest za radykalizacją antyrządowych protestów, a ich kontynuację popiera czternaście milionów siedemset tysięcy obywateli. W tym miejscu dawna Solidarność po prostu leży i kwiczy.
Niedługo jeśli ktoś zabłądzi w lesie i odnajdzie biedaka policja, dowiemy się o brutalnej pacyfikacji partyzanckiego oddziału. To nie żart, gdy co drugi spotykany na ulicy dorosły człowiek jest antyrządowym ekstremistą, a w mojej Wielkopolsce to nawet dwóch na trzech. Strach po prostu wyjść z domu do sklepu.