Coraz więcej osób wybiera życie bez dzieci

Childfree – tak nazywa się strona internetowa, która wspiera i propaguje idee ruchu „No kid”. Na górnym pasku umieszczono tradycyjnie zakładki ułatwiające poruszanie się po witrynie: „aktualności” (głównie wydawnicze, lecz pojawiają się tu również informacje o spotkaniach kolektywów rozsianych po całej Europie), „świadectwa” (w formie blogów członków wspólnoty; zazwyczaj krótkie résumé, jak tyraniczna formacja społeczna „obliguje” poprzez swoje normy do posiadania dzieci), „sterylizacja” (praktyczne porady, jak dokonać trwałej sterylizacji, przydatne adresy oraz seksualne benefity wypływające z zabiegów) oraz „słowniczek”. Przy tej ostatniej zakładce warto się na chwilę zatrzymać i opisać charakterystyczną frazeologię ruchu „No kid”.
Dziecko, zdjęcie podglądowe Coraz więcej osób wybiera życie bez dzieci
Dziecko, zdjęcie podglądowe / Unsplash

Zacznijmy od skrótu „GINK”, czyli „Green Inclination No Kids”. Osoby identyfikujące się jako GINK nie chcą posiadać dzieci, dlatego że chcą zmniejszyć swój „ślad ekologiczny”. Zwracają przy tym uwagę na globalne przeludnienie. Posiadanie dzieci zwiększa zapotrzebowanie na energię, prąd, wodę i gaz. Nasza planeta, tłumaczą piewcy ruchu „No kid”, z trudem wytrzymuje obecne zapotrzebowanie. Duże rodziny przyczyniają się do przyśpieszenia „ekologicznej zagłady”. W zwichniętym rozumieniu bezdzietnego ruchu Ziemia jawi się jako „wyższa” matka. Winniśmy my, jej krnąbrne dzieci, okazywać jej szacunek, oszczędzać ją i otaczać troską. 

Osoby GINK odznaczają się oszczędnym życiem oraz sprzyjają świadomym praktykom ekologicznym, takim jak redukcja odpadów, odpowiedzialna i „świadoma” konsumpcja oraz czynna ochrona środowiska. Uważają, że brak dzieci to jeden z istotniejszych sposobów na ograniczenie niszczenia planety Ziemi. Jak podkreślają, gargantuiczna konsumpcja związana z rodzicielstwem jest czynnikiem przyczyniającym się do straceńczej degradacji środowiska. Przystąpienie do GINK-ów jest formą zaangażowania w działania mające na celu ochronę planety, takie jak „recykling, korzystanie z pojazdów ekologicznych czy ograniczanie zużycia zasobów”.

 

Bezdzietne małżeństwa

DINK, czyli „Double Income No Kids”. Małżeństwa DINK, jak definiuje słowniczek, to takie, w których oboje partnerzy jednocześnie pracują i nie mają dzieci. Ten model życia często kojarzony jest z większą swobodą finansową i osobistą, gdyż łączne dochody obojga członków pary są na ogół wyższe, a jednocześnie nie są obciążone wydatkami związanymi z edukacją czy utrzymywaniem dzieci. Jak podkreślono, pary DINK mogą zainwestować swoje środki finansowe w inne aspekty swojego życia: podróże, rozwój zawodowy lub wypoczynek. Obliczono (doprawdy trudno orzec według jakiej buchalteryjnej logiki), że posiadanie jednego dziecka jest równe czterem psom. Przy piesku, jak pouczają redaktorzy witryny childfree, nie trzeba łożyć na bolesne finansowo korepetycje, zdrowe i zbilansowane kalorycznie pożywienie dla rozwijającego się dziecka czy drogie terapie medyczne. Jak pouczają twórcy dykcjonarza: „Model DINK odzwierciedla zmianę priorytetów społecznych i ekonomicznych, szczególnie we współczesnych społeczeństwach, w których zmieniają się normy rodzinne. Choć niektórzy doceniają ten styl życia, może on również być przedmiotem krytyki lub nieporozumień, szczególnie w kulturach, w których rodzicielstwo jest cenione jako istotna norma społeczna”.

Pozostałe definicje mają mniej społeczny i ekonomiczny charakter, a bardziej medyczny. Opisywane są różnego rodzaju techniki sterylizacyjne jak wazektomia czy podwiązanie jajowodów. Podkreślana jest mała inwazyjność chirurgicznej interwencji i stuprocentowa pewność bezpowrotnej utraty możliwości posiadania potomstwa. 

 

Ruch "No kid" 

Zastanawiające, do jakiego stopnia ruch „No kid” wyklucza z „indywidualnego szczęścia” posiadanie dziecka (bądź – o, zgrozo! – dzieci). Ekologia, ekonomia czy praca wydają się przy tym wymówkami. Istnieje bowiem argument istotniejszy. Wszak potomstwo jest reliktem opresyjnego modelu społecznego. Mowa o tym w eseju o wymownym tytule „Nikt nie powie do mnie «mamo»” autorstwa Caroline Jeanne. Piewczyni „indywidualnego rozwoju” detalicznie opisuje presję, z którą musiała się mierzyć od najmłodszych lat. Najpierw rodzicielskiej, gdy musiała opiekować się dziecięcym protoplastą, czyli młodszym bratem. Autorka przywołuje nieznośny ciężar oczekiwań rodzinnych i społecznych. Mama Caroline Jeanne postrzega nieobecność wnuka jako osobistą tragedię. Myślicielka oczekiwania matki uznaje za brzemię mające na celu społeczną stygmatyzację oraz wzbudzenie w niej poczucia winy. Poprzez swoją historię pokazuje, jak te presje mogą wpływać na wybory życiowe i rozregulowanie postrzegania własnej wartości. 

Jedna z głównych refleksji książki Caroline Jeanne dotyczy trudności całkowitego poświęcenia się dziecku, wyjścia z „siebie”, rezygnacji z własnych marzeń na rzecz ustawicznego poświęcania się. Jeanne wyraża wiele wątpliwości. Przede wszystkim co do możliwości rezygnacji z samorealizacji na rzecz „roli” matki. W tak postawionym, szekspirowskim niemal, dylemacie eseistka podkreśla prymat zachowania osobistej równowagi emocjonalnej. W tej logice dzieci mogłyby zburzyć mozolnie budowaną pewność siebie. Jeanne podkreśla bowiem przywiązanie do budowania zawodowej kariery i rozwoju osobistych pasji. Jak podkreśla, nawet w pojedynkę z trudem znajduje się czas na pogodzenie jednego i drugiego. 

Autorka powołuje się na doświadczenie macierzyństwa w rodzinie mieszanej. Jej życiowy partner posiada potomstwo, które na swój sposób darzy uczuciem. Niemniej obserwacje poświęcenia, gospodarki temporalnej i emocjonalnej związanej z dziećmi utwierdziły ją w przekonaniu, że dzieci stanowią hamulec kobiecych aspiracji. Tutaj czas na poparcie tezy stricte emocjonalnej materiałem statystycznym. Według badania poprowadzonego przez OpinionWay (luty – marzec 2025 roku) aż 53% rodziców odczuwa skrajne zmęczenie odprowadzaniem dzieci do szkoły, szykowaniem obiadów i praniem, płaczem progenitury, wymyślaniem zabaw oraz sprzątaniem. Dodatkowo 56% przyznaje, że regularnie traci cierpliwość do dzieci, 45% żałuje decyzji o stworzeniu rodziny i jednocześnie marzy o porzuceniu domowych obowiązków. Według belgijskich ankieterów z Uniwersytetu w Lowanium mamy do czynienia z powszechnym „parental burn-out”, czyli rodzicielskim załamaniem nerwowym. Skutkuje ono „mechanicznym spełnianiem oczekiwań” oraz „afektywnym dystansowaniem się” od dzieci. Co ciekawe, aż 62% kobiet czuje rodzicielskie wypalenie. Badacze tłumaczą to większym obciążeniem matek w gospodarstwach domowych. 

 

Analiza społecznej "presji" posiadania dzieci

W innym eseju wpisującym się w ruch „No Kid” autorstwa Antonia Melonio („Childfree are ungouvernable”) analizowane jest głębokie podglebie społecznej presji posiadania dzieci. Według włoskiego myśliciela rodzinami łatwiej zarządzać, zmuszać do respektowania norm społecznych i oczekiwań rządzących. Jak pisze: „Bardzo trudno jest protestować, organizować się, wywoływać zamieszki i podpalać policyjne radiowozy, gdy ma się usta do wykarmienia i kredyty hipoteczne do spłacenia; kobietom znacznie trudniej jest się rozwodzić i rozstawać, gdy w grę wchodzą małe dzieci, nawet jeśli funkcjonują w związkach przemocowych; trudniej jest nawet pragnąć jakiejkolwiek znaczącej zmiany politycznej, bez względu na to, jak niesprawiedliwy i pasożytniczy staje się system. Krótko mówiąc: dzieci – a nie dorastanie, jak się zwykle twierdzi – czynią cię bardziej konserwatywnym”. Melonio widzi rodzinę jako element legitymizujący i wzmacniający kapitalistyczny ład. Zamiast kontestować bezduszność systemu, zajmujemy się dziećmi. Taki jest cel polityk natalistycznych: zmuszać do bezczynności i milcząco akceptować status quo kapitalistycznej organizacji społecznej. 

Spośród długiego katalogu demokratycznych derywacji, który sporządził dwieście lat temu Alexis de Tocqueville, istnieje korelacja między dobrobytem a obywatelskim désinteressement. Rząd „potężny i opiekuńczy”, pouczał myśliciel, zapewniający „miłe doznania” tworzy nowego obywatela odznaczającego się obojętnością dla spraw wspólnoty. Tumult agor gaśnie wtedy bezpowrotnie. Szmerów rozpolitykowanej wspólnoty brak. Wspólnota wydaje się zadowolona z uzyskanego status quo. I, co gorsza, stopniowo staje się indyferentna na sprawy rzeczy wspólnej, przypominając rozwydrzone nastolatki. 

 

Kultywowanie dziecka w sobie

W ruchu „No Kid” jak w soczewce zaobserwować można ten mechanizm. Rodzicielstwo przyśpiesza wejście w dojrzałość, a świadome założenie rodziny jest troską o losy wspólnoty, zachowaniem ciągłości z antenatami. Współczesność odznacza się wyrzeczeniem: trosk, obowiązków i trudów. Dzisiejsza mądrość każe zajmować się ogródkiem, kontemplacją wschodów słońca albo medytacją. Szukamy sobie podobnych, bez zobowiązań i pętających więzów. Niczego, co będzie ograniczać nasze własne aspiracje albo – co gorsza – formułować oczekiwania idące w poprzek naszej własnej wygodzie. W spojrzeniu dziecka są bowiem nadzieje, oczekiwania, prośba o bezpieczeństwo; jest i przyszłość. Dziecko przypomina o nieuchronności przemijania.

Nie chodzi zatem piewcom ruchu „No Kid” o posiadanie dziecka, lecz o kultywowanie dziecka w sobie… 


 

POLECANE
„Ta liczba jest dla nas punktem odniesienia”. Karol Nawrocki dla Bilda o reparacjach z ostatniej chwili
„Ta liczba jest dla nas punktem odniesienia”. Karol Nawrocki dla "Bilda" o reparacjach

Prezydent RP Karol Nawrocki w wywiadzie dla niemieckiej gazety „Bild” powiedział, że niedawny atak dronów na Polskę inspirowany był przez Rosję. Opowiedział się za rezygnacją przez wszystkie kraje NATO z importu rosyjskiej ropy. Zdaniem polskiego prezydenta kwestia niemieckich reparacji wojennych dla Polski nie jest prawnie zamknięta.

Zbigniew Ziobro: Tak właśnie wygląda mafijne państwo z ostatniej chwili
Zbigniew Ziobro: Tak właśnie wygląda mafijne państwo

Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ostro skrytykował rząd koalicji 13 grudnia po decyzji Waldemara Żurka o odwołaniu prezesów sądów. Zdaniem ekspertów decyzja ministra jest bezprawna i nie wywołuje żadnych skutków prawnych.

Prezydent Nawrocki rozpoczyna wizyty w Berlinie i Paryżu z ostatniej chwili
Prezydent Nawrocki rozpoczyna wizyty w Berlinie i Paryżu

Prezydent RP Karol Nawrocki przybył w poniedziałek po południu do Berlina, gdzie we wtorek przed południem spotka się z prezydentem Republiki Federalnej Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem, a następnie z Kanclerzem Friedrichem Merzem. Później tego dnia Karol Nawrocki będzie rozmawiał z prezydentem Republiki Francuskiej Emmanuelem Macronem.

Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników z ostatniej chwili
Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników

Nowym rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów sądów powszechnych została Joanna Raczkowska – przekazało PAP w poniedziałek Ministerstwo Sprawiedliwości. Raczkowska jest sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa; pracuje w Wydziale Karnym.

Premier: Zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów z ostatniej chwili
Premier: Zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów

Premier Donald Tusk poinformował w poniedziałek wieczorem, że Służba Ochrony Państwa zneutralizowała drona operującego nad budynkami rządowymi (Parkowa) i Belwederem. Jak przekazał, zatrzymano dwóch obywateli Białorusi. – Policja bada okoliczności incydentu – dodał.

Tego nie mogli mu wybaczyć, dlatego Charlie Kirk musiał umrzeć tylko u nas
Tego nie mogli mu wybaczyć, dlatego Charlie Kirk musiał umrzeć

W chwili, gdy trafiła go kula, stał pod namiotem z napisem-mottem jego działalności "udowodnij mi, że się mylę". Zamachowiec mu tego nie udowodnił. Wręcz przeciwnie.

Prawica po wyborach szykuje bombę. Będzie sanacja sądownictwa? z ostatniej chwili
"Prawica po wyborach szykuje bombę". Będzie "sanacja sądownictwa"?

''Na polskiej scenie politycznej szykuje się uderzenie, które może zmienić oblicze wymiaru sprawiedliwości na długie lata'' – czytamy we wpisie komentatora platformy X, znanego jako Jack Strong. Chodzi o nowy projekt ustawy, który, jak twierdzi autor wpisu, "rodzi się w kręgach prawicy". "Jego celem jest przeciwdziałanie anarchizacji polskiego wymiaru sprawiedliwości". Projekt ten miałby być już nazywany ''sanacją sądownictwa''.

Ani żona Cezara ani bezstronna Temida. Wątpliwa reputacja TSUE tylko u nas
Ani żona Cezara ani bezstronna Temida. Wątpliwa reputacja TSUE

Po raz kolejny Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej próbuje ingerować w polski system sądowniczy. Przypomnijmy, też po raz kolejny, że nie ma on do tego żadnych uprawnień, ponieważ „wszelkie kompetencje nieprzyznane Unii w traktatach należą do państw członkowskich” (artykuł 5 Traktatu o Unii Europejskiej), a w zakresie sądownictwa państwa członkowskie nie przyznały Unii żadnych kompetencji.

Nowe informacje ws. ostrzelania auta polskiego europosła w Brukseli. Wygląda na zaplanowane działania Wiadomości
Nowe informacje ws. ostrzelania auta polskiego europosła w Brukseli. "Wygląda na zaplanowane działania"

Waldemar Buda napisał o ostrzelaniu swojego samochodu w Brukseli: "9 precyzyjnych strzałów, w momencie ataku nie byłem w aucie". Europoseł PiS zaznaczył, że tylko jego samochód został potraktowany w ten sposób. Jego zdaniem atak wygląda na zaplanowane działanie. Sprawę badają belgijskie służby.    

Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: Wróci kwestia reparacji Wiadomości
Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: "Wróci kwestia reparacji"

Prezydent Polski Karol Nawrocki przybywa do Berlina z pierwszą wizytą zagraniczną. Niemiecki rząd podkreśla wagę utrzymywania bliskich relacji z Polską, wskazując na wspólne interesy w zakresie bezpieczeństwa. Niemieckie media podkreślają też temat reparacji, do których ma wrócić Karol Nawrocki z prezydentem Frankiem-Walterem Steinmeierem.

REKLAMA

Coraz więcej osób wybiera życie bez dzieci

Childfree – tak nazywa się strona internetowa, która wspiera i propaguje idee ruchu „No kid”. Na górnym pasku umieszczono tradycyjnie zakładki ułatwiające poruszanie się po witrynie: „aktualności” (głównie wydawnicze, lecz pojawiają się tu również informacje o spotkaniach kolektywów rozsianych po całej Europie), „świadectwa” (w formie blogów członków wspólnoty; zazwyczaj krótkie résumé, jak tyraniczna formacja społeczna „obliguje” poprzez swoje normy do posiadania dzieci), „sterylizacja” (praktyczne porady, jak dokonać trwałej sterylizacji, przydatne adresy oraz seksualne benefity wypływające z zabiegów) oraz „słowniczek”. Przy tej ostatniej zakładce warto się na chwilę zatrzymać i opisać charakterystyczną frazeologię ruchu „No kid”.
Dziecko, zdjęcie podglądowe Coraz więcej osób wybiera życie bez dzieci
Dziecko, zdjęcie podglądowe / Unsplash

Zacznijmy od skrótu „GINK”, czyli „Green Inclination No Kids”. Osoby identyfikujące się jako GINK nie chcą posiadać dzieci, dlatego że chcą zmniejszyć swój „ślad ekologiczny”. Zwracają przy tym uwagę na globalne przeludnienie. Posiadanie dzieci zwiększa zapotrzebowanie na energię, prąd, wodę i gaz. Nasza planeta, tłumaczą piewcy ruchu „No kid”, z trudem wytrzymuje obecne zapotrzebowanie. Duże rodziny przyczyniają się do przyśpieszenia „ekologicznej zagłady”. W zwichniętym rozumieniu bezdzietnego ruchu Ziemia jawi się jako „wyższa” matka. Winniśmy my, jej krnąbrne dzieci, okazywać jej szacunek, oszczędzać ją i otaczać troską. 

Osoby GINK odznaczają się oszczędnym życiem oraz sprzyjają świadomym praktykom ekologicznym, takim jak redukcja odpadów, odpowiedzialna i „świadoma” konsumpcja oraz czynna ochrona środowiska. Uważają, że brak dzieci to jeden z istotniejszych sposobów na ograniczenie niszczenia planety Ziemi. Jak podkreślają, gargantuiczna konsumpcja związana z rodzicielstwem jest czynnikiem przyczyniającym się do straceńczej degradacji środowiska. Przystąpienie do GINK-ów jest formą zaangażowania w działania mające na celu ochronę planety, takie jak „recykling, korzystanie z pojazdów ekologicznych czy ograniczanie zużycia zasobów”.

 

Bezdzietne małżeństwa

DINK, czyli „Double Income No Kids”. Małżeństwa DINK, jak definiuje słowniczek, to takie, w których oboje partnerzy jednocześnie pracują i nie mają dzieci. Ten model życia często kojarzony jest z większą swobodą finansową i osobistą, gdyż łączne dochody obojga członków pary są na ogół wyższe, a jednocześnie nie są obciążone wydatkami związanymi z edukacją czy utrzymywaniem dzieci. Jak podkreślono, pary DINK mogą zainwestować swoje środki finansowe w inne aspekty swojego życia: podróże, rozwój zawodowy lub wypoczynek. Obliczono (doprawdy trudno orzec według jakiej buchalteryjnej logiki), że posiadanie jednego dziecka jest równe czterem psom. Przy piesku, jak pouczają redaktorzy witryny childfree, nie trzeba łożyć na bolesne finansowo korepetycje, zdrowe i zbilansowane kalorycznie pożywienie dla rozwijającego się dziecka czy drogie terapie medyczne. Jak pouczają twórcy dykcjonarza: „Model DINK odzwierciedla zmianę priorytetów społecznych i ekonomicznych, szczególnie we współczesnych społeczeństwach, w których zmieniają się normy rodzinne. Choć niektórzy doceniają ten styl życia, może on również być przedmiotem krytyki lub nieporozumień, szczególnie w kulturach, w których rodzicielstwo jest cenione jako istotna norma społeczna”.

Pozostałe definicje mają mniej społeczny i ekonomiczny charakter, a bardziej medyczny. Opisywane są różnego rodzaju techniki sterylizacyjne jak wazektomia czy podwiązanie jajowodów. Podkreślana jest mała inwazyjność chirurgicznej interwencji i stuprocentowa pewność bezpowrotnej utraty możliwości posiadania potomstwa. 

 

Ruch "No kid" 

Zastanawiające, do jakiego stopnia ruch „No kid” wyklucza z „indywidualnego szczęścia” posiadanie dziecka (bądź – o, zgrozo! – dzieci). Ekologia, ekonomia czy praca wydają się przy tym wymówkami. Istnieje bowiem argument istotniejszy. Wszak potomstwo jest reliktem opresyjnego modelu społecznego. Mowa o tym w eseju o wymownym tytule „Nikt nie powie do mnie «mamo»” autorstwa Caroline Jeanne. Piewczyni „indywidualnego rozwoju” detalicznie opisuje presję, z którą musiała się mierzyć od najmłodszych lat. Najpierw rodzicielskiej, gdy musiała opiekować się dziecięcym protoplastą, czyli młodszym bratem. Autorka przywołuje nieznośny ciężar oczekiwań rodzinnych i społecznych. Mama Caroline Jeanne postrzega nieobecność wnuka jako osobistą tragedię. Myślicielka oczekiwania matki uznaje za brzemię mające na celu społeczną stygmatyzację oraz wzbudzenie w niej poczucia winy. Poprzez swoją historię pokazuje, jak te presje mogą wpływać na wybory życiowe i rozregulowanie postrzegania własnej wartości. 

Jedna z głównych refleksji książki Caroline Jeanne dotyczy trudności całkowitego poświęcenia się dziecku, wyjścia z „siebie”, rezygnacji z własnych marzeń na rzecz ustawicznego poświęcania się. Jeanne wyraża wiele wątpliwości. Przede wszystkim co do możliwości rezygnacji z samorealizacji na rzecz „roli” matki. W tak postawionym, szekspirowskim niemal, dylemacie eseistka podkreśla prymat zachowania osobistej równowagi emocjonalnej. W tej logice dzieci mogłyby zburzyć mozolnie budowaną pewność siebie. Jeanne podkreśla bowiem przywiązanie do budowania zawodowej kariery i rozwoju osobistych pasji. Jak podkreśla, nawet w pojedynkę z trudem znajduje się czas na pogodzenie jednego i drugiego. 

Autorka powołuje się na doświadczenie macierzyństwa w rodzinie mieszanej. Jej życiowy partner posiada potomstwo, które na swój sposób darzy uczuciem. Niemniej obserwacje poświęcenia, gospodarki temporalnej i emocjonalnej związanej z dziećmi utwierdziły ją w przekonaniu, że dzieci stanowią hamulec kobiecych aspiracji. Tutaj czas na poparcie tezy stricte emocjonalnej materiałem statystycznym. Według badania poprowadzonego przez OpinionWay (luty – marzec 2025 roku) aż 53% rodziców odczuwa skrajne zmęczenie odprowadzaniem dzieci do szkoły, szykowaniem obiadów i praniem, płaczem progenitury, wymyślaniem zabaw oraz sprzątaniem. Dodatkowo 56% przyznaje, że regularnie traci cierpliwość do dzieci, 45% żałuje decyzji o stworzeniu rodziny i jednocześnie marzy o porzuceniu domowych obowiązków. Według belgijskich ankieterów z Uniwersytetu w Lowanium mamy do czynienia z powszechnym „parental burn-out”, czyli rodzicielskim załamaniem nerwowym. Skutkuje ono „mechanicznym spełnianiem oczekiwań” oraz „afektywnym dystansowaniem się” od dzieci. Co ciekawe, aż 62% kobiet czuje rodzicielskie wypalenie. Badacze tłumaczą to większym obciążeniem matek w gospodarstwach domowych. 

 

Analiza społecznej "presji" posiadania dzieci

W innym eseju wpisującym się w ruch „No Kid” autorstwa Antonia Melonio („Childfree are ungouvernable”) analizowane jest głębokie podglebie społecznej presji posiadania dzieci. Według włoskiego myśliciela rodzinami łatwiej zarządzać, zmuszać do respektowania norm społecznych i oczekiwań rządzących. Jak pisze: „Bardzo trudno jest protestować, organizować się, wywoływać zamieszki i podpalać policyjne radiowozy, gdy ma się usta do wykarmienia i kredyty hipoteczne do spłacenia; kobietom znacznie trudniej jest się rozwodzić i rozstawać, gdy w grę wchodzą małe dzieci, nawet jeśli funkcjonują w związkach przemocowych; trudniej jest nawet pragnąć jakiejkolwiek znaczącej zmiany politycznej, bez względu na to, jak niesprawiedliwy i pasożytniczy staje się system. Krótko mówiąc: dzieci – a nie dorastanie, jak się zwykle twierdzi – czynią cię bardziej konserwatywnym”. Melonio widzi rodzinę jako element legitymizujący i wzmacniający kapitalistyczny ład. Zamiast kontestować bezduszność systemu, zajmujemy się dziećmi. Taki jest cel polityk natalistycznych: zmuszać do bezczynności i milcząco akceptować status quo kapitalistycznej organizacji społecznej. 

Spośród długiego katalogu demokratycznych derywacji, który sporządził dwieście lat temu Alexis de Tocqueville, istnieje korelacja między dobrobytem a obywatelskim désinteressement. Rząd „potężny i opiekuńczy”, pouczał myśliciel, zapewniający „miłe doznania” tworzy nowego obywatela odznaczającego się obojętnością dla spraw wspólnoty. Tumult agor gaśnie wtedy bezpowrotnie. Szmerów rozpolitykowanej wspólnoty brak. Wspólnota wydaje się zadowolona z uzyskanego status quo. I, co gorsza, stopniowo staje się indyferentna na sprawy rzeczy wspólnej, przypominając rozwydrzone nastolatki. 

 

Kultywowanie dziecka w sobie

W ruchu „No Kid” jak w soczewce zaobserwować można ten mechanizm. Rodzicielstwo przyśpiesza wejście w dojrzałość, a świadome założenie rodziny jest troską o losy wspólnoty, zachowaniem ciągłości z antenatami. Współczesność odznacza się wyrzeczeniem: trosk, obowiązków i trudów. Dzisiejsza mądrość każe zajmować się ogródkiem, kontemplacją wschodów słońca albo medytacją. Szukamy sobie podobnych, bez zobowiązań i pętających więzów. Niczego, co będzie ograniczać nasze własne aspiracje albo – co gorsza – formułować oczekiwania idące w poprzek naszej własnej wygodzie. W spojrzeniu dziecka są bowiem nadzieje, oczekiwania, prośba o bezpieczeństwo; jest i przyszłość. Dziecko przypomina o nieuchronności przemijania.

Nie chodzi zatem piewcom ruchu „No Kid” o posiadanie dziecka, lecz o kultywowanie dziecka w sobie… 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe