Marek Budzisz: Dokonało się. O powstaniu niezależnej (od Moskwy) Cerkwi Prawosławnej na Ukrainie.

Wróćmy jednak do zakończonego soboru. Wystosowane przez Bartłomieja zaproszenie przyjęli dwaj biskupi Cerkwi Prawosławnej Moskiewskiego Patriarchatu – metropolici Symeon z diecezji winnickiej oraz Aleksandr z perejesławsko – chmielnickiej. Obydwaj nazwani zostali przez odpowiadającego w moskiewskim patriarchacie za relacje międzynarodowe Ilariona, Judaszami i teraz najprawdopodobniej czeka ich pozbawienie sakry i niewykluczone, że anatema. Obserwatorzy zwracają uwagę na znaczącą mobilizację obydwu stron – zarówno władz ukraińskich, jak i zwolenników patriarchatu moskiewskiego. Ci ostatni starali się zrobić wszystko, aby liczba biskupów, którzy przybędą na Sobór zjednoczeniowy z Cerkwi uznającej zwierzchność Moskwy była możliwie najmniejsza. Przy czym działy się dziwne historie. I tak metropolita mohylewsko – podolski Agapit ogłosił w mediach społecznościowych, że wraz z osobistym ochroniarzem wybiera się do Kijowa, do Soboru św. Zofii, gdzie odbywał się Sobór. Ale nie dotarł, bo ponoć w nocy „przechwycili go” ludzie największego sponsora Cerkwi moskiewskiej obediencji Wadima Nowinskiego, który przewiózł go do Ławry Kijowskiej. Podobnie dziwna jest historia metropolity Poleskiego i Sarneńskiego Anatolija, który w nocy poprzedzającej Sobór w necie zamieścił komunikat, że popiera ideę zjednoczenia, ale w ekspresowym tempie, wkrótce potem, służby prasowe jego diecezji wydały kontr-komunikat a wystąpienia biskupa zniknęło. Inni, jak znany ze swej nieprzejednanej wobec Moskwy postawy, biskup Czerkaski Sofroniusz, nie przybył na Sobór bo nie spodobały mu się zapisy, w myśl których ukraińska cerkiew nie będzie autokefaliczna, czyli samodzielna, tylko podporządkowana Konstantynopolowi.
W Soborze wzięło udział – 42 biskupów z Patriarchatu Kijowskiego (UCP KP), 12 z Ukraińskiej Cerkwii Autokefalicznej oraz 2 z Cerkwii uznającej zwierzchność Moskwy. Łącznie, bo wraz z nimi brali udział po jednym delegacie świeckim lub dodatkowo (prócz świeckich) również mnich w wyborze nowej głowy Prawosławnej Cerkwii Ukrainy uczestniczyło łącznie 190 delegatów. Na Soborze byli obecni również obecny i były prezydenci Ukrainy (Poroszenko i Juszczenko), Szef Rady Bezpieczeństwa Turczynow (ewangelik) i przewodniczący parlamentu Parubij. Już sam fakt, że do Soboru doszło i udało się przy okazji uniknąć rozruchów oraz radykalizacji po obydwu stronach trzeba uznać za sukces władz. W sobotę w Kijowie, na placu przed Soborem św. Zofii zgromadziły się tysiące ludzi, którzy przyjechali, jak relacjonują dziennikarze, z różnych części Ukrainy. To, że udało się uniknąć zamieszek czy prowokacji (jeśli nie liczyć zatrzymania dwóch osób z bronią białą) trzeba uznać za sukces władz.
Czy zjednoczenie Cerkwi postępowało będzie nadal w podobnie pokojowy sposób? Trudno w to wierzyć, choć przed Soborem w ukraińskich mediach pojawiły się szacunki, że co najmniej 2/3 z 13 tysięcy parafii skupionych w Cerkwi uznającej zwierzchność Moskwy bez większego zastanowienie przejdzie na łono nowego kościoła. Tym bardziej, że jak wynika z oficjalnego listu, który przed soborem otrzymał z Konstantynopola metropolita Onufry, wraz z jego odbyciem traci on prawo do używania tytulatury z której wynikałoby, że jest on zwierzchnikiem prawosławia na Ukrainie. W ten sposób Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego sprowadzona zostaje do roli zagranicznego kościoła działającego za zezwoleniem władz w Kijowie. Trudno jednak w obecnej sytuacji liczyć, że administracja Poroszenki, czy ewentualnego jego następcy, łaskawym okiem spoglądała będzie na hierarchów kościoła, którego przedstawiciele nadal argumentują, że Ukraińcy to nie naród.
Trzeba też kilka słów poświęcić Epifaniuszowi, od soboty głowie Ukraińskiej Cerkwi. Był on najbliższym współpracownikiem i sekretarzem Filareta (Denisenki), przez niego został wyświęcony na biskupa i następcę (na wypadek niespodziewanej jego śmierci), obecnie pełni funkcję rektora Kijowskiej Akademii Duchowej i uchodzi za jednego z najlepiej, mając na względzie kwestie teologiczne, wykształconego duchownego prawosławnego na Ukrainie. Jest też, jak zauważają dziennikarze, człowiekiem młodym, związanym z ukraińska niepodległością i wolnym, jako, że studiował w Atenach, od powiązań z Moskwą. Jednak trzeba zauważyć, iż wynik soborowego głosowania był zważywszy na jego skład kolegium elektorów dość spodziewany. Bojkot „opcji moskiewskiej” może być zwiastunem kłopotów i próby delegitymizacji Epifaniusza.
Groźne pomruki dobiegające z Moskwy, świadczą o tym, że Rosja nie ma zamiaru porzucać karty religijnej i z pewnością w najbliższym czasie jej użyje. Warto też przytoczyć symptomatyczny komentarz opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, który zamieścił 15 grudnia w sieci tweeta następującej treści: „Dzisiaj będzie miało miejsce wydarzenie o randze historycznej. Podział. (Raskoł) Sobór w Kijowie zakończy budowę samodzielnej Cerkwi na Ukrainie. Rosyjska Cerkiew Prawosławna traci połowę „żyjących” parafii. To co budowano przez setki lat, Putin i jego idioci zniszczyli przez cztery lata. Putin – wróg ruskiego miru.”
Ten dość kuriozalny wpis rosyjskiego opozycjonisty, w którym krytykuje lokatora Kremla za nieudolność, zaś powstanie samodzielnej Cerkwi na Ukrainie nazywa raskołem i zakwestionowaniem tego co budowano przez setki lat najlepiej chyba oddaje to jak na sobotnie wydarzenie patrzą w Rosji. A jeśli Nawalny prawidłowo odczytuje nastroje, a nie ma powodów, aby uważać, że jest inaczej, to wydaje się, że jesteśmy dopiero na początku długiej drogi budowania niezależności ukraińskiego kościoła prawosławnego.