Ryszard Proksa: O zwolnieniach [nauczycieli] nie ma mowy. Przeciwnie, powinny powstać nowe miejsca pracy

- Panika społeczeństwa wobec reformy edukacji jest efektem gry prowadzonej przez polityków i środowiska nieprzyjazne obecnemu rządowi przy mocnym wsparciu mediów – mówi Ryszard Proksa, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność, w rozmowie z Izabelą Kozłowską.
T. Gutry Ryszard Proksa: O zwolnieniach [nauczycieli] nie ma mowy. Przeciwnie, powinny powstać nowe miejsca pracy
T. Gutry / Tygodnik Solidarność
- Dlaczego oświatowa Solidarność popiera reformę edukacji?
– Przypomnę, że z początku byliśmy przeciwni. Kiedy zaprezentowano założenia do programu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości rozpoczęliśmy rozmowy o tym, jak ta reforma ma przebiegać, jaki jest na nią pomysł. Rozmawialiśmy m.in. z prof. Ryszardem Legutką autorem programu oświatowego PiS. Od początku prowadziliśmy i nadal prowadzimy szereg rozmów m.in. na temat jak najlepszego przeprowadzenia reformy dla uczniów i dla nauczycieli. Jako związek zawodowy toczyliśmy negocjacje, by nauczycieli osłonić przed skutkami tej zmiany. Zgłosiliśmy swoje propozycje osłonowe, czyli wcześniejsze emerytury i wydłużenie stanu nieczynnego. Jednak przywilej odejścia na wcześniejszą emeryturę nie dotyczy w zdecydowanej większości nauczycieli gimnazjów, a z kolei dziesięciomiesięczny stan nieczynny będzie wykorzystywany przez nauczycieli nauczania początkowego. Ponadto w trakcie negocjacji rząd miał asa w postaci obniżenia wieku emerytalnego, bo dzięki temu, sfeminizowany zawód, zyskał 7 lat.

- Przyjęcie ustaw oświatowych i podpisanie ich przez prezydenta kończy Państwa rozmowy z resortem edukacji?
– Cały czas będziemy trzymali rękę na pulsie, o czym doskonale zdają sobie sprawę premier Beata Szydło i minister Anna Zalewska. Naszym zadaniem jest zadbanie o pracowników oświaty. Przeciwnicy wycofania obowiązku szkolnego od 6 roku życia alarmowali, że spowoduje to utratę tysięcy miejsc pracy. Nic takiego się nie stało, a dodatkowo przybyło kilka tysięcy etatów. Patrzymy z większym spokojem niż inne środowiska  na reformę. Panika społeczeństwa jest efektem gry prowadzonej przez polityków i środowiska nieprzyjazne obecnemu rządowi, przy mocnym wsparciu mediów. Odwiedzamy miejsca, gdzie pojawiają się głosy o masowych zwolnieniach. W żadnym z przypadków, które skontrolowaliśmy, informacje się nie potwierdziły. Po dokładnym sprawdzeniu i przeanalizowaniu sytuacji okazało się, że o zwolnieniach nie ma mowy. Wręcz przeciwnie, powinny powstać nowe miejsca pracy.

– Co z nauczycielami przedmiotów takich jak chemia, fizyka, czy biologia?
– Problem z nauczycielami tzw. przedmiotowcami dotyczy przede wszystkim tych z mniejszych miejscowości i tam, gdzie władze samorządowe będą starały się za wszelką cenę połączyć placówki. W ten sposób szukają oszczędności. Lokalne polityczne animozje mogą spowodować, że samorządy zamkną się we własnych granicach i nie dopuszczą nauczycieli z sąsiednich gmin do pracy. Dlatego zależy nam, aby bardziej wzmocnić rolę kuratora, by miał większą kontrolę i władzę w przesuwaniu etatów. Kurator patrzący z zewnątrz na rozmieszczenie nauczycieli i mający większe kompetencje, przynajmniej w pierwszych latach wdrażania reformy, będzie mógł takim zjawiskom zapobiec. Na ten temat prowadzimy rozmowy z Ministerstwem Edukacji Narodowej.

- Prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło i minister edukacji narodowej Anna Zalewska w ostatnich dniach apelowali o współpracę przy wdrażaniu reformy…
– Jest ona bardzo ważnym elementem w realizacji tych zmian. Najwięcej krzyku wokół reformy robią samorządy skupione w korporacji. Ten hałas po pierwsze ma mocny fundament polityczny. Po drugie ma wywołać niepokój w społeczeństwie. Nikt nie lubi zmian, a przy takiej nagonce medialnej łatwo o manipulacje. Współpraca jest kluczowa. Część korporacji samorządowych szantażuje nas, że nie zamkną szkół pod warunkiem, że zrezygnujemy z Karty nauczyciela. Z drugiej strony reforma ma być wdrażana rok przed wyborami samorządowymi, to dobry czas, żeby włodarze gmin starali się jak najefektywniej zorganizować szkolnictwo. Wszystko po to, aby nie narazić się potężnej grupie zawodowej jaką są nauczyciele i jednocześnie przyszli wyborcy.

– Nowa reforma kojarzy się przede wszystkim z wygaszaniem gimnazjów.
– „Wygaszanie gimnazjów” stało się pewnym sloganem wywołującym silne emocje rodziców, uczniów i nauczycieli. Jednak przekształcenia gimnazjów są efektem całości zmian. Reformę wywołało zniszczenie najważniejszego etapu edukacji, czyli kształcenia w szkołach średnich. Z tego, co się obecnie mówi wynika, że to gimnazja są najważniejsze. Otóż nie. Co z tego, że mamy bardzo dobry wynik kształcenia w gimnazjach, kiedy wszystko przepada w szkole średniej. A to etap najważniejszy w karierze młodego człowieka. To wtedy, a nie w gimnazjach, uczniowie decydują jaki zwód w przyszłości chcą wykonywać.

- Z czego wynika to zatracanie potencjału uczniów wyniesiony z gimnazjów?
– Problem stanowi przede wszystkim podstawa programowa. Ta z gimnazjum dokańczana jest w pierwszej klasie liceum. Potem jest teoretycznie dwa lata a w praktyce 1,5 roku, na kształcenie ogólne uczniów i przygotowywanie ich do matur. Jeśli uczniowie wybiorą technikum, nie mają nawet tej kontynuacji podstawy programowej z gimnazjum. Więc ciągłość edukacji jest przerwana. Niemniej nauka w technikum jest znacznie trudniejsza niż w liceum. Uczniowie oprócz ogólnych przedmiotów mają do opanowania dwa razy więcej przedmiotów. Nowa reforma powoduje, że podstawa programowa kończy się w klasie VIII szkoły podstawowej i w szkołach średnich będzie już nowa. Nie będzie przekładania i urywania, tylko ciągłość.

- W roku szkolnym 2019/2020 o miejsca w szkołach średnich będą rywalizowali uczniowie VIII klas uczący się według nowej reformy oraz ostatni absolwenci gimnazjum. Istnieje ryzyko, że dla wszystkich chętnych zabraknie miejsc w liceach i technikach, co spowoduje, że będą zmuszeni wybrać szkoły branżowe. Później mogą mieć problemy z dostaniem się na studia…
– Jedna kumulacja roczników już jest i nie sparaliżowała szkolnictwa. Roczniki, które razem dojdą do szkoły średniej w roku szkolnym 2019/2020 nie są liczne na tyle, żeby zachwiały systemem edukacji. Do uczelni wyższych roczniki z niżu demograficznego tak naprawdę jeszcze nie dotarły. Kiedy to nastąpi okaże się, że konkurencja na jedno miejsce, pomijając te najbardziej elitarne uczelnie, będzie mała albo żadna.

- Reforma ma odbudować także szkolnictwo zawodowe stąd m.in. dwuetapowe szkoły branżowe.
– Przez ostatnie szesnaście lat wmawiano nam, że najlepszym wyborem jest liceum ogólnokształcące, a później uczeń ma zastanawiać się nad zawodem. W tym samym czasie na Zachodzie np. w Wielkiej Brytanii i Niemczech położono nacisk na kształcenie zawodowe. W Polsce utworzono sztuczną agitację na rzecz liceów ogólnokształcących i doprowadzono do zniszczenia kształcenia zawodowego. Poza tym wyniszczono także samo liceum, które powierzchownie uczy.

- Nie obawia się Pan tego ekspresowego tempa zmian, które narzuca PiS?  
– W naszej ocenie reforma jest dobrze przygotowana i przemyślana. To nie jest tak, że pracowano nad nią tydzień, dwa, czy miesiąc. Już przy założeniach programowych zaczęto tworzyć konkretne propozycje. Widoczny jest jednak pośpiech polityczny. Społeczeństwo nie lubi rewolucyjnych zmian, więc opozycja i przeciwnicy reformy wykorzystują to mówiąc, m.in. że ten pośpiech wynika z tego, że reforma jest źle przygotowana, że potrzeba dłuższego czasu na negocjacje wokół niej. Logiczny natomiast jest argument minister Zalewskiej. Chce ona chociaż jeden etap reformy przeprowadzić w czasie swojej kadencji. W ten sposób może dopilnować jej prawidłowej realizacji. Chciałbym tu zwrócić uwagę, że żadna po II wojnie światowej reforma edukacji przeprowadzona w Polsce nie doczekała się pełnej realizacji, oceny i podsumowania jej skutków, bo w międzyczasie je zmieniano.

– Ustawienie reformy pod kalendarz wyborczy, to jeden z koronnych argumentów przeciwników zmian.
– Od transformacji ustrojowej każdy rząd w mniejszym lub większym stopniu przeprowadzał reformę edukacji. Podobnie zresztą jest we wszystkich krajach postsowieckich. Dzisiaj krzyczą przeciwko zmianom wprowadzonym przez PiS i wychwalają reformę Mirosława Handkego. Przypomnę, że gimnazja miały być połączone z liceami. Stało się jednak odwrotnie. Mamy niż demograficzny, a ilość nowych gimnazjów wzrasta. W założeniach ministra Handkego dla dobrego funkcjonowania gimnazjów miało w nich uczyć się 300 dzieci. Obecnie liczba uczniów wynosi około 175. W związku z niżem demograficznym 60-70 proc. gimnazjów już zostało połączonych ze szkołami podstawowymi. O tym głośno nikt nie mówi, bo jest to dowód, że poprzedni system zawodzi i trzeba go zmienić. Politycy m.in. Platformy Obywatelskiej zapominają, że i oni przyłożyli rękę do doszczętnego zniszczenia reformy Handkego. Jeżeli jej założenia zostałyby zrealizowane, to dzisiaj polska oświata byłaby o wiele lepsza. Jednak poszczególne rządy niszczyły ją krok po kroku doprowadzając do zniszczenia całego systemu i jakości polskiej edukacji. Ci, którzy to zrobili są największymi przeciwnikami nowej reformy.

- Jak uspokoić rodziców?
– Zrozumiałe są obawy rodziców i strach przed zmianami. Największym problemem jest szereg nieprawdziwych, a wywołujących ogromne negatywne emocje informacji. W jednym z samorządów wójt zapowiedział nauczycielom i rodzicom, że zlikwiduje jedno gimnazjum. Okazało się, że w miejscowości tej funkcjonuje jedno samodzielne gimnazjum, w którym uczy się trzy klasy pierwsze. Poza tym istnieją cztery szkoły podstawowe, a pozostałe gimnazja już są połączone z podstawówkami. Mimo że w tych szkołach podstawowych przybywa dziesięć klas VII, to wójt zdecydował się zlikwidować gimnazjum. Mając możliwość utworzenia szkoły podstawowej, wykorzystując zasoby nauczycieli i dodatkowo zatrudniając kolejnych, woli straszyć i ciąć koszta. Dlatego apeluję do rodziców i nauczycieli, aby nie dali się w ciągnąć w manipulacje.

Tekst pochodzi z najnowszego numeru "TS" (02/2017) dostępnego również w wersji cyfrowej tutaj

 

POLECANE
Pożar w ośrodku wychowawczym w Falenicy. Potężna akcja służb z ostatniej chwili
Pożar w ośrodku wychowawczym w Falenicy. Potężna akcja służb

Służby gasiły potężny pożar w Falenicy. W akcję ratunkowo-gaśniczą zaangażowało się kilkudziesięciu strażaków. Nie ma informacji o tym, by ktoś ucierpiał.

Śmiertelne potrącenie 14-latka w Warszawie. Nowe informacje Wiadomości
Śmiertelne potrącenie 14-latka w Warszawie. Nowe informacje

Kierowca busa, który śmiertelnie potrącił 14-latka na warszawskiej Woli, usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ucieczki z miejsca zdarzenia oraz niezastosowania się do sądowego zakazu prowadzenia pojazdów - podały TVN24 i RMF FM. Mężczyzna przyznał się do winy.

Wszędzie sajgon. Dramat polskiej aktorki na lotnisku Wiadomości
"Wszędzie sajgon". Dramat polskiej aktorki na lotnisku

Znana aktorka, Olga Bołądź wybrała się wraz z partnerem do Chin. Już na etapie lotniska w Oslo napotkała na spore trudności związane z zagubieniem bagażu. Aktorka podzieliła się swoimi doświadczeniami za pośrednictwem mediów społecznościowych.

Delegacja słowackiego parlamentu z wizytą w Moskwie polityka
Delegacja słowackiego parlamentu z wizytą w Moskwie

W ślad za premierem Robertem Ficą do Moskwy pojedzie sześcioosobowa delegacja słowackiego parlamentu na czele z jego wiceprzewodniczącym, liderem Słowackiej Partii Narodowej (SNS) Andrejem Danko, który w niedzielę powiedział, że wizyta ma przywrócić normalne stosunki z Rosją.

Grafzero: Dlaczego nie ufam Goodreads? z ostatniej chwili
Grafzero: Dlaczego nie ufam Goodreads?
Groźny upadek polskiego skoczka. Przerwano zawody Wiadomości
Groźny upadek polskiego skoczka. Przerwano zawody

16-letni Szymon Byrski, uznawany za jedną z największych nadziei polskich skoków narciarskich, miał groźny wypadek, podczas zawodów FIS Cup w szwedzkim Falun. Upadek zakończył się uderzeniem głową o zeskok, a młody zawodnik trafił do szpitala na obserwację.

Awaria wodociągu w Szczecinie. Wydano komunikat Wiadomości
Awaria wodociągu w Szczecinie. Wydano komunikat

Z powodu uszkodzenia wodociągu pod ul. Narutowicza w Szczecinie problemy z dostawą wody zgłaszają mieszkańcy budynków w śródmieściu, osiedla Kaliny, dzielnicy Pogodno. Zakład Wodociągów i Kanalizacji usuwa skutki awarii.

Legenda polskiego kina w „Tańcu z gwiazdami”? Sensacyjne doniesienia gorące
Legenda polskiego kina w „Tańcu z gwiazdami”? Sensacyjne doniesienia

Wiosenna edycja programu "Taniec z gwiazdami" zapowiada się wyjątkowo interesująco. Jesienną edycję, która okazała się dużym sukcesem, wygrała Vanessa Aleksander. Z racji dużej popularności formatu, Polsat szybko zdecydował o jego powrocie na wiosnę.

Brazylijski sąd nakazał wszczęcie dochodzenia przeciwko izraelskiemu żołnierzowi podejrzanemu o zbrodnie w Strefie Gazy gorące
Brazylijski sąd nakazał wszczęcie dochodzenia przeciwko izraelskiemu żołnierzowi podejrzanemu o zbrodnie w Strefie Gazy

Brazylijski sąd, po uzyskaniu zgody Prokuratora Federalnego, nakazał wszczęcie dochodzenia przeciwko izraelskiemu żołnierzowi podejrzanemu o zbrodnie w Strefie Gazy.

Sukces polskiej gry. Twórca oskarżony o homofobię Wiadomości
Sukces polskiej gry. Twórca oskarżony o homofobię

Soulash 2, niezależna gra RPG autorstwa Artura Śmiarowskiego, zdobyła uznanie graczy w Polsce i za granicą. Tytuł oferuje rozbudowany świat fantasy inspirowany średniowieczem, gdzie można budować osady, zbierać zasoby i prowadzić podboje. Gra łączy elementy roguelike i sandboxa, a jej świat jest proceduralnie generowany. Jej twórca nie spodziewał się jednak problemów, które na niego spadły.

REKLAMA

Ryszard Proksa: O zwolnieniach [nauczycieli] nie ma mowy. Przeciwnie, powinny powstać nowe miejsca pracy

- Panika społeczeństwa wobec reformy edukacji jest efektem gry prowadzonej przez polityków i środowiska nieprzyjazne obecnemu rządowi przy mocnym wsparciu mediów – mówi Ryszard Proksa, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność, w rozmowie z Izabelą Kozłowską.
T. Gutry Ryszard Proksa: O zwolnieniach [nauczycieli] nie ma mowy. Przeciwnie, powinny powstać nowe miejsca pracy
T. Gutry / Tygodnik Solidarność
- Dlaczego oświatowa Solidarność popiera reformę edukacji?
– Przypomnę, że z początku byliśmy przeciwni. Kiedy zaprezentowano założenia do programu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości rozpoczęliśmy rozmowy o tym, jak ta reforma ma przebiegać, jaki jest na nią pomysł. Rozmawialiśmy m.in. z prof. Ryszardem Legutką autorem programu oświatowego PiS. Od początku prowadziliśmy i nadal prowadzimy szereg rozmów m.in. na temat jak najlepszego przeprowadzenia reformy dla uczniów i dla nauczycieli. Jako związek zawodowy toczyliśmy negocjacje, by nauczycieli osłonić przed skutkami tej zmiany. Zgłosiliśmy swoje propozycje osłonowe, czyli wcześniejsze emerytury i wydłużenie stanu nieczynnego. Jednak przywilej odejścia na wcześniejszą emeryturę nie dotyczy w zdecydowanej większości nauczycieli gimnazjów, a z kolei dziesięciomiesięczny stan nieczynny będzie wykorzystywany przez nauczycieli nauczania początkowego. Ponadto w trakcie negocjacji rząd miał asa w postaci obniżenia wieku emerytalnego, bo dzięki temu, sfeminizowany zawód, zyskał 7 lat.

- Przyjęcie ustaw oświatowych i podpisanie ich przez prezydenta kończy Państwa rozmowy z resortem edukacji?
– Cały czas będziemy trzymali rękę na pulsie, o czym doskonale zdają sobie sprawę premier Beata Szydło i minister Anna Zalewska. Naszym zadaniem jest zadbanie o pracowników oświaty. Przeciwnicy wycofania obowiązku szkolnego od 6 roku życia alarmowali, że spowoduje to utratę tysięcy miejsc pracy. Nic takiego się nie stało, a dodatkowo przybyło kilka tysięcy etatów. Patrzymy z większym spokojem niż inne środowiska  na reformę. Panika społeczeństwa jest efektem gry prowadzonej przez polityków i środowiska nieprzyjazne obecnemu rządowi, przy mocnym wsparciu mediów. Odwiedzamy miejsca, gdzie pojawiają się głosy o masowych zwolnieniach. W żadnym z przypadków, które skontrolowaliśmy, informacje się nie potwierdziły. Po dokładnym sprawdzeniu i przeanalizowaniu sytuacji okazało się, że o zwolnieniach nie ma mowy. Wręcz przeciwnie, powinny powstać nowe miejsca pracy.

– Co z nauczycielami przedmiotów takich jak chemia, fizyka, czy biologia?
– Problem z nauczycielami tzw. przedmiotowcami dotyczy przede wszystkim tych z mniejszych miejscowości i tam, gdzie władze samorządowe będą starały się za wszelką cenę połączyć placówki. W ten sposób szukają oszczędności. Lokalne polityczne animozje mogą spowodować, że samorządy zamkną się we własnych granicach i nie dopuszczą nauczycieli z sąsiednich gmin do pracy. Dlatego zależy nam, aby bardziej wzmocnić rolę kuratora, by miał większą kontrolę i władzę w przesuwaniu etatów. Kurator patrzący z zewnątrz na rozmieszczenie nauczycieli i mający większe kompetencje, przynajmniej w pierwszych latach wdrażania reformy, będzie mógł takim zjawiskom zapobiec. Na ten temat prowadzimy rozmowy z Ministerstwem Edukacji Narodowej.

- Prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło i minister edukacji narodowej Anna Zalewska w ostatnich dniach apelowali o współpracę przy wdrażaniu reformy…
– Jest ona bardzo ważnym elementem w realizacji tych zmian. Najwięcej krzyku wokół reformy robią samorządy skupione w korporacji. Ten hałas po pierwsze ma mocny fundament polityczny. Po drugie ma wywołać niepokój w społeczeństwie. Nikt nie lubi zmian, a przy takiej nagonce medialnej łatwo o manipulacje. Współpraca jest kluczowa. Część korporacji samorządowych szantażuje nas, że nie zamkną szkół pod warunkiem, że zrezygnujemy z Karty nauczyciela. Z drugiej strony reforma ma być wdrażana rok przed wyborami samorządowymi, to dobry czas, żeby włodarze gmin starali się jak najefektywniej zorganizować szkolnictwo. Wszystko po to, aby nie narazić się potężnej grupie zawodowej jaką są nauczyciele i jednocześnie przyszli wyborcy.

– Nowa reforma kojarzy się przede wszystkim z wygaszaniem gimnazjów.
– „Wygaszanie gimnazjów” stało się pewnym sloganem wywołującym silne emocje rodziców, uczniów i nauczycieli. Jednak przekształcenia gimnazjów są efektem całości zmian. Reformę wywołało zniszczenie najważniejszego etapu edukacji, czyli kształcenia w szkołach średnich. Z tego, co się obecnie mówi wynika, że to gimnazja są najważniejsze. Otóż nie. Co z tego, że mamy bardzo dobry wynik kształcenia w gimnazjach, kiedy wszystko przepada w szkole średniej. A to etap najważniejszy w karierze młodego człowieka. To wtedy, a nie w gimnazjach, uczniowie decydują jaki zwód w przyszłości chcą wykonywać.

- Z czego wynika to zatracanie potencjału uczniów wyniesiony z gimnazjów?
– Problem stanowi przede wszystkim podstawa programowa. Ta z gimnazjum dokańczana jest w pierwszej klasie liceum. Potem jest teoretycznie dwa lata a w praktyce 1,5 roku, na kształcenie ogólne uczniów i przygotowywanie ich do matur. Jeśli uczniowie wybiorą technikum, nie mają nawet tej kontynuacji podstawy programowej z gimnazjum. Więc ciągłość edukacji jest przerwana. Niemniej nauka w technikum jest znacznie trudniejsza niż w liceum. Uczniowie oprócz ogólnych przedmiotów mają do opanowania dwa razy więcej przedmiotów. Nowa reforma powoduje, że podstawa programowa kończy się w klasie VIII szkoły podstawowej i w szkołach średnich będzie już nowa. Nie będzie przekładania i urywania, tylko ciągłość.

- W roku szkolnym 2019/2020 o miejsca w szkołach średnich będą rywalizowali uczniowie VIII klas uczący się według nowej reformy oraz ostatni absolwenci gimnazjum. Istnieje ryzyko, że dla wszystkich chętnych zabraknie miejsc w liceach i technikach, co spowoduje, że będą zmuszeni wybrać szkoły branżowe. Później mogą mieć problemy z dostaniem się na studia…
– Jedna kumulacja roczników już jest i nie sparaliżowała szkolnictwa. Roczniki, które razem dojdą do szkoły średniej w roku szkolnym 2019/2020 nie są liczne na tyle, żeby zachwiały systemem edukacji. Do uczelni wyższych roczniki z niżu demograficznego tak naprawdę jeszcze nie dotarły. Kiedy to nastąpi okaże się, że konkurencja na jedno miejsce, pomijając te najbardziej elitarne uczelnie, będzie mała albo żadna.

- Reforma ma odbudować także szkolnictwo zawodowe stąd m.in. dwuetapowe szkoły branżowe.
– Przez ostatnie szesnaście lat wmawiano nam, że najlepszym wyborem jest liceum ogólnokształcące, a później uczeń ma zastanawiać się nad zawodem. W tym samym czasie na Zachodzie np. w Wielkiej Brytanii i Niemczech położono nacisk na kształcenie zawodowe. W Polsce utworzono sztuczną agitację na rzecz liceów ogólnokształcących i doprowadzono do zniszczenia kształcenia zawodowego. Poza tym wyniszczono także samo liceum, które powierzchownie uczy.

- Nie obawia się Pan tego ekspresowego tempa zmian, które narzuca PiS?  
– W naszej ocenie reforma jest dobrze przygotowana i przemyślana. To nie jest tak, że pracowano nad nią tydzień, dwa, czy miesiąc. Już przy założeniach programowych zaczęto tworzyć konkretne propozycje. Widoczny jest jednak pośpiech polityczny. Społeczeństwo nie lubi rewolucyjnych zmian, więc opozycja i przeciwnicy reformy wykorzystują to mówiąc, m.in. że ten pośpiech wynika z tego, że reforma jest źle przygotowana, że potrzeba dłuższego czasu na negocjacje wokół niej. Logiczny natomiast jest argument minister Zalewskiej. Chce ona chociaż jeden etap reformy przeprowadzić w czasie swojej kadencji. W ten sposób może dopilnować jej prawidłowej realizacji. Chciałbym tu zwrócić uwagę, że żadna po II wojnie światowej reforma edukacji przeprowadzona w Polsce nie doczekała się pełnej realizacji, oceny i podsumowania jej skutków, bo w międzyczasie je zmieniano.

– Ustawienie reformy pod kalendarz wyborczy, to jeden z koronnych argumentów przeciwników zmian.
– Od transformacji ustrojowej każdy rząd w mniejszym lub większym stopniu przeprowadzał reformę edukacji. Podobnie zresztą jest we wszystkich krajach postsowieckich. Dzisiaj krzyczą przeciwko zmianom wprowadzonym przez PiS i wychwalają reformę Mirosława Handkego. Przypomnę, że gimnazja miały być połączone z liceami. Stało się jednak odwrotnie. Mamy niż demograficzny, a ilość nowych gimnazjów wzrasta. W założeniach ministra Handkego dla dobrego funkcjonowania gimnazjów miało w nich uczyć się 300 dzieci. Obecnie liczba uczniów wynosi około 175. W związku z niżem demograficznym 60-70 proc. gimnazjów już zostało połączonych ze szkołami podstawowymi. O tym głośno nikt nie mówi, bo jest to dowód, że poprzedni system zawodzi i trzeba go zmienić. Politycy m.in. Platformy Obywatelskiej zapominają, że i oni przyłożyli rękę do doszczętnego zniszczenia reformy Handkego. Jeżeli jej założenia zostałyby zrealizowane, to dzisiaj polska oświata byłaby o wiele lepsza. Jednak poszczególne rządy niszczyły ją krok po kroku doprowadzając do zniszczenia całego systemu i jakości polskiej edukacji. Ci, którzy to zrobili są największymi przeciwnikami nowej reformy.

- Jak uspokoić rodziców?
– Zrozumiałe są obawy rodziców i strach przed zmianami. Największym problemem jest szereg nieprawdziwych, a wywołujących ogromne negatywne emocje informacji. W jednym z samorządów wójt zapowiedział nauczycielom i rodzicom, że zlikwiduje jedno gimnazjum. Okazało się, że w miejscowości tej funkcjonuje jedno samodzielne gimnazjum, w którym uczy się trzy klasy pierwsze. Poza tym istnieją cztery szkoły podstawowe, a pozostałe gimnazja już są połączone z podstawówkami. Mimo że w tych szkołach podstawowych przybywa dziesięć klas VII, to wójt zdecydował się zlikwidować gimnazjum. Mając możliwość utworzenia szkoły podstawowej, wykorzystując zasoby nauczycieli i dodatkowo zatrudniając kolejnych, woli straszyć i ciąć koszta. Dlatego apeluję do rodziców i nauczycieli, aby nie dali się w ciągnąć w manipulacje.

Tekst pochodzi z najnowszego numeru "TS" (02/2017) dostępnego również w wersji cyfrowej tutaj


 

Polecane
Emerytury
Stażowe