Prof. Romuald Szeremietiew W łapach "Ludowej" cz. 2

Część IV. "PAX"
 Prof. Romuald Szeremietiew W łapach "Ludowej" cz. 2
/ KPRP fot. Krzysztof Sitkowski



 

Latem 1972 r. w jednej z wrocławskich księgarni trafiłem na książkę Leszka Moczulskiego „Wojna Polska 1939”. Książka zawierała optymistyczne oceny szans obrony Polski, mówiła o sukcesach polskich wojsk, brakach strony niemieckiej i w sposób zawoalowany, ale bardzo wyraźny dla uważnego czytelnika, wskazywała na ZSRR jako winnego klęski militarnej Polski w 1939 r. Kilkuset stronicowe dzieło przeczytałem w ciągu jednego popołudnia. Kupiona przeze mnie książka była chyba jedną z ostatnich dostępnych w sprzedaży, bowiem po jej wydaniu była wycofywana z księgarń. Sądząc po „recenzjach”, głównie w prasie wydawanej przez MON, opracowanie Moczulskiego w ogóle nie powinno było trafić do druku. Być może cenzor nie był zbyt czujny, a może po prostu „przymknął oko” i udał, że nie dostrzega obrazoburczych treści w cenzurowanym maszynopisie opracowania Moczulskiego.
 

Poglądy autora bardzo mi odpowiadały. Interesowałem się „wrześniem 39” i wysoko oceniałem wysiłek obronny Drugiej RP, a dzięki Moczulskiemu zyskałem dodatkowe argumenty potwierdzające moje przemyślenia. Z treści książki wynikało też niezbicie, że jej autor jest piłsudczykiem i niepodległościowcem. Zainteresowałem się więc osobą autora. Po pewnym czasie dowiedziałem się, że jest on dziennikarzem i pracuje w dziale historycznym warszawskiego tygodnika „Stolica”. Zadzwoniłem do redakcji i po uzgodnieniu z Moczulskim terminu pojechałem do Warszawy, gdzie doszło do naszego spotkania. Pamiętam, że trwało ono kilka godzin. Mój rozmówca okazał się nie tylko znawcą historii najnowszej Polski i dziejów jej wojska, ale także człowiekiem prezentującym ciekawe wizje politycznej przyszłości kraju.
 

Bliższe kontakty nawiązaliśmy, gdy okazało się, że mamy wspólnych znajomych w rozbitej przez SB organizacji „Ruch”. Mój przyjaciel z Legnicy Zygmunt Urban znał dobrze Łukasza Czumę, jednego z założycieli tej organizacji. Kiedy więc bracia Czumowie z grupą kolegów zorganizowali „Ruch”, to za pośrednictwem Zygmunta do naszej legnickiej grupy zaczął docierać drukowany na powielaczu biuletyn tej organizacji. Byłem jednym z kolporterów tego pisma. Teraz dzięki kontaktom Zygmunta z braćmi Czumami, znajomymi Moczulskiego, mogłem wejść do grona zaufanych. Zaproponowano mi włączenie się do nieformalnej struktury określanej mianem „nurtu niepodległościowego”. Skupieni w „nn” ludzie, a byli to dawni dowódcy AK, np. pułkownicy Kazimierz Pluta-Czachowski, Antoni Sanojca, historycy i dziennikarze, wszyscy oni podejmowali różne działania mające na celu przywrócenie prawdy o Polsce niepodległej. Pisano artykuły i różne opracowania historyczne, organizowano spotkania publiczne i dyskusje głównie na tematy historyczne, ale odnoszące się do współczesności, np. rozważano na przykładach z okresu II wojny światowej sens i znaczenie takich pojęć jak patriotyzm, bohaterstwo, postawa obywatelska. Ważnym miejscem tych publikacji był katolicki miesięcznik „Więź”. Bardzo aktywni byli kombatanci ze środowiska związanego z paulinem Eustachym Rakoczym z Jasnej Góry w Częstochowie. Wkrótce dowiedziałem się, że liderem środowiska „nn” jest były dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii z 1939 r. generał Roman Abraham.
 

W 1976 r., już po śmierci gen. Abrahama, zapadła decyzja o przekształceniu środowiska w formalną, chociaż nadal działającą w konspiracji, organizację. Nazwaliśmy ją Nurt Niepodległościowy, używając tym razem „dużych liter”, przyjęliśmy deklarację ideową i powołaliśmy władze organizacyjne. Kierownictwo NN nosiło miano „Romb”. W jego składzie byli Leszek Moczulski i Andrzej Czuma, płk Marian Gołębiewski, dzielny oficer AK i WiN, skazany w okresie stalinizmu na karę śmierci, a po zamianie wyroku wieloletni więzień polityczny. Ponadto w kierownictwie NN znaleźli się Adam F. Wojciechowski – późniejszy działacz Ruchu Wolnych Demokratów, Wojciech Ziembiński zasłużony dla przywracania tradycji narodowych, Aleksander Hall reprezentujący młodzieżowe środowisko z Gdańska i ja. Aktywnymi uczestnikami NN byli historycy: Restytut Staniewicz z Poznania, Andrzej Szomański z Warszawy i Ryszard Zieliński z Krakowa, pisujący pod pseudonimem „Ryszard Żywiecki”.

Decyzja o utworzeniu NN zapadła w nowej sytuacji politycznej jaka wytworzyła się po wydarzeniach w Radomiu i Ursusie. Powstał Komitet Obrony Robotników i formowała się jawnie działająca „opozycja demokratyczna”. Jawna działalność skupiała się na sprawach społecznych, pomocy represjonowanym robotnikom i ich rodzinom. Nie prowadzono jeszcze otwarcie działalności politycznej. Uznaliśmy, że trzeba się do niej przygotować w konspiracji. Część działaczy NN utworzyła więc jawnie działający Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, a pozostali zajmowali się działalnością w NN. Moczulski uważał, że wkrótce będzie można podjąć jawną działalność i utworzyć coś w rodzaju klubu politycznego. Chcieliśmy więc zorganizować kadry dla przyszłej działalności o charakterze niepodległościowym. Temu miało służyć także to co od pewnego czasu robiłem w Stowarzyszeniu PAX.
 

Po zakończeniu studiów uniemożliwiono mi pracę na Wydziale Prawa UWr. Ze względu na „polityczny” kontekst stawianych mi zarzutów nie mogłem także liczyć na pracę w sądzie czy prokuraturze. Poszukiwałem więc zatrudnienia w redakcjach lub instytucjach związanych z Kościołem. Tam jednak możliwości zatrudnienia były bardzo małe. W końcu okazało się, że jedynym miejscem, gdzie mogę znaleźć pracę jest wrocławski oddział wydawanego przez Stowarzyszenie PAX dziennika „Słowo Powszechne”. Założyciela i prezesa PAX Bolesława Piaseckiego w pewnych kręgach uważano za agenta sowieckich służb specjalnych. Piasecki w czasie okupacji niemieckiej zorganizował Konfederację Narodu i dowodził w stopniu porucznika batalionem walczącego na Nowogródczyźnie 77 Pułku Piechoty AK,  później trafił do komunistycznego więzienia i jego los wydawało się był przesądzony. Tymczasem za sprawą gen. Iwana Sierowa, nadzorcy Polski z NKWD, wyszedł na wolność. Pisał później jakieś memoriały do Władysława Gomułki i następnie podjął współpracę z komunistyczną władzą tworząc za jej zgodą organizację odwołującą się do katolicyzmu i lojalną wobec rządzących. Oceniając twórcę PAX-u z dzisiejszej perspektywy należy uznać, że oskarżenia o działalność agenturalną nie wydają się jednak zasadne. Piasecki nie był zwolennikiem demokracji i parlamentaryzmu, rozumiał czym jest siła w polityce i jakie są tego konsekwencje. W warunkach Jałty, Poczdamu i położenia Polski po zakończeniu wojny było oczywistym, że Polską będą rządzili komuniści. Można więc przypuścić, że Piasecki widząc siłę ZSRR uznał, iż znajdzie pole działania oferując nowej władzy dotarcie do środowisk programowo jej wrogich. Była to gra ocierająca się o agenturalność i mogąca prowadzić na manowce, ale wnosząc po tym co zrobił PAX (ratowanie prześladowanych akowców, działalność wydawnicza, wychowanie wielu aktywnych społecznie ludzi) można stwierdzić, że ruch Piaseckiego agenturą nie był, chociaż było w nim wielu agentów SB.

 

Przedyskutowałem z Moczulskim sprawę zatrudnienia w PAX-ie. Uznaliśmy, że są szanse, aby tam zorganizować zakonspirowane środowisko niezależne i w sprzyjającej sytuacji przejść do działalności antykomunistycznej.
 

W historii PAX-u były różnego rodzaju zawirowania i rozłamy, tzw. frondy. Jednym z najsłynniejszych „dysydentów” PAX-owskich był Tadeusz Mazowiecki, późniejszy premier rządu III RP i przewodniczący Unii Wolności. Generalnie „frondyści” chcieli reformować PAX bez naruszania zasad obowiązujących w PRL („kierownicza rola” PZPR i „sojusz” z ZSRR). Odchodzili zeń po przegranej z Piaseckim walce o władzę. Tym co odróżniało mnie od innych "dysydentów" był cel mojej aktywności. Traktowałem PAX tylko jako parawan dla działań niepodległościowych. Podejmowałem je w podwójnej konspiracji, ukrywając to zarówno przed SB jak i przed kierownictwem PAX. Ryszard Skwarski w swojej historii PAX-u („Za zieloną kurtyną”, wyd. Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1990) stwierdza, że celem moich działań było zniszczenie PAX-u, czym byłoby przecież przekształcenie go w antykomunistyczną niezależną od PZPR organizację.
 

Jesienią 1973 r. znalazłem się we wrocławskim oddziale PAX. Wkrótce okazało się, że jest tam ciekawe środowisko ludzi myślących dość niezależnie, chociaż ostrożnych. Szybko porozumiałem się i znalazłem wspólny język z Adamem Konopackim i Tadeuszem Jandziszakiem. Adam bardzo przyjazny i otwarty na innych był osobą popularną w środowisku młodzieżowym. Tadeusz skryty i zamknięty w sobie dzięki studiom na KUL-u miał rozległe kontakty wśród księży i ludzi związanych z Kościołem. Obaj ze zrozumieniem podeszli do pomysłu „odkłamywania” historii Polski. Wkrótce z prelekcją we wrocławskiej siedzibie PAX zjawił się Moczulski, który politycznie przypadł do gustu moim kolegom. Zorganizowaliśmy klub dyskusyjny, który stał się miejscem spotkań głównie studentów z wrocławskich uczelni. Dzięki Adamowi i Tadeuszowi zacząłem poznawać ich kolegów z innych oddziałów PAX-u na terenie Polski. Tak nawiązałem współpracę m.in. z Maciejem Pstrąg – Bieleńskim z Poznania, Tadeuszem Walentynowiczem z Warszawy i kilkoma innymi osobami z Gdańska, Lublina, Krakowa. W następstwie wszędzie tam zjawiali się ludzie z „nn” i zaczynały się rozmowy na ważne dla Polski tematy.
 

W 1975 r. ówczesny szef PZPR Edward Gierek zarządził przeprowadzenie reformy administracji i w miejsce istniejących 17 dużych województw powstało 49 nowych, małych. W konsekwencji musiały też powstać nowe struktury wojewódzkie różnych instytucji i organizacji, w tym także PAX-u. Była to dogodna sposobność by umocnić wpływy organizowanej przeze mnie grupy. Kierownictwo PAX-u musiało znaleźć chętnych do pokierowania nowymi organizacjami wojewódzkimi. Tymczasem starsi „zaufani” działacze Piaseckiego, zasiedziali w dużych ośrodkach miejskich, nie mieli ochoty przenosić się do małych miast, stolic nowych województw, takich jak np. Ostrołęka czy Biała Podlaska. Trzeba było więc sięgnąć po młodszych, którzy zachęceni możliwościami samodzielnej pracy i mieszkaniem mogli udać się w teren. Najpierw wysłano mnie do dawnego miejsca zamieszkania, do Legnicy – tam wówczas mieszkała moja matka. W Legnicy jednak byłem krótko. Wezwany na pierwszą odprawę przewodniczących oddziałów wojewódzkich zakwestionowałem tzw. kierowniczą rolę partii, świętość w PRL. Prowadzący naradę Zenon Komender, zaufany współpracownik Bolesława Piaseckiego przeraził się i zostałem usunięty ze stanowiska. Wtedy zostałem wezwany do samego Piaseckiego. Ten spojrzał na mnie badawczo i powiedział, że ma ze mną kłopot. Kanonem programowym PAX-u było tzw. potrójne zaangażowanie; członek PAX miał być katolikiem, patriotą, socjalistą. Piasecki zadał sobie pytanie: „Kim jest Szeremietiew? Czy jest katolikiem – jest, czy jest patriotą – jest, a czy jest socjalistą – no nie jest”. Następnie, zwracając się do mnie zapytał: „Jak myślicie, szlag trafi ten cały socjalizm?” Odparłem, że na pewno. I w efekcie takiej dziwnej rozmowy zostałem przewodniczącym oddziału PAX tyle, że w Lesznie na Wielkopolsce.
 

Wcześniej nie znałem tego miasta. Po przyjeździe najpierw poszedłem do miejscowego dziekana księdza prałata Teodora Korcza, byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Dachau. Przestawiłem się księdzu i zapewniłem go, że jako szef PAX nie podejmę żadnych działań na terenie kościelnym bez jego zgody. Wywiązałem się z tego zobowiązania. Kiedy w styczniu 1981 roku podano, że zostałem aresztowany, ks. Korcz publicznie w kościele oświadczył, że jestem uczciwym człowiekiem, powołując się na to, jak zachowałem się w czasie mojego pobytu w Lesznie.
 

W pewnym momencie moje wpływy były tak znaczne, że w SB pojawiła się obawa, iż naprawdę mogę przejąć PAX-owską organizację. Służba Bezpieczeństwa realizowała wtedy w związku z moją działalnością kilka tzw. Spraw Operacyjnego Rozpracowania, a ja byłem inwigilowanym stale „Figurantem” – nadali mi pseudonim „Taktyk”.
 

Kierownictwo PAX dostało polecenie usunięcia mnie z organizacji. Najpierw w 1976 r. odwołano mnie z funkcji przewodniczącego, a w końcu 1978 r. zostałem ostatecznie wyrzucony. Koledzy współpracujący ze mną także stracili swoje stanowiska. Wśród nich osobą kluczową był Tadeusz Stański przewodniczący PAX-u w Siedlcach, niepodległościowiec zajmujący bardzo niezależną postawę. Tadeusz będąc głęboko przekonanym do naszej działalności konspiracyjnej był sprawnym organizatorem i posiadał silną osobowość. Po pewnym czasie wspólnie z nim przystąpiliśmy na dobre w jawnej działalności niezależnej, razem trafiliśmy na ławę oskarżonych i do więzienia.  


 

 

 

 

 

 

 


 

POLECANE
Symboliczne zdjęcie liderów Trójmorza zgromadzonych wokół Włóczni św. Maurycego i wizerunku Chrobrego z ostatniej chwili
Symboliczne zdjęcie liderów Trójmorza zgromadzonych wokół Włóczni św. Maurycego i wizerunku Chrobrego

We wtorek po południu na Zamku Królewskim w Warszawie rozpoczęło się spotkanie liderów państw Inicjatywy Trójmorza, podczas którego wykonano niezwykle symboliczną fotografię.

Nowa fala oszustw telefonicznych. Co zrobić, aby nie dać się nabrać? Wiadomości
Nowa fala oszustw telefonicznych. Co zrobić, aby nie dać się nabrać?

Coraz więcej Polaków otrzymuje połączenia z nieznanych, zagranicznych numerów – najczęściej z Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Portugalii. Choć na pierwszy rzut oka mogą wyglądać jak oferta pracy lub kontakt od znajomego, to w rzeczywistości mamy do czynienia z próbą oszustwa.

Ministerstwo Klimatu tworzy serwis do walki z... dezinformacją klimatyczną z ostatniej chwili
Ministerstwo Klimatu tworzy serwis do walki z... dezinformacją klimatyczną

Ministerstwo klimatu i środowiska tworzy serwis poświęcony walce z dezinformacją klimatyczną – poinformowała we wtorek minister Paulina Hennig-Kloska. Zjawisko dezinformacji klimatycznej było jednym z tematów nieformalnego spotkania ministrów środowiska i klimatu w Warszawie.

To OZE mogą stać za blackoutem w Hiszpanii i Portugalii tylko u nas
To OZE mogą stać za blackoutem w Hiszpanii i Portugalii

Od 12 godzin pod pełną parą pracuja hiszpańscy śledczy i analitycy rynku energii, aby ustalić, co było faktycznym powodem pierwszego tak dużego w Europie blackoutu. Wstępnie wykluczono atak terrorystyczny. Niemal na pewno nie był to sabotaż pracownika lub pracowników spółek energetycznych. Czy za problemem stoi miks energetyczny kraju Cervantesa? Liczby i eksperci sugerują, że to najbardziej prawdopodobne.

Rosja szykuje się do wojny nad Bałtykiem. To realny scenariusz tylko u nas
Rosja szykuje się do wojny nad Bałtykiem. To realny scenariusz

To nie strachy na Lachy, ale bardzo realny scenariusz. Wojnę z NATO – zapewne początkowo na jak najniższym poziomie eskalacji, by dać pretekst USA i „starej Europie” do wstrzymania się od pełnej odpowiedzi – Rosja rozpocznie nad Bałtykiem.

Ujawniono szczegóły zatrzymania księdza, który miał krytykować aborterkę z Oleśnicy z ostatniej chwili
Ujawniono szczegóły zatrzymania księdza, który miał krytykować aborterkę z Oleśnicy

W rozmowie z RatujŻycie.pl siostra zatrzymanego ks. Grzegorza opisała, w jaki sposób jej brat został zatrzymany przez służby w związku z mailem, jakiego wysłał do dr Gizeli Jagielskiej.

Karol Nawrocki: Zwierzchnik sił zbrojnych musi być stabilny emocjonalnie z ostatniej chwili
Karol Nawrocki: Zwierzchnik sił zbrojnych musi być stabilny emocjonalnie

Popierany przez PiS kandydat Karol Nawrocki stwierdził we wtorek w Nowej Dębie, że Polska potrzebuje zwierzchnika sił zbrojnych, "który będzie stabilny emocjonalnie i stabilny pod względem swoich poglądów". Wskazał, że chodzi o osobę, która m.in. zadba o nasz sojusz z USA i o pozycję Polski w NATO.

Bezpieczeństwo energetyczne Polski. Andrzej Duda zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego z ostatniej chwili
Bezpieczeństwo energetyczne Polski. Andrzej Duda zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego

Zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego ws. bezpieczeństwa energetycznego Polski zapowiedział prezydent Andrzej Duda po spotkaniu liderów Trójmorza. Jak powiedział, wydarzenia w Hiszpanii i Portugalii to "sygnał alarmowy", aby zadbać o stan sieci energetycznych regionu.

Dariusz Matecki wskazuje: Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw polityka
Dariusz Matecki wskazuje: "Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw"

"Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw wyborczych" – pisze na platformie X poseł PiS Dariusz Matecki o parlamentarzyście PO Sławomirze Nitrasie. W opublikowanym komentarzu Matecki opisał sytuację z 2006 roku, gdy Nitras był szefem sztabu wyborczego kandydata PO Piotr Krzystka na prezydenta Szczecina.

Niemcy w tarapatach. Tapinoma magnum sieją spustoszenie z ostatniej chwili
Niemcy w tarapatach. Tapinoma magnum sieją spustoszenie

Inwazyjne mrówki Tapinoma magnum niszczą infrastrukturę w Niemczech i powodują przerwy w prądzie – informuje Frankfurter Rundschau.

REKLAMA

Prof. Romuald Szeremietiew W łapach "Ludowej" cz. 2

Część IV. "PAX"
 Prof. Romuald Szeremietiew W łapach "Ludowej" cz. 2
/ KPRP fot. Krzysztof Sitkowski



 

Latem 1972 r. w jednej z wrocławskich księgarni trafiłem na książkę Leszka Moczulskiego „Wojna Polska 1939”. Książka zawierała optymistyczne oceny szans obrony Polski, mówiła o sukcesach polskich wojsk, brakach strony niemieckiej i w sposób zawoalowany, ale bardzo wyraźny dla uważnego czytelnika, wskazywała na ZSRR jako winnego klęski militarnej Polski w 1939 r. Kilkuset stronicowe dzieło przeczytałem w ciągu jednego popołudnia. Kupiona przeze mnie książka była chyba jedną z ostatnich dostępnych w sprzedaży, bowiem po jej wydaniu była wycofywana z księgarń. Sądząc po „recenzjach”, głównie w prasie wydawanej przez MON, opracowanie Moczulskiego w ogóle nie powinno było trafić do druku. Być może cenzor nie był zbyt czujny, a może po prostu „przymknął oko” i udał, że nie dostrzega obrazoburczych treści w cenzurowanym maszynopisie opracowania Moczulskiego.
 

Poglądy autora bardzo mi odpowiadały. Interesowałem się „wrześniem 39” i wysoko oceniałem wysiłek obronny Drugiej RP, a dzięki Moczulskiemu zyskałem dodatkowe argumenty potwierdzające moje przemyślenia. Z treści książki wynikało też niezbicie, że jej autor jest piłsudczykiem i niepodległościowcem. Zainteresowałem się więc osobą autora. Po pewnym czasie dowiedziałem się, że jest on dziennikarzem i pracuje w dziale historycznym warszawskiego tygodnika „Stolica”. Zadzwoniłem do redakcji i po uzgodnieniu z Moczulskim terminu pojechałem do Warszawy, gdzie doszło do naszego spotkania. Pamiętam, że trwało ono kilka godzin. Mój rozmówca okazał się nie tylko znawcą historii najnowszej Polski i dziejów jej wojska, ale także człowiekiem prezentującym ciekawe wizje politycznej przyszłości kraju.
 

Bliższe kontakty nawiązaliśmy, gdy okazało się, że mamy wspólnych znajomych w rozbitej przez SB organizacji „Ruch”. Mój przyjaciel z Legnicy Zygmunt Urban znał dobrze Łukasza Czumę, jednego z założycieli tej organizacji. Kiedy więc bracia Czumowie z grupą kolegów zorganizowali „Ruch”, to za pośrednictwem Zygmunta do naszej legnickiej grupy zaczął docierać drukowany na powielaczu biuletyn tej organizacji. Byłem jednym z kolporterów tego pisma. Teraz dzięki kontaktom Zygmunta z braćmi Czumami, znajomymi Moczulskiego, mogłem wejść do grona zaufanych. Zaproponowano mi włączenie się do nieformalnej struktury określanej mianem „nurtu niepodległościowego”. Skupieni w „nn” ludzie, a byli to dawni dowódcy AK, np. pułkownicy Kazimierz Pluta-Czachowski, Antoni Sanojca, historycy i dziennikarze, wszyscy oni podejmowali różne działania mające na celu przywrócenie prawdy o Polsce niepodległej. Pisano artykuły i różne opracowania historyczne, organizowano spotkania publiczne i dyskusje głównie na tematy historyczne, ale odnoszące się do współczesności, np. rozważano na przykładach z okresu II wojny światowej sens i znaczenie takich pojęć jak patriotyzm, bohaterstwo, postawa obywatelska. Ważnym miejscem tych publikacji był katolicki miesięcznik „Więź”. Bardzo aktywni byli kombatanci ze środowiska związanego z paulinem Eustachym Rakoczym z Jasnej Góry w Częstochowie. Wkrótce dowiedziałem się, że liderem środowiska „nn” jest były dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii z 1939 r. generał Roman Abraham.
 

W 1976 r., już po śmierci gen. Abrahama, zapadła decyzja o przekształceniu środowiska w formalną, chociaż nadal działającą w konspiracji, organizację. Nazwaliśmy ją Nurt Niepodległościowy, używając tym razem „dużych liter”, przyjęliśmy deklarację ideową i powołaliśmy władze organizacyjne. Kierownictwo NN nosiło miano „Romb”. W jego składzie byli Leszek Moczulski i Andrzej Czuma, płk Marian Gołębiewski, dzielny oficer AK i WiN, skazany w okresie stalinizmu na karę śmierci, a po zamianie wyroku wieloletni więzień polityczny. Ponadto w kierownictwie NN znaleźli się Adam F. Wojciechowski – późniejszy działacz Ruchu Wolnych Demokratów, Wojciech Ziembiński zasłużony dla przywracania tradycji narodowych, Aleksander Hall reprezentujący młodzieżowe środowisko z Gdańska i ja. Aktywnymi uczestnikami NN byli historycy: Restytut Staniewicz z Poznania, Andrzej Szomański z Warszawy i Ryszard Zieliński z Krakowa, pisujący pod pseudonimem „Ryszard Żywiecki”.

Decyzja o utworzeniu NN zapadła w nowej sytuacji politycznej jaka wytworzyła się po wydarzeniach w Radomiu i Ursusie. Powstał Komitet Obrony Robotników i formowała się jawnie działająca „opozycja demokratyczna”. Jawna działalność skupiała się na sprawach społecznych, pomocy represjonowanym robotnikom i ich rodzinom. Nie prowadzono jeszcze otwarcie działalności politycznej. Uznaliśmy, że trzeba się do niej przygotować w konspiracji. Część działaczy NN utworzyła więc jawnie działający Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, a pozostali zajmowali się działalnością w NN. Moczulski uważał, że wkrótce będzie można podjąć jawną działalność i utworzyć coś w rodzaju klubu politycznego. Chcieliśmy więc zorganizować kadry dla przyszłej działalności o charakterze niepodległościowym. Temu miało służyć także to co od pewnego czasu robiłem w Stowarzyszeniu PAX.
 

Po zakończeniu studiów uniemożliwiono mi pracę na Wydziale Prawa UWr. Ze względu na „polityczny” kontekst stawianych mi zarzutów nie mogłem także liczyć na pracę w sądzie czy prokuraturze. Poszukiwałem więc zatrudnienia w redakcjach lub instytucjach związanych z Kościołem. Tam jednak możliwości zatrudnienia były bardzo małe. W końcu okazało się, że jedynym miejscem, gdzie mogę znaleźć pracę jest wrocławski oddział wydawanego przez Stowarzyszenie PAX dziennika „Słowo Powszechne”. Założyciela i prezesa PAX Bolesława Piaseckiego w pewnych kręgach uważano za agenta sowieckich służb specjalnych. Piasecki w czasie okupacji niemieckiej zorganizował Konfederację Narodu i dowodził w stopniu porucznika batalionem walczącego na Nowogródczyźnie 77 Pułku Piechoty AK,  później trafił do komunistycznego więzienia i jego los wydawało się był przesądzony. Tymczasem za sprawą gen. Iwana Sierowa, nadzorcy Polski z NKWD, wyszedł na wolność. Pisał później jakieś memoriały do Władysława Gomułki i następnie podjął współpracę z komunistyczną władzą tworząc za jej zgodą organizację odwołującą się do katolicyzmu i lojalną wobec rządzących. Oceniając twórcę PAX-u z dzisiejszej perspektywy należy uznać, że oskarżenia o działalność agenturalną nie wydają się jednak zasadne. Piasecki nie był zwolennikiem demokracji i parlamentaryzmu, rozumiał czym jest siła w polityce i jakie są tego konsekwencje. W warunkach Jałty, Poczdamu i położenia Polski po zakończeniu wojny było oczywistym, że Polską będą rządzili komuniści. Można więc przypuścić, że Piasecki widząc siłę ZSRR uznał, iż znajdzie pole działania oferując nowej władzy dotarcie do środowisk programowo jej wrogich. Była to gra ocierająca się o agenturalność i mogąca prowadzić na manowce, ale wnosząc po tym co zrobił PAX (ratowanie prześladowanych akowców, działalność wydawnicza, wychowanie wielu aktywnych społecznie ludzi) można stwierdzić, że ruch Piaseckiego agenturą nie był, chociaż było w nim wielu agentów SB.

 

Przedyskutowałem z Moczulskim sprawę zatrudnienia w PAX-ie. Uznaliśmy, że są szanse, aby tam zorganizować zakonspirowane środowisko niezależne i w sprzyjającej sytuacji przejść do działalności antykomunistycznej.
 

W historii PAX-u były różnego rodzaju zawirowania i rozłamy, tzw. frondy. Jednym z najsłynniejszych „dysydentów” PAX-owskich był Tadeusz Mazowiecki, późniejszy premier rządu III RP i przewodniczący Unii Wolności. Generalnie „frondyści” chcieli reformować PAX bez naruszania zasad obowiązujących w PRL („kierownicza rola” PZPR i „sojusz” z ZSRR). Odchodzili zeń po przegranej z Piaseckim walce o władzę. Tym co odróżniało mnie od innych "dysydentów" był cel mojej aktywności. Traktowałem PAX tylko jako parawan dla działań niepodległościowych. Podejmowałem je w podwójnej konspiracji, ukrywając to zarówno przed SB jak i przed kierownictwem PAX. Ryszard Skwarski w swojej historii PAX-u („Za zieloną kurtyną”, wyd. Polska Fundacja Kulturalna, Londyn 1990) stwierdza, że celem moich działań było zniszczenie PAX-u, czym byłoby przecież przekształcenie go w antykomunistyczną niezależną od PZPR organizację.
 

Jesienią 1973 r. znalazłem się we wrocławskim oddziale PAX. Wkrótce okazało się, że jest tam ciekawe środowisko ludzi myślących dość niezależnie, chociaż ostrożnych. Szybko porozumiałem się i znalazłem wspólny język z Adamem Konopackim i Tadeuszem Jandziszakiem. Adam bardzo przyjazny i otwarty na innych był osobą popularną w środowisku młodzieżowym. Tadeusz skryty i zamknięty w sobie dzięki studiom na KUL-u miał rozległe kontakty wśród księży i ludzi związanych z Kościołem. Obaj ze zrozumieniem podeszli do pomysłu „odkłamywania” historii Polski. Wkrótce z prelekcją we wrocławskiej siedzibie PAX zjawił się Moczulski, który politycznie przypadł do gustu moim kolegom. Zorganizowaliśmy klub dyskusyjny, który stał się miejscem spotkań głównie studentów z wrocławskich uczelni. Dzięki Adamowi i Tadeuszowi zacząłem poznawać ich kolegów z innych oddziałów PAX-u na terenie Polski. Tak nawiązałem współpracę m.in. z Maciejem Pstrąg – Bieleńskim z Poznania, Tadeuszem Walentynowiczem z Warszawy i kilkoma innymi osobami z Gdańska, Lublina, Krakowa. W następstwie wszędzie tam zjawiali się ludzie z „nn” i zaczynały się rozmowy na ważne dla Polski tematy.
 

W 1975 r. ówczesny szef PZPR Edward Gierek zarządził przeprowadzenie reformy administracji i w miejsce istniejących 17 dużych województw powstało 49 nowych, małych. W konsekwencji musiały też powstać nowe struktury wojewódzkie różnych instytucji i organizacji, w tym także PAX-u. Była to dogodna sposobność by umocnić wpływy organizowanej przeze mnie grupy. Kierownictwo PAX-u musiało znaleźć chętnych do pokierowania nowymi organizacjami wojewódzkimi. Tymczasem starsi „zaufani” działacze Piaseckiego, zasiedziali w dużych ośrodkach miejskich, nie mieli ochoty przenosić się do małych miast, stolic nowych województw, takich jak np. Ostrołęka czy Biała Podlaska. Trzeba było więc sięgnąć po młodszych, którzy zachęceni możliwościami samodzielnej pracy i mieszkaniem mogli udać się w teren. Najpierw wysłano mnie do dawnego miejsca zamieszkania, do Legnicy – tam wówczas mieszkała moja matka. W Legnicy jednak byłem krótko. Wezwany na pierwszą odprawę przewodniczących oddziałów wojewódzkich zakwestionowałem tzw. kierowniczą rolę partii, świętość w PRL. Prowadzący naradę Zenon Komender, zaufany współpracownik Bolesława Piaseckiego przeraził się i zostałem usunięty ze stanowiska. Wtedy zostałem wezwany do samego Piaseckiego. Ten spojrzał na mnie badawczo i powiedział, że ma ze mną kłopot. Kanonem programowym PAX-u było tzw. potrójne zaangażowanie; członek PAX miał być katolikiem, patriotą, socjalistą. Piasecki zadał sobie pytanie: „Kim jest Szeremietiew? Czy jest katolikiem – jest, czy jest patriotą – jest, a czy jest socjalistą – no nie jest”. Następnie, zwracając się do mnie zapytał: „Jak myślicie, szlag trafi ten cały socjalizm?” Odparłem, że na pewno. I w efekcie takiej dziwnej rozmowy zostałem przewodniczącym oddziału PAX tyle, że w Lesznie na Wielkopolsce.
 

Wcześniej nie znałem tego miasta. Po przyjeździe najpierw poszedłem do miejscowego dziekana księdza prałata Teodora Korcza, byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Dachau. Przestawiłem się księdzu i zapewniłem go, że jako szef PAX nie podejmę żadnych działań na terenie kościelnym bez jego zgody. Wywiązałem się z tego zobowiązania. Kiedy w styczniu 1981 roku podano, że zostałem aresztowany, ks. Korcz publicznie w kościele oświadczył, że jestem uczciwym człowiekiem, powołując się na to, jak zachowałem się w czasie mojego pobytu w Lesznie.
 

W pewnym momencie moje wpływy były tak znaczne, że w SB pojawiła się obawa, iż naprawdę mogę przejąć PAX-owską organizację. Służba Bezpieczeństwa realizowała wtedy w związku z moją działalnością kilka tzw. Spraw Operacyjnego Rozpracowania, a ja byłem inwigilowanym stale „Figurantem” – nadali mi pseudonim „Taktyk”.
 

Kierownictwo PAX dostało polecenie usunięcia mnie z organizacji. Najpierw w 1976 r. odwołano mnie z funkcji przewodniczącego, a w końcu 1978 r. zostałem ostatecznie wyrzucony. Koledzy współpracujący ze mną także stracili swoje stanowiska. Wśród nich osobą kluczową był Tadeusz Stański przewodniczący PAX-u w Siedlcach, niepodległościowiec zajmujący bardzo niezależną postawę. Tadeusz będąc głęboko przekonanym do naszej działalności konspiracyjnej był sprawnym organizatorem i posiadał silną osobowość. Po pewnym czasie wspólnie z nim przystąpiliśmy na dobre w jawnej działalności niezależnej, razem trafiliśmy na ławę oskarżonych i do więzienia.  


 

 

 

 

 

 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe