Dr Piotr Łysakowski: Ksiądz Stefan Niedzielak w kolejną rocznicę śmierci
Ostatnie miesiące i lata to medialna dyskusja o grzechach Kościoła Powszechnego, wymienia się wśród nich pedofilię, kolaborację księży z komunistami, przywiązanie do dóbr doczesnych, homoseksualizm, wtrącanie się do polityki (dodajmy, że ten akurat zarzut pojawia się wtedy gdy „demokratom” z jakiegoś powodu nie podoba się jakaś opinia Kościoła na jakiś temat).
Co ciekawe te same środowiska, którym przeszkadza „polityczna” aktywność KK bez specjalnych wątpliwości posługując się argumentami wyciągniętymi żywcem z broszur i instruktarzy „Wieczorowych Kursów Marksizmu i Leninizmu” bronią dawnych UB/eków i SB/eków i ich (na przykład) emerytalnych przywilejów nominując ich „ludźmi honoru”, którzy przy zachowaniu wszelkich kanonów kultury wprowadzali „dla dobra” Polaków stan wojenny
W zgiełku i wrzasku mającym dezawuować Chrześcijaństwo w ogóle a Katolicyzm szczególnie, a wraz z nimi pojęcie prawdy i kłamstwa, dobra i zła, nikną wielkie postaci duchownych, którzy oddali swoje życie dla nas wszystkich. Z pola widzenia judzących dziennikarzy, polityków i opinii publicznej znikają księża, którzy zginęli tuż przed i po obradach „Okrągłego Stołu”. Nieistotny stały się sens ich gwałtownych śmierci. Nie poszukuje się sprawców mordów na nich (ukazujące się ostatnio publikacje prasowe przedstawiające liczne i prawdopodobne scenariusze niestety nie są solidnie udokumentowane, gdyby jednak okazało się, że są prawdziwe, a w administracji państwa polskiego – po 1989 roku - pracowaliby ludzie odpowiedzialni za te czyny byłby to skandal i kompletna klęska polityki „grubej kreski” - z drugiej strony nie byłoby to aż tak dziwne jak się może wydawać).
Dla przypomnienia (wątpiącym i nienawidzącym), iż Kościół to nie tylko ci, którzy zdradzili, dziś twierdzący wbrew faktom, że nie miały one w ogóle miejsca, chciałbym, byśmy przyjrzeli się, wobec kolejnej zbliżającej się rocznicy Jego śmierci, jednemu z takich niewyjaśnionych do tej pory przypadków zabójstwa heroicznego kapłana - Stefana Niedzielaka z Parafii Św. Karola Boromeusza na Powązkach.
Nadchodził rok 1989 – prasa była pełna informacji na temat możliwej zgody na wolny obrót walutami krajów kapitalistycznych. Czytelników poruszył fakt pobicia w Zgorzelcu przez „zaprzyjaźnionych” celników z NRD polskiego turysty, który z rąk „oprawców” uratowany został przez polskich pograniczników. Biadano nad tym , że w Szwecji polscy turyści miast zwiedzać zabytki handlują w Sztokholmie na ulicach papierosami. Dominującym tematem były jednak analizy dotyczące możliwości przeprowadzenia obrad „Okrągłego Stołu” i jego możliwych skutków. „Przekrój” w pierwszym numerze ze stycznia pytał w rubryce „Co się stać może w 1989 – co będzie 1989 ?”: „Czy dojdzie do od tak dawna przygotowywanego i zapowiadanego spotkania przy „okrągłym stole” ?. Nadal pozostaje nierozwiązany kluczowy problem sporny – sprawa relegalizacji „Solidarności”.
Te banalne codzienne rozważania przerwała podana dnia 23.01.1989 roku informacja: „21 stycznia w godzinach rannych na plebanii kościoła pod wezwaniem Karola Boromeusza przy ulicy Powązkowskiej w Warszawie znaleziono martwego proboszcza […] księdza Stefana Niedzielaka. Wiele wskazuje, że miał miejsce napad rabunkowy […]. Odniesione […] obrażenia pozwalają domniemywać, iż doszło do zabójstwa. […].” donosił „Sztandar Młodych” w artykule z tego dnia „Zabójstwo księdza”.
Jak odkryto zabójstwo dowiadywaliśmy się z „Kuriera Polskiego” 24 stycznia : „Rano w sobotę 21 b. m proboszcz […] nie przyszedł odprawić porannej mszy. Zaniepokojeni spóźnieniem księdza […], kościelny i wikariusz poszli na plebanię. Drzwi były otwarte. W pokoju położonym najbliżej wejścia znaleźli leżącego no podłodze proboszcza. Już nie żył [...] brak obrażeń (na karku P.Ł) [...] na tej podstawie milicjanci prowadzący dochodzenie rozpatrują wersję, iż był to nieszczęśliwy wypadek [...]”.
Wraz z upływem czasu publikowane wiadomości stawały się coraz bardziej skąpe: „ Trwa śledztwo w sprawie śmierci ks. [...]. W wyniku sekcji zwłok wstępnie ustalono, że bezpośrednią przyczyną śmierci był uraz kręgów szyjnych bez widocznych obrażeń zewnętrznych. Nie upoważnia to jednak do przesądzania o tym jakie były przyczyny i okoliczności zgonu [...]” informowało „Słowo Powszechne” dnia 23.01.
Na pytania rzecznik prasowy ministra spraw wewnętrznych mjr. Wojciech Garstka odpowiadał dziwacznie: „[…] < ks. Niedzielak został zamordowany ciosem karate, który złamał mu kręgosłup> [...] dotychczasowe wyniki badań, […] pozwalają na wykluczenie osoby trzeciej, a więc napastnika [...] Prowadzący śledztwo w dalszym ciągu nie wiedzą jaki był przebieg wydarzeń […]” „Sztandar Młodych” 26.01.
W trakcie pogrzebu księdza Prymas Józef Glemp, zadał pytanie nurtujące wszystkich – jak zginął proboszcz parafii Karola Boromeusza: „[...] Jeżeli ktokolwiek chciał – do tej chwili – zbić na śmierci proboszcza z Powązek szybki polityczny kapitał – zawiódł się. A przecież są takie siły [...] Ta tajemnicza śmierć nie może nadwerężyć niepowtarzalnej szansy narodowego porozumienia [...]”.
Gwałtowna śmierć kolejnego księdza (Stanisława Suchowolca – 30.01 1989) dała asumpt do przypuszczeń, że w kraju działa „esbeckie komando” mordujące duchownych: „[...] sprzeciw budzą rewelacje jakie przekazało radio francuskie – iż księży zamordowali nieznani sprawcy, i że byli oni na liście 150 księży uznanych przez władze jako ekstremiści. Nie ma dowodów, że to były morderstwa, a wspomniana lista jest fantazją [...]” mówił Urban na konferencji prasowej w lutym. Podczas obrad „Okrągłego Stołu” wrócił raz jeszcze do sprawy mordów na duchownych - odpowiadając Almie Kadragic z ABC News –: „ Ja nie mogę odpowiedzieć dla czego mecenas Siła – Nowicki zaproponował aby uczcić chwilą ciszy zmarłych księży [...] Jednakże tworzenie wrażenia, że były to zbrodnie polityczne, które stanowiły jakąś prowokację są po prostu nieuzasadnione. [...] Uważam za bardzo jaskrawe naruszenie ducha „okrągłego stołu” to, iż jeden z jego uczestników (prawdopodobnie chodziło tu o Stefana Bratkowskiego – P.Ł.) udzielił dwa dni przed rozpoczęciem obrad wypowiedzi dla >>Wolnej Europy<<, w której zwarł bezpodstawne oskarżenia w stosunku do sił bezpieczeństwa […] o to, że tworzą terrorystyczne grupy, które krążą po Polsce i mordują [...]”. Wspomniany Bratkowski sugerował, odwrotnie niż Urban, że zabójstwa księży nie były przypadkowe: „ [...] nie ma wątpliwości, że oba zgony były [...] skrytobójczym zamachem . Przypisuje się je [...] siatce wewnątrz polskiej bezpieki, swoistej organizacji terrorystycznej do której mogli należeć mordercy księdza Jerzego. [...].„.
Dla uzupełnienia obrazu dodajmy , że w listopadzie 1988 w Katowicach został skazany na rok więzienia za wyjawienie informacji o grupie mającej zabić księdza Adolfa Chojnackiego z Suchej Beskidzkiej funkcjonariusz SB Kazimierz Szulka.
Martwego Stefana Niedzielaka znaleziono rano dnia 21.01.1989 roku w jego mieszkaniu na plebanii przy ulicy Powązkowskiej róg Piaskowej. „[...] Ksiądz Niedzielak nigdy się nie spóźniał [...] ksiądz Słomkowski rozpoczął odprawiać mszę w jego zastępstwie [...] Po jej zakończeniu obydwaj [...] postanowiliśmy wyjaśnić tę sprawę [...] drzwi były zamknięte jedynie na klamkę [...] na oknach nie były zasunięte zasłony widać było palące się światła [...] zauważyłem przewrócony fotel i włączony telewizor […] leżące ciało księdza [...]” zeznawał Henryk Różycki kościelny w parafii św. Karola Boromeusza.. W jego pierwszej ocenie po wejściu do pomieszczeń, w których dokonano mordu ich stan wskazywał na to, że dokonany został napad rabunkowy.
Wkrótce po odkryciu zwłok ksiądz Słomkowski zjawił się w sekretariacie/kancelarii Zarządu Cmentarza i poinformował o zdarzeniu pracujące tam Panie prosząc, by poinformowały w trybie pilnym pogotowie ratunkowe oraz milicję. Równolegle z tym została zawiadomiona o zdarzeniu także kuria. Milicja informowała o zdarzeniu w druku określanym mianem „informacji dziennej” podając szczegóły (odmienne od podanych później w opisie miejsca zbrodni – P.Ł.) odnalezienia ciała i już na początku przyjmując wersję zabójstwa: „ [...] ks. S. Niedzielak był ubrany skrępowany, miał rozbitą prawą część głowy w okolicy ciemieniowo skroniowej prawdopodobnie złamany nos i szczękę [...] domniemywa się, że zabójcy przeszli przez płot od ul. Powązkowskiej od strony Burakowskiej z przystanku autobusowego, następnie powrócili na ten przystanek i odjechali w kierunku Żoliborza [...]”. W dokumencie oceniano także „katyńską” działalność księdza Niedzielaka i opisywano go jako spokojnego, nie angażującego się bezpośrednio w działalność konspiracyjną i dalekiego od „...awanturnictwa politycznego...” kapłana, który utrzymywał luźne kontakty z działaczami „[…] byłej >Solidarności<”.
Przybyły ma miejsce milicyjny lekarz nie był w stanie, po pierwszych oględzinach stwierdzić co było bezpośrednią przyczyną zgonu. Patolog major Jaroszewski stwierdzał co następuje: „[...] zwłoki leżały w pierwszym pokoju plebanii wzdłuż ściany okiennej przy kaloryferze, ułożone na brzuchu i prawym boku [...] przy głowie leżały przesiąknięte krwią majtki męskie [...]. Odzież denata nie nosiła wyraźnych śladów uszkodzeń [...]. Twarz oraz głowa, jak również ręce były pokryte rozmazami krwawymi. W dłoni ujawniono i zabezpieczono pięć włosów. Ponadto […], na dywanie ujawniono i zabezpieczono fragment urwanej rękawiczki gumowej […] (przesłuchany w charakterze świadka lekarz pogotowia Leszek Wieczorek wezwany do ratowania księdza stwierdził, że ani on ani nikt z załogi nie mógł takiej rękawiczki zostawić, gdyż nie mieli tego sprzętu na wyposażeniu karetki – P.Ł.). Stwierdzone na zwłokach obrażenia nie tłumaczą w […] przyczyny i okoliczności zgonu [...] nie można wykluczyć, że nastąpił on w wyniku uduszenia przez zatkanie otworów nosa i jamy ustnej. Rozmieszczenie obrażeń w obrębie twarzy może sugerować, że powstało ono w wyniku upadku lub upadków na twarde, szorstkie podłoże […]”. Sugerowano też możliwe wywrócenie się podczas nieostrożnego huśtania się na fotelu, który przewrócony znaleziono w pokoju. Oględziny mieszkania wykazały następujące szczegóły – pomieszczenie, w którym dokonano zbrodni było otwarte, paliły się w nim światła, „[...] na futrynach obu drzwi od strony zamków i na ich wysokości po stronie zewnętrznej stwierdzono odszczypanie drewna na długości ok. 7 cm. I szerokości 0,5 cm [...]. Na tynku ściany pod jednym z […] okienek (prowadzących do łazienki) na wysokości 70 cm od ziemi i w odległości 110 cm od dolnej krawędzi okna ujawniono dwa równoległe nawarstwione ślady zabłoceń [...] można wnioskować, że pochodzą one od obuwia osoby wspinającej się na ścianę [...]”. W dniu mordu powołano decyzją szefa SUSW generała brygady E. Kłosowskiego specjalną grupę śledczą przy w.w, urzędzie. Składała się ona z dwunastu oficerów milicji i SB (Departamentu IV MSW). Z upływem dni odkrywano coraz więcej szczegółów dotyczących bezpośredniej przyczyny śmierci Księdza, było to „[...] złamanie kręgosłupa pomiędzy 6 a 7 kręgiem szyjnym [...].”.
Starano się też przy okazji badań patologicznych określić w sposób jednoznaczny przyczynę zgonu jako „wypadek” „[...] W miejscu złamania kręgosłupa nie stwierdzono na zewnątrz żadnych obrażeń świadczących o użyciu siły [...]”. Po tym konkludowano, że tego typu obrażenia powstają niezmiernie rzadko w wyniku obrażeń będących efektem „...działania zbrodniczego...”, a na dodatek stwierdzano, że nigdzie nie zdefiniowano obrażeń, które mogłyby wskazywać na to, że ksiądz został uderzony ciosem karate.
Podczas przesłuchania Kanclerza Kurii Metropolitarnej Zdzisława Króla; wspominał on o pojawiających się pod adresem zamordowanego pogróżkach, które dotknęły także i jego wiążąc się z zabójstwem: „[...] w nawiązaniu do sprawy pogróżek chcę dodać, że po śmierci księdza Niedzielaka otrzymałem na telefon domowy (w spisie abonentów moje nazwisko nie jest wymienione) dwa anonimowe telefony z pogróżkami. [...] Pierwszy [...] poza inwektywami zawierał sformułowanie >Niedzielak nie jest ostatni< [...]”.
Do kwestii gróźb pod adresem zabitego księdza powracano wielokrotnie. W materiałach ze śledztwa znajdują się stenogramy nasłuchów z audycji „Wolnej Europy”, w których ks. profesor Jerzy Pikulik wspominał o tym , że Stefan Niedzielak na kilka dni przed śmiercią otrzymał przez ostrzeżenie „...jak się nie uspokoisz to zdechniesz jak Popiełuszko ...”.
W dokumentacji dotyczącej mordu padają absurdalne sugestie o homoseksualiźmie księdza i o organizowaniu „orgietek”, w których mieli uczestniczyć aktorzy teatru „Ateneum”.
Z końcem stycznia 1989 roku podsumowano wyniki działań grupy dochodzeniowej zajmującej się sprawą zabójstwa. Przyjęto dwie wersje zdarzenia, w których zakładano, że zgon nastąpił w efekcie działania osób trzecich lub nieszczęśliwego wypadku. Za wersją pierwsza przemawiały obrażenia głowy księdza Stefana, brak sztućców, które powinny być w mieszkaniu, bałagan w pokojach oraz wyrzucone z biurka różne przedmioty. Rozważano tezę o możliwym pobiciu księdza w zupełnie innym niż jego mieszkanie miejscu, a śmierć nastąpiła w domu w efekcie nieszczęśliwego wypadku. Wersja przemawiająca za nieszczęśliwym wypadkiem opierała się na następującej ocenie faktów: takie obrażenia kręgosłupa jakie odniósł ksiądz Niedzielak rzadko powstają w wyniku działań przestępczych: „[…] powstają w wyniku silnego i nagłego odgięcia głowy ku tyłowi i spotyka się je najczęściej u ofiar wypadków komunikacyjnych lub przy upadku z wysokości […]”.
Po sekcji zwłok stwierdzono natomiast niedokrwienie mięśnia sercowego co mogło świadczyć o zapaści i spowodowanym przez nią upadkiem co tłumaczyło obrażenia głowy i kręgosłupa. Wspomina się też o braku śladów przeszukiwania mieszkania co stoi w sprzeczności z twierdzeniem o wyrzuconych z szuflad biurka przedmiotach. Reasumowano to wszystko stwierdzeniem , że nic nie wskazuje na mord o charakterze rabunkowym oraz politycznym. Po tych konstatacjach śledztwo koncentrowano na: pełnym rozpoznaniu środowiska księdza. Dokument „Analiza i ocena materiałów śledztwa – pod kątem rekonstrukcji zdarzenia w następstwie, którego poniósł śmierć ksiądz Stefan NIEDZIELAK” powstały dnia 13.02.1989 roku szczegółowo opisywał sytuacje w jakich mogło dojść do urazów jakie odniósł ksiądz. Przyjmowano w nim wersje o możliwych scenariuszach wypadku i mordu rabunkowego. Stwierdzano też, że brak śladów walki i obrony mógł wynikać z tego, że opór księdza został szybko przełamany przez sprawcę , który dominował nad ofiarą sprawnością i siłą. 16.03.1989 sporządzono „notatkę urzędową” odnoszącą się do eksperymentu śledczego w trakcie, którego wykluczano jednoznacznie nieszczęśliwy wypadek jako przyczynę śmierci: „[…] Musiała zadziałać siła skierowana na twarz […] został uderzony co najmniej dwa razy, a przynajmniej jeden cios został zadany, gdy stał. Sposób uszkodzenia fotela oraz umiejscowienie obrażeń w boku i z tyłu głowy wskazują jednoznacznie, że po uderzeniu upadł na fotel, a wraz z nim na podłogę. Umiejscowienie śladów krwi na dywanie i firankach mogło nastąpić na skutek poruszania się […] po podłodze […]. Tak samo można tłumaczyć zgięcie klucza oraz obecność drobin lakieru pod paznokciami. […] trzeba przyjąć, że śmierć […] była następstwem działania obcej osoby lub osób. Eksperyment nie dał jednoznacznej odpowiedzi w kwestii momentu powstania urazu kręgosłupa, przy czym za najbardziej prawdopodobny należy uznać moment uderzenia w pozycji stojącej powodującego gwałtowne odchylenie głowy do tyłu.[…] ustalono – iż minimalny czas zadania ciosów, upadku i przemieszczenia się pokrzywdzonego musiał wynieść 52 sekundy. […] Należy zaznaczyć, że przyjmując udział obcych osób w zdarzeniu można założyć, iż wynikiem ich działania było pozostawienie przy zwłokach majtek nasiąkniętych krwią, fragmentu gumowej rękawiczki, a także ułożenie pantofla pod drzwiami szafy wnękowej. […]”.
Brak efektów śledztwa, zostały szybko określone przez pełnomocników (J. Olszewskiego i A. Grabińskiego) rodziny zabitego. W notatce z dnia 8.03.1989 opisywali oni nieprawidłowości jakie ich zdaniem miały miejsce w czasie prowadzonego dochodzenia.
Dnia 19.06.89 roku generał Pudysz pisał do Szefa SB generała Henryka Dankowskiego i Komendanta Głównego MO Zenona Trzcińskiego o impasie w śledztwie. Do powyższego pisma dołączona była notatka opisująca dotychczasowy stan śledztwa. Jej autorzy, z Biura Śledczego MSW definiowali zdarzenie jako pobicie, po to by kilkanaście wierszy dalej twierdzić w sposób zdecydowany: „[…] Aktualny stan sprawy skłania do przyjęcia za najbardziej prawdopodobną wersję udziału osób trzecich w zdarzeniu i celowego lub przypadkowego spowodowania przez te osoby śmierci ks. ST. NIEDZIELAKA. Wersja ta może tłumaczyć pochodzenie śladów krwi, rodzaj uszkodzeń ciała skutkujących zgon, zniszczenie fotela, ewentualne użycie przez sprawcę rękawiczek chirurgicznych, włączony telewizor, palące się światła we wszystkich pokojach, przemieszczenie zwłok względem uszkodzonego fotela […]”. Zasadniczą konstatacja jaka narzuca się po lekturze jest niemoc organów śledczych wobec problemu mordu na księdzu. Impas, o którym wspominał generał SB Pudysz nie jest stanem jaki zaistniał w czerwcu 1989 roku. Impas w postępowaniu trwa w zasadzie od jego początku lub przynajmniej od chwili przeprowadzenia sekcji zwłok księdza po dziś dzień. Przypomnijmy tylko to, że dowody i odciski palców zabezpieczone na miejscu morderstwa w sposób zupełnie „nieprzewidziany” zaginęły lub uległy „zniszczeniu”.
O pogłoskach dotyczących sprawcy mordu, a krążących wśród „opinii publicznej” nie będę tu wspominał bo są dla III Rzeczpospolitej (i jej „elit” politycznych) absolutnie kompromitujące. Ci zaś, którzy wiedzieli i prawdopodobnie wydawali szczegółowe polecenia w odniesieniu „do sprawy” odchodzą w do wieczności (niekoniecznie w niesławie).
Piotr Łysakowski