Polak już nie katolik? Polska prawica cieszy się ze zwycięstwa nad "Wyborczą", ale coś jej umyka...
„Hej klecho! Wyłaź po dobroci!”, „Nasze macice, wasze kaplice”, „Słowa z ambony to zabobony”, „Ch.W.D. polskim biskupom” – czy to hasła z akcji radykalnych działaczek Femenu? Cytowane „kreda” środowisk feministycznych nie pochodzi też z Berlina czy Paryża, ale sprzed pałacu arcybiskupów w Warszawie na ul. Miodowej.
7 tysięcy wiernych
Przy okazji „Czarnego Piątku”, który zgromadził 55 tys. protestujących przeciw zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, objawiła się skala antyklerykalizmu dotąd nieznana. Warto przy tym zwrócić uwagę, że inicjatorem zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej nie był kościół Katolicki, lecz środowiska proliferów z Kają Godek na czele. Kościół zachował tutaj najdalej idąca ostrożność, a i tak mu się dostało. I to jeszcze jak!
Poziom agresji protestujących wobec Kościoła oraz wcześniejsze statystyki pokazujące systematyczny spadek liczby wiernych chodzących do kościoła pokazują prawdę bolesną, którą środowiska prawicowe nie bardzo chcą przyjąć: Polska nieubłaganie zaczyna kroczyć drogą Irlandii, Kanady i Malty. Tam w ciągu dwóch pokoleń liczba wiernych chodzących do kościoła co niedzielę i utożsamiających się z jego wymagającym nauczaniem, np. na temat seksualności, stopniała z kilkudziesięciu do pięciu procent. Dziś premierem arcykatolickiej Irlandii jest Hindus-gej, a liczba apostazji sięga kilkudziesięciu tysięcy rocznie.
– Ten rodzaj odrzucenia Kościoła ma dwie przyczyny. Po pierwsze Kościół bywa odrzucany z powodu gorszących wydarzeń, za które winę ponoszą ludzie Kościoła. Po drugie Kościół bywa też nienawidzony za swoją wierność Chrystusowi. I to jest przypadek „Czarnego Piątku”. Nienawiść jest losem Kościoła, który będzie mu towarzyszyć do końca świata. Całe Pismo Święte to historia odejścia od wiary i powrotu do niej. Dlatego byłbym bardzo ostrożny w twierdzeniu, że Irlandia i Kanada to już kraje postchrześcijańskie. Dla mnie pocieszający jest przykład Eliasza. Za jego czasów naprawdę cały lud odszedł od Boga do Baala. Eliasz całe życie się spracował i nic nie osiągnął. I kiedy załamany chciał już umrzeć, Bóg mu powiedział, że zachował sobie 7 tysięcy, którzy nigdy nie zgięli nogi przed Baalem. I zawsze pozostaje ta garstka, która potem daje zaczyn nowym pokoleniom – tłumaczy „Tygodnikowi Solidarność” dominikanin o. prof. Jacek Salij.
Duchowy szoł
„Nas to nigdy nie spotka” – mówili polscy katolicy, patrząc na upadek kościoła w Hiszpanii i Irlandii. U nas jeden system religijny jest wyznawany przez jeden naród. Polska jest bastionem jednolitym narodowościowo i religijnie – jak mantrę powtarzali to katoliccy aktywiści, jeszcze kiedy żył Jan Paweł II. Fakt, latem jak kraj długi i szeroki ruszają pielgrzymki do sanktuariów maryjnych. Łącznie ponad 100 tys. pątników. Prężnie działają duszpasterstwa akademickie. Środowiska konserwatywne cieszą się, że zawojowały rynek prasowy i w przestrzeni publicznej nie rządzi już narracja antyklerykalnych liberałów. Jest kult żołnierzy wyklętych, moda na koszulki „Bóg, honor, ojczyzna”. To wszystko prawda, ale co będzie za dwie, trzy dekady?
„Kościół zatrzymuje ich na chwilę, dając intensywne świąteczne przeżycie, w rodzaju lednickiego zlotu, sylwestrowych spotkań wspólnot z Taizé – a później znikają – czekając na kolejny szoł duchowy. Emocje i doznania duchowe są dziś dla nich produktem, a Kościół sklepem z konkretną ofertą duchową. Oczekują gotowych recept na bezbolesne życie. Oczekują ofert na to, co fajne nawet duchowo” – pisze w pracy „Religijność polskiej młodzieży” ks. prof. dr hab. Krzysztof Pawlina.
Okazuje się, że na tej skale, nie do ruszenia, 13 lat po śmierci Jana Pawła II już tylko 36 proc. wiernych pamięta o cotygodniowej mszy świętej. Dziś jedynie 15 proc. osób przystępujących do bierzmowania utrzymuje potem kontakt z Kościołem. Coraz więcej młodych dojrzewa w rodzinach rozbitych. W Polsce rozpada się niemal połowa małżeństw. Od 25 do 35 proc. Polek poddało się aborcji. W wyszukiwarkach internetowych czeskie kliniki aborcyjne reklamują się po polsku z pełnym cennikiem i zapewnieniem, iż są „tuż przy granicy”.
Laickie zaległości
„Kiedy w 2009 roku byłem na Malcie, tamtejsi katolicy przekonywali mnie, że ich wyspa jest najbardziej chrześcijańskim państwem w Unii Europejskiej. To u nich – jak mi mówili – najwięcej ludzi co niedzielę chodzi do kościołów i najwięcej akceptuje moralne nauczanie Kościoła. Byli przekonani, że procesy laicyzacyjne, jakie dotknęły inne kraje śródziemnomorskie, ich nie dotyczą. Jako przykład podawali m.in. fakt, że na Malcie obowiązuje prawo zabraniające rozwodów” – pisał Grzegorz Górny w Wpolityce.pl. Dwa lata później mieszkańcy Malty zdecydowali w referendum, że rozwody będą jednak legalne. W 2015 nadano homoseksualistom prawo do zawierania małżeństw z możliwością adopcji dzieci. Do maltańskich szkół szeroką ławą wlała się też ideologia gender...
#REKLAMA_POZIOMA#