Marcin Królik: Weźcie sobie waszą Tokarczuk

Tokarczuk to „ich” prorokini, więc niech sobie ją biorą. Oni sami wyznaczyli reguły tej gry. A jak ktoś mądry rzekł: nie ma sensu się pchać na przyjęcie, gdzie walą po mordzie.
 Marcin Królik: Weźcie sobie waszą Tokarczuk
/ screen yt

Otóż nie, wcale nie cieszę się z literackiego nobla dla Olgi Tokarczuk. Nie cieszę się i nie zamierzam tego ukrywać. Mam kompletnie w nosie, czy ktoś mi wytknie, że wyłamuję się z ogólnonarodowego pojednania. Zresztą o jakim pojednaniu my tu mówimy? Pani Olga już zdążyła zadeklarować, po której stronie stoi. Moje odczucia w tej kwestii oscylują gdzieś między totalną obojętnością wobec tej bufonowatej nagrody w ogóle, szyderą z rytualnego tańca snobów, jaki zawsze się przy takich okazjach odbywa, a irytacją, że znów jak zwykle wszystko przebiega wedle dobrze znanego schematu.

Ktoś mi ostatnio zarzucił, że wszystko postrzegam w kategoriach politycznych. No niestety na to wychodzi. Niestety, bo naprawdę wolałbym, by było inaczej. Tylko że rzeczywistość ma głęboko w jelitach to, co ja bym wolał. To nie ja upolityczniam. Ja jedynie rejestruję to, co jest i jakie jest. A fakt, że Tokarczuk, która sama się już dawno upolityczniła, stając po jednej stronie, otrzymuje nobla tuż przed wyborami, niesie aż nadto czytelne znaczenie. Kiedy w 1980 roku laureatem zostawał mało komu znany Czesław Miłosz, było podobnie. Wtedy chodziło o okazanie wsparcia antykomunistycznej opozycji. A dziś?

Dziś zapewne mniej więcej o to samo. Ponieważ jednak historia powtarza się jako farsa, to nowa opozycja, którą trzeba moralnie podnieść na duchu, stanowi raczej karykaturę samej siebie sprzed lat. A i reżim, przeciwko któremu rzuca się na barykady, jest bardziej zmorą z tęczowych snów o faszyzmie, niż realnym zagrożeniem. Nie mówiąc już o tym, jak skrajnie groteskowo brzmi wypowiedź samej nagrodzonej, że mimo problemów z demokracją w jej kraju ma on wciąż coś do powiedzenia światu. No i oczywiście, by rodacy poszli głosować we właściwy sposób – czyli w domyśle czytaj: byle tylko nie na to przebrzydłe, ciemne PiS.

No bo jak już wielokrotnie udowodniono, ludzie postępowi – a do takich niewątpliwie się Olga Tokarczuk zalicza – demokrację pojmują bardzo specyficznie. Uważają, że działa jedynie wtedy, gdy zabezpiecza ich wizję świata i spełnia ich zachcianki. Jeśli tego nie robi, jest wielki bunt. Co ciekawe, ten absurd zaczyna się dostrzegać już nawet na tak umiłowanym przez Tokarczuk zachodzie, czego dowód dało niedawno nie pałające bynajmniej miłością do Kaczyńskiego „Politico”, konstatując, że ów zachód ma na punkcie Polski obsesję. I coś jest na rzeczy.

To w Niemczech, z terytorium których pani Tokarczuk wygłosiła swą ponoblowską odezwę do narodu, młody neonazista próbował pozabijać ludzi modlących się w synagodze, ale to w Polsce szaleje antysemityzm. W tychże samych Niemczech media kilka dni blokowały informacje o zajściach w sylwestrową noc w Kolonii, ale to w Polsce panuje zamordyzm i cenzura, choć większość mediów wali w rząd jak w bęben. To my – według noblistki – fałszujemy własną historię, ale to Izrael musztrował młodych brytyjskich historyków, jak mają pisać o holokauście, co niedawno ujawnił prof. Norman Davies. To jej nie wadzi?

Tymczasem polski reżim nie dość, że Tokarczuk gratuluje, to jeszcze wspaniałomyślnie zwalnia ją z podatku za nagrodę. Mnie osobiście w tym wszystkim najbardziej szkoda ministra Glińskiego. Im wytrwalej biedaczyna się podlizuje naburmuszonym artychom, w tym większym stopniu ci mają go za nic i tym głośniej go wygwizdują, gdzie tylko się da. Po noblu dla Tokarczuk po raz kolejny postanowił wkupić się w łaski szanownych państwa i zatweetował, że będzie musiał nadrobić lekturowe zaległości z niej. Żal na to patrzeć – naprawdę. Czasem lepiej ugryźć się w język, niż się tak poniżać.

I proszę nie sądzić, że napisanie tego wszystkiego przyszło mi z łatwością. Jakimś wielkim fanem Tokarczuk może nigdy nie byłem, ale kilka jej rzeczy nawet mi się spodobało. Mam w domu zbiór opowiadań „Gra na wielu bębenkach” i raz na jakiś czas któreś z nich sobie odświeżam. Najbardziej lubię to o zabawie w kryminał. Gdy jednak mój punkt ciężkości przesunął się z kultury na politykę, pisarstwo Tokarczuk zaczęło mi się wydawać mocno pretensjonalne i wydziwaczone. Natomiast po powieści „Prowadź swój pług przez kości umarłych” dodatkowo olśniło mnie, że sama zajmuje się polityką, maskując to nadobną paplaniną. I tak pozostało jej chyba do dziś.

Ta moja złość wynika też trochę z poczucia bycia okradzionym z kilku pięknych mitów. Nie mówię już nawet o noblu, który kiedyś jawił mi się jako szczyt prestiżu i z trudem musiałem do siebie dopuszczać smutną prawdę na jego temat. Mówię tu przede wszystkim o samej kulturze, w której niegdyś idealistycznie widziałem duchowe laboratorium, gdzie testuje się na równych prawach rozmaite obszary egzystencji, ale z czasem przekonałem się, że to po prostu kolejny front tępej ideologicznej nawalanki, i albo nauczysz się śpiewać tak, jak każą dominujące ośrodki, albo możesz se co najwyżej bloga pisać.

W końcu to nie kto inny jak sama szacowna noblistka stwierdził, że serce powieści bije po lewej stronie. Powiedziała to, jeśli się nie mylę, po wręczeniu jej ostatniej Nike. No tak, a ja głupi myślałem, że powieść serce ma po prostu tam, gdzie tętni serce autora. Nie wnikam, czy chodziło jej o to, że ludzie innych światopoglądów nie mają talentu, czy był to pewnego rodzaju triumfalny stadny okrzyk swego między swymi. W każdym razie na pewno była to otwarta polityczna deklaracja. Z czego oczywiście – żeby było jasne – nie czynię zarzutu. Każdy ma prawo mieć poglądy i walczyć o swoją wizję świata tym, co ma pod ręką.

Tylko nie bądźmy cholernymi hipokrytami i nie udawajmy, że teraz nagle wszyscy wesoło tańczymy przy ognisku i podśpiewujemy Kumbaya. Olga Tokarczuk wystarczająco jasno określiła, czyja jest, a kogo sobie raczej nie życzy widzieć na swojej imprezce. Zgoda? Pojednanie? Zasypywanie podziałów? Czemu nie. Tylko nic na siłę, nic z wymuszonym uśmiechem. Tokarczuk to „ich” prorokini, więc niech sobie ją biorą. Oni sami wyznaczyli reguły tej gry. A jak ktoś mądry rzekł: nie ma sensu się pchać na przyjęcie, gdzie walą po mordzie.

Tak więc sorry bardzo, ale ja nie gratuluję i się nie cieszę. Nie muszę, nie mam obowiązku ani, szczerze mówiąc, przyjemności. Dziwne historyjki, w których nie za bardzo wiadomo, o co chodzi, popieranie aborcji i rytualne oskarżanie Polaków o to, że mordowali Żydów, być może wystarczy dziś do zdobycia nobla, ale w moich oczach jest wilczym biletem. I naprawdę chciałbym, by było inaczej. Niestety – jak już wspomniałem – to nie ja ustaliłem reguły tej gry.

Marcin Królik

 

POLECANE
RKW: Uchwała PKW otwiera szeroko drzwi fałszerstwom wyborczym gorące
RKW: Uchwała PKW otwiera szeroko drzwi fałszerstwom wyborczym

W dniu 23 kwietnia br. została opublikowana przez Państwową Komisję Wyborczą Uchwała Nr 165/2025 w sprawie wytycznych dla Obwodowych Komisji Wyborczych (OKW) w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej 2025.

Tȟašúŋke Witkó: Szyderczy śmiech rosyjskiej duszy tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Szyderczy śmiech rosyjskiej duszy

Marco Antonio Rubio, 72. sekretarz stanu USA, jest obecnie jednym z moich większych rozczarowań, jeśli chodzi o ocenę kadr tworzących administrację Donalda Trumpa. Gorzej od niego wypada jedynie Steven Charles Witkoff, Specjalny Wysłannik Stanów Zjednoczonych na Bliski Wschód, ale żadne to pocieszenie dla Rubio – człowieka odpowiedzialnego za całokształt polityki zagranicznej atomowego mocarstwa i wciąż światowego hegemona, które ponownie aspiruje do bezdyskusyjnego przewodzenia wolnym narodom.

Grecja nie chce imigrantów z Niemiec. Twarde stanowisko po wyroku sądu z ostatniej chwili
Grecja nie chce imigrantów z Niemiec. Twarde stanowisko po wyroku sądu

Niemiecki sąd zezwala na deportacje migrantów do Grecji, ale Ateny odmawiają ich przyjęcia, żądając najpierw sprawiedliwego podziału odpowiedzialności w UE – informuje Die Welt.

Prognoza pogody na weekend. Oto, co nas czeka z ostatniej chwili
Prognoza pogody na weekend. Oto, co nas czeka

IMGW wydało komunikat dotyczący pogody na najbliższy weekend - 26 i 27 kwietnia 2025 r.

Wówczas nikt nie wierzył. Zestawiono kadry z wieców Dudy i Nawrockiego z ostatniej chwili
"Wówczas nikt nie wierzył". Zestawiono kadry z wieców Dudy i Nawrockiego

Kandydat na prezydenta Karol Nawrocki spotkał się w piątek z mieszkańcami Koszalina, gdzie witały go tłumy. Publicysta Wojciech Mucha przypomniał wiec wyborczy z lutego 2015 roku przyszłego prezydenta Andrzeja Dudy.

Senator Piotr Woźniak usunięty z klubu Lewicy z ostatniej chwili
Senator Piotr Woźniak usunięty z klubu Lewicy

Klub Lewicy podczas posiedzenia zdecydował o usunięciu ze swoich szeregów senatora Piotra Woźniaka.

Powinniśmy wtedy przesłuchać Ziobrę. Sroka przyznaje się do błędu z ostatniej chwili
"Powinniśmy wtedy przesłuchać Ziobrę". Sroka przyznaje się do błędu

– Dzisiaj analizując wstecz to, co się wydarzyło i w którym miejscu bylibyśmy dzisiaj — tak, uważam, że powinniśmy wtedy przesłuchać Zbigniewa Ziobrę – stwierdziła w piątek szefowa komisji ds. Pegasusa Magdalena Sroka.

Marcin Romanowski objął ważne stanowisko na Węgrzech z ostatniej chwili
Marcin Romanowski objął ważne stanowisko na Węgrzech

Były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski, który uzyskał azyl polityczny na Węgrzech, stanął na czele Polsko-Węgierskiego Instytutu Wolności w Budapeszcie.

Niespokojnie na granicy. Nowy komunikat Straży Granicznej Wiadomości
Niespokojnie na granicy. Nowy komunikat Straży Granicznej

Straż Graniczna regularnie publikuje raporty dotyczące wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej. Jak donosi, nie ustają ataki agresywnych migrantów.

Kompromitacja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej podczas obchodów 1000-lecia koronacji Bolesława Chrobrego Wiadomości
Kompromitacja Małgorzaty Kidawy-Błońskiej podczas obchodów 1000-lecia koronacji Bolesława Chrobrego

- Chcę przypomnieć dzisiaj matkę króla Mieszka I, Emnildę - powiedziała marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska podczas uroczystego zgromadzenia parlamentu w Gnieźnie. W sieci pojawiło się wiele komentarzy, zwracających m.in. uwagę na to, że Mieszko I nie był królem, lecz pierwszym władcą Polski. Z kolei pierwszym królem był Bolesław Chrobry.

REKLAMA

Marcin Królik: Weźcie sobie waszą Tokarczuk

Tokarczuk to „ich” prorokini, więc niech sobie ją biorą. Oni sami wyznaczyli reguły tej gry. A jak ktoś mądry rzekł: nie ma sensu się pchać na przyjęcie, gdzie walą po mordzie.
 Marcin Królik: Weźcie sobie waszą Tokarczuk
/ screen yt

Otóż nie, wcale nie cieszę się z literackiego nobla dla Olgi Tokarczuk. Nie cieszę się i nie zamierzam tego ukrywać. Mam kompletnie w nosie, czy ktoś mi wytknie, że wyłamuję się z ogólnonarodowego pojednania. Zresztą o jakim pojednaniu my tu mówimy? Pani Olga już zdążyła zadeklarować, po której stronie stoi. Moje odczucia w tej kwestii oscylują gdzieś między totalną obojętnością wobec tej bufonowatej nagrody w ogóle, szyderą z rytualnego tańca snobów, jaki zawsze się przy takich okazjach odbywa, a irytacją, że znów jak zwykle wszystko przebiega wedle dobrze znanego schematu.

Ktoś mi ostatnio zarzucił, że wszystko postrzegam w kategoriach politycznych. No niestety na to wychodzi. Niestety, bo naprawdę wolałbym, by było inaczej. Tylko że rzeczywistość ma głęboko w jelitach to, co ja bym wolał. To nie ja upolityczniam. Ja jedynie rejestruję to, co jest i jakie jest. A fakt, że Tokarczuk, która sama się już dawno upolityczniła, stając po jednej stronie, otrzymuje nobla tuż przed wyborami, niesie aż nadto czytelne znaczenie. Kiedy w 1980 roku laureatem zostawał mało komu znany Czesław Miłosz, było podobnie. Wtedy chodziło o okazanie wsparcia antykomunistycznej opozycji. A dziś?

Dziś zapewne mniej więcej o to samo. Ponieważ jednak historia powtarza się jako farsa, to nowa opozycja, którą trzeba moralnie podnieść na duchu, stanowi raczej karykaturę samej siebie sprzed lat. A i reżim, przeciwko któremu rzuca się na barykady, jest bardziej zmorą z tęczowych snów o faszyzmie, niż realnym zagrożeniem. Nie mówiąc już o tym, jak skrajnie groteskowo brzmi wypowiedź samej nagrodzonej, że mimo problemów z demokracją w jej kraju ma on wciąż coś do powiedzenia światu. No i oczywiście, by rodacy poszli głosować we właściwy sposób – czyli w domyśle czytaj: byle tylko nie na to przebrzydłe, ciemne PiS.

No bo jak już wielokrotnie udowodniono, ludzie postępowi – a do takich niewątpliwie się Olga Tokarczuk zalicza – demokrację pojmują bardzo specyficznie. Uważają, że działa jedynie wtedy, gdy zabezpiecza ich wizję świata i spełnia ich zachcianki. Jeśli tego nie robi, jest wielki bunt. Co ciekawe, ten absurd zaczyna się dostrzegać już nawet na tak umiłowanym przez Tokarczuk zachodzie, czego dowód dało niedawno nie pałające bynajmniej miłością do Kaczyńskiego „Politico”, konstatując, że ów zachód ma na punkcie Polski obsesję. I coś jest na rzeczy.

To w Niemczech, z terytorium których pani Tokarczuk wygłosiła swą ponoblowską odezwę do narodu, młody neonazista próbował pozabijać ludzi modlących się w synagodze, ale to w Polsce szaleje antysemityzm. W tychże samych Niemczech media kilka dni blokowały informacje o zajściach w sylwestrową noc w Kolonii, ale to w Polsce panuje zamordyzm i cenzura, choć większość mediów wali w rząd jak w bęben. To my – według noblistki – fałszujemy własną historię, ale to Izrael musztrował młodych brytyjskich historyków, jak mają pisać o holokauście, co niedawno ujawnił prof. Norman Davies. To jej nie wadzi?

Tymczasem polski reżim nie dość, że Tokarczuk gratuluje, to jeszcze wspaniałomyślnie zwalnia ją z podatku za nagrodę. Mnie osobiście w tym wszystkim najbardziej szkoda ministra Glińskiego. Im wytrwalej biedaczyna się podlizuje naburmuszonym artychom, w tym większym stopniu ci mają go za nic i tym głośniej go wygwizdują, gdzie tylko się da. Po noblu dla Tokarczuk po raz kolejny postanowił wkupić się w łaski szanownych państwa i zatweetował, że będzie musiał nadrobić lekturowe zaległości z niej. Żal na to patrzeć – naprawdę. Czasem lepiej ugryźć się w język, niż się tak poniżać.

I proszę nie sądzić, że napisanie tego wszystkiego przyszło mi z łatwością. Jakimś wielkim fanem Tokarczuk może nigdy nie byłem, ale kilka jej rzeczy nawet mi się spodobało. Mam w domu zbiór opowiadań „Gra na wielu bębenkach” i raz na jakiś czas któreś z nich sobie odświeżam. Najbardziej lubię to o zabawie w kryminał. Gdy jednak mój punkt ciężkości przesunął się z kultury na politykę, pisarstwo Tokarczuk zaczęło mi się wydawać mocno pretensjonalne i wydziwaczone. Natomiast po powieści „Prowadź swój pług przez kości umarłych” dodatkowo olśniło mnie, że sama zajmuje się polityką, maskując to nadobną paplaniną. I tak pozostało jej chyba do dziś.

Ta moja złość wynika też trochę z poczucia bycia okradzionym z kilku pięknych mitów. Nie mówię już nawet o noblu, który kiedyś jawił mi się jako szczyt prestiżu i z trudem musiałem do siebie dopuszczać smutną prawdę na jego temat. Mówię tu przede wszystkim o samej kulturze, w której niegdyś idealistycznie widziałem duchowe laboratorium, gdzie testuje się na równych prawach rozmaite obszary egzystencji, ale z czasem przekonałem się, że to po prostu kolejny front tępej ideologicznej nawalanki, i albo nauczysz się śpiewać tak, jak każą dominujące ośrodki, albo możesz se co najwyżej bloga pisać.

W końcu to nie kto inny jak sama szacowna noblistka stwierdził, że serce powieści bije po lewej stronie. Powiedziała to, jeśli się nie mylę, po wręczeniu jej ostatniej Nike. No tak, a ja głupi myślałem, że powieść serce ma po prostu tam, gdzie tętni serce autora. Nie wnikam, czy chodziło jej o to, że ludzie innych światopoglądów nie mają talentu, czy był to pewnego rodzaju triumfalny stadny okrzyk swego między swymi. W każdym razie na pewno była to otwarta polityczna deklaracja. Z czego oczywiście – żeby było jasne – nie czynię zarzutu. Każdy ma prawo mieć poglądy i walczyć o swoją wizję świata tym, co ma pod ręką.

Tylko nie bądźmy cholernymi hipokrytami i nie udawajmy, że teraz nagle wszyscy wesoło tańczymy przy ognisku i podśpiewujemy Kumbaya. Olga Tokarczuk wystarczająco jasno określiła, czyja jest, a kogo sobie raczej nie życzy widzieć na swojej imprezce. Zgoda? Pojednanie? Zasypywanie podziałów? Czemu nie. Tylko nic na siłę, nic z wymuszonym uśmiechem. Tokarczuk to „ich” prorokini, więc niech sobie ją biorą. Oni sami wyznaczyli reguły tej gry. A jak ktoś mądry rzekł: nie ma sensu się pchać na przyjęcie, gdzie walą po mordzie.

Tak więc sorry bardzo, ale ja nie gratuluję i się nie cieszę. Nie muszę, nie mam obowiązku ani, szczerze mówiąc, przyjemności. Dziwne historyjki, w których nie za bardzo wiadomo, o co chodzi, popieranie aborcji i rytualne oskarżanie Polaków o to, że mordowali Żydów, być może wystarczy dziś do zdobycia nobla, ale w moich oczach jest wilczym biletem. I naprawdę chciałbym, by było inaczej. Niestety – jak już wspomniałem – to nie ja ustaliłem reguły tej gry.

Marcin Królik


 

Polecane
Emerytury
Stażowe