Powstający mechanizm dotyczący sprawdzania stanu praworządności w poszczególnych krajach zapowiedziała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Jak dowiadujemy się z publikacji Dziennika Gazety Prawnej, Bruksela nie będzie brać pod uwagę samych zmian w pojedynczych instytucjach, takich jak jak Trybunał Konstytucyjny, Krajowa Rada Sądownictwa, czy Sąd Najwyższy, ale całościowo zamierza badać funkcjonowanie tzw. mechanizmu checks and balances. Kontrola ma dotyczyć wszystkich krajów UE.
Jak podaje red. Magdalena Cedro na łamach "DGP" nowa procedura miała być... ukłonem w stronę polskiego rządu. Warszawie miało zależeć bowiem na tym, by praworządność była sprawdzana we wszystkich krajach wspólnoty europejskiej, nie tylko Polski. Sęk w tym, że rząd w Warszawie (podobnie jak ten w Budapeszcie) domagał się, by corocznego przeglądu dokonywały same państwa, które kontrolowałyby się wzajemnie, a nie Komisja Europejska. Wszystko wskazuje jednak na to, że kontrolą będą zajmować się unijni urzędnicy.
Nasze źródło w KE mówi, że nowa procedura będzie ukształtowana na wzór tzw. semestru europejskiego – narzędzia, które służy do oceny stanu gospodarek i finansów publicznych. Przegląd jest opracowywany w ciągu pierwszych sześciu miesięcy, potem kraje członkowskie muszą zrealizować wydane na jego podstawie zalecenia. Jeśli pomimo tego nadal naruszają reguły, może przeciwko nim być wszczęta procedura nadmiernego deficytu. W przypadku praworządności zagrożona będzie wypłata funduszy unijnych
- czytamy w publikacji "DGP". Rozmówcy w polskim rządzie twierdzą jednak, że do tej pory prace nad nowymi mechanizmami kontrolowania praworządności idą po myśli Polski. Ponadto osoba z bliskiego otoczenia premiera Morawieckiego twierdzi, że dowodów przeciwko Polsce nie ma żadnych i odbiorcy funduszy mogą spać spokojnie.
źródło: gazetaprawna.pl
raw
#REKLAMA_POZIOMA#