Cezary Krysztopa dla "TS": Postraszyć Was? Bardzo proszę!
Czego najbardziej się boicie? Ale tak naprawdę! Nie chodzi mi o strachy zza lodówki czy przedmioty wydające w nocy dziwne dźwięki. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że tak zwany statystyczny Polak, podobnie jak ja, najbardziej boi się dziś wybuchu wojny. I jest to lęk jak najbardziej uzasadniony. Z historii wiemy, że większości wojen przez Polskę jest po drodze. Poważne analizy mówią, że jednym z najbardziej wrażliwych miejsc na terytorium NATO jest tak zwany przesmyk suwalski, który w kleszczach pomiędzy Białorusią a Obwodem Kaliningradzkim jest łakomym kąskiem dla każdego, kto chciałby odciąć państwa bałtyckie od możliwości sojuszniczej pomocy. Przeprowadzane przez Rosjan manewry oparte na scenariuszu nuklearnego ataku na polskie miasta z pewnością również nie poprawiają nam nastroju.
No i właśnie Gociek daje nam opowiadanie, którego akcję umieszcza w okresie tuż przed wybuchem wojny, w okolicach przesmyku suwalskiego. Żebyśmy nie czuli się w tej sytuacji zbyt bezpiecznie, bohaterami swojego opowiadania czyni grupę „szwejków”, która z wojowaniem zdaje się nie mieć zbyt wiele wspólnego. Zajmują się głównie dekowaniem i małym szabrem. Generalnie sytuacja nie jest zbyt wesoła: sojusznicy mają nas w nosie, coś tam symbolicznie robią, ale tylko najbardziej nieporadne ciemięgi umysłowe wierzą w realną pomoc. Wszyscy za to czekają „aż się zacznie”. Bo zacząć się musi.
Doprawdy, cenię sobie umiejętność wykorzystywania przez twórców autentycznych emocji społecznych – sam staram się je wykorzystywać i do nich odwoływać – ale to już przesada. Tym się powinny zająć jakieś trzyliterowe służby. Jedyne, czym można to usprawiedliwić, to dość zaskakujące zakończenie. Jednak głupio byłoby, gdybym Wam je zdradził, prawda?
Cezary Krysztopa
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (02/2017) dostępnego też w wersji cyfrowej tutaj